²⁶ - ɪᴛ'ꜱ ꜱᴏ ᴅɪꜰꜰᴇʀᴇɴᴛ ɪɴ ᴍy ʜᴇᴀᴅ
↷니가 있어야 한다는 걸
──────⊹⊱✫⊰⊹──────
『instagram ✉︎ detailhun_x』
『twitter ✉︎ D3TA1LHUN』
Głośna muzyka odbijała się od ścian klubu w którym przebywał Mark razem z Lucasem, podczas ich standardowego wypadu, odbywającego się co weekend od jakiś pięciu miesięcy.
Mimo, że obydwoje mieli siedemnaście lat i niebyli pełnoletni, mogli z łatwością wejść do budynku, pilnie strzeżonego przez ochronę, ze względu na nazwisko i opinie o swoim ojcu, jakie krążyły po mieście.
Pan Lee Hamin był szanowanym biznesmenem i dyplomatą, jeżdżącym po świecie razem ze swoją żoną Boram, wiernie będącą przy jego boku, znanym ze swojego wkładu w rozwój miasta i przynoszącym zasługi dla kraju za granicą, dzielnie lawirując w świecie polityki.
Ludzie wiedzieli, że Mark był jego młodszym synem, przyszłym następcą, idącym w ślady ojca, dlatego nie robili mu kłopotów i pozwalali na wszystko co sobie zażyczył; tyczyło się to również wstępu do klubów, które mogły potem szczycić się, że przebywają w nich wpływowi ludzie jego pokroju.
Sączył leniwie whisky z lodem, rozglądając się po pomieszczeniu.
Siedział w budce z Lucasem, gdzie miał widok na parkiet pełny zatłoczonych ludzi wijących się w tańcu. Nad ich głowami migotały różnokolorowe światła a dym buchający z rur nad sufitem, kłębił się między ciałami. Skanował wzrokiem różne osoby, szukając kogoś z kim mógłby spędzić noc, nie zatrzymując się na nikim dłużej niż trzy sekundy. Tyle wystarczyło mu by ocenić czy dana osoba go pociąga i jest w stanie spełnić jego oczekiwania.
Lee nie należał do osób wybrednych, ale nie można było też o nim powiedzieć, że brał to co popadnie.
Miał swoje zasady, których wolał przestrzegać i kierował się nimi, gdy wyruszał na poszukiwania swojej zdobyczy na jedną noc, nie chcąc przypadkiem natknąć się na kogoś, kto go rozczaruje.
Próbował zapomnieć swojego pana idealnego nr. #5, który zniknął tak szybko jak się pojawił. Jego wady rosły nierównomiernie względem jego wyglądu, stąd nie miał też wyboru i musiał pozwolić mu odejść.
Szkoda, bo był słodki i miał słabą wolę - potrafił zrobić to, co mu się kazało, nie narzekał przy tym i z uśmiechem, patrzył mu podczas swoich zadań w oczy, chcąc być kochanym i zaakceptowanym przez Marka (niestety w głębi duszy wiedząc, że ten go zostawi jak tylko się nim znudzi i odstawi go w kąt).
- Znalazłeś kogoś odpowiedniego? - Zapytał go przyjaciel, samemu nie odrywając wzroku od tańczących ludzi, próbując zgadnąć na kogo padnie dzisiejszy wybór wieczoru i kto dostąpi zaszczytu pójścia z Markiem do łóżka.
On nie zamierzał uczestniczyć w tym procederze, będąc wiernym nie odwzajemnionej miłości jaką darzył Jungwoo. Mógłby z łatwością zgarnąć z parkietu pierwszą lepszą osobę i zabrać ją do łazienki, na szybki numerek, bez zobowiązań, jednak po co? Nie chciał tego robić, mając z tyłu głowy świadomość, że Kim może uznać go za kogoś, kto nie traktuje swojego partnera na poważnie, zaliczając wszystko co się rusza, co nie było prawdą.
- Nie, wciąż szukam - Pokręcił głową, wypijając za jednym razem zawartość trzymanej w dłoni szklanki. Skrzywił się, przełykając alkohol, lekko palący jego przełyk.
- Straszna dzisiaj średniawa. Miał tu być taki rozmaity wybór, niby klub na poziomie a powpuszczali byle jakie kurwiska z ulicy i nie idzie odróżnić atrakcyjnej dziewczyny od taniej gówniary, chcącej sprzedać się za dwa drinki - Z niesmakiem zacmokał, spluwając na ziemię.
- Dlatego zamierzam poszukać szczęścia przy barze, zaczekaj tu na mnie - Poklepał przyjaciela po plecach, puszczając mu oko i z pustą szklanką w dłoni wstał i oddalając się od ich loży skierował się w stronę baru, za ladą którego najprzystojniejszy mężczyzna jakiego dane mu było widzieć od dawna.
Rażony piorunem nagłego pożądania, wyprostował się i usiadł na jednym z wysokich krzeseł, kładąc pustą szklankę na blat i z uśmiechem czekając na swoją kolej by zamówić następną czterdziestkę whisky.
Wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna o ciemnych brązowych włosach z których jedno pasmo luźno opadało mu na czoło, postawnej budowie i zadziornym uśmieszku, z którym przyglądał mu się kątem oka, nim postanowił do niego podejść, przybliżając się nieznacznie tak, by z łatwością usłyszeć treść jego zamówienia mimo głośnej, dudniącej muzyki, która mogła łatwo ich zagłuszyć.
- Od kiedy wpuszczają tu dzieci z gimnazjum? - Zapytał głębokim, przyjemnym dla ucha głosem. Mark od razu poczuł jak do jego nozdrzy dociera zapach perfum mężczyzny, które pachniały mocno i męsko; dokładnie tak jak wyobrażał sobie, że ktoś taki jak ów barman mógł pachnieć.
Nie mogąc otrząsnąć się z mini transu, jaki powoli nim zawładał, patrzył tak na niego z półotwartymi ustami, nim wydusił z siebie krótką, ofensywnie brzmiącą odpowiedź.
- Nie wiem, zapytaj kogoś kto wygląda jak dziecko z gimnazjum
- No właśnie pytam ciebie, kochaniutki - Zaśmiał się, pukając palcem wskazującym o jego dłoń - kto tu cię wpuścił? To nie jest odpowiednie miejsce dla niewinnych chłopczyków, lepiej by ci było w domu oglądając wieczorynkę i pijąc sok pomarańczowy
- Myślę, że tu jest moje miejsce - Odpowiedział, akcentując ostatnie słowa, nie tracąc zapału by poderwać idealnego pana barmana. - Który siedemnastolatek nie chciałby spędzać sobotniego wieczoru pijąc wstrętną whisky w towarzystwie przystojnego pana barmana? Przecież to brzmi jak przepis na początek udanego weekendu
Sądząc po reakcji mężczyzny, uda mu się przejść do następnego etapu; uniesiony kącik ust, szybkie zmierzenie wzrokiem od góry do dołu i przybliżenie się do niego bliżej jasno sygnalizowało potencjalne zainteresowanie w osobie Lee, co niezwykle go ucieszyło.
- Siedemnastolatek? Cholera, mógłbym być twoim ahjussim
- Ahjussim? Prędzej uwierzę, że jesteś starszym ode mnie hyungiem, z mentalnością starego dziada niż w to, że masz więcej niż dwadzieścia sześć lat - Komplementował go, z każdą wymianą zdań czując się pewniej i pewniej, zwłaszcza gdy jego flirt był akceptowany i odwzajemniony
- A jak ci powiem, że mam trzydzieści dwa lata to dalej będziesz mnie podrywał czy uciekniesz speszony na swoje miejsce? - Zapytał Marka, zaczynając kreślić opuszkiem palca kółka na jego wyciągniętej dłoni, bacznie obserwując reakcję chłopaka.
- Mama uczyła mnie, że prawdziwy facet jest jak wino - im starszy tym lepszy - Patrzył mu prosto w oczy gdy wyciągał do niego dłoń, przedstawiając się. - Jestem Mark przy okazji
- Mów mi Joonhyuk, Mark - Ucisnął jego dłoń, którą później pocałował, zabierając od niego pustą szklankę i zanim zniknął na drugim końcu baru, dodał. - Poczekaj tu na mnie, zrobię ci najlepszego drinka, jakiego piłeś w swoim życiu
Poczekał na niego, aż skończy swoją zmianę, pijąc w międzyczasie drinki smakujące jak brzoskwiniowe landrynki ze śmieszną parasolką w szklance.
Wypił ich aż trzy, z każdym kolejnym czując jak alkohol uderza mu do głowy a w uszach zaczyna mu przyjemnie szumić.
Ostatnie dwie godziny (a może nawet i więcej, kto by liczył?) spędził na rozmowie z Joonhyukiem, który poświęcał mu dużo uwagi mimo ciągle zjawiających się klientów, żądnych alkoholu, równie upitych co on. Prawił mu komplementy, co jakiś czas gładząc jego dłoń, bądź puszczał flirciarskie oczko.
Z każdą mijaną minutą zdawał się być coraz seksowniejszy, bardziej pewniejszy siebie i idealny.
Idealny pod każdym względem.
To w jaki sposób rozmawiał z klientami, poruszał się za barem - był pewnym siebie mężczyzną, zdającym sobie sprawę z tego, że dobrze wyglądał i zręcznie to wykorzystywał, biorąc to co chciał i robiąc to na co ma ochotę.
Ubrany w białą, na wpół przezroczystą koszulę z podwiniętymi rękawami, która zwracała niemal od razu uwagę na jego męskie dłonie z widocznymi żyłami i czarny fartuch szczelnie zawiązany wokół pasa, przyciągał do siebie ludzi jak magnes, którzy naturalnie do niego lgnęli jak pszczoły do ula.
Sam Mark, niczym zahipnotyzowany śledził wzrokiem każdy jego krok, uważnie obserwował jego ruchy za barem, nie będąc w stanie odwrócić spojrzenia.
Znalazł kogoś więcej niż przygodę na jedną, góra dwie noce - odszukał pana idealnego, tego jedynego rycerza na białym koniu, z którym będzie już na zawsze.
Razem się zestarzeją, zamieszkają w drewnianym domku gdzieś w górach i w otoczeniu gromadki pomeranianów, spędzą ze sobą wieczność.
Nie myślał logicznie i nie chciał myśleć logicznie - trafił go piorun pożądania, nie zamierzający odpuścić i dopóki nie dostanie tego co chciał, będzie go uwodził aż ten się nie ugnie.
W grę nie wchodziło to, że był od niego dwanaście lat młodszy i faktycznie wyglądał jak gimnazjalista, potwierdzając poniekąd żart Joonhyuka a ta relacja nawet nie powinna zaistnieć ze względu na to, że jest nieletni.
Jak Mark coś chce to Mark na tysiąc procent musi to dostać.
Napisał do Lucasa wiadomość, że znalazł sobie kogoś na noc i Chińczyk powinien wracać już do domu, a gdy dostał odpowiedź i zdjęcie, że przyjaciel siedzi już w taksówce, mógł ze spokojem schować telefon do kieszeni jeansów i wypić nowego drinka, którego przed chwilą postawił mu barman.
Był równie słodki co poprzedni, tym razem czuł w nim zamiast brzoskwini nutę winogronową.
- Dobry wieczór, można cię porwać słodziaku na słówko? - Wzdrygnął się, słysząc ciepły oddech słów szeptanych mu do ucha by następnie poczuć silną męską dłoń, oplatającą się wokół jego talii.
Obrócił się na krześle i uśmiechając się od ucha do ucha, pozwolił mężczyźnie pokierować się w kierunku wyjścia, trzymając się mocno jego dłoni, przez wiotkie nogi co było efektem wypicia znaczącej ilości alkoholu i jeśli nie chciał się przewrócić i zrobić z siebie ofiary przed swoim panem idealnym, musiał się go trzymać, jakby jego życie od niego zależało
- Czym przyjechałeś? Widzisz gdzieś tu swój samochód? - Zapytał, rozglądając się po zapakowanym aż po brzegi parkingu, a gdy chłopak odpowiedział mu, że przyjechał taksówką, pokiwał rozumiejąco głową i zaprowadził go do swojego auta, jakim był czarny mercedes benz, pomagając mu wsiąść na fotel pasażera, samemu zajmując miejsce za kierownicą. - Pojedziemy teraz do mnie, okay? Weźmiesz tam prysznic i będziesz mógł się przespać
Mark nie wiedząc co ma odpowiedzieć, przytaknął tylko i pozwolił by to mężczyzna przejął inicjatywę, a nie w drugą stronę jak to zazwyczaj miało miejsce.
Zapragnął chociaż raz być tym, o którego się dba, który jest posłuszny i robi to co mu się powie - co nie było do końca w jego naturze, zważywszy na to jak zaborczy i stanowczy potrafił być.
Napędzała go kontrola, poczucie tego, że ma nad kimś przewagę i może zrobić z tą osobą co tylko zechce, nie chciał się dogadywać, iść na kompromisy czy być chociaż raz tym uległym.
Dlaczego więc z Joonhyukiem było inaczej?
Co miał takiego w sobie trzydziestodwulatek że owinął go w sobie wokół palca i miał go na wyciągnięcie dłoni?
Przyglądał mu się, jak prowadził samochód, a jego prawa dłoń spoczywała spokojnie na udzie Marka, co jakiś czas zabierał ją jednak gdy wjeżdżali w zakręt, by chwile później z powrotem położyć ją na jego udzie.
Jego pewne spojrzenie i stabilna jazda spowodowały, że czuł się przy nim bezpiecznie a on sam mimo upojenia alkoholowego nie był nawet wystraszony, mimo tego że poznali się dopiero kilka godzin wcześniej i tak naprawdę mógł jechać razem z seryjnym mordercą albo sadystą seksualnym, polującym na nieletnich chłopców.
- Co tak nagle umilkłeś, huh? W klubie nie mogła ci się zamknąć buzia, a tutaj nie wypowiedziałeś nawet dwóch słów - Lekko zachrypnięty głos doprowadził go do porządku i wybudził z transu bezpodstawnego gapienia się na niego.
- Po co mam mówić, jak mogę gapić się na przystojnego mężczyznę, który właśnie wiezie mnie do swojego domu i który nie dał mi kosza co zrobiłoby większość frajerów bez gustu, nie wiedzących jakim dobrym dealem jestem - Odpowiedział kokieteryjnym tonem, dotykając dłonią jego policzka.
Zawsze działało to na jego byłych i tym razem się nie pomylił, dostrzegając błysk w oczach barmana, gdy pospiesznie parkował przed dużym kompleksem osiedlowym.
Mark dał się poprowadzić mężczyźnie na trzecie piętro jego mieszkania, gdzie uważnie przyglądał się jak ten wpisuje hasło do elektrycznego zamka, próbując je bez usilnie zapamiętać na przyszłość.
Idąc przodem, wszedł do schludnego i nowocześnie urządzonego mieszkania typu studio, gdzie w pierwszej kolejności rzuciła mu się w oczy duża biała kanapa udekorowana różnego koloru puchowymi poduszkami, a im dłużej się rozglądał tym więcej rzeczy zauważał; sporych rozmiarów drzwi balkonowe, kilka zielonych roślinek, miniaturowa kuchnia z solidną lodówką i łóżko.
Duże łóżko zdawało się wisieć nad jego głową, a do nich prowadziło kilkanaście drewnianych schodków.
Platforma, bo inaczej nie mógł tego nazwać, na której było owe łóżko wielkością przypominała jego garderobę na buty i na upartego dałoby się postawić tam co najmniej jedną kanapę, równie białą co ta, która stała niedaleko wejścia.
- Wow, masz naprawdę świetne mieszkanie - Stwierdził Lee, zdejmując buty i wieszając kurtkę na wieszak, zanim zagłębił się w dalej w swoim odkrywaniu. - Jak udało ci się wnieść łóżko na górę? Nie było ciężkie?
Nie zrobił nawet dwóch kroków, gdy poczuł jak dłoń łapie go za nadgarstek i obraca do przodu gdzie stał przed nim Joonhyuk, zmniejszający coraz to bardziej odległość między nimi.
Uśmiecha się w sposób jaki Mark bardzo dobrze zna, a gdy nie protestuje, ten popycha go na ścianę za nim, zbliżając się do niego tak, że prawie stykali się nosami.
- Jak myślisz, co powinniśmy teraz zrobić, skoro wpuściłem do swojego domu, nawet dobrze cię nie znając? - Obejmował go w pasie, jakby miał zamiar mu uciec, co było kompletnym nonsensem.
Ucieczka była ostatnią rzeczą o jakiej wtedy myślał.
- Myślę, że powinniśmy porozmawiać o tym, jak wygodne masz łóżko, a gdy mnie o tym przekonasz, możemy podyskutować o tej nieziemsko wyglądającej kanapie. - Ręce Marka powędrowały do jego koszuli którą zaczął rozpinać, pozwalając by ten zaczął obdarowywać przelotnymi pocałunkami jego szyję.
Uśmiechnął się sam do siebie, pozwalając sobie na to by pociągnąć go za gęste ciemne włosy.
Po raz kolejny udowodnił, że to co Mark chciał, Mark zawsze dostanie, nieważne jak niemoralne i grzeszne by to było.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro