Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Gravitation Always Wins

Tytuł: Gravitation Always Wins
Parring: Muke

Długość: 3,7K
Opis: Prawo grawitacji jest proste. Cokolwiek wzleci w górę, prędzej czy później upadnie. Nawet jeśli owym czymś jest nasze serce.
Czyli Luke Hemmings jako szkolna gwiazda i Michael Clifford w postaci jego byłego przyjaciela, który nie mógłby być na niższej pozycji.



Gravitation Always Wins

Cokolwiek by się nie działo, na końcu zawsze wygrywa grawitacja. O słuszności tych słów Luke miał okazję przekonać się wiele razy w swoim nastoletnim życiu.

Choćby nie wiem jak świetna była impreza i tak skończysz ją przy toalecie wymiotując pod siebie. Nie ważne jak jak dobrze wyglądały cycki twojej nauczycielki w starej księdze pamiątkowej, ostatecznie i tak wiszą niczym worki po ziemniakach, przygnębiając cię podczas zajęć. Choćby twoje życie wydawało się niewiadomo jak wspaniałe i idące w dobrym kierunku, kiedyś po prostu musi przyjść moment twojego upadku.

W przypadku Hemmingsa upadek oznaczałby stratę wszystkiego na co tak ciężko pracował. Nie każdy może zostać nieformalnym królem swojego liceum, kapitanem szkolnej drużyny kosza i chłopakiem pięknej Violet Brontë, przewodniczącej kółka teatralnego, która oczywiście była niemożliwe gorąca. Taka pozycja naprawdę dużo ułatwia w życiu nastolatka.

Jak jednak wiadomo, im wyżej jesteś, tym boleśniejszy upadek.

°°°°°

- Tylko na niego spójrzcie - powiedział Calum pijąc z czerwonego kuleczka. - Zachowuje się jakbyśmy nigdy się nie znali.

Mike obserwował jak Ashton wzrusza ramionami na słowa przyjaciela. Oczywiście, mowa była o Hemmingsie.

Clifford, Hood i Irwin kiedyś, jeszcze zanim ten dupek porzucił ich, byli najlepszymi przyjaciółmi Luke'a. Dzisiaj mijają się na korytarzu bez jakiejkolwiek reakcji ze strony chłopaka. Jego piękna twarz nawet nie obraca się w ich stronę. Chociaż, gdyby Mike miał być szczerym, trochę rozumie blondyna. Kto chciałby zadawać się z największymi wyrzutkami w całej szkole, kiedy można być jej królem?

Michael nie lubił oszukiwać samego siebie. Wiedział jak wyglądali w oczach społeczeństwa. Ashton Irwin, który był zbyt głupi, żeby przejść do następnej klasy, biorący zbyt dużą ilość narkotyków, żeby ktokolwiek mógł uwierzyć w jego szczery uśmiech. Calum Hood, uważany za azjatę, przez dziesięć lat grający w orkiestrze szkolnej, nigdy nie ubierający się w coś bardzej kolorowego od czarnej koszulki z białymi nadrukami. No i on. Mike Clifford, wiecza ofiara losu, pochodzący z biednej, rozbitej rodziny, który dorabia sobie po szkole rozdając ulotki w stroju hot doga. Czy istniała w ogóle gorsza opcja?

Jasne, Luke kiedyś także wspasowywał się w ich szerg. Dziwacznie wysoki z trądzikiem na twarzy, śpiewający w chórze chłopiec. Tak, przed dwoma laty cała czwórka tworzyła zgrany zespół nieudaczników.

Jednak nadszedł moment, kiedy trądzik zniknął, a długie kończyny okazały się bardziej niż pomocne w koszykówce. Wtedy też pojawił się cały tłum dziewcząt gotowych na wszytko w zamian za jedno spojrzenie błękitnych tęczowek. W ten sposób, starzy znajomi poszli w odstawkę, a pozycja okazała się być większa wartością niż przyjaźń.

- Idę zapalić. Ktoś chętny? - pyta Ashton i pozostała dwójka podnosi się jak na zawołanie. Ruszają wyjściem przez salon w domu Ernesta Gaskella do ogrodu. Kiedy w końcu znajdują się przy basenie, najstarszy wyjmuje z kieszeni papierośnicę, po czym kończą dzieląc się skrętem na licealnej imprezie.

°°°°°

Luke mruknął cicho, kiedy usta Violet zjechały w dół jego szczęki. Byli właśnie na imprezie u jakiego chłopaka z niższego rocznika, otoczeni przez całe stado żądnych piwa licealistów, ale nie mieli zamiaru się tym przyjmować. Brunetka robiła właśnie malinkę na skórze Hemmingsa, a chłopak wypił już zbyt wiele by przejmować się tym w jakikolwiek sposób.

Otworzył swoje błękitne oczy, które spoczęły na trójce wychodzących przez oszkolne drzwi w salonie nastolatków. Okazał się wystarczo świadomy, żeby rozpoznać w nich trójkę swoich najlepszych przyjaciół z czasów dzieciństwa. Oczywiście tęsknił za nimi po równo, ale nic nie mógł poradzić, na fakt, że jego spojrzenie szczególnie przyciągał Mike. Chłopak w czerwonych włosach wyglądał jeszcze bardziej gorąco niż zazwyczaj i Hemmo zapragnął by nastolatek znalazł się tu zamiast Brontë.

Ze względu na wypity wcześniej alkohol, podjęcie decyzji zajęło mu krócej niż byłby w stanie przyznać. W jednej sekundzie odepchnął od siebie brunetkę, która wbiła w niego zaskoczone spojrzenie.

- Co jest, Luke?! - krzyknęła oburzona.

- Idę się napić - rzucił blondyn i już mknął w kierunku kuchni. Szybko zgarnął z lady ledwo zaczętą butelkę alkoholu i pociągnął łyk, nawet nie bawiąc się w szukanie jakiegoś naczynia. Wydawało mu się, że dodatkowa porcja promili upewniła go w podjętej decyzji.

Zanim zdążył zarejestrować cokolwiek, już był na dworze za domem. Jego spojrzenie przyciągnął basen na krawędzi którego siedziała trójka nastolatków. Mężczyźni trzymali nogi w wodzie i śmiali się głośno podając sobie jointa.

Luke wywrócił oczami, ponieważ oczywiście. Ashton nie mógł spędzić przynajmniej jednej jebanej imprezy bez tego świństwa. Mógł się domyślić, że plotki które słyszy w szkole są prawdą.

Był tak rozczarowany widokiem przed sobą, że dopiero po chwili zdał sobie sprawę, iż ktoś woła jego imię.

- Hemmings, dupku! Co? Teraz też będziesz udawał, że się nie znamy?! - krzyknął Calum prawie wpadając do wody, co wywołało wybuch śmiechu u pozostałej dwójki.

Już nie mógł udawać, że ich nie zauważył i wyjść cichaczem z ogrodu. Znaczy, był Luke'iem Hemmingsem i w zasadzie mógł wszytko, ale po dwóch latach był im winny chociaż to.

- Hej, Calum. - Luke podszedł do basenu nieco chwiejnym krokiem i usiadł obok Ashtona. - Cześć chłopaki.

Pozostała dwójka kiwnęła mu głowami i już po chwili został mu wręczony skręt. Wiedział, że to mały sprawdzian Irwina, ale nie miał zamiaru sprawiać, żeby rzeczy pomiędzy nimi były jeszcze bardziej niekomfortowe. Wziął bucha i od razu poczuł się jak za dawnych czasów. Jak wtedy gdy spędzali całe dnie zbierając się w piwnicy u Hooda, palili zioło i tworzyli swoją dziwną muzykę.

Kaszle nieco odzwyczajony od dymu. Jako sportowiec nie może pozwolić sobie na nic, co dałoby się wykryć przez regularne testy jego trenera. Ale tym razem ma to gdzieś.

Ashton klepie go po ramieniu, zabierając papierosa, a Mike śmieje się głośno z tym swoim uroczym uśmiechem, który Luke zawsze tak bardzo lubił.

°°°°°

Dwa skręty i butelkę wódki później, Ashton przestaje kontrolować swój zaraźliwy śmiech. Mike cieszy się z dobrego nastroju przyjaciela, jednocześnie czując przygnębienie spowodować świadomością, że Irwin czuje się radosny wyłącznie za sprawą narkotyków i alkoholu. Od półtorej roku, kiedy jego matka zmarła na raka tarczycy kończy nietrzeźwy praktycznie każdego tygodnia.

- Chodź, stary. Trzeba cię odprowadzić do domu. - Jęczy Calum pomagając wstać chłopakowi. Oczywiście jest najbardziej trzeźwy z całej czwórki, więc to jemu przypada rola odpowiedzialnego. Jak zawsze zresztą. - Idziesz, Mike? - Pyta jeszcze widząc, że czerwonowłosy wciąż nie poruszył się ze swojego miejsca.

- Tak, jasne. Zrób mi jeszcze szybkiego blowjoba mamo i możemy gotować dalej.

I Clifford całkowicie nie rozumie powodu dla którego Luke zaczyna chichotać. Czy powiedział coś złego? Mike jest zdecydowanie zbyt zmęczony, żeby się nad tym zastanawiać. Powinien się położyć. Tak, zdecydowanie. Zwłaszcza że jutro ma przed sobą ważny dzień...

- Kurwa! - krzyczy zakrywając twarz dłońmi.

- Co się stało?

- Jutro mam pieprzony sprawdzian kierowców! - wariuje chłopak czując narastającą panikę. - Przecież ja nawet nie umiem odpalić pieprzonego auta!

- Mike, masz prawko od dwóch lat, spokojnie.

Czerwonowłosy czuje się nieco spokojniejszy na dźwięk głosu Hemmingsa. Po chwili może też usłyszeć, jak Calum i ledwo przytomny Irwin żegnają się z nimi. Przez moment leży na ziemnym trawniku trzymając swoje nogi w basenie. Widzi spadające gwiazdy i ten widok zapiera dech w jego piersiach.

- Luke, widzę gwiazdy. Szybko, pomyśl życzenie! - krzyczy do chłopaka entuzjastycznie niczym małe dziecko. Słyszy chichot blondyna i już ma zapytać co tak go bawi, kiedy czyjeś usta spotykają się z jego, pozwalając mu zapomnieć o czymkolwiek.

°°°°°

Clifford nie jest pewien czy rzeczy, które pamięta z piątkowej imprezy zdarzyły się naprawdę, ale nie ma zamiaru o niczym wspominać. Nie chce zobaczyć min swoich przyjaciół, gdyby zapytał ich czy pieprzony Luke Hemmings i on całowali się.

Jednak nastolatek nawet nie zdążył zacząć udawać, że temat Luke'a go nie interesuje. W momencie kiedy wsadził swój tyłek do wysłużonego samochodu Hooda, pozostała dwójka sama zaczęła rozmowę.

- Wciąż nie mogę w to uwierzyć. Musiał być niesamowicie zjarany skoro nie brzydził się podejść do takich ofiar jak my! - Mike obserwował Ashtona wywracającego oczami i sam poczuł chęć zdobienia tego samego, jednak w ich grupie to Irwin miał monopol na podobne gesty. - Jednak znając jego królewską dupę, znowu zignoruje nas w szkole... Cóż, tak czy inaczej, mam gdzieś tego kretyna.

Oczywiście Michael wiedział, że Calum mówi to wszytko tylko z powodu swojej niechęci do wyznawania prawdziwych uczuć. Jasne było, że chłopak przeżył tą całą sytuację z Hemmingsem najbardziej. Przecież znali się najdłużej.

- Kogo on obchodzi? - pyta Ashton podkręcając głośność radia na tyle, by dźwięki piosenki Good Charlotte zagłuszyły ich myśli.

Jadą jeszcze przez kilkanaście minut w stronę szkoły, po czym parkują na swoim stałym miejscu. Wychodzą z auta i Mike trzaska drzwiami nieco mocniej niż zazwyczaj, dzięki czemu Hood posyła mu mordercze spojrzenie. Jednak czerwonowłosy nie przejmuje się tym faktem zbytnio. Wszytkie jego myśli skupiają się na idącym przed nimi Luke'u. Czy wyglądanie tak seksownie jest w ogóle legalne na terenie liceum?

°°°°°

Luke nie jest do końca pewien co nim kieruje, ale widząc Mike samotnie idącego korytarzem podczas przerwy na lunch, nie może się oprzeć. Chłopak nawet nie stara pokonać pokusy. Po prostu wchodzi za chłopakiem do łazienki i przyciska jego zaskoczone ciało do ściany za nimi.

- Co do... Luke? - Imię blondyna pozostaje ostatnią rzeczą jaką może wydusić z siebie nastolatek nim usta wyższego nie przygniatają jego własnych.

Na początku jest niczym skamieniały, ale już sekundę później odwzajemnia pocałunek angażując się w niego równie mocno co blondyn. Chłopak nie ma nawet czasu pomyśleć o wszytkich ludziach, którzy mogliby wejść teraz do łazienki. Ponieważ jedyną rzeczą na jakiej potrafi się skupić jest cudowne uczucie kolczyka Hemmingsa.

Ich pocałunek jest szybki, nieco niezdarny i pełen porządnia. Dwójka chłopców po prostu przestaje kontrolować się w pewnym momencie. Nogi jednego z nich odrywają się od podłogi, kiedy zostaje uniesiony przez koszykarza.

Kiedy w końcu odrywają się od siebie, ich usta są opuchnięte, a włosy pozostają w nieładzie. Luke nie przyznałby tego na głos, ale taki Clifford podoba mu się jeszcze bardziej.

- To nic nie znaczyło. - Mówi zamiast tego i na potwierdzenie otrzymuje kiwnięcie głową wciąż zarumionego licealisty. Chwilę później zostaje sam w łazience i podchodzi do lustra, gdzie stara się choć odrobinkę poprawić stan swoich włosów.

To było cholernie głupie i nie powtórzy się nigdy więcej.

°°°°°

Oczywiście jak wszytkie głupie rzeczy, które Luke kiedykolwiek zrobił, ta sytuacja powtarza się. Tym razem od ich pocałunku mija prawie tydzień i dwójka nastolatków spotyka się podczas kozy do której żaden z nich nie planował trafić.

Hemmings znalazł się tu po tym jak całkiem przypadkiem uderzył piłką w twarz Davida Vaughna. I fakt, że chwilę wcześniej słyszał jak ten obraża Mike'a nazywając go głupim pedałem nic tutaj nie znaczył. To zwyczajny wypadek, że Luke spudłował i zamiast do kosza, trafił w siedzącego na trybunach rudzielca.

Jeśli zaś chodzi o Clifforda, wpakował się w to za pomocą jego nieocenionych przyjaciół oczywiście. Po prostu Calum i Ash skończyli wcześniej lekcje i namówili go do zerwania się z historii tylko po to, żeby zjeść całkiem paskudną pizzę w knajpie nad zatoką. I tak, nastolatek żałował tego głupiego wypadu. Być może widok blondyna z kolczykiem w wardze siedzącego w ławce pod oknem nieco ostudził jego złość na tych kretynów, jednak wciąż ma nadzieję, że wyrzuty sumienia ich dopadną.

- Zasady są proste i chyba wszytkim znane, prawda? - Mówi profesor Penman patrząc w oczy piątki dzieciaków siedzących w sali. - Możecie robić cokolwiek, byleby być cicho, nie wychodzić z sali i nie przeszkadzać mi w sprawdzaniu testów. Tu może być też wasza praca więc lepiej mnie nie denerwujcie, rozumiemy się? - Kończy wskazując palcem na blat biurka gdzie leży całkiem pokaźny stos papierów. Grupa uczniów mruczy niezrozumiałe potwierdzenie i nauczyciel wygląda na usatysfakcjonowanego. -  Zakaz rozmów, chodzenia po sali i opuszczania jest bez mojej zgody. - Następnie ustawia mały budzik na szesnastą, kiedy wieszcie będą mogli dać sobie spokój z tym wszystkim.

W pomieszczeniu panuje cisza i słychać wyłącznie drobną blondynkę żującą swoją balonową gumę. Dziewczyna zawija na palec pasmo włosów, których końcówki odznaczają się różowym kolorem i Mike nic nie może poradzić na to, że się gapi. Takie osoby jak ona po prostu przyciągając nasze spojrzenie, zwłaszcza kiedy w tej samej sali jest również ktoś, na kogo nie chcemy spojrzeć za wszelką cenę.

- Ej, Matthew - Szepcze ktoś za czerwonowłosym dźgając go w plecy.

- Nie Matthew, idioto, tylko Mike! - Słyszy Luke'a i nic nie może poradzić na mały uśmiech, który pojawia się na jego twarzy. Szybko jednak przybiera maskę obojętności i odwraca się do chłopaka siedzącego za nim.

- Tak?

Ciemnoskóry chłopak wygląda na nieco znudzonego i po prostu wciska w dłoń Clifforda zmiętą w kulkę karteczkę. Następnie po prostu zakłada na uszy słuchawki i kładzie się na ławce mając tak nieprzyjemny minę, że Mike nawet nie dziękuje mu za przekazanie wiadomości.

Chłopak prostuje kawałek papieru i odczytuje napisane krzywym pismem Luke'a litery. Następnie kiwa głową do siedzącego pod oknem chłopaka i odwraca się w stronę tablicy.

Karteczkę chowa do kieszeni swoich jeansów i w środku siebie tańczy jakiś dziwny taniec radości. Wie, że nie powinien tak reagować, jednak Mike nigdy nie był zbyt normalny. Poza tym czuje się troszkę jakby tusz miał zaraz pokonać barierę materiału i zostawić na jego skórze tatuaż układający się w krótkie "spotykamy się w szatni? :)".

°°°°°

- Wszytko w porządku, stary? - pyta Calum patrząc na niego znad  kanapki.

Michael kiwa głową i przesuwa swoją porcję frytek w stronę Irwina, który uśmiecha się do niego szeroko. Siedzą właśnie w McDonald's i o dziwo nie ma nawet ochoty skończyć swojego posiłku.

- Nie wydaje mi się. - Drąży chłopak siedzący przed nim. - Od miesiąca jesteś jakiś nieobecny. Nie mówiąc już o tym, że ciągle gdzieś znikasz na przerwach. - Przyjaciel przyjmuje poważniejszy wyraz twarzy i pochyla się nad stołem. Patrzy czerwonowłosemu w oczy i pyta ze zmartwioną miną. - Masz jakieś problemy w domu?

Prawda jest taka, że Michael czuje się źle okłamując swoich przyjaciół. Wie, że ta dwójka pajaców zrobiłaby dla niego wszytko i nie ocenialiby go. Jednak jest w nim coś, co sprawia, że chce zachować rzeczy między sobą, a Lukem w tajemnicy. Nie tak łatwo wyznać, że
a) jest się gejem
b) dowiedzieliśmy się tego za pomocą ust naszego byłego przyjaciela
c) tym przyjacielem jest zdradliwy Luke Hemmings, który w dodatku ma dziewczynę.

Dlatego Clifford po prostu wybiera nieco fałszywy uśmiech i zbywa martwiącego się przyjaciela machnięciem ręki. Wystarczy, że on nie może poukładać swoich myśli, nie musi dokładać zmartwień swoim przyjaciołom.

°°°°°

Niebieskie oczy wpatrują się w chłopaka przed nim z czułością. Oczywiście nie pozwala dostrzec tego Mike'owi. Nie jest na tyle głupi.

- Wszytkiego najlepszego! - Mówi  po czym łączy ich usta na krótką chwilę. Siedzą na łóżku Hemmingsa i w zasadzie to Luke jest nieco zestresowany tym co ma zamiar zaraz zrobić. On i Mike są... Czymś od około miesiąca. Spędzili dużo czasu na całowaniu się, obściskiwaniu, albo po prostu byciu ze sobą. Mimo to nie zaszli poza to. I koszykarz ma zamiar dzisiaj to zmienić. - W zasadzie to mam coś dla ciebie.

Uśmiech na twarzy niższego staje się niemożliwie szeroki i Luke nie wie jakim cudem ktoś tak idealny w ogóle istnieje.

- Kupiłeś mi coś? - piszczy Mike. - Nie musiałeś. Ale chwila, gdzie to jest? Czy to jest jedzenie? Masz zamiar dać mi coś dużego? Mam nadzieję, że nie wydałeś na to zbyt dużo pieniędzy... - pytania wystrzelają z niego z zawrotną prędkością i Luke po prostu zatyka jego usta swoją ręką. Bierze głęboki wdech i śmieje się nieco nerwowo, po czym wyciera spocone dłonie o pościel, na której siedzą.

- W zasadzie to nie jest rzecz.

Luke drapie się po głowie nieco speszony i zastanawia się czy już za późno na odwrót. Jednak widząc piękne oblicze nastolatka przed nim przełyka zdenerwowanie i po prostu zsuwa się z łóżka. Kiedy już klęczy przed czerwonowłosym, chłopak nad nim unosi w zdziwieniu brew, ale wygląda na nieco uradowanego i podnieconego, więc Hemmo staje się nieco pewniejszy.

- Dajesz mi seks oralny? O Boże, Luke, jesteś najlepszy!

I tak, Hemmings wie, że Clifford mówi to z radości, ale ciepło które rozprzestrzeniania się po jego sercu nie musi tego wiedzieć. Z tego całego stresu nawet nie zauważa, że zakochuje się nieco bardziej.

°°°°°

- Zgadnij, czyje imię zaczyna się na dzi, a kończy na wka?

Głowa Honda odwraca się, więc może zobaczyć Violet Brontë idącą korytarzem. Chłopak ponownie patrzy na Clifforda i zastanawia się czy można być bardziej oczywistym.

- Myślałem, że to ja jestem tym, który obraża ludzi bez powodu w naszej paczce. - Stwierdza, a jego przyjaciel po prostu wzrusza ramionami wciąż wypalając dziurę wzrokiem w dziewczynie.

- Może spędzam z tobą za dużo czasu i zaczyna mi się udzielać? - proponuje czerwonowłosy. - No co? Psychologowie twierdzą, że jesteśmy zbiorem pięciu osób, z którymi najczęściej rozmawiamy. - Broni się.

- Zacznijmy od tego, że ostatnio prawie w ogóle nie rozmawiamy. Serio, jesteś tak zapatrzony w Hemmingsa, że nawet nie zwracasz na nas uwagi!

Głowa Mike'a podnosi się do góry w szoku i chłopak potrzebuje czasu, żeby coś z siebie wymusić.

- Co? Skąd wiesz o Luke'u? - Pyta szeptem rozglądając się po korytarzu, co powoduje śmiech u Caluma.

- Jesteś zbyt oczywisty z tym patrzeniem się na niego jakby był co najmniej Bogiem. Poza tym, widziałem was kiedyś jak wychodziliście z szatni zapinając swoje koszule i poprawiając włosy. Słyszałeś kiedyś o czymś takim jak subtelność?

Chłopak śmieje się z przerażonej miny przyjaciela, jednak później spędza całą przerwę na zapewnieniu licealisty o tym, że jest jedyną na tyle inteligentą osobą w tej szkole, by połączyć fakty. I tak, Calum nie jest najlepszy w pocieszaniu.

°°°°°

Luke mija Mike'a, kiedy ten idzie wraz z Ashtonem i Calumem do samochodu tego ostatniego. Bardzo stara się pozostać obojętnym i mocniej przyciska do  ciała swoją dziewczynę. Nie chce żeby ktokolwiek zauważył sposób w jaki nie może oderwać wzroku od czerwonowłosego. Wie, że samo zetknięcie w jego oczy mógłby go zdradzić. Chłopak po prostu czuje, że miłość w jego oczach jest aż nazbyt oczywista.

°°°°°

Zatoka jest jednym z ich miejsc. Ze względu na to, że nie olśniewa pięknem, a miasto jest zupełnie daleko, nie bywa tu zbyt wiele osób w ich wieku. Dzięki temu para chłopców przez jakiś czas może pobyć razem nie martwiąc się tym, że ktoś znajomy ich zauważy.

- Lubię kiedy układasz włosy w ten sposób. - Oznajmia Michael miękkim głosem mając palce w czuprynie blondyna.

Koszykarz uśmiecha się, ponieważ oczywiście wie to. Tak właściwe Clifford jest jedynym powodem dla którego codziennie stara się, by jego fryzura odstawała w górę, marnując przy tym sporo czasu rano.

- Ja lubię ciebie - odpowiada mu na to i w zasadzie to chyba dobrze, że jego oczy są zamknięte, ponieważ Mike szczerzy się jak głupi.

Siedzą nad zatoką do późna i Clifford myśli, że Luke zasnął z głową na jego kolanach, ale wygląda tak słodko, że nie ma serca go budzić. Poza tym dlaczego miałby odmawiać sobie tak pięknego widoku?

°°°°°

Blondyn przyspiesza swój krok i ma totalnie gdzieś zdziwione spojrzenie pani Holmes, kiedy mija ją w biegu na korytarzu. Gdy kobieta znika za jego plecami, blondyn w końcu przystaje. Zarzuca swoją torbę na ramię i wyciąga z niej telefon. Jeszcze raz odczytuje smsa od Mike'a i zdziwiony rozgląda się.

"214".

Jest dwieście trzynaście - sala języka angielskiego. Jest też dwieście piętnaście - gabinet nauczycielki dramatu. Pomiędzy nimi nie ma nic, jeśli nie liczyć wejścia do auli. To niedorzeczne. Luke sądził, że przez dwa miesiące Michael zaczął myśleć o nim na poważnie i nie będzie robić sobie z niego głupich żartów.

Chyba że...?

Blondyn naciska na klamkę i zaskakująco drzwi otwierają się.  Wchodzi do auli od strony zaplecza i przechodzi przez pomieszczenie z szybko bijącym sercem. Jest szczęśliwy, że będzie mógł spotkać się ze swoim ukochanym i troszeczkę podekscytowany niewiadomą.

Przechodzi przez wielką zasłonę i nagle znajduje się na szkolnej scenie. Widzi jakąś bluzę rzuconą na jedno z krzeseł w pierwszym rzędzie i odczytuje to jako znak, że Mike jest tutaj.

- Hej, gdzie jesteś? - woła i jest urzeczony tym jak dźwięk jego głosu odbija się po pomieszczeniu.

Słyszy cichy chichot dochodzący zza filaru, który najwyraźniej stanowi część scenografii. Podchodzi tam, żeby móc natrafić na niższego chłopca ze swoimi krwiście czerwonymi włosami, który wygląda absolutnie pięknie.

- Nie wiedziałem, że mój chłopak interesuje się teatrem. - rzuca z uśmieszkiem.

- Nie wiedziałem, że jestem twoim chłopakiem.

Oczy Luke'a lekko rozszerzają się kiedy uświadomia sobie co powiedział. Jednak kiedy widzi radość na twarzy Clifforda, przestaje przejmować się czymkolwiek. Cóż, jest tylko nastolatkiem, prawda? A nastolatkowie się zakochują.

Wzrusza więc ramionami i łączy ich wargi w żarliwym pocałunku. Czuje coś na kształt motylków w jego brzuchu i wie, że to po prostu reakcja na Mickeya.

Podnosi niższego do góry, a ten owija wokół niego nogi. Luke ściska tyłek Mike'a, kiedy on schodzi ustami na szyję koszykarza. Myśli, że chyba nigdy nie był bardziej szczęśliwy i czuje się jakby trzymał w swoich ramionach cały świat, co chyba wcale nie jest daleko prawdy.

Nagle zastyga słysząc skrzypnięcie drzwi i zauważa postać stojąca przy wejściu do auli. Puszcza drobne ciało Clifforda i nie może uwierzyć w to co się dzieje.

W wejściu stoi Violet z ustami otworzonymi jak u rybki. Wygląda uroczo w swojej koszulce i Luke myśli, czy nie jest jej zimno. Po chwili jednak widzi jak dziewczyna podchodzi do sceny, więc wyrzuca głupią myśl z głowy.

Zaczyna panikować i jest zbyt przerażony, żeby choćby rzucić okiem w stronę Mike'a. Stoi nieruchomo i obserwuje Brontë, która sięga po leżący na jednym z krzeseł materiał.

- Zostawiam tu sweter podczas próby. - Mówi i nastolatek może usłyszeć w jej głosie płaczliwą nutę. Przez moment stoi tyłem do nich starając się uspokoić oddech. Później zaskakuje Hemmingsa, odwracając się nagle ze sztucznym uśmiechem na ustach i łzami w oczach. - Ale już go mam. Możemy iść.

Chłopak czuje jakby coś właśnie pękło wewnątrz niego i powoli dociera do niego co się dzieje.

Jego dziewczyna nawet nie spogląda w stronę Clifforda, który wciąż leży u stóp koszykarza niczym dowód jego zdrady. Błędnym wie, że Violet daje mi w ten sposób szansę.

Możliwość na uratowanie siebie. Bez poświęcenia swojej pozycji, związku i wszystkiego co tak, naprawdę ważne.

Chłopak słyszy zaskoczone sapnięcie, kiedy schyla się po torbę i rusza w kierunku Brontë. Obejmuje dziewczynę ramieniem i całuje czubek jej głowy. Przełyka łzy i po sekundzie ruszają w stronę wyjścia.

Blondyn ostatni raz spogląda w tył, po to by ujrzeć zranione spojrzenie zielonych oczu. Wie, że stracił go na zawsze i znów popełnił ten sam błąd co dwa lata temu.

Ale Luke Hemmings nic nie może poradzić na fakt, że własne uczucia są w jego hierarchii wartości na ostatnim miejscu.

Jak się okazuje nasze serce, nie ważne jak wysoko pofrunie, ponieważ ostatecznie i tak skończy upadając. Bo na końcu grawitacja zawsze wygrywa.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro