Rozdział 29
Obudziłem się w łóżku hotelowym z podłączoną kroplówką. Rozchyliłem powoli powieki czując jakby moja głową miała wybuchnąć. Byłem w pomieszczeniu sam, przynajmniej tak myślałem dopóki nie zobaczyłem leżącego na podłodze obok mojego łóżka Nialla. Spał ze zwiniętą bluzą pod głową.
Czemu nie położył się na łóżku? Albo na kanapie w drugim pomieszczeniu? Chociaż po tym co mu powiedziałem pod wpływem leków i alkoholu, tez chciałbym być od siebie daleko.
Usiadłem i skrzywiłem się z bólu rozglądając po pomieszczeniu. Spojrzałem przez okno na wschód słońca nad Warszawą. Chyba zawaliłem pierwszy koncert w Polsce.
Próbowałem pozbyć się kroplówki, ale wciąż byłem otumaniony tym co wprowadzała w moje żyły.
- Nie ruszaj - usłyszałem cichy głos i zobaczyłem jak Niall powoli podnosi się z podłogi. Poprawił plaster, który przytrzymywał igłę w moim przedramieniu - Co ci odbiło by mieszać leki z alkoholem? Jeżeli próbowałeś się zabić...
- Raczej zapomnieć - mruknąłem patrząc jak siada na materacu obok mnie.
- Przepraszam za to co powiedziałem. Ale ty tez powiedziałeś mi pare przykrych rzeczy - powiedział spoglądając na mnie niepewnie - Wiem, ze jesteś zły, ale mogę mieć swoje życie prócz pracy dla ciebie.. - wyszeptał opuszczając głowę i wbijając wzrok w swoje kolana - Za pare dni gwiazdka, chciałbyś może spędzić ją ze mną i moją rodziną?
Zmarszczyłem brwi patrząc na niego uważnie.
- Co?
- Mnie i mojej rodzinie byłoby bardzo miło gdybys zgodził się z nami spędzić święta - powiedział a ja uniosłem brwi, bo musiał mieć jakiś powód by to robić. Westchnął cicho - Maya powiedziała mi, ze nie masz kontaktu z rodziną i boi się ze święta spędzisz sam w tym gigantycznym domu w Londynie na piciu. Nie chcielibyśmy znaleźć cię zasypanego butelkami po wódce w łóżku i nadgryzionego przez owczarki niemieckie.
- Czy to tekst z Bridget Jones? - spytałem marszcząc brwi.
- Niepokojące ze to wiesz - powiedział uśmiechając się delikatnie i kładąc dłoń na tej mojej. Spojrzałem na nasze ręce, jego mniejsza jasne na mojej ciemniejszej wytatuowanej - Co ty na to? Będę ja, moja rodzina, pyszne jedzenie i masa radości, która mam nadzieje, ze cię nie zabije.
Wywróciłem oczami i uśmiechnąłem się lekko, prawdopodobnie przez leki krążące w moich żyłach. I zgodziłem się. No bo jak mógłbym zrezygnować ze spędzenia świąt z chłopakiem, którego kocham, ale nigdy nie będę miał?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro