Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

³³ - ɪ ᴡɪꜱʜ ᴡᴇ ʜᴀᴅ ᴍᴏʀᴇ ᴛɪᴍᴇ ᴛᴏɢᴇᴛʜᴇʀ

↷니가 있어야 한다는 걸

──────⊹⊱✫⊰⊹──────






『instagram ✉︎ detailhun_x』




— Dziękuję ci Lucas za dotrzymanie mi towarzystwa, to naprawdę miłe z twojej strony

Nie miał pewności czy zgodzi się pójść z nim do galerii, kupić parę nowych butów, gdy dzwonił do niego ponad godzinę temu.

Miał wrażenie, że Chińczyk ma do niego wciąż pewnego rodzaju uraz, który narodził się podczas ich ostatniego nocowania, gdzie może za często mówił o Marku i o swojej tęsknocie za byłym chłopakiem, nie poświęcając mu zbytnio uwagi.

W szkole nie odzywał się do niego prawie wcale, a gdy mówił, to odpowiadał zdawkowo, jakby od niechcenia.

Wagarował też o wiele częściej niż dotychczas, zostawiając Lee samego w szkole, który będąc znudzony, sam uciekał po godzinie do domu.

Jungwoo próbował do niego pisać czy zagadywać, po czasie się wycofując, nie wiedząc co tak naprawdę ma mu powiedzieć, by uczucie poczucia winy, ściskające jego serce, w końcu puściło.

— Nie ma problemu, w końcu jesteśmy kolegami, nieprawdaż? — Odpowiedział mu z lekkim uśmiechem, zerkając znad ekranu telefonu, po chwili chowając go do kieszeni.

Przyjrzał mu się na chwilę, stając obok regału z butami, o który się podparł.

Ubrany był w szare workowate spodnie i bluzę o dwa odcienie ciemniejsze, której chłód przełamywała czerwona beanie, niechlujnie nałożona na czubek głowy, spod której wymykały się leniwie pojedyncze kosmyki włosów. Do tego srebrna biżuteria i białe buty nike, które Kim uważał za wybór nieco karykaturalny, pokazujący jego środkowy palec dla otoczenia bogatych dzieciaków, z którymi się zadawał.

On i Mark chodzili w drogich ubraniach, często oznaczonych gigantycznymi logami, z których krzyczały wydane pieniądze i przez które wyróżniali się z tłumu.

Znał ich dwójkę dobre parę lat i zdążył zaobserwować ich niechęć do niszowych marek, noszonych przez większość społeczeństwa.

— Myślałem, że się przyjaźnimy

— By między dwoma mężczyznami wykwitła przyjaźń, muszą się oni dobrze znać i mieć jedyny w swoim rodzaju kontakt. Mój jedyny przyjaciel to Mareczek, ty jesteś ledwie dobrym znajomym, słońce — Mimo przyjaznego tonu, to słowa jakich użył zabolały Jungwoo i sprawiły, że miał ochotę rozpłakać się na środku sklepu i pytać, co jest z nim nie tak, że nie mogą się przyjaźnić.

Traktował Lucasa jak swojego przyjaciela, dlaczego więc on nie chciał zrobić tego samego w jego kierunku?

— Ale ja cię traktuje jak przyjaciela — Powtórzył łamiącym się głosem, patrząc na swoje buty, które nagle zdawały mu się irytująco brudne przez co czuł usilną potrzebę zdjęcia ich ze swoich stóp i rzucenia nimi przed siebie. — Jesteś dla mnie ważny, tak samo jak Donghyuck i nie chce byś się oddalał ode mnie. Nie tak jak Mark

— Jungwoo, ty chyba nie bardzo rozumiesz o co mi chodzi

— Sugerujesz mi, że jestem głupi? Według ciebie nie potrafię zatrzymać przy sobie nikogo na dłużej, to chcesz powiedzieć?

— Nie to powiedziałem, słońce — Chciał złapać go za rękę i przyciągnąć do siebie, ale Kim zrobił dwa kroki do tyłu, niemal wpadając na półkę z butami i kręcąc głową, starał się ze wszystkim sił nie rozpłakać, na środku sklepu obuwniczego przy tych wszystkich ludziach.

Powoli czuł się źle.

Lucas nie chciał się z nim przyjaźnić i go unikał a jego najlepszy przyjaciel Donghyuck wolał chodzić za byłym chłopakiem Jungwoo, tłumacząc się, że to nic nie znaczy i robi to dla pieniędzy.

Nie miał się już do kogo zwrócić by go wysłuchał.

Spędzanie czasu samemu w domu też nie było szczytem jego marzeń.

Czy to on był problemem i dlatego ludzie go zostawiali?

— To najlepiej nic już nie mów i oglądaj dalej buty — Odpowiedział chłodno, podnosząc z półki czarne zabudowane buty z grubą żółtą podeszwą, po czym usiadł na dużej pomarańczowej pufie i zaczął je przymierzać, uprzednio ściągając swoje tenisówki.

— Miałem na myśli to, że nie mamy takiej relacji by kwalifikowała się na czysto przyjacielską. Rozumiesz, poznaliśmy się przez Marka i ze względu na niego możemy być tylko kolegami, co samo w sobie nie jest złe, ale... — Zaczął się tłumaczyć pokrętnie Lucas, co szybko ukrócił Jungwoo gestem dłoni.

— O czym ty tak właściwie mówisz? Czy ty się słyszysz?

— Próbuje ci się wytłumaczyć, byś się na mnie nie obraził

— Bo jestem znany z tego, że chowam urazę bez powodu? — Uniósł brew i spojrzał na niego surowo.

— Nie, to ja jestem znany z tego, że gadam głupoty i szybciej coś powiem niż pomyślę — Próbując załagodzić niewygodną sytuację, położył dłoń na ramieniu Jungwoo, uśmiechając się do niego lekko. Wziął do ręki leżący na ziemi but, krzywiąc się. — Tych nie bierz słońce, bo będziesz wyglądał jak zakompleksiony i zapryszczony piętnastolatek co słucha metalu, myjąc się raz na dwa tygodnie

— Akurat ty nie będziesz mi mówił, jak mam wyglądać i kiedy powinien się myć — Ubrał pospiesznie swoje tenisówki i zabrał Lucasowi buta, kierując się z nimi do kasy, na odchodne dodając. — Skoro zdecydowałeś, że nie jesteśmy przyjaciółmi i twój pan Mark nim jest, to zadzwoń po niego, by cię stąd zabrał, no chyba że znudził się swoim pieskiem i niedługo będziesz bezpański








Jungwoo resztę dnia spędził na słuchaniu smutnej muzyki ze słuchawkami na uszach, siedząc na parapecie w swoim pokoju, próbując zająć czymś myśli, szkicując od godziny Lucasa.

Lucas jeżdżący na desce bądź siedzący na ławce w parku, gdzie palił papierosa.

Lucas śpiący na ławce podczas zajęć plastycznych z panią Kim, która po raz dwudziesty tłumaczyła im zastosowanie gliny w rzeźbiarstwie.

Nieważne jak skupiał się na tym, by rysować coś innego, kończyło się to tym, że jego ręka jakby sama decydowała się go naszkicować, dając mu jasno do zrozumienia, że nie może nic z tym zrobić.

Bolało go to, że on nie czuł do niego tego samego co on i zachowywał się jakby nic ich nigdy nie łączyło.

Coś się zmieniło w jego zachowaniu od czasu jego ostatniego nocowania u Lucasa i nieważne jak długo by nad tym główkował - żadna logiczna odpowiedź nie przychodziła mu do głowy.

— Jak długo mam tak jeszcze klęczeć?

Wpatrywał się w niego przez dłuższą chwilę i pokiwał głową, odrywając wzrok od telefonu, na którym przeglądał instagrama.

Po pojawieniu się pod jego drzwiami Lucasa z dużym bukietem czerwonych róż i miną zbitego psa, dość długo dywagował nad tym czy ma ochotę na wpuszczenie go do środka i poświęcenie mu chociażby minuty.

Był na niego zły i było mu przykro.

Nawet nie zamierzał słuchać tego, co miał do powiedzenia, od razu każąc mu paść na kolana i przemyśleć wszystko, co mu dzisiaj powiedział.

Zdawał sobie sprawę, że istnieje cienka granica między byciem przyjaciółmi a nieznajomymi, którą łatwo można było zniszczyć, dlatego postanowił go wybadać, uważnie obserwując znad swojego telefonu.

— Nie wiem, ty mi powiedz

— Wiesz, że nie miałem nic takiego na myśli — Podniósł się z kolan i zbliżył do łóżka, na którym leżał Jungwoo i chwycił obydwiema rękoma jego dłoń, kładąc ją sobie na policzku. — Skarbie, powiedz mi jak mogę się wkupić w twe łaski a zrobię wszystko co sobie życzysz. Przecież wiesz jak za tobą szaleję. Inaczej nie klęczałbym tutaj od godziny jak kretyn, błagając o wybaczenie.

— Wszystko powiadasz?

— Co powiesz wykonam, nawet jak miałbym umrzeć. Zrobię co zechcesz, mój drogi

— Hmmm — Udał, że przez chwilę się zastanawia, doskonale wiedząc o co chce zapytać. — Skoro mnie tak mocno kochasz, to powiedz mi, co się dzieje z tobą i twoim, jak to powiedziałeś "najlepszym przyjacielem". Jesteście bardziej dziwni niż zazwyczaj, a dodając to jak potraktowałeś mnie w sklepie obuwniczym. Nie wiem, czy ci na chwilę obecną mogę ci wybaczyć

— Martwię się o Marka — Jungwoo podniósł się do siadu i z zainteresowaniem na twarzy zbliżył się do Lucasa tak, że mógł z łatwością policzyć ilość rzęs na każdej z jego powiek. — Zaczął coraz rzadziej odbierać ode mnie telefon i nie chce już wychodzić do klubu. Byłem dwa razy u niego w domu, ale oprócz gosposi nikogo nie było

— Ile jeszcze dni zostało do dziewiętnastego?

— Niecałe półtora tygodnia — Odpowiedział Lucas, na co Jungwoo zerwał się z łóżka i podszedł do szafki, z której wyciągnął małe srebrne pudełko i podał je chłopakowi.

Nie musiał go otwierać by wiedzieć co znajdywało się w środku.

Zresztą nie widział go po raz pierwszy a trzeci.

— Podrzuć mu to jak będzie sam i przypomnij pośrednio temat, tak by myślał, że robisz to przypadkowo — Poinstruował Lucasa. — Ja zajmę się Donghyuckiem i sprawię, że zacznie się niepokoić i odsunie się od Marka na jakiś czas

— A zdążymy to zrobić do dnia rocznicy? Wiesz, zawsze mieliśmy trochę więcej czasu na nasze interwencje, gdy działo się z nim źle

— Wątpisz w moje umiejętności zarządzania kryzysowego? — Zapytał, przechylając się tak by na niego spojrzeć

— Nie śmiałbym, słońce. Imponuje mi wręcz to jak potrafi być władcza twoja druga natura i jak świetnie umiesz zagrać bycie słodkim i niewinnym licealistą

— Kim Jungwoo do twojej dyspozycji od dwa tysiące osiemnastego roku, mój Chiński przyjacielu — Zaśmiał się głośno, łapiąc go za rękę i ciągnąc na łóżko, postanawiając dać mu kolejną szansę. 








Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro