IruYama
Siedział na ławeczce przy fontannie. Trzymał czerwoną, pełną różę. Czekał na chuuninkę, z którą umówił się na randkę. Mieli się spotkać właśnie tu, przed fontanną. Czekał, więc wytrwale. Starał się odpędzać co raz bardziej natarczywe, przygnębiające myśli. Może wypadło jej coś pilnego i nie mogła go powiadomić? Może jej drużyna dostała nagłe wezwanie i natychmiast musieli wyruszyć na misje?
Po dwóch godzinach spuścił głowę i siedział tak zrozpaczony. Nawet jeśli jej coś wypadło nagłego mogła w jakikolwiek sposób go powiadomić. Łzy mimowolnie zaczęły spływać mu po policzkach. Czuł się w pewnym sensie upokorzony. Nie daleko przechodziły pary. Byli tacy szczęśliwi razem. A on? Jak żałośnie musiał wyglądać. Jak porzucony kundel, który mimo wszystko wciąż czeka, nie wierząc, że nikt go już nie chce.
- Hej, patrz. Czy to nie ten nauczyciel z akademii?
- Chyba tak.
- Biedactwo. Może....
- Daj spokój. Zostaw go.
Nikt się przy nim nie zatrzymał. Tylko posyłali mu te poniżające spojrzenia pełne fałszywej litości. Zastanawiał się, co ma teraz ze sobą zrobić, kiedy nagle ktoś usiadł obok.
- Iruka-sensei? Coś się stało?- zapytał męski głos.
Iruka szybko otarł rękawem oczy i policzki. Odwrócił się i uśmiechnął, choć niezbyt przekonująco.
- Nic takiego, ale dziękuję, że zapytałeś Yamato-san.
- Och. Daj spokój. Przecież widzę, że jesteś zrozpaczony. Dziewczyna, tak?
- Ech. Tak. Umówiłem się na randkę, ale nie przyszła. A teraz zostałem obiektem litości i nowych drwin. Przepraszam. Nie chcę cię obarczać tym problemem.- powiedział cicho lekko rozedrganym głosem.
- Jesteś za dobry, żeby pozwolić ci się tak zadręczać. Znam świetny sposób na pozbycie się smutku. Teraz ja zapraszam ciebie. Musisz się koniecznie zrelaksować.- powiedział z lekkimi rumieńcami.
Wstał i stanął przed nim wyciągając rękę w jego stronę. Czekał z lekkim uśmiechem.
Iruka czując, że chyba nie ma już nic do stracenia chwycił go za dłoń.
- Mogę spróbować.- powiedział cicho dając się pociągnąć.
Yamato objął go niespodziewanie w talii i za plecami złożył technikę teleportacji Anbu.
Stanęli przed drzwiami jego skromnego lokum.
- To jesteśmy na miejscu. Trochę tu skromnie, ale co tam. Zapraszam cię na drinka, albo i dwa. O nic się nie martw. Kanapa i ciepły kocyk też się znajdzie.
- Nie przepadam za okazałymi włościami. I chętnie skorzystam.- powiedział wchodząc za nim do środka.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro