Posiłek
Kakashi szlajał się po Wiosce właściwie bez celu. Jego drużyna miała dziś wolne, żadnych misji nie było a Gai gdzieś przepadł. Nagle do jego nosa dotarł nikły, ale wyjątkowo smakowity zapach domowego jedzenia. Zaburczało mu w brzuchu, więc postanowił podążyć za nim i może uda się wprosić na coś smakowitego? Nie mając nic ambitniejszego do roboty pofrunął za tym zachęcającym zapachem, który powoli zyskiwał na intensywności. Tak trafił przed blok mieszkalny, gdzie w większości mieszkali raczej biedni genini z rodzicami i niektórzy chuunini, którym niezbyt się wiodło. Zapach ciągnął go na samą górę. Zatrzymał się, gdyż naszły go wyrzuty sumienia, że chce jakąś biedaczkę naciągać na darmowe żarełko. Jednak coraz głośniejsze burczenie w brzuchu kazało mu chociaż spróbować. Nie używając schodów, bo po co, po balustradach wspiął się na ostatnie piętro. Fasada nie prezentowała się zbyt okazale. Z zewnątrz wyglądała jakby jakiś amator budownictwa próbował ja łatać i ratować przed zawaleniem. Wszedł na wąski balkonik, który równie dobrze mógł być po prostu rusztowaniem przed oknem, i przykleił się do szybki. Niemal ślinił się od samych zapachów.
Zdecydowanie był przy dobrym oknie. Widział starą, ale zadbaną kuchnię wyposażoną skromnie w sfatygowane już meble. Po kuchni krzątał się ktoś, w jego zdaniem dość perwersyjnym stroju. Ciemne włosy były upięte w wysoką kitkę. Na sobie miał krótkie szorty i kuchenny fartuszek w ciemnym kolorze. W pierwszym momencie białowłosy pomyślał, że to jakaś kunoichi, ale kiedy właściciel kitki się odwrócił...
Kakashi był w tak totalnym szoku rozpoznając wreszcie, kto to jest, że nawet nie zorientował, kiedy postać zauważyła go i podeszła.
Okno otworzyło się a on siłą bezwładu wpadł do połowy, zwisając smętnie jak kawałek szmaty.
- Hatake-jounin? Co ty tu robisz? Coś się stało? Naruto?- zapytał miękki, zaskoczony głos.
- Nic z tych rzeczy. Po prostu szedłem za tym obłędnym zapachem. Byłem pewien, że to jakaś kobieta gotuje i myślałem, że się załapię, ale ciebie się nie spodziewałem, sensei.- powiedział ściągając maskę i uśmiechając się do niego.
- Acha. No, wybacz, że cię rozczarowałem. Wejdziesz, czy idziesz dalej?
- A mogę? Trochę mi głupio teraz. Jeśli jesteś z kimś umówiony i dlatego gotujesz to nie będę wam przeszkadzał. Zjem coś na mieście.
- Głupek z ciebie, Hatake-jounin. Wejdź. Zawsze w weekend gotuję więcej, żeby mieć coś w tygodniu na kolację, ale skoro już jesteś...
- Dzięki. Naprawdę na zewnątrz zapach się niesie. I przysięgam, że nie maiłem pojęcia, że mieszkasz w takie ruderze.
- Lepiej nic już nie mów, bo tylko się pogrążasz.- burknął niezadowolony.- Herbaty?
- Poproszę.- powiedział rozsiadając się przy stole i posłusznie milknąc.
Iruka westchnął ciężko. Wrócił do gotowania. Czuł na sobie wzrok białowłosego ninja.
Kakashi wyczuwał, że brunet jest poirytowany jego pojawieniem się i uwagą na temat warunków w jakich mieszka, więc wolał się nie odzywać, by przez przypadek nie stracić okazji na pyszny posiłek. A bynajmniej tak zakładał, bo coś niejadalnego nie może tak pachnieć.
Jakiś kwadrans później Iruka nałożył dwie porcje i jedną podał leżącemu na stole białowłosemu. Patrzył na jego niesprawiedliwie przystojną twarz oszpeconą niewielką blizną. Sam nie wiedział czemu poczuł w duszy dziwny, bolesny smutek.
Spojrzał jak Kakashi przyciąga do siebie miskę niemal śliniąc się od samego zapachu. Wyglądał jak głodny, mały szczeniaczek, który właśnie dostał cała miskę jedzenia tylko dla siebie. Taki szczęśliwy, bez udawania. Nie potrafił się powstrzymać i pogłaskał go po tym białym futrze, kiedy ten właśnie przeżuwał porcję jedzenia. Uśmiechnął się i usiadł po drugiej stronie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro