Daddy's Little Boy
Tytuł: Daddy's Little Boy
Długość: 1,2K słów
Ship: Larry
Opis: Louis jest tylko uroczym szesnastolatkiem zafiksowanym na punkcie swoich różowych spódniczek, który potrzebuje pieniędzy. Nastolatek od dłuższego czasu dorabia sobie wykorzystujące uroki młodego ciała. Tommo po prostu jest gotów być dobrym chłopcem dla każdego kto zapłaci mu sto dolarów. Na szczęście dla niego, nie brakuje chętnych. Weźmy przykładowo takiego Harry'ego Stylesa.
Uwaga: usługi seksualne w zamian za pieniądze, różnica wieku (Harry 35, Lou 16).
„Daddy's Little Boy”
Nogi Louisa odrobinę marzły w cienkich rajstopkach jakie miał na sobie kiedy pospiesznie przemierzał ulice Londynu. Był już sporo spóźniony, poprzez fakt, że pani Ewing zatrzymała go dziś po lekcji. Kobieta chciała zapytać się Tomlinsona czy wciąż ma zamiar pojechać na tygodniową wycieczkę do Rzymu, ponieważ jako jedyny z klasy wciąż nie wpłacił zaliczki. Cóż, przez rozmowę ze swoją ulubiona nauczycielką stracił jedną z szans na zarobienie tych pieniędzy.
Mocniej otulił się swoim pudrowym płaszczykiem i przycisnął do ciała książki, które niemal wypadły mu z rąk, kiedy powiał silniejszy wiatr. Mijająca go kobieta popatrzyła na niego karcąco, ale chłopiec zdążył się do tego przyzwyczaić. Mógł sobie nawet wmawiać, że zazdrości mu jego ślicznych spinek z bursztynami, które dostał od Zayna w zeszłą środę.
Zachichotał uroczo na wspomnienie Malika, który był jednym z ulubionych klientów Lou. Szesnastolatek był oczarowany mężczyzną do tego stopnia, że kilkakrotnie pomyślał nawet o przespaniu się ze starszym. Jednak później szybko opamiętywał się i robił jedną ze zwyczajowych rzeczy.
Tommo nigdy nie uprawiał właściwego seksu z którymkolwiek ze swoich klientów. Zawsze ograniczał się do rozbierania, tańców erotycznych, pokazu, gdzie wkładał w siebie różne dilda lub co najwyżej obciągania. Chłopak nie chciałby stracić swojego dziewictwa z kimś, kto zapłaciłby mu za to. Wbrew wszystkiemu, nastolatek pozostawał romantykiem pod tym względem.
°°°°°
Ogólnie rzecz biorąc, Harry Styles był całkiem zadowolony ze swojego życia. Miał dobrze płatną pracę, zabawnych przyjaciół i mieszkał wystarczająco daleko, by nie musieć obawiać się niespodziewanych wizyt rodzinnych. Posiadał również wystarczająco dużą ilość pieniędzy, by spędzić resztę życia w jakimś drewnianym domku na zupełnym odludziu. W końcu pracował na to prawie piętnaście lat.
Co go w takim razie powstrzymało?
Może chodziło o to, że naprawdę lubił swoją pracę. Być może miała z tym coś wspólnego wizja rozstania się z Zaynem - jego najbliższym przyjacielem od trzydziestu pięciu lat. Jednak jeśli Harry miałby zgadywać, to obstawiałby raczej lęk przed zupełną samotnością.
Oczywiście jako przystojny biznesmen po trzydziestce nie musiał zbytnio martwić się brakiem zainteresowania ze strony płci pięknej. Jeśli jednak ktoś znał dobrze Stylesa - a poszczycić się tym mogło niewiele osób - wiedział, że kobiety nie są tym, co przyciągało jego spojrzenie. Ponieważ Harry miał pewien sekret. Pewną małą, brudną tajemnicę, która nie miała wyjść spoza ścian jego sypialni.
I jeśli się nie mylił, jego fantazja właśnie się urzeczywistniła w postaci szesnastoletniego chłopca dzwoniącego do drzwi jego apartamentu.
°°°°°
Louis żuł swoją balonową gumę i ze znużeniem naciskał dzwonek do drzwi. Stylesowi się nie spieszyło. Stał jeszcze moment, przyglądając się ze znudzoną miną drewnianej powłoce przed nim.
Podskoczył zaskoczony kiedy drzwi uchyliły się niespodzianie ukazując przystojną twarz jego klienta.
Jeśli Tomlinson miałby podać definicję bogactwa, najprawdopodobniej po prostu rzuciłby imię Harry'ego Stylesa. Ten mężczyzna mieszkał w najpiękniejszym budynku jaki Lou kiedykolwiek widział, a obrazy na ścianach mężczyzny były nawet droższe niż te u Zayna. Który swoją drogą sam polecił Louisa swojemu znajomemu, a chłopiec oczywiście nie miał nic przeciwko temu. Każda dodatkowa forsa jest u niego mile widziana. Nawet jeśli przez to jest dotykany rękami przyjaciela mężczyzny, w którym ma crusha.
- Wejdź, skarbie - rzucił zielonooki otwierając drzwi szerzej i Lou mógł poczuć pożerające go spojrzenie. Chłopak ruszył w znanym mu już kierunku. To nie był pierwszy raz kiedy on i Harry Styles się spotkali, więc całkiem swobodnie czuł się w mieszkaniu starszego. - Rozgość się!
Tomlinson nie był jednym z tych, którym trzeba dwa razy powtarzać. Książki i plecak rzucił na stół w wielkim salonie mężczyzny i już po chwili leżał wygodnie rozłożony na jednym z tych olbrzymich foteli. Chłopak uwielbiał przeciągać ten moment jak najdłużej. Zanim ściągnął z siebie ubrania wciąż mógł czuć się kimś więcej niż nieletnią prostytutką. Mógł siedzieć wygodnie, patrzeć w twarze starszych mężczyzn i napawać się pożądaniem widocznym w ich oczach. Wiedział, że posiada coś, czego bardzo pragną, a Louis zdecydowanie kochał mieć kontrolę. Chociażby tak krótkotrwałą i ulotną.
- Co mnie tu dziś sprowadza? - zapytał wpatrując odpowiedzi w zielonych oczach, oczywiście niczego tam nie znajdując. To były po prostu kolejne zwykłe źrenice, których właściciel czuł się lepszym tylko ze względu na pieniądze które posiadał. Ale Louis oczywiście nie miał prawa go oceniać. Nie kiedy jest gotowy zrobić wszytko, żeby nieco się wzbogacić.
- Zawsze konkretnie, co? - Śmiech trzydziestopięciolatka rozniósł się po pomieszczeniu. Pokój był skąpany w cieniu i jeśli dodać do tego dźwięki wydawane przez mężczyznę, wszytko wydało się Louisowi nieco straszne. Scena skojarzyła mu się z horrorami, w których ofiara stoi przed swym prześladowcą jeszcze nie do końca gotowa do ucieczki. Włoski na rękach stanęły mu jeża kiedy wyobraził sobie Stylesa ze schowaną za plecami bronią.
°°°°°
Louis wyglądał niewinnie i całkowicie bezbronnie owinięty w swoje różowe ciuszki. Nagle oczy chłopca spojrzały na starszego z lękiem i nie wiedzieć czemu, mężczyźnie całkiem się to spodobało. Uśmiechnął się pod nosem, obiecując sobie po raz setny od kiedy pierwszy raz spotkał Tomlinsona, że już niedługo przeleci to małe ciałko.
- Co powiesz na to, żebyśmy dziś poszli o krok dalej?
Błękitne tęczówki rzuciły mu lodowate spojrzenie.
- Myślałem, że już o tym rozmawialiśmy. - Przez chwilę w salonie panowała cisza podczas której nastolatek bawił się rąbkiem swojej spódniczki, co dawało Stylesowi dużo lepszy widok na nogi młodszego. - Myślę, że na dziś wystarczy już rozmów. - Stwierdził nagle spochmurniały.
Szesnastolatek wstał zaskakująco szybko i patrząc w zielone oczy podszedł do siedzącego na przeciwko niego mężczyzny. Kiedy zbliżył się na tyle, by między nimi nie pozostawało zbyt wiele przestrzeni, zbliżył swoją twarz do Harry'ego. Już po sekundzie mężczyźni całowali się, a ręce starszego z nich jeździły po nastoletnim ciele chłopca.
Kiedy ich usta oderwały się od siebie, młodszy ruszył powolnym krokiem w tył. Kiedy w końcu stanął w odpowiedniej odległości od mężczyzny, jego dłoń zsuęła się po ramieniu. Zielone oczy obserwowały każdy jego ruch, każdy obrót, skłon i wszytko na co chłopak sobie pozwolił, z łapczywością. Tańczył w ciszy, ponieważ jedyną muzyką jakiej potrzebował był głośny oddech mężczyzny siedzącego przed nim. Kiedy pierwsza część garderoby ucznia opadła na zimną podłogę, dłoń Stylesa ruszyła w kierunku jego rozporka.
Louis wił się przed nim w samej spódniczce i pończochach, jednak spojrzenie Harry'ego ograniczało się do błękitnych oczu chłopca. Kontakt wzrokowy pozostawał ich jedyną formą rozmowy, kiedy małe dłonie Tomlinsona błądziły po jego ciele.
Chłopak nie spieszył się zdejmując rajstopy. Uważał, żeby się nie porwały i żeby Harry zdecydowanie mógł zobaczyć jak seksownie wtedy wygląda. Dotykał się po nogach i jechał w górę. Kiedy dotarł do białej spódniczki, przymknął na chwilę powieki i odpędzając łzy upokorzenia, zrzucił z siebie materiał pozostają w samych majtkach.
Styles jęknął cicho na widok Louisa. Jego mały chłopiec wyglądał pięknie i Harry uważał za krzywdę dla świata, fakt, że nastolatek kiedykolwiek miał czelność zakrywać swoje idealne ciało ubraniami.
Szesnastolatek tańczył dalej obracając się i dając tym samym Stylesowi dobry widok na swój tyłek. Zsunięcie koronkowej bielizny trwało w oczach starszego całą wieczność i kiedy już miał przed sobą chłopca w całej okazałości, cudem się na niego nie rzucił.
- Pomóc Ci, tatusiu? - zapytał niewinnie młodszy, kiedy zielonooki jeździł w górę i dół swojego penisa. Pomyślał, że mógłby dojść na sam dźwięk jego małego chłopca tak go nazywającego.
Już po chwili miał ciało młodszego klęczące przed nim. Harry zasinął wszytkie mieście na uczucie ust nastolatka na jego kutasie. Włożył swoje duże dłonie we włosy Tomlinsona i wyrzucił głupie spinki, które tylko mu przeszkadzały. Niedługo później skończy szczytując z imieniem jego chłopca na ustach.
°°°°°
- Miło się z tobą robi interesy - mówi Louis chowając pieniądze do swojego różowrgo portfela.
- Już nie tatusiu? - pyta starszy z uśmiechem igrającym na jego ustach.
- Do zobaczenia, Styles - warczy młodszy w odpowiedzi, po czym odwraca się i odchodzi w ciemności kręcąc swoim małym tyłkiem, dobrze wiedząc, że Harry patrzy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro