Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

²⁹ - yᴇᴀʜ, ɪ ᴄᴀɴ ɢᴇᴛ ᴀ ʟɪᴛᴛʟᴇ ᴏʙꜱᴇꜱꜱɪᴠᴇ

↷니가 있어야 한다는 걸

──────⊹⊱✫⊰⊹──────

















『instagram ✉︎ detailhun_x』

『twitter ✉︎ D3TA1LHUN』



Siedzenie w pokoju przesłuchań już którąś godzinę strasznie go męczyło i był gotowy zasnąć w przeciągu dwudziestu minut, gdyby nie jego starszy brat, który zjawił się w ostatniej chwili w otoczeniu swoich pracowników z kancelarii.

Siedmioosobowa grupa mężczyzn wkroczyła z hukiem do środka, przynosząc ze sobą ciężką, prawniczą atmosferę, czekając na rozkazy ich szefa, który trzymając mocnym uściskiem dłoni swoją skórzaną aktówkę, kiwnął głową na siedzącego obok policjanta, każąc mu natychmiast wyjść, co ten od razu uczynił, nie oglądając się za siebie.

— Coś długo ci zajęło dotarcie tu hyung, już prawie umarłem tutaj z nudów — Powiedział przesadnie znudzonym tonem Mark, podnosząc się ze swojego miejsca z uśmiechem, w odpowiedzi od razu zostając skontrowanym w postaci uderzenia z całej siły ciężką aktówką w sam środek jego twarzy, zataczając się do tyłu, odruchowo podpierając się o ścianę by nie paść całkowicie na kolana.

— Mówiłem ci byś się zachowywał do czasu aż ojciec wyleci na inny kontynent — Wysyczał przez zaciśnięte zęby, patrząc na swojego brata z góry, który był od niego o głowę niższy. — Tak ciężko jest ci nie robić naszej rodzinie problemów przez głupi miesiąc, zwłaszcza teraz jak ojciec dostał możliwość startu w wyborach a mój narzeczony może zostać prokuratorem generalnym w centrali? Czy ty cokolwiek myślisz? 

— Nie wiem, zależy jak bardzo mi się opłaci granie według zasad — Patrzył swojemu bratu prosto w oczy, nie mrugając nawet raz, chowając ręce w kieszeniach spodni, w których wciąż znajdował się jego kompaktowy kastet. 

W głowie przewijało się mu wiele myśli, w których główną rolę grało zrobienie bratu krzywdy albo oddanie mu w twarz w ten sposób, tylko po to by zobaczył, że jego szesnastoletni brat nie jest kimś, kim można pomiatać i traktować jak niedojrzałego gówniarza. 

Byli przecież równi.

Dwaj bracia, pochodzący z bogatego domu, mający prawo po swojej stronie i gwarantowany brak jakichkolwiek konsekwencji - jak to się stało, że jeden z nich był najlepszym prawnikiem w kraju a ten drugi był nastoletnim przestępcą z bogatą kartoteką, która niszczona była równie szybko jak się pojawiała?

Lee senior mówił im, że należy im się wszystko i nikt nie może im niczego zabraniać, dlatego Mark przestrzegał świętych słów swojego ojca jak tylko mógł.

— Kiedyś przestanę po tobie sprzątać ten burdel, który robisz średnio raz w miesiącu, pierdolony gówniarzu — Rzucił swoją aktówkę na stalowy stół do przesłuchań, łapiąc Marka za twarz i oglądając ją pod światłem, mrużąc co chwilę oczy, podczas gdy jego minionki notowały coś w swoich smartfonach, oczekując na decyzyjny ruch swojego szefa.

— Też cię kocham Taeyong hyung  — Posłał mu drwiący uśmiech, zarzucając mu ręce na szyje, chcąc wyszeptać mu tylko coś, co mógł usłyszeć tylko on. — Lepiej żebyś załatwił mi to wymazanie akt w ciągu godziny, inaczej tatuś dowie się o pewnej łapówce, którą w jego imieniu przekazałeś by zagwarantować sobie awans 

Dobry humor go nie opuszczał, gdy siadał na swoje miejsce, zarzucając nogi na stół i zaczynając gwizdać.

Wiedział, że Taeyong zrobi wszystko co tylko chciał bez zająknięcia, nie mogąc jednak pozwolić sobie na uszczypliwość i przypomnienie, że znał jego słabości i sekrety, których nie zawahał sie użyć, by wyjść z cało z bagna, które sam stworzył.

Braci Lee nakręcała władza.

Im więcej jej mieli, im bardziej mogli przesuwać granice i nie zostać za to pociągniętymi do odpowiedzialności, tym żywsi się czuli.

Dwudziestoośmioletni Taeyong polegał na swoim szesnastoletnim bracie w sytuacjach, gdzie potrzebował usilnie wygrać rozprawę a linia obrony miała w swoim rękawie jednego bądź dwóch niewygodnych świadków, którzy zawsze znikali z radaru na chwilę przed zamknięciem rozprawy, zostawiając listy lub uciekając, nie chcąc problemu.

Uważał młodego za nieokiełznanego psychopatę, którego trzeba było zamknąć na zawsze za kratami i nie wypuszczać aż do końca jego życia.

Cała ta diaboliczna akcja z szukaniem idealnego chłopaka, wierząc, że to ten kolejny ma być tym jedynym księciem na białym koniu, gotowym magicznie go naprawić i zabrać jego problemy.

Nie musiał czytać aktu oskarżenia by wiedzieć, że ten mały gnojek odwinął coś związanego ze swoim aktualnym chłopakiem - numerem pięć, z którym był nie dłużej niż miesiąc.

Zerknął kątem oka na zrelaksowanego brata, który zachowywał się jakby nic się nie stało, stukając palcami w stalowymi stół i co jakiś czas uśmiechając się do jego asystentów.

Zaschnięta krew na białej bluzie, nadszarpnięte od mundurka spodnie i zaschnięty na górnej wardze strup.

Już rozgryzł, co musi zrobić by jego młodszy brat wyszedł stąd na czysto.

— Co zrobiłeś swojemu chłoptasiowi? Mów prawdę i nie kręć za bardzo, bo zostaniesz tutaj na dodatkowe czterdzieści osiem a ojcu powiem, że szwendasz się z dziwkami po imprezach na Gangnamie — Jego głos był zdecydowany i precyzyjny, nie miał w sobie grama zawahania ani wątpliwości, czy aby na pewno jego brat powinien zostać wypuszczony i jest bez winy, tak jak sądził.

Ojciec kazał mu sprzątać bałagan robiony przez Marka, dopóki ten nie skończy studiów i pójdzie w jego ślady, nie zważając na okoliczności i rodzaj przewinienia.

Dopóki nie wycieknie to do prasy, będzie mógł to zatuszować.

— A skąd ta pewność, że mogłem coś zrobić akurat Woosungowi? — Odpowiedział pytaniem na pytanie, zamyślając się na chwilę, by kontynuować z uśmiechem. — Może znowu biłem się na mieście albo trenowałem za mocno boks? Sugerujesz, że nie nadaje się na bycie w związku? 

— Powtarzam ci ostatni raz; mów, gdzie jest twój chłoptaś, co się stało i co zrobił z nim Lucas, którego nigdzie nie widzę. Nie będę mógł cię stąd wyciągnąć, dopóki nie dowiem się, co znowu strzeliło ci do tego pustego łba

— Ah hyung, jak ty mnie dobrze znasz — Klasnął głośno w dłonie, odchylając się do tyłu na krześle. — Ten kretyn chciał ze mną zerwać, rozumiesz to? Po tak krótkim czasie nagle stwierdził, że nie jesteśmy dobrym połączeniem i lepiej nam będzie osobno — Zaśmiał się głośno, na samo wspomnienie ich rozmowy. — Myślał, że jak będzie chciał mnie zostawić to mu na to pozwolę i obejdzie się bez konsekwencji. Jakie to jest kurwa zabawne 

— I tyle? Obraziłeś się, bo twoja zabaweczka chciała odejść sama i wielkiemu panu Markowi to się nie spodobało? To strasznie frajerskie, nawet jak na ciebie a widziałem cię w gorszych sytuacjach 

— Nie skończyłem jeszcze mówić hyung. Woosung nie potrafił ogarnąć tego, że to ode mnie zależy, kiedy kończę związek i na jakich warunkach, dlatego mu pomogłem. Zawieźliśmy go z Lucasem do Incheon i ładnie pokazaliśmy, co grozi za nieprzestrzeganie moich zasad. Na odchodne, dałem mu jeszcze pamiątkę, by wciąż myślał o mnie, gdy ją widział

— A mianowicie co? 

— Źdźbło w oku bliźniego widzisz, a belki w swoim nie dostrzegasz" — Wyrecytował powoli Mark. — Oślepiłem go w lewym oku za pomocą mojego ulubionego scyzoryka, który dostałem od Andrew na czternaste urodziny. W ten sposób zawsze będzie myślał o mnie i o tym, jak mnie zdenerwował. Mnie się nie zostawia z dnia na dzień, nie kiedy jeszcze nie zdążyłem się nim pobawić 

Taeyong westchnął, przewracając oczami.

Będzie miał o wiele więcej do roboty, niż zakładał na początku, jednak był to bałagan, który zdoła posprzątać.

Nie pierwszy raz Mark miał zarzuty pobicia bądź uszkodzenia ciała i nie pierwszy raz musiał użyć rodzinnych wpływów i pieniędzy by załątwić ów problem.

Tutaj nie będzie inaczej.

— Masz, napisz mi tu adres, pod którym on mieszka i ile mniej więcej zarabiają jego rodzice — Wyciągnął z aktówki notes i długopis, który rzucił na stół. — Pan Lee pojedzie zaraz z chłopakami do Incheon, by posprzątać i usunąć zapisy z kamer. Pan Ahn odwiezie cię do domu i razem z Lucasem jesteście na areszcie domowym, przez tydzień nie widzę waszych stóp przekraczających chociażby próg domu, rozumiesz? Ktoś z kancelarii przygotuje ugodę między tobą a twoim kochasiem i zapłacimy mu za leczenie oka, jeśli nadaje się jeszcze do tego. Zejdź mi teraz z oczu i nie próbuj znowu cwaniakować, inaczej to Jaehyun przyjedzie tu następnym razem a dobrze wiesz, że on wsadzi cię do poprawczaka bez mrugnięcia okiem 

Pstryknął palcami i z pozostałą liczbą swoich minionków wyszedł z pomieszczenia, kierując się do windy, która przeniesie go na piętro, w którym znajduje się gabinet komendanta - ostatni punkt w jego planie wydostania Marka z kłopotów.








Taeyong wpadł z hukiem do gabinetu komendanta, nie siląc się na żadne uprzejmości ani zasady etykiety, siadając na skórzanej kanapie i pstrykając palcami na jednego ze swoich pracowników, który niemal natychmiast podał mu tablet na którym otworzył dwa pliki, zawierające materiały wideo.

— Nie przypominam sobie, bym był dzisiaj z kimkolwiek umówiony na spotkanie — Komendant Han silił się na miły ton, średnio maskując niezadowolenie, które od razu pojawiło się na jego postarzałej twarzy.

Pojawienie się Lee Taeyonga w jego gabinecie mogło znaczyć tylko i wyłącznie jedno - jego młodszy brat, pomiot szatana był gdzieś tu na komisariacie i przysparzał znów kłopoty, które on będzie musiał zatuszować, jak robił to do tej pory.

Nie dostał żadnego telefonu uprzedzającego go o pojawieniu się któregokolwiek z braci Lee, nie miał zatem żadnej wymówki, która pozwoliłaby odejść z tej rozmowy z czystymi rękoma.

— Ja też nie planowałem marnować swojego wieczoru na poprawianiu pańskiej niekompetencji, a jednak obydwoje tu jesteśmy — Odpowiedział chłodno, poprawiając spadające mu z nosa okulary. — Chyba wie pan po co tu przyszedłem, prawda?

— Tak, panie Lee — Przytaknął mu z zawahaniem, wycierając pocące mu się dłonie o materiał spodni. — Pański brat został niesłusznie zatrzymany przez fałszywe zgłoszenie, które otrzymaliśmy kilka godzin wcześniej

— Dokładnie, mój brat został niewinnie zatrzymany przez niekompetencje pańskich ludzi, nad którymi nie ma pan żadnej władzy — Artykułował chłodno swoje słowa, przeszywając go chłodnym spojrzeniem spod swoich okularów, czekając na to, by komendant wykonał następny, właściwy ruch. — Domagam się, dlatego niezwłocznego zwolnienia go z aresztu i wydania oficjalnego oświadczenia na konferencji prasowej, gdzie pan przyzna się do niekompetencji swojej komendy i zwolni publicznie dwójkę losowo wybranych policjantów. Będę obecny na tej konferencji, dlatego proszę nie robić żadnych głupich rzeczy; mam wtyki również w prokuraturze i nie będę miał żadnych trudności by coś na pana znaleźć, jak dla przykładu to 

Podał mu tablet na którym puścił jedno z dwóch nagrań.

Znajdujący się na nim komendant Han zażywał narkotyki w otoczeniu na wpół rozebranych kobiet w brothelu, a z nim na nagraniu było też dwóch innych ważnych funkcjonariuszy policji, na których Taeyong również miał nagrania. 

— Skąd to pan ma? — Zapytał, przepełnionym paniką głosem, rozglądając się za siebie, jakby sprawdzał czy nie jest w ukrytej kamerze. — Jeśli te nagrania zostały pozyskane nielegalnie, mam prawo pana zatrzymać na przesłuchanie...

— Wiosna idzie, ptaki wyśpiewały mi to za oknem — Odpowiedział beznamiętnym tonem, siląc się na lekki uśmiech. — Nigdy nie wiadomo, kiedy dana rzecz może nam się przydać, nieprawdaż komendancie? Liczę więc, że zrozumieliśmy się w kwestii tego drobnego nieporozumienia i zostanie to załatwione jak najszybciej 

— On nie nauczy się nigdy na swoich błędach, jak będziesz wiecznie za nim sprzątał — Komendant Han porzucił formalny ton, zwracając się do Taeyonga jak do rówieśnika. — Co się stanie, jak w końcu kogoś zabije? Też nie poniesie żadnych konsekwencji?

— Możliwe — Przytaknął, podnosząc się ze swojego miejsca i otrzepując płaszcz. — Jednak dla rodziny jestem w stanie zrobić wszystko, byle móc chronić ją do granic możliwości, a co tyczy się morderstwa: gdy w końcu się do tego posunie, znajdę w mgnieniu oka kogoś, kto weźmie za niego winę i przejmie wszystkie zarzuty — Uśmiechnął się lekko pod nosem. — Pora by pan zrozumiał, że my, urodzeni ze złotą łyżką w buzi działamy znacznie inaczej niż szare, nic nieznaczące robaki jak wy. Dla nas nie ma czegoś takiego, jak przesadna sprawiedliwość, a jeśli nie jest pan w stanie tego zrozumieć, jestem skłonny wymienić pana na kogoś znacznie mi przychylniejszego, kto nie boi się spełniać moich warunków. Wśród biednych nie ma przecież ludzi nie zastąpionych 

Ukłonił się nisko, kiwając palcem na swoich ludzi, po czym wyszedł z gabinetu, gwiżdżąc pod nosem tą samą melodię, którą niedawno nucił Mark w pokoju przesłuchań.

Pod koniec dnia, mimo tak wielkich różnic, byli braćmi przejawiającymi te same zachowania i stosującymi te same metody, by uzyskać to czego chcieli. 




















Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro