Rozdział 32
Od autorki: Nie wiem czemu ale trochę straciłam serce do tego fanfiction.
Też cieszycie się na koniec roku??
No i Jak idzie wam pisanie prac na konkurs? 😇
Te pare dni u Horanów minęło naprawdę szybko. Byliśmy właśnie w drodze z koncertu sylwestrowego na after party w jakimś dużym klubie w Los Angeles.
- Niall? - odezwałem się do chłopaka po dłuższej chwili ciszy. Spojrzał na mnie odrywając oczy od widoku za oknem - Gdy twoja rodzina opowiadała mi o tych ślubach, Chloe z Lou i twojego z kartonowymi mną i resztą, nie dowiedziałem się z kim ty się pobrałeś - powiedziałem patrząc na niego uważnie. Blondyn rozchylił wargi i opuścił wzrok i mimo słabego światła miałem wrażenie ze widziałem na jego policzkach rumieńce. Uśmiechnąłem się delikatnie nie rozumiejąc jego reakcji, ale wyglądał naprawdę uroczo.
- Czy to ważne? Już i tak upokarzające jest to, ze wziąłem ślub z kartonem a to czyją twarz miał jest jeszcze bardziej żenujące - wymamrotał osuwając się na fotelu, a jego broda i usta zginęły pod za dużą kurtką. Uniosłem jedną brew wpatrując się w niego aż w końcu jęknął niezadowolony - Z tobą. Poślubiłem kartonowego ciebie - wyrzucił z siebie, a ja nie byłem w stanie powstrzymać szerokiego uśmiechu. Miałem coś powiedzieć ale kierowca oznajmił nam, ze jesteśmy.
- Wrócimy kiedyś do tej rozmowy - zagroziłem z uśmiechem, a on przewrócił oczami i podał mi rękę bym pomógł my wygramolić się z samochodu, ale puścił mnie gdy tylko paparazzi złapali za aparaty.
Weszliśmy do klubu i nawet nie wiem kiedy zgubiłem Nialla a znalazłem bar. A może wtedy gdy zobaczyłem jak Harry pieprzony Styles wita się z nim i zaczynają rozmawiać. Co on tu w ogóle robi?
Zbliżała się północ, ja byłem pijany i kręciłem się po klubie wciąż spotykając znajomych. Witałem się z nimi i odchodziłem niezbyt chętny do spędzania z nimi ostatnich chwil 2016 roku.
W końcu go znalazłem, zostało pięć minut do nowego roku. Złapałem Nialla za ramię odciągając od Harry'ego mimo iż byli w trakcie rozmowy.
- Muszę ci coś powiedzieć - zacząłem przyciskając go do ściany w jakimś ciemnym kącie klubu. Horan wpatrywał się we mnie ze zmarszczonymi brwiami.
- Zayn, jesteś pijany.. - westchnął a ja zacisnąłem wargi patrząc na jego piękną buzie.
- Nie na tyle by zemdleć ale na tyle by zrobić coś czego nie miałem odwagi zrobić wcześniej - wyszeptałem obserwując jak staje się coraz bardziej zdezorientowany.
- O co-
- 5, 4, 3.. - usłyszałem odliczanie i wpadłem na jednocześnie najlepszy i najgorszy pomysł w życiu. Gdy usłyszałem 0, złapałem jego twarz w dłonie i wpiłem się czule w jego wargi słysząc, mimo głośnych krzyków z głównej sali, jego zaskoczony jęk.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro