
³⁷ - ʜᴇᴀᴠy ɪꜱ ᴛʜᴇ ʜᴇᴀʀᴛ ᴛʜᴀᴛ ʜᴏʟᴅꜱ ᴍy ᴩᴀꜱᴛ
↷니가 있어야 한다는 걸
──────⊹⊱✫⊰⊹──────
Zajęcia w Hagwonie zmęczyły go dzisiaj niesamowicie, gdy powłócząc nogami, wysiadł z autobusu, chcąc jak najszybciej wrócić do domu.
Nie mogąc skupić się na żadnym z pięćdziesięciu zadań z chemii, które próbował rozwiązać, skrócił o godzinę swoje zajęcia i równo po dwudziestej pierwszej ogłosił, że na dziś koniec.
Ciężki zapach padającego wcześniej deszczu mieszał się ze spalinami mijanych go samochodów, gdy przechodził ciemnym chodnikiem, oświetlanym tylko słabą poświatą lampy.
Zerkał niezainteresowanym wzrokiem przed siebie, starając się ignorować denerwującą go sztywność szyi i głód, który uaktywnił się dopiero po jego wyjściu z autobusu.
Jego myśli krążyły wokół Marka.
Zastanawiał się, jak się czuje, czy zjadł dobry posiłek i czy nie przysporzył żadnych kłopotów.
Rozmawiał z nim dzisiaj rano i mimo, że wszystko było w porządku, on odczuwał nieco inne wrażenie.
Jego umysł podpowiadał mu, że kłopoty zbliżały się niebezpieczne szybko i tylko kwestią czasu było, aż coś takiego się wydarzy.
Mark przyciągał wszelakie katastrofy jak magnes i gdziekolwiek by nie poszedł, tragedia ciągnęła się tuż za nim.
Gdy dotarł pod drzwi swojego domu, od razu zauważył, że coś było nie tak.
Małe, szare pudełko leżało płasko na wycieraczce, przewiązane złotą wstążką.
Uważnie rozejrzał się wokoło, próbując wypatrzyć jakiegokolwiek człowieka, którego mógłby zapytać o nadawce tajemniczej paczki.
Niepewnie, jakby bał się, że owe pudełko wybuchnie pod wpływem kontaktu z jego opuszkami palców, podniósł je powoli, oglądając uważnie z każdej strony.
Była lekka, jakby nic w niej w ogóle nie było, dlatego potrząsnął nią lekko, nasłuchując tego, co mogłoby znajdywać się w jej środku.
Nie było na niej nazwiska nadawcy czy choćby adresu zwrotnego.
Nie znalazł żadnej poszlaki, która mogłaby naprowadzić go na to, kto postanowił zostawić to akurat pod jego drzwiami.
Zmarszczył brwi, główkując nad pytaniami, wciąż pojawiającymi się w jego głowie, finalnie jednak nie dochodząc do żadnej konkluzji.
Postanowił dalej zastanawiać się nad tym, w domu, wchodząc do środka, rzucając plecak na podłogę tuż obok butów, leniwym krokiem idąc do swojego pokoju, gdzie zabrał się za odpakowywanie paczki.
W środku znajdywały się dwa wydrukowane zdjęcia oraz mały list.
Przyjrzał im się, wykrzywiając usta w grymasie niezadowolenia.
Nie znał tego obrazu ani nie miał pojęcia co miało to oznaczać.
Kobieta dryfująca w wodzie, otoczona z każdej strony bujną roślinnością i pięknymi kwiatami.
Jej twarz wyrażała spokój i pogodzenie się z własnym losem, będąca niemal całkowicie zanurzoną w wodzie.
Wyjął telefon i włączając w przeglądarce wyszukiwanie obrazów, zrobił zdjęcie, chcąc dowiedzieć się czegoś więcej na temat tego, dlaczego ktoś postanowił położyć pod jego drzwiami, paczkę z taką zawartością.
Po kilku sekundach wyskoczyły wyniki, głównie recenzje z magazynów odnośnie historii sztuki, albo artykuł z Wikipedii.
Kliknął w pierwszy randomowy link, zaczytując się w jego treści.
Ofelia — autorstwa Johna Everetta Millaisa.
Obraz pod tytułem "Ofelia" jest jednym z najbardziej znanych dzieł angielskiego malarza Johna Everetta Millaisa, który namalował go w latach 1851-1852.
Inspiracją do stworzenia tego obrazu była scena z tragedii "Hamlet" Williama Szekspira.
Donghyuck mruknął pod nosem nie pocieszony, dalej czując, że nie dowiedział się niczego nowego.
Wpisał w wyszukiwarkę hasło "Ofelia, Hamlet, Szekspir".
I zaczął czytać:
Ofelia jest jedną z głównych bohaterek dramatu Williama Szekspira Hamlet, jest córką szambelana na dworze króla Danii, Poloniusza i siostrą Laertesa.
Łączyła ją z Hamletem wielka, niespełniona miłość, przez którego została odtrącona.
Hamlet był mordercą jej ojca, Poloniusza, finalnie porzucając Ofelie i jej miłość.
Strata ojca i odrzucenie przez miłość jej życia, pchnęły ją w kierunku obłędu, przez który skoczyła z okna, tonąc w rzecze.
Co to do cholery jasnej miało być i co miał z tym takiego wspólnego?
Odrzucił zdjęcie obrazu na stolik obok i wyciągnął z pudełka kartkę na której której koślawym pismem, napisane było tylko jedno zdanie:
『Odejdź od niego, zanim ty też stracisz życie, tajemniczo skacząc z dachu 』
Poczuł jak włosy stają mu na karka i dostaje gęsiej skórki.
Czy to był jakiś nieśmieszny żart?
Kto był na tyle odważny by żartować sobie z niego w taki sposób?
Ciemność w jego pokoju gęstniała w raz z upływem mijanych minut.
Analizował każde słowo po kilkadziesiąt razy, doszukując się ich tajemnego znaczenia na wszelkie możliwe sposoby.
Czy ktoś mu właśnie groził?
Czy był obserwowowany przez jakiegoś dziwaka, jak wydarzało się to, w dramach, jakie czasami zdarzało mu się obejrzeć z Jungwoo?
Blask włączonego telefonu odbijał się od jego zmartwionej twarzy, rzucając jedynie bladą poświatę światła.
Siedział w milczeniu, w stalowym uścisku trzymając kartkę, która o krok była od rozerwania pod naporem siły, jakiej użył.
Donghyuck nie należał do osób impulsywnych czy bojaźliwych.
Do wszystkiego podchodził na chłodno, z głową na karku, logicznie tłumacząc sobie wszystko co mu się przydarzało.
Wziął dwa głębokie wdechy, zaczynając kolejne podejście do racjonalnego wyjaśnienia, czym był ten nieśmieszny żart.
Czy znał kogoś, kto mógłby zrobić mu krzywdę?
Pierwsza mysl, jaka przyszła mu do głowy to Mark.
Już raz zdążył go uderzyć, gdy próbował odciągnąć go od zakatowania przypadkowych nastolatków w szkole.
Wiedział też, że ten miał niejaką obsesję na punkcie posiadania specyficznej liczby partnerów, przyłapując go wielokrotnie na tym, że nazywał Donghyucka, jakby był naznaczonym bydłem, idącym na ubój.
— Ty też stracisz życie, skacząc z dachu — Przeczytał końcówkę, pukając palcem w lewe kolano, próbując się zastanowić.
Czy był ktoś, kogo Mark zepchnął z dachu i poprzez tę paczkę, jakaś osoba z tym powiązana, chce go ostrzec?
Sam na własną rękę niczego się nie dowie, równie dobrze mogąc siedzieć tu do następnej wiosny.
Wziął do ręki telefon i zamówił sobie taksówkę, podając adres Marka jako miejsce docelowe jego podróży.
Spakował całą paczkę do swojego plecaka, chowając w niej również portfel i na wszelki wypadek wyciągając spod łóżka gaz pieprzowy, jaki zakupił dwa miesiące temu, gdy Lee wciąż działał mu na nerwy i próbował dotykać go bez pozwolenia, nie słysząc jego narzekania odnośnie strefy osobistej Hyucka.
Zamykając drzwi od domu,obejrzał się jeszcze raz za siebie, czując na plecach dziwny dreszcz.
Całe to wydarzenie grało mu na nosie, podpowiadając, że w tej chwili, gdzieś niedaleko, może być obserwowany przez osobę bez twarzy, która bacznie obserwuje jego reakcję.
Zmęczenie jakie czuł na początku, zostało zastąpione wielkim uczuciem niepokoju.
Nie podobało mu się to, co się teraz działo i oczekiwał od Marka tego, że wytłumaczy mu wszystko dokładnie, mając odpowiedzi na każde z nurtujących go pytań.
Jeśli ten głupek nie powie mu nic przydatnego, zainspiruje się Szkekspirem i urzeczywistni współczesną scenę jego dramatu, zrzucając Marka z dachu.
『author's note 🌱』
Dzień dobry po krótkiej przerwie zimowej.
Zmierzamy ku przygodzie z Donghyuckiem, który został wplątany w dziwną zagadkę, mającą coś wspólnego z postacią Marka.
Oczekując na dalszy rozkwit tej sytuacji, pragnę was zaprosić na brand new markhyucka:
˚ʚɞ˚₊ the adventures of a cherry boy
Którego możecie znaleźć teraz na moim profilu!
Widzimy się niedługo i mam nadzieję, że moja nowa praca przypadnie wam do gustu równie mocno co sicko mode.
⎯⎯ stay happy & healthy💜
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro