Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

004

Przestraszony nagłym atakiem duszność Youngjae, staruszek, nie wiedząc, co zrobić, zadzwonił po karetkę miejąc nadzieję, że przyjedzie szybko, a sąsiadowi się nic poważnego nie stanie.

Na nieszczęście młodego mężczyzny, musiał on zostać przewieziony do szpitala. Oczywiście zaprzeczał, że coś takiego jak atak miało miejsce i nie chciał słyszeć o tym, aby został na obserwacji. Koniec końców — i tak musiał zostać. Ratownicy medyczni, widząc jego stan, nie wyobrażali sobie, aby zostawić Youngjae w domu. Widzieli, że coś jest nie tak.

Choi podniósł się do siadu, wsuwając kapcie na nogi. Westchnął cicho, zastanawiając się, czy ta wizyta w szpitalu była powinnością... W prawdzie mógł się wypisać na własne życzenie, jednak byłoby to z pewnością kłopotliwe. W planach miał zejść na dwór, zapalić papierosa, jednak lekarz, który wszedł do sali zatrzymał go.

— Gdzie pan się wybiera? — zapytał, jakby z uprzedzeniem, żeby zatrzymać mężczyznę.

— Miałem iść na papierosa — odpowiedział zgodnie z prawdą.

— Absolutnie — prawie podniósł głos, sadzając swoimi słowami bruneta z powrotem na niewygodny materac. — Pan powinien rzucić palenie już kawał czasu temu.

Choi zaśmiał się, odrobinę rozbawiony, jednak było słychać pogardę w jego głosie.

— No wie pan, łatwo powiedzieć, trudniej zrobić. Każdy wie, ze nałogu nie da się rzucić z dnia na dzień.

— Zacznijmy od tego, czy pan w ogóle chce zrobić cokolwiek w stronę zakończenia tego działu w pańskim życiu. Bo jak na razie to nie wydaje mi się.

W każdym szpitalu personel medyczny taki był? Starszy mężczyzna wydawał się strasznie zarozumiały i nieprzyjemny. Jakby wcale nie miał powołania do współpracy z ludźmi. Youngjae już wiedział, że nie polubi się z tym lekarzem. Spojrzał od razu na niego spod byka, decydując, że zapalić z pewnością wyjdzie.

— Przyszedłem na kontrolę, poza tym musimy wysłać pana na inne badania.

Brunet westchnął. Nie znaczyło nie, więc dlaczego ten mężczyzna nie rozumiał, że Choi nie zgadza się na żadne głupie badania? Może się bał, może nie, sam nie wiedział. Zwyczajnie, po prostu nie chciał, poza tym nie obdarowywał sympatią byle kogo. Gdyby nie patrzeć, aktualnie nie obdarowywał nią nikogo.

— Powtórzymy spirometrię, tak dla pewności, dawno pana chyba nie badano pod tym kątem. Dodamy do tego jakieś badania na krew, tak w sumie tylko z zasady.

Doktor jak powiedział, tak zrobił. Podszedł do młodszego i przesłuchał go, nic takiego. W tym momencie do pokoju przyszła pielęgniarka. Później mężczyzna przekazał jej co i jak, zostawiając kobietę razem z brunetem w jednym pomieszczeniu.

Drobna pani, też już około czterdziestego roku życia spojrzała na kartę pacjenta, która została zawieszona na łóżku. Uśmiechnęła się promiennie, czytając Choi Youngjae.

— Pamiętam cię — odezwała się.

— Jak to pani mnie pamięta? Ale jak to? — Choi wydawał się naprawdę zaskoczony, nie wiedząc, co ta pielęgniarka ma na myśli.

— Byłeś tu kilka razy, kiedy byłeś młodszy. Pamiętam jak strasznie płakałeś, kiedy kolega przyszedł tutaj z tobą, bo miałeś strasznie rozciętą rękę.

W tym momencie chłopak spojrzał na swoją lewą dłoń, gdzie pomiędzy kciukiem, w palcem serdecznym miał bliznę. Wszystko się zgadzało, przyszedł do szpitala z Jaebumem, kiedy mieli po piętnaście lat. Zrobił się cały czerwony na policzkach, przypominając sobie, jak bardzo zawstydzająca była tamta chwila, kiedy przepłakał cały dzień na oczach swojego, wtedy jeszcze, kolegi.

Jednakże Choi również się uśmiechnął, w sumie pierwszy raz od niepamiętnej chwili. To było bardzo urocze, kiedy kobieta przyznała się do zapamiętania czegoś, co wydarzyło się może z dziesięć lat temu. To była jedna z wielu sytuacji, gdzie zawsze ciemnowłosy był przydzielany właśnie tej samej pani pielęgniarce. Jak on mógł zapomnieć o niej i jej nie poznać?

— O mój Boże, pani chyba była jedną z najukochańszych osób jakie poznałem — popatrzył na nią z wielkim uśmiechem.

— Dobrze, później powspominamy wszystko, teraz jedziemy na bada—

Miłosiernej kobiecie nie było dane skończyć, ponieważ ktoś jej przerwał.

— Youngjae!

Oboje spojrzeli w stronę drzwi. Zdziwieniem wielkim nie byłoby, jeżeli okazałoby się, że jest to Jaebum. Czarnowłosy wydawał się zdyszany, jakby biegł, albo przeszedł dosłownie cały szpital w poszukiwaniu sali byłego partnera. Serce Youngjae zaczęło bić szybciej, a sam w myśli zaczął przeklinać. Po co on tutaj przyszedł? Im wszedł do środka sali, podchodząc do łóżka, na którym siedział Youngjae.

— Widzę, że kolega i tym razem przyszedł do ciebie — zaśmiała się drobna kobieta.

Jednakże Youngjae nie było do śmiechu.

— Chodźmy na te badania — powiedział, czym szybciej wstając, nie chcąc rozmawiać z Imem, ani w ogóle go widzieć.

Usiadł na wózku, który pielęgniarka przywiozła wcześniej, po czym oboje wyjechali z sali. Cieszył się, że kobieta nie powiedziała czegoś w stylu "może poczekamy, twój kolega dopiero przyszedł". Dobrze, że zależało jej na czasie i nie ociągała się w swoich obowiązkach.

Dotąd, dobry humor Youngjae, jakby ktoś przebił na wylot, wyciszając go. Choi był uśmiechnięty, chciał rozmawiać z pielęgniarką, a teraz ta wizyta Jaebuma poddenerwowała go. Siedział na wózku cały spięty, przyciszony i możliwe za niedługo - bliski płaczu. Przynajmniej dobre to, że Im nie szedł za nimi. Miał chwilę spokoju. Ale czy na długo?

* * *

Po wszystkich badaniach przyszedł czas, aby Choi wrócił do swojej sali. Bardzo tego nie chciał. Nie miał ochoty rozmawiać z Jaebumem. Nadal czuł złość, nadal czuł smutek, nadal miał mu to za złe.

Chyba nadal coś do niego czuł.

Odprowadzony przez personel, został zostawiony przy samych drzwiach. Podziękował serdecznie, wchodząc głębiej do sali, zauważając Jaebuma, który nadal siedział, właściwie na krześle zaraz obok łóżka.

Youngjae przygryzł delikatnie wargę. Poczuł nagły spadek odwagi, mógłby zatrzymać się w miejscu, w którym był i w nieskończoność zastanawiać się, czy wejść głębiej, czy może raczej uciec. Im onieśmielał go, może trochę czuł się przy nim zawstydzony przez swoje zachowanie. Wziął głęboki wdech, wchodząc dalej. Usiadł na łóżku, specjalnie obszedł je od tyłu, aby usiąść plecami do byłego chłopaka.

Jaebum nie odzywał się z początku. Pomiędzy nimi zapadła niezręczna cisza, przerywana jedynie kaszlem młodszego z mężczyzn. Jeden i drugi jakby zastanawiali się, czy powiedzieć coś, a jak już jeżeli to co.

Starszy odchrząknął pod nosem, prostując się.

— Youngjae, czemu nie powiedziałeś mi, że jest z tobą tak źle?

Choi nie obdarzył Buma nawet spojrzeniem. Wytrwale siedział tyłem, próbując wytrzymać i nie rozpłakać się. Był bardzo wrażliwy. Zastanawiał się, jakim cudem w ogóle wpuszczono go na oddział. Przecież nie był nikim bliskim dla Youngjae. Przynajmniej już nie teraz.

— Chciałem zajść do ciebie do domu. Po drodze na twoje piętro spotkałem jakiegoś sąsiada i powiedział mi, co się stało. Przestraszyłem się i przyjechałem czym prędzej.

Po co masz się mną przejmować? Nic dla ciebie już nie znaczę. Choi tak bardzo chciał to powiedzieć. Jednak nie chciał ranić serca Jaebuma, tak jak on to robi nadal.

* * *

przepraszam, że w tamtym tygodniu nie było rozdziału. nie dałam rady, miałam totalne urwanie głowy.

zastanawiałam się nad opublikowaniem instagrama z jjproject, ale wydaje mi się, że lepiej będzie, jak jeszcze poczekam.

kocham was, mam nadzieję, że się podoba i nie będziecie źli):

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro