
⁸ - ᴛʜᴀᴛ ᴡᴀꜱɴ'ᴛ ᴀ qᴜᴇꜱᴛɪᴏɴ
↷ 니가 있어야 한다는 걸
──────⊹⊱✫⊰⊹──────
Gdyby nie jego plan, już dawno pozbawił by Marka życia.
Z całych sił starał się, by nie wsadzić mu długopisu w oko, przegryźć tchawicy, czy rozjechać samochodem.
Był tak irytujący, rozmawiając do niego tym swoim dziwnym, nieco tajemniczym tonem, że tylko myślenie o Jungwoo go uspokajało.
Znajdowali się właśnie na lekcji biologii, gdzie Donghyuck przysiadł się do Marka zaraz po wejściu do klasy, skazując w ten sposób Lucasa na przesiadkę do jego przyjaciela, który patrzył na niego swoimi dużymi, niewinnymi oczami.
Nie mógł nic poradzić, że za każdym razem, jak patrzył na Kima, widział w nim pociesznego, pluszowego misia, którego trzeba kochać i dbać, jak o własne serce.
— Chcesz pograć ze mną w dwadzieścia pytań? — Słysząc ciszy głos tuż obok swojego ucha, musiał się mocno powstrzymać, by odruchowo nie strzelić Lee w twarz.
Myśląc o swoim planie zemsty, uśmiechnął się nieco nazbyt sztucznie, jednak chłopak zdawał się tego nie zauważać, gdy w dalszym ciągu patrzył na niego intensywnie.
— Jasne, to z pewnością będzie interesująca lekcja, gdy będziemy mogli poznać się niego bliżej — Zaśmiał się cicho, w duchu o mało co nie puszczając literalnego pawia.
— Więc, jaki jest twój ulubiony kolor, co? — Odezwał się, kątem oka zerkając na to, co robi jego przyjaciel.
Dostrzegł, jak razem z Kimem o czymś rozmawiają, rysując przy tym w zeszycie.
Zaciekawiło go, o czym mogą rozmawiać, a ciche śmiechy dobiegające od nich, tylko zwiększyły rosnącą potrzebę zaspokojenia ciekawości.
— Fioletowy — Odpowiedział, wiedząc jaką dostanie odpowiedź.
Dowiedział się z wiarygodnych źródeł, iż ten nie lubił tego koloru, który wzbudzał w nim te niezbyt pozytywne emocje.
Zaś Jungwoo bardzo go lubił i zdarzało mu się upodobać sobie niektóre gadżety w tym właśnie kolorze.
— Intensywny kolor
— Jak dla kogo, zależy od tego, jak na to patrzysz
— Jasne, fioletowy nie jest wcale taki zły — Przytaknął, nie brzmiąc zbyt przekonująco.
— Twoje ulubione zwierzę? — Tym razem, to Haechan przejął kontrolę i teraz to on zadawał pytania
— Słoń
— Jezu, nie masz gustu za bardzo — Zacmokał współczująco, kręcąc przy tym głową — Koale są o wiele lepsze
— Dostosuje się do ciebie i twoich wyborów, mój drogi — Zadeklarował, przenosząc swój wzrok na niego, spoglądając w jego oczy może odrobinę zbyt długo.
Kolejne piętnaście minut minęło im na opowiadaniu na pytania, które nic nie wnosiły do ich życia, ale były pewną podstawą do poznawania nowych osób.
Lee zadawał mu co chwila jakieś dziwne, momentami nietypowe pytania, przez które miał kilku sekundowe napady szału, pragnąc przebić sobie oczy trzymanym w ręku długopisem, czy też otruć się przez zjedzenie całej gumki, która znajduje się tuż przy ołówku.
Nie mógł go znieść i gdy tylko przez przypadek jego ręce otarły się o siebie, nie mógł poradzić nic na to, że wzdrygał się, gdy ten nie patrzył.
Gotowało się w nim, gdy pomyślał sobie, że nie może teraz nic zrobić, by pomścić złe traktowanie Jungwoo.
Był bezsilny i dopóki nie zbliży się do niego, musiał pozostać w ukryciu i udawać uległego.
Jego zdaniem nie był za bardzo interesującą osobą, a poziom zepsucia był tak ogromny, że prawie wylewał się z jego ciała.
Sposób, w jaki traktował niektóre osoby, mówił do nich i zachowywał się naprawdę kreował go na złego człowieka.
Sprawiał wrażenie, jakby nie miał serca i nic go nie ruszało.
Jego lodowate serce było zamknięte na wszystkich, zaś serce Donghyucka aż paliło się z niechęci do niego.
— Dobra dzieciaki, słuchać mnie teraz uważnie, bo nie zamierzam się powtarzać — Wszystkie rozmowy w klasie ucichły, gdy tylko pojawił się pan Chang.
Ich nauczyciel biologii.
A tak dokładnie to wuefista, mający czterdzieści cztery lata i chodzący wiecznie w tym samym, niebieskim dresie.
Chłopak był przekonany, że szafa nauczyciela składa się tylko z tego stroju, który musiał ukraść chyba już w epoce średniowiecza, czy też w erze kolorowych frotek zakładanych na głowę.
Każdy wiedział, że mężczyzna nie lubił tego przedmiotu i Haechan zastanawiał się momentami, kto męczy się tam bardziej - on, muszący ucztć bandę debili, którzy jedyne co wiedzieli, to to jak uprawiać seks bez zarażenia się HIV, czy uczniowie zmuszani do tego, by słuchać jego wykładów o rodzicielstwie i bezpiecznych metodach antykoncepcji.
Nie wiadomo do tej pory, kogo chciał oszukać, gdy przekonany, głosił swoje chore tezy, ale sądząc po jego wyrazie twarzy, wpadł teraz na iście genialny pomysł.
Gdy tylko go usłyszał, to jego teza się potwierdziła.
Przerwał swoje rozmowy z Markiem i ignorując go, wbił swoje spojrzenie w stojącego dwie ławki przed nim mężczyznę.
Kilka razy chłopak próbował go zaczepić, jednak jeden szybki strzał po rękach ukrócił jego zapędy, na przynajmniej kilkadziesiąt minut.
— Rodzicielstwo — Podyktował, samemu zapisując to słowo drukowanymi literami na tablicy, podkreślając je z każdej strony.
(Bo tak się składa, że wszyscy są ślepi i nawet z kosmosu mieliby problem, by to odczytać).
— Najpiękniejszy czas dla większości osób w moim wieku i dla niektórych z was również — Przerwał na chwilę, by zawiesić swoje spojrzenie na kilku dziewczynach z pierwszych ławek — Jako, iż jesteście prawie dorosłymi ludźmi, a przynajmniej za takich każe mi was uważać dyrektor, to muszę was przygotować do pewnych, nieuniknionych rzeczy....
— Czyżby kolejna interesująca lekcja na temat tego, jak się zakłada kondomy na banany? — Zapytał z kpiną w głosie Mark, a cała klasa wybuchła śmiechem.
Czerwony ze złości pan Chang, odchąknął głośno i przyklepał swoje włosy, które aż lśniły od ilości żelu na głowie.
Przy następnej dyskotece mógł spokojnie robić za kule dyskotekową.
— Nie tym razem, chociaż tobie i tak by się to nie przydało, Lee — Odciął, patrząc na niego spode łba — Zostaniecie rodzicami i to takimi na pełny etat
Po klasie potoczyło się echo szeptów, gdy wszyscy zdziwieni, nie wiedzieli, czy on mówił poważnie, czy sobie żartował.
Haechan o mało co nie spadł z krzesła, myśląc, że najzwyczajniej w świecie się przesłyszał.
Jeszcze, gdyby miało się okazać, że to ten amant będzie jego partnerem...
— Po waszych szeptach i wyciach, mogę stwierdzić, że jesteście zadowoleni ze swojego nadchodzącego projektu
— Nikt tego nie chce, panie trenerze! — Krzyknął ktoś z tyłu.
— Bo tego jeszcze nie wiecie. Jesteście zbyt młodzi, by to zrozumieć - dlatego musiałem zrobić wam ten eksperyment
— A kto będzie naszą połówką w tym zadaniu?
— Bardzo dobre pytanie — Klasnął w dłonie, może nieco zbyt entuzjastycznie — Waszymi partnerami będą osoby, z którymi siedzicie razem w ławce. Znacie się dość dobrze i w ten sposób będziecie dla siebie wsparciem i wzajemną pomocą
Czy to ma być kurwa jakiś żart?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro