
¹² - yᴏᴜ ꜱᴜʀᴇ ᴀʙᴏᴜᴛ ᴛʜᴀᴛ?
↷ 니가 있어야 한다는 걸
──────⊹⊱✫⊰⊹──────
Nie spał pół nocy, bolała go głowa, nie był pewny co do swojej świadomości i działań, które podejmował.
Miał dość tej lalki i najchętniej spuściłby ją w toalecie, gdyby nie Euijin, który odwiódł go od tego pomysłu, gdy przechodził obok łazienki i przypadkiem widząc, jak ten próbuje wrzucić biedną zabawkę do wody.
Ledwo żywy, nie jedząc nawet śniadania, wsiadł w autobus, by godzinę później znaleźć się tuż pod domem Marka.
Z początku nie miał ochoty nawet chłopaka oglądać, przebywać w jego obecności, czy rozmawiać z nim.
Gdyby nie ten cholerny kawałek plastiku, pewnie dalej by spał, ciesząc się błogim spokojem i mając gdzieś cały świat.
— Jesteś pewny, że tego właśnie chcesz? Powiedziałeś niedawno coś zupełne innego — Jego uśmiech przypominał Donghyuckowi Grincha po tygodniu w przedszkolu.
Było w nim coś przerażającego i na sam widok miał ochotę wymiotować.
— Powiedziałem też, że nie wierzę w demony, a jednak ta lalka udowadnia mi, że jest wręcz przeciwnie — Odpowiedział złośliwie, przewracając oczami.
Gdyby głupota umiała latać, to już dawno mógłby zastąpić Jezusa i jego szpanerskie chodzenie po wodzie.
— W każdym razie... cieszę się niezmiernie, że postanowiłeś w końcu podzielić się ze mną naszym dzieckiem
— To jest kawałek plastiku, matole
— Trener powiedział zupełnie co innego
— Trener może mi naskoczyć — Burknął niezrozumiale
Był pewny, że ten stary dziad zrobił to po złości i to tylko dlatego, że zobaczył niechęć w jego oczach do tego debila.
Tak, nie mogło być innej wersji wydarzeń, niż ta, która wytworzyła się w głowie Haechana.
— Jeśli masz kink na nauczycieli, to wystarczy, że powiesz tylko słowo, a zamienię się w tego, kogo zechcesz — Zażartował, próbując uśmiechnąć się do niego zalotnie, co nie bardzo mu się udawało.
Zdaniem Hae wyglądał, jakby miał zaraz dostać zawału i nie było to w żaden sposób seksowne.
— Zamień się w worek pełen śmieci i wynieś się do kosza na dworze, plis — Odpowiedział, nie będąc zainteresowanym w żadnym stopniu Markiem, czy też jego podrywami, które były na poziomie dwulatka.
Chciał oddać mu tą cholerną lalkę i mieć spokój, czy to mało?
Czy prosił o rzeczy niemożliwe?
Przyznaje, chciał go przechytrzyć i utrzeć nosa.
Zemsta wydawała się być piękna i wyniosła.
Z każdym dniem jednak zaczął żałować podjęcia tak pochopnej decyzji.
Marne teksty na podryw, przypadkowe muśnięcia dłoni i jego zachowanie, bardziej przypominające podstarzałego Don Juana.
W wielkim skrócie - Hyuck miał go dość.
A zwłaszcza jego śliskiego zachowania.
— Dlaczego jesteś do mnie tak negatywnie nastawiony? Jest dopiero dziewiąta rano — Zapytał zaciekawiony, obserwując siedzącego na kanapie chłopaka.
Pierwszy co rzuciło mu się w oczy, to jego sińce na twarzy, które musiały powstać w skutek niewyspania.
Potargane włosy, sterczące na wszystkie strony świata, pognieciony dres.
Te cechy wyglądu odpychały go od chłopców.
Tracił zainteresowanie i z automatu przerzucał swoje zainteresowanie na kogoś innego.
Wymagał od swoich partnerów bycia zadbanymi i czystymi.
Nie tolerował nie dbania o siebie.
Dlaczego więc nie potrafił zrozumieć tego, dlaczego jego zainteresowanie chłopakiem się nie osłabiło?
Dalej chciał go mieć i nawet te niedopuszczalne detale nie mogły zmienić jego nastawienia.
— To coś — Wskazał na leżącą na stole lalkę, krzywiąc się lekko — Wyje co dwie godziny, bez żadnego większego powodu. Nie idzie tego uspokoić, a ja nie jestem wróżką, by wiedzieć, co może chcieć. Próbowałem dzwonić do Jungwoo, ale on nie odbiera i ja już nie wiem, co mam z tym robić....
— Nie chcę nic mówić, baby — Przerwał jego wypowiedź, szukając odpowiednich słów, które mogłyby rozjaśnić odrobinę istote tego problemu — Ale ta lalka jest zaprogramowana jak prawdziwe niemowlę. Chce jeść, spać i potrzebuje uwagi, dokładnie tak, jak małe dziecko...
— Ale to jest robot! On nawet nie żyje, więc po co mu jedzenie?
— To jest symulator dziecka. Używana jest do przygotowania młodych rodziców do macierzyństwa, by pokazać z czym tak naprawdę wiąże się opieka nad dzieckiem. Nie wiem, czy wiesz, ale prawdziwe niemowlęta plączą co dwie godziny i potrafią być niesamowicie kapryśne.....
Haechan słuchał go tylko w połowie.
Filtrował jego wypowiedź, dopuszczając do siebie co drugie słowo wypowiedziane przez chłopaka.
Jeśli miał być szczery, to patriotyczny i niezwykle moralizujący wykład nie przekona go do zmienienia zdania na temat bestii, jakimi są właśnie małe dzieci.
— Grunt, że nie już nie będzie więcej ryczeć — Powiedział bardziej sam do siebie, jednak Mark zdołał to usłyszeć.
Miał dobry słuch, który posłużył mu wielokrotnie w słusznych według niego celach.
— Jak to?
— Wyjąłem mu baterię w drodze do twojego domu — Zaśmiał się złowieszczu, wyciągając z kieszeni spodni dwie baterie wielkości najmniejszego palca u dłoni.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro