Przebudzenie smoków w Skyrim
- Hej, ty. Obudź się. Koniec spania.
- Hrympf... co? Co się dzieje?
- Niedługo koniec podróży. Dojeżdżamy do celu. Też nie zdążyłaś przekroczyć granicy zanim cię złapali?
- Gdzie jedziemy?
- Do Helgen. To nasz ostatni przystanek. Nie jesteś ze Skyrim, co?
- Cisza tam na wozie. Zaraz będziemy na miejscu.
Więźniowie rozmawiali już ciszej. Wszyscy oprócz jednego, który był starannie zakneblowany. Wozy stanęły przed bramą miejską. Padł rozkaz: „ Z wozu!" więźniowie jeden za drugim zeskakiwali z wozów. Popychani przez cesarskich żołnierzy ruszyli przez osadę. Na plac tuż obok wieży strażniczej i świątyni Mory. Był tam już pieniek i kat ze swym toporem. Przed egzekucją każdy z więźniów musiał zostać spisany na listach cesarstwa. Przyszła kolej na ostatni wóz. Jako pierwszy został spisany Ralof z Redgani, jako buntownik. Następnie spisano Ulrifa Gromowładnego przywódcę buntu, który swym krzykiem przepołowił najwyższego króla Skyrim. Potem przyszła kolej na koniokrada, który nie dał się spisać i zaczął uciekać. Łucznicy szybko się z nim rozprawili. Przyszła kolej na ostatniego więźnia. I tu pojawił się problem. Nie było go na liście buntowników.
- Pani kapitan. Mamy problem. Tego więźnia nie ma na liście.
- Spisz ją i niech dołączy do gromadki.
- Tak pani kapitan. Przykro mi elfie. Twoje zwłoki zostaną przewiezione do twej ojczyzny. Jak się nazywasz?
- Vivien Cios Znikąd. Jestem Leśnym Elfem. Wiesz skąd pochodzę.
- To wszystko. Dołącz do pozostałych. Tylko bez żadnych numerów.
Vivien posłusznie dołączyła do grupki więźniów stojących przed świątynią Mory. Kapłani właśnie kończyli odprawiać ostatnie obrzędy przed egzekucją. Z szeregu wystąpił Nord.
- Ja będę twoją pierwszą ofiarą.- powiedział hardo stając przed katem.
Kapitan odwróciła go twarzą do pieńka. Kopnęła go tak, że upadł na kolana. Żelaznym butem przycisnęła go do pieńka. Kat uniósł w górę topór. Opuścił ostrze, a głowa Norda wpadła do kosza przed pieńkiem.
- Nieustraszony do końca.- powiedział Ralof i pochylił głowę.
- Wy cesarskie gnidy!- krzyknął któryś z gromowładnych, ale został szybko uciszony.
- Dawać następnego.- zakomenderowała.
Wtedy rozległ się odległy głuchy ryk. Żołnierze rozejrzeli się trwożliwie po niebie.
- Następny powiedziałam! Ty. Ruchy.- powiedziała wskazując Vivien.
Elfka ruszyła do pieńka. Czuła jak nogi się pod nią uginają. Jak żołądek się jej ściska boleśnie. Nie miała jednak się nad tym zastanawiać, gdyż kapitan już przygniatała ją do pieńka. Teraz widziała wszystko bokiem. Główny widok to kat z uniesionym toporem. Wtem ponownie dał się słyszeć ryk. Z tą różnicą, że znacznie bliżej. Żołnierze i więźniowie rozglądali się wokół coraz bardziej przerażeni. Kat właśnie miał opuścić topór, kiedy na świątyni wylądował smok i użył krzyku, by powalić stojących pod i przed świątynią. Kat zachwiał się i przewrócił. Vivien zobaczyła ogromnego smoka czarnego jak noc. Spojrzał na nią czerwonymi ślepiami i ponownie krzyknął. Spadła z tego pieńka. Zakręciło się jej w głowie i byłaby zemdlała gdyby nie czyjeś silne ramię. Ktoś pociągnął ją w górę.
- Wstawaj, elfie. Bogowie nie dadzą nam drugiej szansy. Do tej wieży.
Elfka podążyła za mężczyzną do pobliskiej wieży strażniczej. Tam Ulrif Gromowładny opatrywał jednego ze swych żołnierzy. Smok szalał w osadzie paląc chaty i biegających między nimi ludzi.
- Szybko na górę!- krzyknął ktoś i popchnął Vivien w stronę schodów.
Biegła po schodach z wciąż związanymi rękami. Smok zionął ogniem i góra schodów zawaliła się i zgniotła pierwszych trzech, którzy byli już niemal na górze. W murze powstała dziura, przez którą można było się swobodnie wydostać. Jednak do następnego budynku była spora odległość. Żołnierz, który pomógł Vivien spojrzał w dół i powiedział.
- To będzie długi skok, ale powinno się udać.
Klepnął elfkę zachęcająco w plecy. Obejrzała się. Nie było innego wyjścia. Wzięła głęboki wdech i skoczyła. Dach budynku naprzeciwko był spalony. Wylądowała ciężko. Zaraz obok niej wylądował żołnierz. Nie patrząc na nią pobiegł dalej. Vivien klęczała chwilę, ale ruszyła za żołnierzem. Z pięterka też musiała zeskoczyć. Rana na boku znów odezwała się tępym bólem. Odetchnęła i wyszła z budynku. Zobaczyła go kryjącego się za budynkiem naprzeciwko. Podeszła. On zobaczył. W tej chwili rozległ się przeciągły ryk smoka i żołnierz musiał go przekrzyczeć.
- Dzielna dziewczyna! Idź tuż za mną! Szybko!
Nie zdążyła ani odpowiedzieć ani zaoponować. Pobiegła za nim. przebiegali między dwoma blisko siebie postawionych budynków , kiedy na jednym z nich wylądował smok.
- Padnij.- syknął żołnierz.
Elfka posłusznie skuliła się i sunęła za nim jak cień. Przemknęli pod smokiem zajętym nękającymi go łucznikami.
- Szybko do grodu!- krzyknął.
Elfka podążyła za żołnierzem. Dotarli do bramy nim smok ich spostrzegł. Żołnierz otworzył bramę i weszli. Zamknął drzwi z powrotem na klucz. Vivien zobaczyła, że odetchnął z widoczną ulgą. Zakrzątnął się. Ona wciąż stała w miejscu.
- Hmm... pokaż to. Może zdołam cię uwolnić.
Elfka wyciągnęła do niego skrępowane dłonie. Jej twarz błyszczała od potu. Żołnierz wyjął sztylet i zaczął piłować jej więzy. Po niedługiej chwili udało się i elfka była wolna.
- Rozejrzyj się. W tych skrzyniach powinnaś znaleźć trochę ekwipunku i broń. Ja znajdę coś na te oparzenia. A tak poza tym jestem Hadrim.
- Miło wiedzieć, z kim się będzie podróżować. Mnie już znasz. Spisałeś mnie.
- Potrzebujesz czegoś jeszcze? Możesz wziąć wszystko, czego potrzebujesz.
Hadrim zajął się poszukiwaniem mikstur. Elfka wzruszyła ramionami i zajęła się przeszukiwaniem skrzyń, beczek i półek. Było jej wszystko jedno czy żołnierz, który jej właśnie pomaga jest cesarskim czy gromowładnym. W jednej ze skrzyń znalazła skórzany hełm, zbroję i buty. Na stojaku obok były dwa żelazne miecze. Ze stołu zwinęła kilka złotych monet. W beczce na końcu pomieszczenia znalazła dwie mikstury lecznicze i jedną uzupełnienia magii. Żołnierz przywołał ją ruchem ręki. Podeszła. On otworzył bramę i poprowadził korytarzem dalej. Na końcu korytarza były drewniane drzwi. Hadrim wyjął broń i otworzył drzwi. Było tam trzech żołnierzy gromowładnych. Żołnierz ruszył na nich z okrzykiem na ustach. Vivien zobaczyła jak jeden z gromowładnych zachodzi Hadrima z tyłu. Schowała broń, a z jej palców wystrzeliły pioruny rażąc wroga. Cesarski odwrócił się blokując przeciwnika. Zobaczył, co się stało. Rozprawił się z przeciwnikiem i odwrócił się.
- Dzięki za uratowanie życia. Magia? Hmm... co kto woli.
- Nie ma, za co.- wzruszyła ramionami podnosząc się z klęczek.
Podeszła do martwych ciał i zaczęła je przeszukiwać w poszukiwaniu mikstur leczniczych i odnowy magii. Przy jednym z nich znalazła miksturę magii. Drżącą ręką odkorkowała fiolkę i wypiła zawartość. Wokół jej postaci zawirowała delikatna błękitna mgiełka. Żołnierz stanął przed kolejnymi drzwiami. Spojrzał na nią ponaglająco. Wypiła jeszcze małą fiolkę mikstury leczniczej i ruszyła do drzwi. Ruszyli dalej. Schody prowadziły w dół.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro