Gwałt, którego nie było
Izumo i Kotetsu wyszli z mieszkania Iruki zostawiając go samego z Kakashim. Poszli do baru się doprawić i przy okazji zdradzić wszystkim, że Kakashi jest u Iruki i są parą, tak pięknie razem wyglądają i że wyszli, żeby dać im czas się sobą nacieszyć i wykochać.
tymczasem w mieszkaniu faktycznie zrobiło się dość romantycznie. zaczęli się całować. Iruka był święcie przekonany, że Kakashi chce go tylko przelecieć i zaliczyć, ale tak bardzo potrzebował jego obecności chociaż na jedną noc, chociaż na jedno ciepłe wspomnienie. Powoli skierował go do sypialni. całowali się tam jeszcze chwilę. Iruka patrzył na jego niezamaskowana twarz. Chciał się napatrzeć na zapas, choć zdawał sobie sprawę, że to raczej nie możliwe. Pragnął poczuć jego dłonie na swoim ciele. Chciał, by ten go wypieścił, a potem może mu dać. Niech weźmie co chce, byle został jak najdłużej. Z drugiej strony cholernie się bał zbliżenia. Niby był przygotowany na to technicznie. Świeca zapachowa, olejek...
Rozebrał się pospiesznie do naga i znów zaczął go całować. Czuł palący gorąc na policzkach, niepewność i strach. Nie potrafił powstrzymać tego dygotania w środku i coraz bardziej mięknących nóg. Serce waliło mu jak opętane i miał wrażenie, że zaraz zemdleje. W myślach poganiał Kakashi'ego żeby w końcu tez się rozebrał i wreszcie go wziął, bo to dość krępujące tak stać przednim nago. Ten jednak zrobił coś zupełnie dla Iruki niespodziewanego.
- Nie, Iruka.- powiedział odsuwając go od siebie i nagle sztywniejąc.
- Już ci się nie podobam? Nie jestem jakoś bardzo umięśniony i wyposażony, ale myślałem...
- To źle myślałeś.- warknął patrząc na niemal przeraźliwie chudego mężczyznę o pięknym kolorze skóry. Gdyby nie te zgrabnie zarysowane mięśnie wyglądałby jak zagłodzony szkielet.
- Ale... co się stało? Nie chcesz mnie?
- Nie. Jesteś zbyt łatwy. Chciałem cię zdobyć, a ty tak po prostu chcesz mi się oddać jak jakaś dziwka. Nie tego chciałem. Rozczarowałeś mnie, Iruka.- powiedział bacznie go obserwując.
W tym momencie oczy Iruki napełniły się łzami niefizycznego bólu. Złapał białowłosego za rękę chcąc go jednak zatrzymać. Za wszelką cenę. Nagle zdał sobie sprawę, że jest zbyt słaby, go siłą zatrzymać. Wystarczy jedno silne szarpnięcie. Spojrzał mu w oczy. Dostrzegł tam jedynie odrazę, pogardę i zniesmaczenie. Zadrżał, ale podjął desperacką decyzję.
- Nie odchodź. Dam ci wszystko, co zechcesz. Tylko mnie tak nie zostawiaj.
- Mówisz, więc, że mogę ci zrobić wszystko, co tylko zechcę?
- Tak.- powiedział cicho, bojąc się jakie chore i bolesne fantazje przechodzą białowłosemu przez głowę. Naprawdę chciał mu dać, byle tylko został. Chociaż na chwilę.
- Naprawdę tania dziwka z ciebie, Iruka. Ilu przede mną już cię miało, co? Za co im się sprzedałeś? Jakiej zapłaty chcesz ode mnie?- warknął uderzając go w twarz i rozcinając wargę.
- Kakashi... czy... jeśli będę zbyt natarczywy, to mnie zabijesz?- zapytał, znów przyciągając go do siebie. Jego słowa bolały bardziej niż wszystkie drwiny innych jouninów.
- Pewnie tak. mruknął jakby nie spodziewając się do czego on dąży.
Patrzył w te mokre, duże oczy koloru szlachetnego, drogiego drewna. Czuł, że w środku dygota, ale też widział, że jest naprawdę zdeterminowany doprowadzić albo do jednego albo do drugiego. Pchnął go na łóżko. Przeleciał jeszcze raz wzrokiem po jego nagim ciele zatrzymując się sekundę dłużej na jego przyrodzeniu. Pomyślał, że gdyby go odkarmić, to miałby naprawdę porządny sprzęt. jednak odgonił te myśli, kiedy poczuł jego rozpaloną dłoń na koszulce. Nachylił się nad nim. Jedną ręką opierał się o łóżko tuż obok jego głowy a drugą zacisnął na jego zdawałoby się wątłej szyi. Iruka szarpnął się, ale nic mu to nie dało. Kakashi zacisnął mocniej dłoń na jego gardle ze zdumieniem odkrywając, że nie jest ono takie kruche jak się wydawało. Jego szyja była smukła i dość chuda, tak że mógł ją objąć jedną ręką, ale im mocniej zaciskał, tym bardziej czuł jak silne są jej mięśnie chroniące wrażliwe miejsce. Wzmocnił uścisk dusząc go. Dziwne, ale przyjemne uczucie szarpiącej się ofiary sprawiało, że nie chciał przestać. Widział jak ten szarpie głową. Czuł jego słabe ręce, które zdawały się próbować go od siebie oderwać. Czuł to rozkoszne drżenie ciała, szybkie a zarazem ciężkie tętno. Jakoś tak nie mógł się tym nasycić napatrzeć. Coraz mocniej wyduszał z nagiego bruneta całe powietrze.
Iruka poczuł, że już prawie nie ma czym oddychać, że resztki nędznego życia z niego uchodzą z każdym kolejnym uderzeniem serca. Obraz zaczął mu się powoli rozmazywać. Wierzgał pod nim i próbował zgiąć jego ręce tak, by ten się na niego zwalił i by mogli się połączyć w zachłannym pocałunku. Jednak Kakashi był zbyt silny. Patrzył więc w te oczy, które nagle zapłonęły czymś sadystycznie chorym. Zupełnie jakby wyduszanie z niego życia sprawiało mu prawdziwą przyjemność.
Z braku tlenu powoli oczy zachodziły mu mgłą. Ledwo go widział. I jeszcze ten wzrok. Czuł jak ciało robi mu się jakieś takie strasznie ociężałe. Jak zaczyna brakować mu sił na cokolwiek. Już nawet nie wiedział czy oddycha czy właśnie przestał. Stracił czucie. Cały ból jaki czuł zaczął się rozwiewać i niknąć. Wołała go kojąca i lepka nicość.
- Kakashi...- wychrypiał, a oczy same mu się zamknęły.
Ciało Iruki drżało jeszcze przez chwilę. Kakashi nagle gwałtownie go puścił i wyrwał się z omdlałej dłoni. Był przerażony tym, co właśnie zrobił i tym, co czuł jak go dusił. Patrzył na nagiego, wychudzonego bruneta, któremu prawie zmiażdżył gardło, bo ten chciał mu się oddać i nawet się nie bronił. A on chciał go zdobywać, wywalczać każdy pocałunek i pieszczotę, by na samym końcu dotrzeć do bram raju i zakazanego ogrodu rozkoszy. A on bezczelnie to wszystko zniszczył tak bezwstydnie się przed nim obnażając i chcąc mu po prostu dać.
Bojąc się, że go zabił, bo to przecież taka krucha istotka, dotknął jego szyi sprawdzając czy jest tam jeszcze choć ślad oddechu. Nacisnął mocniej tętnice. Wyczuł słaby puls i zobaczył grymas bólu na tej pięknej choć zmarnowanej twarzy. Odetchnął, że udało mu się tego nie zrobić.
Wziął w ramiona wycieńczone, nagie ciało. Po jego policzku potoczyła się samotna łza.
- I coś zrobił, baka?- wyszeptał mu do ucha nie oczekując odpowiedzi.
Poczuł jak ciało bruneta zadrżało. Wypuścił go z objęć i ułożył na posłaniu. Okrył cienką, widocznie już zużytą kołdrą i wyszedł z sypialni. Przekopał mu mieszkanie i znalazł jego schowek z oszczędnościami. Wcisnął tam zawartość swojego wypchanego portfela, by chociaż tak zrekompensować mu to, co właśnie zrobił i powiedział. Schował je na miejsce i cicho wyszedł z mieszkania.
Nastał wczesny ranek, który obudził Irukę. Otworzył oczy i przez chwilę wodził po starym, od lat nie odświeżanym suficie. Wreszcie dotarło do niego, że niestety nie umarł. Kakashi musiał się opamiętać w ostatnim momencie. Westchnął ciężko.
- Teraz będę musiał żyć z tym upokorzeniem. Mam nadzieję, że nie powiedział wszystkim, że jestem męską ladacznicą.- pomyślał, a jego oczy momentalnie napełniły się łzami.
Pełen niechęci do życia i obrzydzenia do samego siebie zwlókł się z łóżka. Ubrał i poszedł do kuchni. Po drodze, ku swemu zachwyceniu zauważył, że ze wczorajszej kolacji zostało dużo resztek. Napił się wody do sytości, gdyż herbata, a nawet i kawa już się skończyły. Czuł ostry ból całej szyi. Wolał się tam nie dotykać. Zjadł coś na szybko. Resztę poupychał w lodówce ciesząc się, że będzie miał jedzenia na jakieś trzy dni. Poszedł do łazienki i pospiesznie wyszczotkował potargane włosy. Związał je w wysoką kitkę krzywiąc się, widząc brzydki ślad na opuchniętych wargach, po wczorajszym uderzeniu.
- Nie musiał bić aż tak mocno. Nie mam już nic na opuchliznę.- mruknął niezadowolony.
Najchętniej zostałby w domu, ale nie mógł sobie na to pozwolić. Musiał pracować, by nazbierać chociaż na czynsz i opłaty. Jakieś resztki zawsze gdzieś wysępi.
Westchnął zrezygnowany. Po tym, co się wczoraj wydarzyło czuł, że stracił resztki godności i szacunku do własnej osoby. Tak, więc żebranie o resztki z czyjegoś stołu, nie były już czymś tak upokarzającym jak wczorajsze stanie nago i błaganie o seks, odrobinę ciepła i czułości.
Zastanawiał się przez całą drogę do biura raportów, czy Kakashi faktycznie miał rację mówiąc te słowa? Próbował wymyślić, co zrobił źle, dlaczego się tak pomylił w stosunku do niego. Chyba, że naprawdę był tak nędzny, że nie był wart nawet tego, by go zerżnąć.
Stanął przed drzwiami biura. Nie może być depresyjną chmurą gradową. Musi być miły, uprzejmy i uśmiechnięty w stosunku do przychodzących po misje, a po południu dla zdających raporty. Mimo bólu ust, przybrał na twarzy pogodny, lekko uśmiechnięty wyraz. Odetchnął i Włożył swoją kartę jako obecny w pracy. Wszedł do środka i zajął swoje miejsce. Zapoznał się z misjami jakie miał do rozdzielenia i sugerowanymi ninja do danej rangi zadań.
Wszystko szło całkiem nieźle. Co prawda wszyscy patrzyli na niego z politowaniem, ale Iruka odarty z godności z powodzeniem to ignorował. Dzień skończyłby się normalnie i jak co dzień, gdyby do biura nie przyszła banda dręczycieli. Żałośni chuunini, którzy myślą, że są lepsi od pozostałych, bo na misję chodzą w swoim jeszcze bardziej żałosnym gronie. Szybko zlokalizowali biednego i napuchniętego Irukę, który właśnie rozmawiał z jakąś kunoichi uśmiechając się w ten drażniący ich, przepraszający sposób, który podbijał serca kobiet.
- Ohayo, sieroto. Słyszeliśmy, że Kakashi cię wczoraj pieprzył. I widzę, że ostro było.- zadrwił, a jego kompani zarechotali mu do wtóru.
- Jesteście obleśni i odrażający.- fuknęła kunoichi i odeszła zniesmaczona.
- Czego znowu chcecie?- zapytał zmęczonym, ochrypniętym głosem.
- Jak to, czego? Szczegółów. A widzę przecież, że było ostro. Nieźle ci gęba napuchła. Słyszałem, że Kakashi ma sporego, ale nie sądziłem, że aż tak, by ci wary rozerwał. Jak smakuje?
- Bądźcie tak łaskawi i idźcie gdzieś indziej majaczyć. Przeszkadzacie mi w pracy.- powiedział sucho.
Widać było jak nigdy, że jest wyczerpany i jakiś jakby przybity. Jego zawsze lśniące radością oczy, dziś były całkiem matowe i bez życia. Iruka ignorował swoich prześladowców. Wziął kolejny raport i uśmiechnął się do ninja dziękując mu za jego trud.
- Ej! Śmieciu! Nie ignoruj mnie!- wrzasnął dręczyciel i nachyliwszy się nad biurkiem złapał Irukę za golf. Pociągnął do siebie. To, co zobaczył przeraziło go. Krwiaków na szyi bruneta się nie spodziewał. Liczył najwyżej na kilka dorodnych malinek, ale coś takiego....
- O, kurwa! Co do...
- Puść mnie.- powiedział chwytając go za nadgarstek i próbując oderwać od siebie.
- Nie no... to przegięcie! Patrzcie, co ten sukinkot mu zrobił! Jebany Kakashi go zgwałcił!- wydarł się na pół biura.
Zaraz wokół biurka Iruki zebrał się wianuszek ciekawskich ninja i kunoichi żądnych taniej sensacji. Dręczący go ninja niedelikatnie chwycił go za szczękę i odchylił mu głowę do tyłu. Drugą ręką odsłonił szyję, na której wyraźnie odcisnął się krwawy ślad palców.
- Przestań. To boli.- jęknął Iruka czując jak łzy zbierają mu się w oczach, a uczucie upokorzenia znów szybuje w niebo.
Dlaczego wszyscy muszą mu to robić? Czym zasłużył na takie traktowanie? Chciał tylko zaznać choć odrobiny ciepła drugiego człowieka. I chyba za to ta kara.
Wszyscy patrzyli na to z przerażeniem i szeptali między sobą. Iruka chciał już tylko wstać i uciec gdzieś daleko. Jak najdalej od nich wszystkich. Jednak nie miał siły się uwolnić.
Wtem między tłumkiem przepchnął się czarnowłosy wielkolud z papierosem w kąciku ust.
- Co to za zbiegowisko?- zapytał zanim jego wzrok padł na Irukę.
- Pamiętasz, co wczoraj chłopaki mówili w barze? Patrz co ten potwór mu zrobił.
Asuma dopiero teraz spojrzał na brutalnie odsłoniętą i pokrytą dorodnymi krwiakami szyję Iruki. Widział w jego oczach ból i upodlenie. Był strasznie blady i zdawał się być bardziej jakby wychudzony niż zazwyczaj. Postanowił zabrać go stąd.
- Iruka? Czy to jego dzieło? Zmusił cię do czegoś? Zrobił ci krzywdę?
- Ty też? Po prostu trochę za mocno mnie uderzył. To wszystko.- powiedział cichym, chrapliwym głosem.
- Puść go.- warknął na trzymającego Irukę ninja, ledwo średniej rangi.
Asuma z dziecinną łatwością go od Iruki oderwał. Następnie nie patyczkując się z nikim, chwycił Irukę i przełożył go sobie przez ramię.
- Hej, puść mnie! Pracuję jakbyś nie zauważył! Puszczaj mówię.- krzyczał na niego wierzgając i waląc go pięściami w plecy.
- Nie, Iruka. Dzisiaj odpoczniesz. Jesteś wyjątkowo osłabiony.
- Też jesteś mną rozczarowany?- zapytał cicho nieruchomiejąc.
- Nie. Po prostu się o ciebie martwię. Przepracowujesz się ponad siły. Tak nie można.
- Ja naprawdę potrzebuję tej pracy. Proszę pozwól mi wrócić na miejsce. Wszyscy czekają.
- Dzisiaj poradzą sobie bez ciebie. MUSISZ odpocząć.- powiedział i ruszył w stronę wyjścia.
Iruka wisiał mu na ramieniu jak worek po kartoflach. I w sumie tak się czuł. Jak zużyta rzecz, którą właśnie wynoszą na śmietnik. Zrobiło mu się niedobrze, a zaraz po tym słabo. Nie walczył z tym. Nie miał już sił i w sumie nawet nie chciał. W tym momencie pragnął już tylko więcej się nie obudzić. Zamknął znużone oczy i dał się pochłonąć miękkiej nicości.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro