Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

²³ - ʜᴏᴛ ᴄʜᴏᴄᴏʟᴀᴛᴇ ɪꜱ ᴛʜᴇ ᴄᴜʀᴇ ꜰᴏʀ ᴀʟʟ ᴛʜɪɴɢꜱ ꜱʜɪᴛᴛy ɪɴ ʟɪꜰᴇ

↷ 니가 있어야 한다는 걸

──────⊹⊱✫⊰⊹──────





『instagram ✉︎ detailhun_x』

『twitter ✉︎ D3TA1LHUN』





Donghyuck nie mógł doczekać się soboty, mimo, że nie było to do niego podobne.

Nie był typem towarzyskiej duszy, która chodziła od imprezy do imprezy, spacerowała nad rzeką Han ze swoją nową randką czy bywała w pubach, gdzie testowała porządnie coraz to nowsze alkohole – wolał zamiast tego siedzieć w domu i nic nie robić.

Czuł się tam komfortowo i znajome cztery ściany wpływały na niego uspokajająco.

Teraz jednak było inaczej – zamierzał przemaglować Marka i zasypać go gradem niewygodnych pytań, dzięki temu będzie zmuszony do odpowiedzenia na nie bez możliwości wycofania się.

Coś było z nim nie tak i przez ten tydzień, gdzie go unikał, nie odpowiadając na jego wiadomości czy nie odbierając telefonów (nagrywał mu się nawet na poczcie głosowej, przez co wychodził na straszliwego desperata).

Wyglądał jak jeden z nieudaczników, którzy ganiali za tym padalcem po szkole, kładąc mu się pod stopami jak przenośny dywanik, po którym panicz Lee mógł sobie stąpać, jak mu odpowiadało.

Niedoczekanie jego, że Donghyuck pozwoli na takie traktowanie swojej osoby; dodatkowo, od exów Marka różniło go to, że on się w nim nie kochał ani nie darzył żadnym uczuciem.

Każda odczuwana przez niego emocja była czysto negatywna, mroczna i ponura – te wszystkie pozytywne popełniały emocjonalne samobójstwo za każdym razem, gdy Mark próbował go oczarować jednym ze swoich śliskich tekstów, po których chciało mu się wymiotować tak długo, dopóki nie padnie na ziemie martwy, cały wysuszony przez poziom zażenowania jaki odczuwał, gdy to słyszał.

By wyglądać w miarę przyzwoicie Haechan postawił na prosty komplet dżinsowy składający się z jasnych luźnych spodni z dość sporą dziurą na udzie, tego samego koloru katana z ręcznie malowaną scenę z "Ruchomy zamek Hauru" a do tego biała koszulka i trampki.

Spryskał się perfumami skradzionymi od Euijina i gdy uznał, że prezentuje się dobrze, pojechał autobusem miejskim w wyznaczone wcześniej przez Lee miejsce ich spotkania.

Mark napisał mu adres poprzedniego dnia, oznajmiając, że idąc do zoo, gdzie eksponowana będzie duża wystawa żółwi.

Nie wiedział, dlaczego akurat to miejsce zostało wybrane na ich spotkanie, jednak nie zamierzał go o to pytać - nie grało to aż tak wielkiego znaczenia i chce z chłopakiem przede wszystkim porozmawiać i wyciągnąć z niego skrywane tajemnice.

Jeśli będzie musiał robić to w towarzystwie żółwi i innych gadów z gatunku markowatych, to tak zapewne musiało być.

Gdy przyjechał na miejsce, Mark już tam był stał przy bramie wejściowej ubrany w granatową bluzę z kapturem i czarne dopasowane spodnie.

Rozmawiał z kimś i gdy Donghyuck podszedł nieco bliżej, mógł zauważyć, że drugim rozmówcą jest młodszy od nich o kilka lat chłopak, układający kostkę Rubika.

Był ubrany cały na zielono, łącznie z butami, plecakiem oraz przypinkami na których znajdowały się różnego rodzaju żółwie.

Wyglądał jak skrzat, który pilnował garnka ze złotem na końcu tęczy (jeśli miał być szczery, to wzrostem też go przypominał).

— Ledwo co zdążyłeś — Powiedział Mark zamiast przywitania, nawet na niego nie zerkając — Jeszcze dwie minuty i poszlibyśmy bez ciebie

— Mark nie lubi spóźnień — Odezwał się chłopak na chwilę odrywając wzrok od kostki, którą miał prawie całą ułożoną. — Musisz przeprosić i to szybko

— Słucham?? — Nie bardzo wiedząc co ma powiedzieć, posłał poirytowane spojrzenie Markowi, który pokiwał tylko głową, dając mu tym do zrozumienia by się nie kłócił i zrobił to, co mu kazano. — Kim ty jesteś by mi mówić co mam robić?

— Jestem Kim Seongjae, lubię kolor niebieski i żółwie — Przedstawił się, wystawiając do niego niepewnie dłoń, którą z lekkim zawahaniem uścisnął. — A ty kim jesteś? Mark nigdy o tobie nie mówił. Nie wiem czy mogę ci zaufać

— Jestem Donghyuck ale przyjaciele mówią do mnie Hyuck. Lubię ciemne kolory i dobre jedzenie. Chodzę z twoim hyungiem do klasy — Również się przedstawił, dobrze przyglądając się nastolatkowi, na którego temat olśniło go kilkanaście sekund później.

Od pierwszej chwili, gdy go zobaczył, miał wrażenie, że gdzieś już go widział, tylko nie mógł skojarzyć, gdzie, aż do teraz gdy stał obok niego ten padalec Lee.

Świetlica rehabilitacyjno-terapeutyczna – to tam śledził Marka i zobaczył, jak ten zabiera go na spacer.

Teraz wszystko stało się jasne – chłopak musiał być w spektrum i zapewne miał jakąś chorobę, dlatego tak wyglądał i był bezpośredni.

Zrobiło mu się głupio za to fuknięcie na niego na samym początku rozmowy i obiecał sobie być co do niego milszy, by nie robić mu niepotrzebnie przykrości.

— Czyli mogę mówić na ciebie Hyuck jak się zaprzyjaźnimy?

— A nie jesteśmy teraz przyjaciółmi? — Zapytał, puszczając do niego oko, na co ten zachichotał cicho. — Zobacz jak dobrze do siebie pasujemy. Ja jestem ubrany na jasnoniebiesko a ty wyglądasz jak żółw. Myślę, że jesteśmy dopasowaniem zrobionym w niebie, Seongjae

— Możemy już iść do kasy? Chce jak najszybciej zobaczyć żółwie — Zwrócił się do Marka, a gdy tylko ten przytaknął, chwycił zarówno jego jak i Donghyucka za ręce, po czym poszli ustawić się w kolejce do kupienia biletów.

Podczas gdy Seongjae zajęty był oglądaniem chodzących po wybiegu żyraf, Mark wytłumaczył mu dlaczego wziął ze sobą dodatkową osobę, kim on dla niego jest i dlaczego akurat zoo jako miejsce ich spotkania.

Opowiedział o tym jak poznał Seongjae podczas odbywania prac społecznych w ośrodku za ciężkie pobicie.

Podszedł do niego jak ten zamiatał stołówkę i poprosił by ten pomógł mu włączyć odtwarzacz dvd, na którym chciał oglądać dokument o żółwiach.

Lee nie potrafił do końca wytłumaczyć, dlaczego i jak to się stało, że niemal od razu złapał z nim nić porozumienia i zapragnął się zaprzyjaźnić.

— On ma coś takiego w sobie, że gdy patrzy na ciebie tymi szczerymi i wesołymi oczami, chcesz stać się lepszym człowiekiem i by on to widział. Ma czternaście lat a jest mądrzejszy od większości osób jakie znam

— Jaką macie relację między sobą?

— Traktuje go jak młodszego brata, o którego chcę dbać i się troszczyć aż do mojego ostatniego dnia na tej ziemi. W ośrodku pani Lim jestem jego opiekunem prawnym i podejmuje za niego decyzje, dotyczące na przykład szkoły, jego leczenia czy wyjazdów. Jestem pełnoletni więc mogłem wystosować do jego matki pismo o mianowanie mnie jego opiekunem. Ma tak wyprany mózg alkoholem, że wystarczyło dać jej kopertę z pieniędzmi na miesiąc chlania i zrobiła to, co chciałem

— A zrzekła się do niego całkowicie praw? — Zapytał, doskonale zdając sobie sprawę z tego, jaką odpowiedź zaraz usłyszy.

— Bejbe, no coś ty. Wyczuła, że jestem skłonny dużo zapłacić, gdy zaproponowałem jej by moi rodzice objęli go sponsoringiem, zabierając do naszego domu i odmówiła. Jest nieszkodliwa, gdy dostaje co miesiąc kasę na chlanie i go nie stresuje. Potrzebuję czterech lat by straciła nad nim władzę i mógł się do mnie przeprowadzić na stałe. Jestem bogaty i mogę mu dać co tylko będzie chciał — Haechan słuchał go uważnie a na jego twarzy pojawiło się całkowite zrozumienie.

Sam pewnie nie odważyłby się na taki ruch i podziwiał padalca za to, jak zaangażowany jest w opiekę nad chłopakiem.

Zauważył jak patrzył na niego, gdy ten podskakując wesoło pokazywał palcem na zwierzęta i opowiadał na ich temat ciekawostki.

Błysk w oku i szeroki uśmiech – tego nie dało się podrobić ani oszukać.

Stojąc z boku jako cichy obserwator, przyznał sam do siebie, że jest właśnie świadkiem istnienia strony Marka Lee, jakiej wcześniej nie widział – cierpliwy, opiekuńczy i mocno kochający starszy brat, chodzący za Seongjae krok w krok, oferujący mu wszystko czego tylko chciał.

— Taką wersję ciebie mógłbym polubić Mark — Powiedział do siebie, gdy został nieco w tyle by podziwiać jak dwójka chłopaków pozuje do zdjęcia przy ogromnym pomniku słonia afrykańskiego.

Na jego twarzy zawitał uśmiech a dawne poirytowanie, które nim zawładnęło zdołało już minąć.

Teraz w głowie pozostawało mu tylko jedno pytanie a mianowicie – „dlaczego on udaje takiego bezdusznego dupka, skoro naprawdę wydaje się być dość w porządku?"

— Hyuck, teraz Seongjae chce zdjęcie z tobą — Krzyczy Kim a on niemal natychmiast biegnie w jego stronę by złapać go za wyciągniętą rękę i pozować do zdjęć jak tylko sobie tego zażyczy, a gdy uznają obydwoje, że zdjęć mają aż zanadto, podchodzą do pana sprzedającego balony w kształcie zwierząt z zoo.

Gdy Hae zauważa balon z żółwiem, od razu kupuje go dla Seongjae, który nie przestaje z ekscytacji poskakiwać w miejscu, klaszcząc przy tym w dłonie.

Obydwoje z Markiem nie potrafią się powstrzymać przed uśmiechem, który pojawia się na ich ustach.

Jak na razie bawią się naprawdę dobrze.











Mark bał się tego jak zareaguje Donghyuck na Seongjae gdy przyprowadzi go na ich sobotnie spotkanie w zoo.

W głowie przewijało mu się wiele ciemnych scenariuszy, jeden gorszy od drugiego.

Myśli te non stop zatruwały jego umysł podpowiadając mu, że ten nie zaakceptuje najważniejszej dla niego osoby i zrobi to co większość obcych – pokaże na niego zdegustowany palcem i nazwie dziwadłem, idąc do domu.

Przecież tak zrobiłaby większość osób, która się do tego głośno nie przyzna.

Więc dlaczego on był inny?

Dlaczego po kilku spojrzeniach na mniejszego nastolatka, dostosował się do niego niemal automatycznie, pozwalając mu na przeżycie niezapomnianej wizyty w zoo.

Donghyuck jakiego znał jest opryskliwy, pewny siebie i nie szczędzi od rękoczynów, zaś ta wersja Lee jest ciepła, sympatyczna i świeci jasno niczym lipcowe słońce.

— Mark, zobacz co Hyuck mi kupił, jak szliśmy do łazienki

Z rozmyślań wyrwał go roześmiany Seo który na głowie miał opaskę z pluszowymi żółwiami przymocowanymi do dwóch sprężynek odbijających się od siebie.

Haechan miał na głowię taką samą opaskę tylko z delfinami, a w ręce trzymał trzecią, tym razem w płaszczki.

Nie czekając na jego reakcje założył mu ją na głowę, puszczając mu przy tym oko.

— Dwie małe płaszczki dla ogromnej płaszczki — Powiedział złośliwym tonem. — Teraz całą trójką wyglądamy jak prawdziwi zwiedzający

— Jeśli chcesz coś kupić później, daj mi znać, zapłacę za wszystko — Zmienia nagle temat Mark, wyjmując z portfela kartę kredytową, którą wciska prosto w dłoń zdezorientowanego Haechana. — Na atrakcje dla Seongjae nie ma ograniczenia finansowego, co tyczy się też ciebie

— Słyszałeś swojego hyunga Seon-seon? — Nachyla się do siedzącego na ławce chłopaka, po czym dodaje szeptem, tak by nikt poza nimi tego nie słyszał. — Mamy jego pieniądze, możemy robić wszystko. Co powiesz na wesołe miasteczko w przyszły weekend? Mają tam kolejkę górską w kształcie żółwi i słyszałem, że jest całkiem niezła

Kiwa ochoczo głową na jego propozycję po czym zaczyna podziwiać balon z żółwiem, znikając na jakiś czas we własnym świecie, co wykorzystuje skrzętnie Mark, mając zamiar odpowiedzieć szczerze na pytania, które kłębiły się zapewne w głowie Hae dobry tydzień.

— Ten debil ze stołówki wraz ze swoimi starszymi przydupasami znęcał się nad Seongjae gdy nie patrzyłem. Popychali go, wyzywali. Raz zamknęli go w skrzyni i zawieźli nad rzekę Han gdzie wszyscy patrzyli, jak próbuje się uwolnić — Mówi, a jego głos z każdą sekundą robi się coraz mroczniejszy i przepełnia go coraz większa złość. — Spędziłem ten tydzień na ściganiu tych głąbów z Lucasem i wybijaniu ich jak muchy, jeden po drugim. Ostatni był ten idiota Moojin. Chciałem by wiedział, że po niego idę i nie może bezkarnie ode mnie uciekać w nieskończoność. Nie chce twojej aprobaty ani twoich oceniających słów. Mówi ci to dlatego, że postanawiam ci zaufać. Pytałeś mnie kiedyś czy kiedykolwiek mogłem zachowywać się jak człowiek i to jest właśnie twoja odpowiedź

— Nie mogłeś mi o tym powiedzieć? Wtedy na pewno bym ci pomógł, coś wymyślił. Cokolwiek, tylko trzeba było mi dać o tym znać

— Sorry, to już się nie wydarzy

— Mam nadzieję, głupi kretynie — Burknął, kładąc mu dłoń na ramieniu.

Ten jeden prosty gest sprawił, że coś w sercu Marka przeskoczyło i zaczęło bić ono nieco szybciej niż zazwyczaj.





Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro