Pociąg|Reader x Turcja
Jechałaś samochodem na spotkanie w pracy, które wyjątkowo było po południu, a nie rano lub wieczorem. Było upalnie, a maszyna nie była przez to w najlepszym stanie. Najgorsze było jednak to, co miało dopiero nastąpić.
Poczułaś wibracje w kieszeni spowodowane tym, że pewnie ktoś do ciebie dzwonił. Zwolniłaś trochę, po czym odebrałaś telefon od swojego przyjaciela z pracy, Sadıka.
- Gdzie jesteś?
- Ach, już prawie jestem, jestem już przy torach
- Ach, to fajnie! Idę teraz do tego kociarza!
- Tylko go nie zdenerwuj, bo pośle cię do Hadesu- parsknęłaś śmiechem, a po chwili się zirytowałaś.
- Cholera jasna- mruknęłaś wściekła.
- Hm? Co się stało?
- Utknęłam na torach kolejowych, auto mi zdechło- warknęłaś.
- To źle... Pomóc ci?
- Jeżeli dasz radę przyjść- powiedziałaś, ale tak naprawdę bardzo chciałaś aby przyszedł i ci pomógł.
- To idę, do zobaczenia!- krzyknął jeszcze, po czym się rozłączył.
Spróbowałaś odpalić samochód, ale niestety- nic nie mogłaś zrobić. Próbowałaś jeszcze kilka razy, do momentu w którym zauważyłaś przyjaciela- także w tej chwili usłyszałaś bardzo zły dźwięk.
Pociąg miał niedługo tymi torami przejechać.
Przeraziłaś się nie na żarty. Chciałaś wyjść, ale drzwi samochodu były zatrzaśnięte na amen.
- [Reader]! - usłyszałaś krzyk swojego imienia obok drzwi. Stał przy nich Turek i szarpał klamkę drzwi. Zaklął w swoim ojczystym języku.
- Wszystko w porządku?- krzyknął. Ty blada jak ściana pokręciłaś głową i wskazałaś na punkt za jego plecami. Odwrócił się gwałtownie i szybko, tak samo wrócił do poprzedniej pozycji.
- Odsuń się od okna!- krzyknął, a ty wykonałaś jego polecenie. Skuliłaś się, gdy usłyszałaś głośny trzask. Spojrzałaś w jego stronę. Pociąg był coraz bliżej.
- Chodź bliżej- wyciągnął w twoją stronę ręce. Gdy się ich złapałaś pociągnął cię do siebie i wydostałaś się z samochodu. Bardzo się trzęsłaś, więc gdy cię puścił, musiałaś się oprzeć o coś, i padło właśnie na auto. Jednak w ostatnim momencie, wziął cię na ręce i gdy biegł w bezpieczne miejsce, maszyna na torach uderzyła z całą siłą w samochód. Huk był strasznie głośny, a ty kurczowo trzymałaś się Sadıka.
- Już dobrze, już dobrze, spokojnie- szepnął. Postawił cię na gruncie i cię przytulił. Strasznie drżałaś, byłaś w szoku, zaczęłaś płakać.
- J-ja mogłam tam u-umrzeć- powiedziałaś drżącym głosem i się w niego wtuliłaś.
- Ćśś, spokojnie- głaskał cię po głowie i uspokajał przez najbliższe kilkanaście minut.
- Dzięki...- szepnęłaś cicho i się go puściłaś. Spojrzałaś w górę na niego i się uśmiechnęłaś.
- Masz- powiedział podając ci cukierka, wygrzebując go z kieszeni kurtki.
- Za piękny uśmiech pięknej kobiety- po tych słowach się zarumieniłaś, ale spaliłaś buraka po chwili, kiedy pocałował cię w czoło.
422 słów
zainspirowałam się oglądaniem telewizji, tylko że tam ciężarówka nawaliła na torach, a gościu po prostu sam wyszedł z drzwi i spierdolił żeby nie dostać jej częściami
nikomu nic się nie stało
ale ciężarówce tak
musiało się dobrze skończyć :'')
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro