Morderstwo czy samobójstwo?
Był późny piątkowy wieczór. ciepły i bardzo ładny. Asuma i Kurenai właśnie zmierzali w stronę mieszkania Iruki. widzieli, że w tygodniu chodził jakiś struty, więc postanowili zaprosić go ma małą zabawę u jednego z jouninów, który nie miał nic przeciwko zaproszeniu jednego czy dwóch chuuninów, byle by byli dorośli. Z dołu widzieli, że światła w mieszkaniu były pozapalane, więc pewnie był w domu i jak zwykle pracował po godzinach. weszli na górę i zapukali, ale odpowiedziała im tylko cisza. zapukali kilkakrotnie, ale wciąż nikt się nie odzywał.
- Może nie chce nikogo widzieć?- odezwała się wreszcie.
- Jakby to Kakashi powiedział... mam złe przeczucie.
- Dlaczego?
- Iruka się tak nie zachowuje. otworzyłby i powiedział, że nie ma ochoty, albo że ma bardzo dużo pracy. a światła są zapalone w całym mieszkaniu. to nie w jego stylu. wchodzę. najwyżej go przeproszę.
- Może i masz rację.
Asuma pchnął drzwi, które niepokojąco łatwo ustąpiły. weszli do środka. Cały salon był zdemolowany jakby ktoś czegoś usilnie szukał. Rzucili się, więc do pokojów szukając Iruki. Asuma wpadł do sypialnie wyglądającej nie wiele lepiej. Nagle usłyszał krzyk Kurenai. Pobiegł tam. Wpadł do łazienki i pierwsze co zobaczył to wielki napis namazany krwią na ścianie tuż nad wanną: OBYŚ ZDECHŁ KAKASHI.
W wannie pełnej czerwonej już wody leżał nagi Iruka z podciętymi żyłami. Asuma szybko sprawdził tętno czy może jeszcze żyje. Ledwo wyczuł powolne, słabe uderzenia.
- Kurenai! bandaże! szybko!
Kobieta otrząsnęła się na tyle, by podać mu je. Asuma szybko i ciasno bandażował ręce Iruki. Wyciągnął go z wody i położył nieprzytomnego na podłodze.
- Skocz do sypialni po jakieś ubranie.
Bez słowa pobiegła tam. W pośpiechu chwyciła białą koszulkę, ciemne bokserki i spodnie. Kiedy wróciła Asuma kończył wycierać nieprzytomnego. Podała mu ubranie, które ten założył na niego podejrzanie wprawnie. Wziął go na ręce, kiedy wargi Iruki poruszyły się i usłyszeli chrypiący głos, który zapytał
- Dlaczego ja?
- Spokojnie, Iruka. Już się tobą zajmujemy. Czy wiesz, kto ci to zrobił?
- Nnn....- odpowiedziało im.
Nic więcej z niego nie wydobyli. Asuma pobiegł do szpitala, by tam uratowali Irukę. Kurenai zaś zrobiła zdjęcie miejsca zbrodni i pobiegła w stronę domu Kakashi'ego. ktoś musiał sprawdzić, czy u niego wszystko w porządku i ostrzec go, że ktoś bardzo chce jego śmierci i zaczął od jego kochanka.
Wpadła do saloniku, gdzie zwykł przesiadywać wieczorami i czytać te swoje zboczone książeczki. Na szczęście tam był. słysząc hałas zerwał się na równe nogi i czekał na intruza z ostrzem gotowym do ataku. Zobaczył zdyszaną Kurenai.
- Co się dzieje, że wdzierasz się tu jak intruz? Atakują wioskę?
- Nie... Iruka... ktoś chce... zabić...ciebie...
- Mnie? to niech się ustawi w kolejce. Ale co z Iruką? Miał sprawdzać w domu klasówki czy coś takiego i dobitnie dał do zrozumienia, że nie życzy sobie towarzystwa.
- Iruka... umiera...
- Co?!- krzyknął zrywając się z miejsca.
Kurenai pokazała mu zdjęcie i opowiedział co zastali, kiedy z Asumą wpadli zaprosić go na imprezę. Spojrzała na niego. Pobladł śmiertelnie a nogi się pod nim ugięły. Chyba nigdy nie widziała go w takim stanie. Podtrzymała go czując jak ten się trzęsie.
- Kto to zrobił?- jego głos był cichy, ale przesycony wściekłością i żądzą mordu.
- Nie mamy pojęcia. Ten ktoś wiedział, że coś cię łączy z Iruką i postanowił to wykorzystać, by cię zniszczyć. I chyba czegoś szukał u niego, bo mieszkanie przewrócone do góry nogami.
- Zrobisz coś dla mnie?
- Zależy co?
- Idź do szpitala. Dowiedz się co z nim a ja się w tym czasie skontaktuję z moimi dawnymi kompanami. Znajdę śmiecia i rozerwę na strzępy.
Kurenai chciała coś powiedzieć, ale to zimnokrwiste i mordercze spojrzenie powstrzymało ją. Wolała jednak z nim nie zaczynać kiedy był w tym stanie. A do tej pory nie wyglądał jakby naprawdę mu zależało na Iruce. Zawsze wyglądał jakby się nim po prostu bawił. Traktował Irukę jak zabawkę. Jak bezpieczny port, gdzie zawsze może się zaszyć i wysępić to, czego chciał. Wykorzystać. Zaspokoić się. Nie ważne gdzie. Zarówno przed jak i po misji.
Teraz wyglądał jakby ktoś próbował mu odebrać najcenniejszy skarb. Naprawdę go rozzłościła tA wiadomość. Chociaż zastanawiała się czy to tylko wściekłość. Czy może się za tym kryć coś więcej... coś czego do tej pory nie pokazywał. Nie powiedział.
Kiedy ona była w drodze Kakashi wezwał Tenzou i wyłożył sprawę. Anbu natychmiast się tym zajęło. Nie dość, że ktoś próbował zamordować jednego z ninja w jego własnym domu, to jeszcze istniała realna groźba zamachu na życie kopiującego ninja. Dwóch skrytobójców na polecenie Tenzou, który po odejściu Kakashi'ego z formacji został kapitanem, skryło się niedaleko pilnując białowłosego, by wróg nie przypuścił na niego ataku. Kolejnego posłał do szpitala, by się dowiedział, co z zaatakowanym i jeśli żyje, to ma go pilnować, by nieznany wróg nie wrócił, by dokończyć robotę. Tenzou z pozostałymi udali się na miejsce zbrodni.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro