Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Powrót i śmierć Iruki


To już był trzeci dzień odkąd Iruka powrócił. Od tamtej pory sam nie ocknął się ani razu. Tsunade zdążyła wypraktykować sposób wybudzania go z tego letargu, ale nie miała pewności jak długo to jeszcze będzie działać. I jak długo potrwa jego... agonia.

Ona i jej personel robili, co mogli, ale jego rany nie chciały się goić. Wciąż się otwierały i krwawiły. Gorączka utrzymywała się na niezmiennie wysokim poziomie. Umierał. Powoli i cicho. Bez słowa skargi. Czasem tylko wołał w malignie. Jedno imię: Kakashi.

Tsunade nie miała wyjścia. Jeśli chciała go ocalić musiała zdradzić białowłosemu, że Iruka wrócił, i że był w formacji. Wezwała go, więc i czekała aż pan spóźnialski raczy się zjawić.

- Wzywałaś mnie, Piąta?

- Tak.

- Coś się stało?

- Tak. Iruka się znalazł...

- To chyba dobrze, ale co ja mam z tym wspólnego? Nie pomogłem w tym ani tez nie ja go ukrywałem...

- najpierw mi powiedz co między wami zaszło. Czujesz coś do niego?

- Co sugerujesz? Próbujesz Mnie o coś oskarżyć?

- nie. Po prostu próbuję coś z tego zrozumieć. Musisz być dla niego kimś wyjątkowo ważnym skoro, w gorączce wzywa właśnie ciebie. Jego stan jest naprawdę ciężki. Pójdziesz do niego?

- Nie. Skoro mu tak zależy, to dlaczego mi odmówił? dlaczego zniknął, odszedł nagle bez słowa? Nie chciał mojej pomocy w tej swojej głupiej misji! Mówił jedno a żegnał się jakby jutro miało już nie istnieć. Zbyt długo na niego czekałem...

- Sądzę, że dobrze wiesz, dlaczego nie mógł postąpić inaczej. Jednak on cię teraz potrzebuje. Naprawdę. Pójdziesz do niego?

- Ugh... dobrze, ale tylko dlatego, bo inaczej żyć mi nie dasz.

- Chodźmy. Musisz iść ze mną. Inaczej cię nie wpuszczą. Jest w sekcji dla Formacji.

- Formacji?? Co on ma wspólnego z Formacją?- zdziwił się, ale nie otrzymał odpowiedzi.

Poszedł, więc za blondynką z czystej ciekawości licząc, że się czegoś dowie i nie mając tak naprawdę pewności, czy to aby nie jest jeden z mało zabawnych żartów.

Weszli do pokoju. Pielęgniarka od razu podbiegła i zaczeła zdawac raport.

- Robimy, co możemy, ale gorączka... zdaje się wciąż rosnąć. Nic nie działa.

- możesz na razie odejść.- odpowiedziała twardo.

Pielęgniarka ukłoniła się głęboko i natychmiast wycofała z pokoju. Tsunade podeszła do łóżka nieprzytomnego. zaczęła mocno i rytmicznie ściskać woreczek z kroplówką. Robiła to dotąd, dopóki ranny nie otworzył oczu.

Potoczył nieprzytomnym wzrokiem po po wnętrzu i osobach zebranych przy łóżku. Zdawał się nie wiedzieć, co się stało i gdzie jest. Oczy same mu się zamykały.

- A ty gdzie?- huknęła na niego.

- Tsunade-san- wymamrotał.

Wykrzywił twarz w dziwnym grymasie, którym najpewniej miał być tym jego uśmiechem.

- Masz gościa.- powiedziała i odsunęła się.

Kakashi wtedy niechętnie podszedł. Patrzył na niego pozornie obojętnym i całkowicie znudzonym spojrzeniem jednego oka.

- Yo.- powitał się krótko nawet nie wyciągając rąk z kieszeni.

- Kakashi...- wychrypiał

- A no ja. Kto cię tak urządził, niezdaro, hm?

- Też tęskniłem... myślałem, że już nigdy więcej cię nie zobaczę.- powiedział słabym głosem, świadomie a może i nie, ignorując kpinę i pytanie.

- No, skoro tak bardzo mnie wołałeś, to wpadłem się pokazać.

Iruka uśmiechnął się. Poruszył spieczonymi wargami chcąc coś powiedzieć, ale słowa ugrzęzły mu w gardle.

- Skoro to wszystko, to narka.- powiedział i już miał wyjść, kiedy ranny uniósł się lekko.

- Zostań jeszcze chwilę.- powiedział słabym głosem.- Pamiętasz? Kazałeś mi wrócić. Wróciłem, więc i żyję. Dlaczego stoisz tak daleko. Co zrobiłem źle?- dodał wyciągając w jego stronę obandażowaną rękę.

Pościel, która zakrywała jego ciało spadła i Kakashi odwracając się zobaczył, to czego w sumie nie powinien. Iruka cały pokryty był opatrunkami, które w tym momencie mocno przesiąkały. Widać było, że jego rany są rozległe i muszą być bolesne. Podszedł bliżej. Zmusił go, by ten położył się na powrót.

- Nie wstawaj. Rany ci się pootwierają, niezdaro.

- Każ mi za sobą podążyć a wstanę i pójdę. To jest nic.- powiedział cicho patrząc mu w oko. Trząsł się z bólu i opanowującej go rozpaczy.

- Nie, Iruka. Ja cię już nie kocham. trzy pieprzone miesiące na ciebie czekałem. Żadnych wieści. Nawet jednej głupiej wiadomości, że żyjesz, że nic ci nie jest. Gdybyś wziął mnie ze sobą, to dzisiaj by to wszystko tak nie wyglądało. Minęło pół roku. Przeszło mi, choć łatwo nie było. Dla mnie umarłeś.

- Rozumiem. Jednak nawet jeśli chciałem, to nie mogłeś iść ze mną. Nie w ten sposób. Wybacz mi. Nie mogłem się sprzeciwić Woli Ognia. Mogę mieć do ciebie ostatnią prośbę nim odejdziesz, na zawsze?

- Mów. Tylko szybko.

- Czy mógłbyś....- przerwał czując falę przeszywającego bólu.

Zacisnął dłonie na pościeli. Próbował to wszystko opanować na jeszcze chwilkę. Bardzo nie chciał zemdleć właśnie teraz. Inaczej naprawdę go już nigdy nie zobaczy.

- Co?- warknął na niego mimo, że widział, co się dzieje.

- Potrzymać...mnie... za rękę?...zanim... nie zasnę?

- Tylko tyle? Żadnych błagań o drugą szansę, przeprosin bez celu i takich tam?

- Tylko. Mógłbyś? Nie. Nie będzie. Wiem, że.... przegrałem... straciłem ciebie... twoją miłość... przez głupie.... oddanie... lojalność... całkowite posłuszeństwo.... Sandaime i... wiosce... Przepraszam... byłem... i jestem beznadziejny...

- To prawda, niezdaro. Zrobię to. Tyle mogę dla ciebie zrobić. I nic więcej.

- Dziękuję...- wyszeptał.

Kakashi usiadł na krześle tuż przy łóżku. Wziął jego dłoń zaskakująco delikatnie. Czuł jak brunet dygota z bólu i wyczerpania. Zbyt dobrze wiedział jak takie rany muszą boleć. Wiedział też, że w ten sposób może skazać go na śmierć, ale sądził, że to będzie dla niego najlepsze wyjście. Przynajmniej nie będzie już cierpiał.

Iruka zakrztusił się krwią, która nagle napłynęła mu do ust. Odwrócił głowę.

- Kakashi... wróciłem...- wyszeptał i znów zakrztusił się.

Białowłosy obmył mu twarz. Wolną dłonią zamknął mu oczy, które zaskakująco posłusznie się zamknęły. Nie próbowały walczyć o ostatnie spojrzenie. Położył mu chłodny okład na czole. Nie bardzo wiedział, co ma zrobić z druga ręką, więc gładził go po spoconych włosach, na których były resztki krwi.

Po chwili przyszła Tsunade. Spojrzała na monitor. Gorączka spadła gwałtownie, podobnie jak wszystkie inne odczyty. Potem na siedzącego przy łóżku. Trzymał rannego za dłoń i głaskał niemal czule po głowie. Zdawało się, że wszystko sobie wyjaśnili i teraz będzie już tylko lepiej, kiedy Iruka znów zakrztusił się krwią. Westchnął.

- I tak cię kocham....

Nagle jego drżące ciało rozluźniło się. Na twarzy pojawił się ten znajomy, ciepły uśmiech. Odczyty gwałtownie spadły a na monitorze pojawiła się ciągła pozioma linia.

- Coś ty zrobił?!- krzyknęła na niego i oderwała od bruneta.

Uderzyła go mocno w nos prawdopodobnie łamiąc go.

- Szybko! Zatrzymał się! Dawać sprzęt!- krzyknęła na swoich ludzi.- I zabrać mi stąd to ścierwo!- dodała wskazując na białowłosego.

Dwóch specjalnych przybocznych wyprowadziło krwawiącego z pokoju, w którym aż zaroiło się od personelu.

Zaczeła się nerwowa bieganina wśród sciekłych rozkazów Tsunade.

Po dłuższej walce udało się przywrócić odczyty, choć były krytycznie niskie i groziły kolejnym zanikiem. Tsunade podjęła decyzję.

- Dobra. Skoro udało nam się go zreanimować, to nie ma co ryzykować, że znów się nam zatrzyma. Zdecydowałam, że wprowadzamy go w śpiączkę. Tak powinno się nam udać go ustabilizować. Wykonać.

- Rozkaz, Tsunade-sama.- odpowiedzieli i zabrali się za wykonywanie polecenia.

Piąta westchnęła ciężko. Chwilę obserwowała ich poczynania. Radzili sobie, więc zostawiła ich. Wyszła. Była wściekła na białowłosego. Miał pomóc go postawić na nogi a nie zabijać. Dowiedziała się, gdzie go zabrali i ruszyła tam. Wpadła do zabiegowego, gdzie lekarz właśnie skończył nastawiać mu złamany przez nią nos. Podeszła i z całej siły uderzyła go w twarz, aż mu się głowa odwróciła. Rozcięła mu wargę.

- Ty pieprzony morderco! Zaprowadziłam cię do niego żebyś pomógł mi go postawić na nogi! A ty go zabiłeś! Nawet jeśli go przestałeś kochać to mogłeś tego teraz nie mówić! Powinnam cię za to zajebać!

- Tak będzie lepiej.

- No chyba tylko dla ciebie, padalcu! Jesteś zwykłym mordercą i egoistą!

- Tak jest lepiej dla niego. Teraz już przynajmniej nie cierpi.- powiedział zaskakująco cicho.

- Teraz poznasz co to jest prawdziwy ból!- krzyknęła i składając odpowiednio dłoń uderzyła szybko i silnie tuż pod żebrami z prawej strony.- spróbuj przeżyć to.

Kakashi zakrztusił się i plunął krwią. Poczuł rozrywający od środka ból jakiego jeszcze nigdy nie zaznał. Opadł ciężko na łóżko, na którym leżał i skulił się.

- Nie podchodzić. Nie dotykać. Nie pomagać.- warknęła na personel, który już miał ruszyć z pomocą.

- Ale, Tsunade-sama. On krwawi z ust.- zaprotestował ktoś.

- Zabił Irukę-sensei. Niech sobie teraz pocierpi. Jeśli nie zdechnie do jutra to może się jeszcze do czegoś przyda.

- Masz na myśli tego bohatera, który trafił do nas w stanie agonalnym i tak długo walczył o życie?

- Tak. A ten zimnokrwisty morderca go zabił. Z egoistycznych pobudek.- wysyczała.

Wszyscy, którzy chcieli rzucić się na pomoc nagle zrezygnowali. Wyszli bez słowa z pomieszczenia zostawiając wijącego się z bólu. Tsunade również wyszła. Musiała wracać do swojego gabinetu i zając się sprawami Wioski. Jutro zajrzy do Iruki. Kakashi przestał ją chwilowo obchodzić. Była na niego zbyt wściekła. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro