007
Jaebum kolejnego dnia również nie był w zbyt dobrym humorze. Kto byłby? Pokłócony z żoną, ważna dla niego osoba może za chwilę borykać się z życiem, a to wszystko dopinała praca. Od rana w pracy myślał tylko naprzemiennie o Youngjae i jak się czuje. Martwił się o niego i to może trochę zbyt bardzo. Tkwiła w nim ciągle niepewność, co teraz dzieje się z jego byłym partnerem. Choi namieszał mu strasznie w głowie. Nie wiedział, co miał myśleć o tym wszystkim, zwłaszcza o swoim stosunku do młodszego i o tym, że nie mógł wypędzić bruneta ze swojej głowy.
Z upragnieniem czekał na swoją przerwę, w czasie której planował już odwiedzić Youngjae w szpitalu. To znaczy... Miał nadzieję, że nadal tam jest i jeszcze nie wypisał się na własne żądanie. Nie chciał, żeby jego słone... żeby Youngjae coś się stało. Sam nie wiedział, dlaczego tak reagował i traktował go jak małe dziecko. Może to już jego wyczulenie ze względu na córkę? To na pewno to. Przecież nic do niego nie czuł.
Co chwilę odrywał się od papierów, żeby tylko spojrzeć na zegarek. Tak cholernie czekał na tę godzinę do jego dyspozycji. Nawet nie zauważył, że przez te ciągłe sprawdzanie, nie spostrzegł godziny trzynastej za pierwszym razem, tylko trzy minuty po fakcie. Im zabrał swoje rzeczy, klucze od auta i ruszył na zewnątrz budynku. Nie mógł dłużej czekać.
* * *
Jaebum szedł przez korytarz z nadzieją, że Youngjae będzie nadal w swojej sali i że na razie nigdzie się nie wybierał. Nie wiedziałby, co wtedy zrobić. Zostało mu jeszcze kilka metrów, dlatego trochę przyspieszył.
To, co zobaczył w drzwiach sprawiło, że osłupiał. Nagle jakby sparaliżowało mu nogi i jakby nie mógł się ruszyć się z miejsca. Dlaczego Youngjae tak bardzo płakał? Widok czerwonej, zalanej łzami twarzy raniło serce starszego. Był to okropny widok, zwłaszcza że serce Ima w ostatnich dniach kołotało na myśl o młodszym, a teraz nie wiedział, co się dzieje.
— Boże, Youngjae — podleciał do niego, kiedy wreszcie się ocknął.
To był impuls, nie myślał, co robi. Objął go mocno, przestraszony. Nie miał pojęcia o co chodziło, ale na pewno nie było to nic dobrego. Choi po dłuższej chwili podniósł swoje dłonie, również oplatając je wokół ciemnowłosego. Był rozdrażniony i chciał chociaż odrobiny wsparcia od kogoś bliskiego. A miał teraz tylko Jaebuma przy sobie.
— Youngjae, co się stało? — zapytał, nie będąc pewnym, czy chce usłyszeć powód histerii mężczyzny.
— Lekarz powiedział, że nie jestem w dobrym stanie... A... Choroba rozwija się szybciej, niż myślałem. Wiesz co to znaczy?
Głos bruneta łamał się ciągle tak, że Jaebum ledwo co rozumiał ze słów młodszego. Co on chciał mu przekazać? Im zastanawiał się długo nad tymi słowami. Czy to znaczy, że rokowania są złe i Choi może za niedługo...
— O Boże święty — wymsknęło się mu. Był totalnie zaskoczony. Tego się nie spodziewał.
Nawet nie wiedział, co powiedzieć. Jego serce na ułamek sekundy zatrzymało się. Zrozumiał, jak komuś w ciągu paru chwil mógł się zawalić cały świat. To było okropne. Dlaczego on zaistniał w życiu Youngjae ponownie dopiero teraz? Żałował w tej chwili wszystkiego, bo teraz mógł stracić go i nie miał na to wpływu, a mógł przyjść wcześniej. Mógł być dla niego nadal najważniejszy.
Wiedział, że nie mógł teraz go zostawić. Musiał mu przemówić do rozsądku. Nie pozwoli mu się truć już więcej.Przynajmniej teraz z nim bądź.
— Youngjae, popatrz na mnie.
Im objął twarz młodszego dłońmi, patrząc w jego zapłakane oczy. Mógł w nich ledwo zobaczyć jego cierpienie, bo wszystko przesłaniały mu coraz to nowe łzy. Lekko spanikowany uciekł wzrokiem, by zająć się ścieraniem kropelek z policzków Youngjae. Najpierw przetarł ten lewy, chwile później zajmując się i tym drugim. Tak okropnie czuł się z patrzeniem na krzywdę byłego chłopaka.
Nie wiedział, co z tym zrobi. W głębi siebie czuł, jakby mógł wszystko w tym momencie rzucić, by być tylko przy nim i mu pomóc. Jak wtedy, z dziesięć lat temu, kiedy chłopak miał rozciętą dłoń. W tamtym momencie nic się nie liczyło, oprócz pomocy i wsparcia. Ale czy i tym razem mógł tak postąpić? Teraz tak wiele rzeczy zobowiązywało go. Wszystko przeszkadzało sobie nawzajem.
Lecz czy jego żona jest w tarapatach? Czy jego dziecko leży w szpitalu z białaczką? Nie, to jego były chłopak teraz był tym poszkodowanym i to on potrzebował wsparcia Ima.
— Nie zostawię cię teraz, okej? Rozumiesz, co mówię? — jego głos również zadrżał. Nie był przygotowany na tyle emocji naraz. Przytulił go ponownie, w oznace wsparcia. Jednak Choi odsunął się, przecierając oczy i wbijając w niego wzrok.
— Jaebum, zdajesz sobie sprawę, że mi zostało tylko kilka miesięcy?
Zostało ci kilka miesięcy ze mną, Choi Youngjae.
Jaebum nie powiedział tego nigdy na głos. Później tego żałował.
* * *
miałam parę informacji do przekazania, jednak zostawię to na inny rozdział.
ten jest zbyt emocjonalny i smutny, by czytać uważnie notkę
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro