Rozdział 11
Razem z Peetą przeciskamy się przez tłum na ulicach aby dostać się do budynku w, którym ma odbyć się spotkanie ze sponsorami. Po drodze zaczepiają nas liczni dziennikarze jednak po wywiadzie Jennifer żadne z nas nie ma ochoty odpowiadać na jakiekolwiek pytania, gdyż wiemy, że będą one związane głównie z jej wypowiedzią, gdy udaje nam się w końcu wejść do biurowca od razu wpadamy na Haymitcha.
- I jak tam pożegnanie z naszą ulubienicą? - pyta mnie - Polało się dużo łez?
- Było całkiem w porządku - odpowiadam - nawet nie zdążyłyśmy się pokłócić.
- To prawda - przyznaje Peeta - obie zachowały się jak na należy.
Haymitch kiwa głową i razem udajemy się do pomieszczania w, którym ma się odbyć spotkanie.
Plutarch jak zawsze wita wszystkich zebranych po czym przychodzi czas na negocjacje. Na początku próbuję się włączyć w rozmowę jednak Peeta tak się zaangażował, że wręcz nie daje mi dojść do słowa , udaje mu się przekonać nawet, że wywiad Jennifer był częścią strategii a nie, niekontrolowaną wypowiedzią. Pod koniec spotkania jestem już tak zmęczona, że nie potrafię nawet policzyć ile udało nam się uzyskać wizytówek, które gwarantują nam sponsorów. Gdy tylko docieramy do Ośrodka Szkoleniowego, kładę się do swojego łóżka. Jestem przygotowana na kolejną bezsenną noc, lecz gdy tylko Peeta przychodzi położyć się obok mnie, natychmiast zasypiam.
Rano budzi nas Haymitch, pukając głośno do drzwi.
- Dziewczyny właśnie wyleciały - mówi gdy pojawiamy się w jadalni - wiem, że do rozpoczęcia Igrzysk zostało jeszcze kilka godzin, ale jest jeszcze jedno miejsce, które koniecznie musicie zobaczyć.
Przełykam głośno ślinę, dopiero teraz zdaję sobie sprawę jak niewiele zostało do rozpoczęcia Igrzysk. Peeta najwyraźniej dostrzega moje zdenerwowanie ponieważ opiekuńczo gładzi mnie po ramieniu i posyła mi krzepiący uśmiech, chociaż doskonale wiem, że on również się denerwuje. Haymitch zaprowadza nas do ogromnego pomieszczenia, podchodzimy do stanowiska oznaczonego dużą cyfrą 12 obok, niego stoją dwa obrotowe krzesła.
- Tu zbierają się wszyscy mentorzy podczas Igrzysk - mówi - na waszym stanowisku, zaraz po ich rozpoczęciu, wyświetli się tu mapa areny oraz podgląd na Vanessę i Jennifer, tutaj macie telefon dzięki, któremu będziecie mogli kontaktować się ze sponsorami, ich numery macie na wizytówkach, które otrzymaliście, naprzeciwko - naszą uwagę kieruje na ogromny ekran - będą wyświetlane całe Igrzyska na żywo, pomieszczenie jest otwarte przez całą dobę, jednak proszę Was nie siedźcie tu tyle.
Razem z Peetą kiwamy głowami na znak zgody.
- No i tu moja rola chyba się kończy - kontynuuje Haymitch - pozostaje mi jedynie życzyć Wam powodzenia. Katniss mogłabyś mnie odprowadzić na nasze piętro? - pyta
Wzruszam ramionami i idę za Haymitchem.
- Katniss pamiętaj, że do jutra musisz wybrać, która dziewczyna otrzyma dodatkową pomoc - mówi gdy docieramy na nasze piętro - jestem niemal pewny, że telefony do kontaktu ze sponsorami są na podsłuchu więc, powiedz mi co zdecydujesz a ja to załatwię, jasne?
- Tak - odpowiadam szeptem i nie oglądając się za siebie wracam do Peety.
***
Z minuty na minutę przybywa coraz więcej mentorów, gdy do rozpoczęcia Igrzysk zostaje niecała godzina odliczają się już niemal wszyscy. W pokoju panuje teraz duży szum i hałas, wszyscy są podekscytowani, Peeta poszedł porozmawiać z kilkoma Triumfatorami, ja natomiast zostaje na swoim miejscu i uśmiecham się do Sophie, która siedzi kilka stanowisk dalej. Pięć minut przed wyjściem Trybutów na arenę zaczyna się relacja. Wyrzyscy momentalnie milkną i udają się na swoje miejsca. Na początku pokazane są poszczególne elementy areny. Najpierw widzę olbrzymie i strome góry następnie bagna, potem moim oczom ukazuje się kolejno las z przepięknymi roślinami, łąka na, której znajdują się jedynie niskie drzewka, ruiny jakiegoś miasta oraz dżungla.
Część tych miejsc wydaje mi się dziwnie znajoma jednak nie potrafię sobie przypomnieć skąd, najbardziej zastanawiają mnie dziwne reakcje części mentorów. Niektórzy biją się w pierś, inni mają łzy w oczach lub odwracają wzrok, pewnie przypominają sobie dzień w którym sami wyszli na arenę.
- Dziwna ta arena - szepcę do Peety
- Zgadzam się - odpowiada - nie stanowi ona żadnej całości.
W końcu naszym oczom ukazuje się Róg Obfitości, o dziwo jest pusty. Czy w tym roku organizatorzy chcą aby Trybuci wymordowali się nawzajem bez użycia broni? Róg stoi na sporej wyspie, do którego prowadzi sześć metalowych mostów, pod którymi rozciąga się przepaść z ostro zakończonymi skałami na dole. Na arenę, wjeżdżają Trybuci, dziewczyny mają na sobie dopasowane legginsy, buty do kolan, dość obcisłe bluzki na ramiączkach oraz grube bluzy, natomiast chłopcy otrzymali spodnie - bojówki, ciężkie buty oraz bluzy spod, których wystają proste koszulki. Ku mojemu zaskoczeniu każdy ma dobrze wyposażony plecak oraz broń, widzę jak Jennifer z zadowoleniem głaszcze swoje noże do rzucania. Oddycham z ulgą, jeden problem z głowy.
Nagle rozbrzmiewa głos Claudiusa Templesmitha, spikera Igrzysk.
- Panie i panowie, Siedemdziesiąte piąte Głodowe Igrzyska uważam za otwarte.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro