Rozdział 3
Był weekend. Sobota zapowiadała się być cieplejsza niż zwykle. Kiedy weszłam do kuchni nikogo tam nie było. Mama zawsze pracowała w weekendy od rana, natomiast Harry był śpiochem. Przygotowałam więc śniadanie i nakryłam do stołu.
Gdy byłam gotowa wbiegłam do pokoju Harry’ego wskakując na jego łóżko.
- Jezu, Lisi, odejdź – burknął obrażony przewracając się w łóżku.
- Nie Harry, musisz wstać teraz. – zawołałam odrzucając jego kołdrę na bok.
Dziesięć minut później w końcu usiadł ze mną przy stole. W prawdzie tylko w bokserka, ale zawsze coś. Dużo dziewczyn zjadała zazdrość. Często pytają się, czy nie dałabym im czasem numeru Harry’ego. A on był zwykłym typem faceta. Oczywiście, przyznaje, wyglądał dobrze, był nawet wysportowany, ale wciąż był moim bratem. Dlatego zastanawiam się, jak to możliwe, że nie ma jeszcze dziewczyny.
- Jak stoimy z naszą urodzinową imprezą? – zapytałam popijając swoją kawę.
- Naszą?
- Daj już spokój Haz, w końcu ja też mam urodziny.
- Ach, no tak, prawda... – uśmiechnął się. Teraz nie potrafiłam sobie przypomnieć, kiedy zdecydowaliśmy, że świętujemy razem. – No więc… Mamy i tak nie będzie. Więc mamy wszystko dla siebie. Muszę ci powiedzieć Lisi, to będzie najlepsza impreza w naszym życiu!
- Okej – potrząsnęłam rozbawiona głową.
- Poza tym potrzebuje cię, żeby zdobyć więcej dziewczyn – mrugnął w moją stronę.
- Jesteś głupi – roześmiałam się i uderzyłam go w ramię.
- No co? Tak jest – przeciągnął palcami po lokach, które tak a propos też miałam. – Przyjeżdża do nas przecież uczeń z wymiany.
Ups, całkowicie o tym zapomniałam. Dziś wieczorem przyjeżdża do nas ktoś na wymianę szkolną z Irlandii. Prawie nic o nim nie wiem, tylko tyle, że jest w tym samym wieku co ja i Harry, no i nazywa się Niall Horan. Jego klasa z naszej partnerskiej szkoły chciała zostać u nas w Londynie na dwa miesiące. Każdy z klasy kogoś dostaje.
- No tak. Mam nadzieję, że nie jest macho jak inni twoi koledzy.
- Masz coś przeciwko moim kumplom?
- Nic, nic, ale czasami jakoś mnie denerwują słowami „Mogę mieć każdą”.
- Ale taka jest prawda.
- Oni tak mówią, a prawda jest inna – powiedziałam wzruszając ramionami i kończąc śniadanie. Od razu po tym przygotowałam pokój gościny. Moja mama tego nie zrobi. Muszę być gotowa i szczęśliwa, kiedy będziemy witać Nialla. Wyjrzałam na ogród. Basen wręcz wołał mnie w dzisiejszym upale. Tak, mieliśmy basen, nie był on tak duży jak innych, jednak nadawał się na imprezy.
Resztę dnia obijaliśmy się razem z Harrym na słońcu. Od czasu do czasu skakaliśmy do wody w przeciwnym razie, dzień ciągnąłby się w nieskończoność. Nagle usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.
- Otworzysz? – zapytał mój brat, który wyszedł dopiero z basenu.
- Pewnie – wstałam i ruszyłam do domu. Mój ręcznik zostawiłam w ogrodzie zapominając o tym i aktualnie stałam w samym bikini przed zamkniętymi jeszcze drzwiami. Gdy je otworzyłam, zaskoczony chłopak wpadł na mnie. Zapewne wcześniej opierał się o drzwi.
- Louis? – zapytałam zadziwiona. Harry nie wspominał ani słowem, że przyjdzie.
- Hi El. Chciałem was zgarnąć.
- Zgarnąć? Nas? - nie rozumiejąc uniosłam brwi do góry.
- Tak, Harry dał mi znać, by zabrać was do szkoły. Lottie też zabieram, a twój brat był zbyt leniwy, żeby wziąć metro. – Uśmiechnął się.
- Ah tak… - odrzekłam wciąż będąc lekko zmieszaną. Zerknęłam ukradkiem na zegarek i od razu wiedziałam, że student z wymiany pojawi się lada moment.
- Louis, stary przyjacielu – krzyknął Hazz za mną, po czym prześlizgnął się obok. – Zaraz dołączę. Tak mi przykro, straciłem poczucie czasu. – przybił z Lou piątkę i ubrał na siebie T-shirt, który trzymał w ręce.
- Pływaliście? – Lou przeciągnął palcami po swoich króciutkich włosach.
- Tak, na dworze jest gorąco – odpowiedział Harry śmiejąc się. Nie odezwałam się. A może jeszcze musztardę do tego? *
Szybko pobiegłam do mojego pokoju, naciągnęłam na siebie krótkie spodki i top. Gdy ponownie znalazłam się na dole wślizgnęłam się w moje japonki i poczłapałam do samochodu Louisa. Po drodze, zgarnęliśmy jeszcze Zayna i Lotte.Zastanawiałam się tylko, dlaczego Lottie nie było tutaj od początku. Jednak przypomniałam sobie, że Louis ma własne mieszkanie.
W milczeniu dotarliśmy do naszej szkoły. To było dziwne, przyjechać do szkoły w sobotę. Przed budynkiem stały już dwa duże autobusy. Zaciekawiona wysiadłam i stanęłam z innymi uczniami. Lottie ruszyła się razem ze mną podskakując w górę i dół. Przez całą drogę tutaj była niezdrowo pobudzona, w końcu obok niej siedział Zayn.
Dla mnie było to naprawdę zabawne. Jasne, że nie kochałam już Louisa, ale zobaczyć go znów, tak szybko to było dziwne. Ciągle wracały wspomnienia i zmuszały mnie do myślenia.O tym co się stało, a złość wybuchała we mnie od nowa. Jednak nie mogłam tego pokazać. Rozbawiłabym go tym, a reszta uznałaby to również za śmieszną sprawę. Kto wiedział, z iloma osobami już się przespał i czy o mnie zapomniał.
- Proszę o podejście wszystkich uczestników wymiany! – poinstruowała nas nauczycielka i spojrzała na listę – Lina Collins i Charlotte Tomlinson.
Na ustach Lottie zagościł uśmiech, po czym zniknęła naprzodzie, gdzie stała już dziewczyna z walizką. Miała długie, brązowe włosy i czarne okulary. Mimo nich, zdałam sobie sprawę, że musi być piękna.
- Hallie Smith i Josh Devine – i tak dalej. Coraz więcej uczniów opuszczało szkolny dziedziniec.
- Wil Franks i Zayn Malik.
…
- Niall Horan i Harry Styles – w końcu! Zadowolona podeszłam z Harrym do blondyna, który uśmiechał się słodko.
- Cześć, jestem Lisi – uniosłam kąciki ust odwzajemniając jego uśmiech i wyciągnęłam swoją dłoń. Jednak on natychmiast objął mnie przyjaźnie.
- Jestem Niall – uśmiechnął się. Musiałam zdusić chichot, jego akcent był tak zabawny.
- Harry – przedstawił się mój brat i przepchnął przyjacielsko Nialla w stronę samochodu Louisa. Jak my wszyscy mamy tam się zmieścić? Nieco sceptycznie nastawiona stałam razem z Niallem przed samochodem, nie pozostało w nim ani jednego wolnego miejsca. Jednak zauważyłam, że w bagażniku nagle pojawiła się ławka z trzema dodatkowymi siedziskami, a nawet Harry, który natychmiast poczuł się bardzo swobodnie. Więc wcisnęłam się razem z Niallem do tyłu, a Louis uruchomił silnik.
* Za pewne odpowiednik polskiego " A może frytki do tego?"
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro