Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

² - ꜰɪɢʜᴛ ɪᴛ ᴏʀ ᴀᴄᴄᴇᴩᴛ ɪᴛ

↷ 니가 있어야 한다는

──────⊹⊱✫⊰⊹──────


Do końca dnia, po jego głowie błąkał się obraz tajemniczego chłopaka, który zdążył już porządnie zawrócić mu w głowie.

Mimo, że nie zamienili ze sobą chociażby jednego słowa, Mark był święcie przekonany, że to właśnie on będzie jego numerem ósmym - tym, który w końcu go uszczęśliwi.

Zbyt dużo czasu zmarnował na marne duplikaty, które nie potrafiły go zaspokoić, bądź ucieszyć.

Każdy z nich był inny, to fakt, jednak nie byli kompletni, co po pewnym czasie skreślało ich w oczach Lee.

Działo się to przeważnie po miesiącu.

Na samym początku dawał złudne nadzieję, że każdy z nich jest tym jedynym, kochanym i długo wyczekiwanym.

Gdy zaczęli mu się nudzić, porzucał ich i szedł szukać rozrywki gdzie indziej.

Każdy chłopak chciał mieć go tylko dla siebie.

Chcieli go kochać, adorować i być mu posłusznym.

Nie musiał się nawet starać,  by mieć ich setki, gotowych zrobić wszystko, o co ich tylko poprosi.

Mark był świadomy swojego wyglądu, oraz aury, którą wytwarzał wokół siebie i zmyślnie potrafił to wykorzystać.

Jeden uśmiech, przypadkowe dotknięcie dłoni i każdy mu się oddawał.

Ślepo mu wierzyli, oddając mu siebie i swoje ciała, których nigdy nie potrafił odtrącić.

Lubił się bawić i być w centrum dobrej rozrywki.

Nuda go denerwowała, a cisza tylko doprowadzała do szału.

Może i zachowywał się jak dupek, który łamał tylko serca i wykorzystywał zakochanych w nim po uszy nastolatków, do rozrywki, jednak nie potrafił inaczej.

Nigdy tak naprawdę nie miał okazji, by się w kimś zakochać, bądź obdarzyć uczuciami.

Uważał to tylko za zbędne ceregiele, które tylko robiły wieczne problemy.

Związki to przereklamowana rzecz, a uczucia w dzisiejszych czasach były tylko na pokaz.

Wszystko zaczynało być pod publikę i dla polubień, które miały pokazać, jak silnie ludzie potrzebują widzieć sztucznie ustawioną definicję szczęśliwego związku.

Uciekał bardzo szybko od uczuć, izolując się od tego, co tak bardzo go nudziło.

Czuł jednak, że tym razem coś może się zmienić i to za pomocą chłopaka o lśniących włosach o kolorze skąpanego w słońcu żyta.

I nawet, jeśli nie przepadał za blond włosami (co mogła pokazywać jego cudowna siódemka żywych marionetek), tak patrząc na niego, mógłby zbuntować się tej zasadzie.

Miał w swojej osobie coś z niewinności Jungwoo, oraz zadziorności Renjuna, którą było widać, gdy przechodził szkolnym korytarzem.

Zdawał się być mieszanką wręcz zabójczą, która składała się z każdej jednej cechy jego 'byłych'.

Tajemniczy nieznajomy przykuwał jego uwagę, podświadomie każąc mu podążać za sobą.

Było to do niego nie podobne, gdy momentami zachował się jak jego marionetki, gdy tak desperacko próbowały błagać go o szansę, płacząc i chwytając się często nie moralnych obietnic, które tylko pozwoliły by utrzymać im się na powierzchni.

Całą noc rozmyślał nad tym, jak brzmi głos chłopaka i jaki jest jego charakter.

Czy jest grzeczny, czy może ma w sobie coś z buntownika.

Nieznajomy był dla niego zagadką, którą chciał zbadać następnego dnia, gdy tylko prosto po wejściu do klasy na zajęcia, podszedł do nieznajomego, który zaciekle rozmawiał z jednym z jego 'byłych'.

Jungwoo, gdy tylko dostrzegł, kto stoi obok ich ławki, zamilkł, uśmiechając się do Lee promiennie, co chłopak zignorował.

Jego problemem była dziecinność i dobry charakter.

Mimo ładnej twarzy, brakowało mu zdecydowania, co w końcu zaczynało przeszkadzać Markowi.

Wymagał od niego czegoś więcej i gdy ten nadal nie potrafił się zmienić dla niego, zrozumiał, że nie jest dla niego tak ważny, jak mu obiecywał.

Zaczynał go nudzić, więc nie miał wyjścia i musiał go zostawić.

W końcu to nie była jego wina, że Jungwoo nie potrafił się dla niego zmienić.

Nie chciał się do niego dostosować, więc musiał go od siebie odsunąć.

Odchrząknął lekko, chcąc zwrócić na siebie uwagę chłopaka, co udało mu się za pierwszym razem.

Przybrał swoją czarującą maskę, zaczynając wcielać w życie swój
plan przywłaszczenia sobie
'marionetki nr.8'.

— Jesteś tu nowy prawda?
Nazywam się Mark i nie mogę się doczekać, by móc cię nieco bliżej poznać — Powiedział zmysłowym głosem, wystawiając swoją prawą rękę w celu przywitania się z chłopakiem.

— A ja w ogóle nie jestem zainteresowany w poznawaniu ciebie i ciągnięciu tej bezsensownej rozmowy — Odpowiedział mu oschłym tonem, odwracając się z powrotem i w dalszym ciągu ignorując zszokowanego chłopaka.

Nie rozumiał tego, co zdarzyło się przed sekundą.

Każdy chłopak w tej szkole zakochiwał się w nim i w jego słodkich słówkach.

Więc co tak naprawdę poszło nie tak i dlaczego go tak po prostu ignoruje?

Mimo odrzucenia nie zamierzał się poddać.

Mark Lee zawsze dostawał to, co chciał, bez względu na to, co to było.

I nawet, jeśli zażyczy sobie, by ten chłopak wpadł po uszy z miłości do niego, to tak rzeczywiście będzie.

Zwłaszcza, jeśli nigdy nie przyjmuje do siebie słów odmowy.









Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro