Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

³⁵ - ɪ ᴡᴏɴᴅᴇʀ ᴡʜᴀᴛ ɪ ʟᴏᴏᴋ ʟɪᴋᴇ ɪɴ yᴏᴜʀ ᴇyᴇꜱ

↷니가 있어야 한다는 걸

──────⊹⊱✫⊰⊹──────



『instagram ✉︎ detailhun_x』












Na miejsce ich spotkania wybrał niewielką kawiarnię znajdującą się blisko centrum miasta, gdzie często bywał, gdy chodził jeszcze do gimnazjum.

Ogarnęła go nostalgia, gdy wszedł do środka i jego wzrok padł automatycznie na stolik w kącie kawiarni, przy którym zawsze siedzieli, jedząc japońskie puszyste naleśniki, pijąc owocowe szejki i grając w sudoku

Jungwoo przyszedł pierwszy, ubrany w różowy puszysty sweter i czarne jeansy, patrząc przez okno na idących chodnikiem przechodniów, mieszając łyżeczką herbatę w kubku.

Zamówił dla Marka Wietnamską kawę mrożoną i ciastko z czerwoną fasolą, co wywołało uśmiech na jego twarzy – po takim czasie od ich rozstania wciąż pamiętał jego zamówienie.

Ubrany w zielono-biały dres, usiadł naprzeciwko, zwracając na siebie jego uwagę.

Zapanowała między nimi cisza, dość niezręczna, która wypełniała ich głowy wspomnieniami tego, co było kiedyś.

Mark poczuł się tak samo jak kiedyś, zupełnie jakby nic się nie zmieniło; nie było bolesnego rozstania, tony przykrych słów rzuconych pod wpływem gniewu i żalu, że tak szybko jak ich związek się zaczął, skończył się równie szybko jak na standardy którymi żył.

Nie zdziwiło by go, gdyby Jungwoo nazwał go skarbem, złapał za rękę i zapytał jak minął mu dzień.

Poczułby w tym pewien komfort i spokój, którego ostatnio mu brakowało.

— Dziękuje, że przyszedłeś, mimo że zadzwoniłem do ciebie w środku nocy bez zapowiedzi — Zaczął w końcu Mark, przerywając rosnące między nimi napięcie.

— Wahałem się czy w ogóle powinienem przychodzić — Odpowiedział szczerze Jungwoo, popijając herbatę. — Sam nie wiem, dlaczego się zgodziłem, ale podejrzewam, że ciekawość ze mną wygrała i chciałem zobaczyć, co może być tak aż tak ważnym, że dzwonisz do mnie o drugiej w nocy

— Brzmisz inaczej — Wypaplał bez zastanowienia, momentalnie besztając się w myślach za tak głupkowaty komentarz.

— Masz rację, nieco się zmieniłem — Jungwoo pokiwał twierdząco głową. — Chyba mogę powiedzieć, że przeszła mi chwilowa obsesja na punkcie wrócenia do ciebie i odkąd zacząłem spędzać z kimś coraz więcej czasu, poznając go lepiej, zrozumiałem, że to za nim powinienem podążać, nie za tobą

Mark spojrzał na swoje dłonie leżące na stole, przyglądając się kilku strupom na knykciach u lewej dłoni.

Nie spodziewał się tego, że ex, który kiedyś kochał go znacznie mocniej niż wcześniejsza szóstka, przestanie za nim wzdychać, akurat teraz gdy sam potrzebował go przy sobie bardziej, niż chciał to przyznać przed samym sobą.

Brał za pewnik jego oddanie i trwającą miłość, pozwalając sobie na każdą przykrość i złośliwość, nie patrząc na konsekwencje.

— Spotykasz się z nim? Mam na myśli bycie w związku

— Nie — Zaprzeczył, przenosząc swój wzrok na kilka sekund na okno. — Tym razem chcę być zupełnie pewnym swoich uczuć a nie spieszyć się tak, jak było to z nami

— Nie sądziłem, że to powiem, ale łamiesz mi serce Jungwoo — Przybrał pozę żartu, nie chcąc dać po sobie znać, że jego słowa sprawiły mu pewien dyskomfort.

— Uznam to za komplement — Uśmiechnął się szeroko, marszcząc nos w charakterystyczny sposób. — To o czym chciałeś w końcu porozmawiać? Nie uwierzę w to, że zatęskniłeś za mną i postanowiłeś powspominać stare czasy. Nigdy nie byłeś typem osoby lubującej się w ckliwych sentymentach, Marku Lee

Miał rację.

Nienawidził wracania do przeszłości i wspominania tego, co było kiedyś.

Dla niego liczyła się chwila i to, co mogła mu dać.

Lubił imprezy, alkohol i przygodne one-night standy – adrenalina dawała mu motywację do sięgania po więcej i brania tego, co chciał, bez jakichkolwiek ograniczeń.

Nikt mu jeszcze nie odmawiał i przyzwyczajony do omijania konsekwencji miał gdzieś jakiekolwiek zasady i przeszłość, chcąc iść ciągle do przodu a nie zatrzymywać się i stać w miejscu.

— Insoo — Wspomnienie tego imienia wywołało w Jungwoo spięcie się i mocniejszym zaciśnięciu uścisku na swoim kubku. — Niedługo rocznica

— Kurwa, zupełnie o tym zapomniałem — Zrobił niezadowoloną minę, cmokając głośno.

Tak rzadko przeklinał, iż za każdym razem, gdy to się działo Mark wpadał w chwilowy szok, jakby zobaczył skrzata z samego końca tęczy lub jednorożca.

Z ich dwójki to Lee był tym, nadużywającym wulgaryzmów jak przecinków, równie często co swoich pięści, podczas gdy Kim mówił pięknymi, wyszukanymi słowami, przez co często brzmiał jak audiobook podręcznika do języka koreańskiego.

Jedna z wielu cech którą w nim lubił - lekkość z jaką dobierał słowa i używał ich do pozytywnego mówienia o ludziach, którymi się otaczał.

Z całkowitą pewnością Mark mógł stwierdzić, że Jungwoo był najmilszą osobą w historii wszechświata - czystym uosobieniem dobra i ludzkiej empatii, nie wypowiadający się nigdy źle o drugiej osobie i chętny do pomocy każdemu.

Zakochał się w nim właśnie przez tą dobroć, gdy w chwili swojej słabości, moknąc w deszczu, wyciągnął do niego dłoń, oferując pomoc, będąc dla siebie dwójką nieznajomych, widzących się po raz pierwszy.

— Donghyuck o tym wie?

— Nie — Zaprzeczył Mark, upijając po raz pierwszy łyk swojej kawy. — Jeszcze mu nie powiedziałem

— A zamierzasz?

Wzruszył ramionami, nie wiedząc co ma odpowiedzieć.

Nie myślał jeszcze o tym, by zwierzyć się mu ze swojego najgłębiej skrywanego sekretu z jednego, dość błahego powodu – nie myślał o nim jak o swojej połówce, chłopaku, z którym wszedł w związek, a jak o przyjacielu, z którym spędzanie czasu nie było nużące i wymagające.

Donghyuck nie wykazywał żadnego zainteresowania Markiem w sposób romantyczny i gdy próbował wykazać jakąkolwiek inicjatywę, zostawał sprowadzany do parteru i wyśmiewany, niczym dwunastolatek stojący przed swoim crushem, mamroczący przez zęby pokryte aparatem dentystycznym niewyraźne wyznanie miłości.

Odpuścił sobie puste podrywy i wchodząc z nim w czysto platoniczną przyjaźń, zapomniał o najważniejszej rzeczy, przez którą poszukiwał chłopaka idealnego.

— Nie wyszliśmy poza przyjaźń — Zapewnił go, wiedząc, że Jugwoo jest dobrze poinformowany o całej sytuacji i gdyby nie jego nagły niepokój, ta rozmowa nie musiałaby się odbywać. — Uznałem, że na razie mówienie mu o wszystkim wydaje się zbędne. Nie poznałem go aż tak dobrze, by wiedział

— Brzmisz jakbyś mu nie ufał

— Bo tak jest. Za bardzo przypomina momentami Insoo i po prostu boję się, że wszystko nagle do mnie wróci. On nie jest taki jak ty, Seoho lub Renjun

— Wiem o tym. Dlatego jestem zdania, że powinieneś mu prędzej czy później powiedzieć. Jesteś mu to winien

— Zrobię to — Zapewnił, nie brzmiąc zbyt wiarygodnie nawet dla samego siebie. — Daj mi czas do trzydziestu dni po rocznicy a obiecuję, że powiem mu o wszystkim, nie ukrywając żadnego szczegółu. Powiem mu nawet o numeracji i dlaczego akurat on został moim ósmym chłopakiem

— Dobrze, zrób tak jak mówisz. Ufam ci — Położył swoją dłoń na tej Marka, uśmiechając się do niego ciepło.

Jego dłoń była delikatna i ciepła, dokładnie taka jaką zapamiętał.

Patrząc prosto w oczy swojego ex chłopaka, pochylił się do przodu i nie panując nad tym co mówi, zadał mu pytanie, którego normalnie nigdy nie śmiałby zadać, chowając się za maską chłodu i obojętności.

— Myślisz, że gdybyśmy poznali się kilka lat wcześniej, gdy byłem jeszcze głupim dzieciakiem, mogłoby by się nam udać?

— Tak — Odpowiedział bez zawahania. — Jestem pewien, że nadal moglibyśmy być ze sobą, gdyby czas nam sprzyjał a ty nie był byś tak zniszczony i zepsuty jak teraz

— Przepraszam, że nam nie wyszło. Bardzo starałem się by cię kochać i o ciebie dbać. Nie daje mi to spokoju. Wiele razy zastanawiałem się, co mogłem zrobić by to zatrzymać, by być lepszym i złamać klątwę porażki, jaką narzucił na mnie Insoo

Ktoś nieznający go dobrze i opierający swój osąd tylko na bezpodstawnych plotkach, stwierdziłby, że Mark kolejny raz kłamie i mówi to, co Jungwoo chciał usłyszeć.

Trzy lata temu sam zapewne zgodziłby się z taką osobą i nie wierzył w nic co wyszło spod ust Lee, jednak na przestrzeni lat wiele rzeczy się zmieniło.

Siedzący przed nim Mark nie był tym chłodnym potworem bez serca, który lubił niszczyć wszystko co znajdywało się na jego drodze, jakiego znali ludzie ze szkoły.

Ta wersja Marka była szczera, niewinna i chcąca być dobra.

Przed jego oczami pojawiały się wspomnienia, gdy stali na dachu sali gimnastycznej a Mark krzyczał, że nie chce ani dnia dłużej żyć w cieniu Insoo, prosząc by mu pomógł.

Nikt nie widział tego, jak musiał wmuszać w siebie tabletki nasenne by koszmary przestały rozrywać go na strzępy, gdy tylko zamykał oczy.

Jungwoo znał jego prawdziwą stronę i dlatego nie potrafił skreślić go tak łatwo ze swojego życia jak zrobili to pozostali ex.

Wzdychając, położył dłoń na policzku Lee, gładząc go kciukiem, po czym niskim i przepełnionym uczuciem głosem, powiedział to, co w danej chwili wydało się najbardziej odpowiednie:

— Wiem. To minie





『pora na angst 🌩』







Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro