Bad boy for a snack
Tytuł: bad boy for a snack (zły chłopiec na przekąskę)
Pomysł od: @Sweet_Bad_Girl
Opis: A więc Lou jest typowym badboy'em i przyjaźni się z Zi. Harry natomiast jest tą cichą myszką, tak przynajmniej wszyscy myślą. Ojcowie Lou i Hazzy pracują razem i tata H zaprasza na kolację rodzinę L. Louisowi wpada w oko Harry i pod stołem zaczyna masować go po udzie itd. Harry przez cały czas udaje takie niewiniątko i w ogóle. Później ich rodzice wychodzą gdzieś na drinka czy coś, chłopcy zostają sami (obydwoje są jedynakami). Harry zabiera L do siebie, mówiąc że musi się pouczyć, gdy wchodzą do pokoju L zaczyna całować i rozbierać Hazzę. Gdy już ma zacząć go rozciągać, role się odwracają i to Harry pieprzy Lou.
Ostrzeżenia: gejowski seks, Lou 17 lat, Harry 18/19. Może trochę przekleństw i dotykania cudzych kutasów pod stołem. Louis bad boy, tatuaże + kolczyki, bottom. A Harry... Cóż, Harold jest jak cicha woda, która brzegi rwie. Jeśli brzegami można nazwać okrągły tyłek Tomlinsona.
Długość: 3K słów
Bad boy for a snack
- Pamiętaj, nie spieprz tego. - Warczy ojciec Louisa siedząc na przednim siedzeniu swojego samochodu.
- Czy kiedykolwiek coś spieprzyłem? - Pyta chłopak uśmiechając się bezczelnie, a wściekła mina jego rodzica daje mu niesamowitą satysfakcję.
Prawda jest taka, że Louis nie mógłby być gorszym synem dla Marka. Byli totalnymi przeciwieństwami i oboje mieli silne charaktery, przez co często dochodziło między nimi do sprzeczek. No i szczerze mówiąc... Szatyn nie dziwił się swojemu ojcu, gdy ten tracił cierpliwość. Miał dopiero siedemnaście lat, ale on i jego przyjaciel Zayn, już zdążyli złamać regulamin ich szkoły w każdy możliwy sposób. Przez ciągłe bójki (i możliwe, że to Malik musiał się bić z ludźmi, których Tomlinson protokował, ale hej! Od czego są przyjaciele?), ucieczki z lekcji, palenie papierosów podczas przerw, czy przechodzenie na zajęcia pod wpływem narkotyków (co niestety zdarzyło się więcej niż raz), Zayn i Louis mieli reputację złych chłopców. Ich rodzice byli wzywani do szkoły przynajmniej raz na siedem dni (no chyba, że w takowym tygodniu chłopcy postanowili w ogóle nie zawitać w murach placówki. Z jakiegoś powodu nauczyciele przyjmowali to z ulgą).
Tak czy inaczej, relacja Mark - Louis zdecydowanie nie zaliczała się do tych przyjemnych. Mężczyźni wciąż darli ze sobą koty, bądź starali się unikać nawzajem.
Dlatego więc młody Tomlinson był bardzo zdziwiony, kiedy tego ranka matka przyszła do jego pokoju, oświadczając mu, że zjedzą kolację całą rodziną. I to nawet nie sami w trójkę (w sumie chwała Bogu, bo Louis nie był w nastroju na kolejną kłótnie o zbyt dużą ilość tatuaży czy kolczyków w swoim ciele). Mieli pojechać do rodziny Stylesów i to z nimi spędzić tych kilka okropnie nudnych godzin. A to wszystko ponieważ jego zasrany ojciec robił właśnie interesy z Deanem Stylesem, który - tak się szczęśliwie złożyło - także miał syna. Więc Louis został zmuszony do wzięcia udziału w tej głupiej kolacji, nawet jeśli bardzo głośno protestował.
- Mówię poważnie, Louis. Ten jeden pieprzony raz zachowuj się przyzwoicie. Po prostu siedź tam cicho i jedz spokojnie swój prosiłek. - Powtarza Mark chyba po raz setny, a jego czerwona twarz robi się nieco spocona. - Styles jest naprawdę ważny i potrzebuję podpisać z nim tą umowę. Od tego jak się spiszesz może zależeć to czy pójdziesz na studia albo czy dostaniesz nowy samochód na urodziny.
Szatyn wywraca swoim błękitnymi oczami, ale posłusznie kiwa głową. Fakt, że sprawia sporo problemów nie czyni go od razu idiotą. Poza tym studia są jedyną szansą na to, żeby wyrwał się spod władzy Marka i sam do sad doszedł.
Kiedy w końcu docierają pod dom Stylesów, Tommo aż gwizda z uznania. Budynek jest ogromny, tak samo zresztą jak ogród wokół niego. Już po tym widać, że Mark nie kłamał i Dean musi być nadziany. Nie dziwnego, że tak bardzo zależy mu na kontrakcie z jego firmą.
- Uśmiechnij się. I najlepiej zapnij tą bluzę. - Komentuje Jay w swojej eleganckiej sukience. Mark przenosi spojrzenie z własnego garnituru na czarne potargane rurki młodego Tomlinsona oraz resztę jego stylizacji. Louis z jakiegoś powodu uparł się, żeby wyglądać jakby jadąc do Stylesów, zgarnęli go spod mostu.
- I wyjmij to żelastwo z ust. - Dodaje starszy, chociaż i tak wie, że to nic nie da.
Jak można było się spodziewać, Louis wystawił swój język (który także miał w sobie kolczyk, bo jakże by inaczej) i dotknął nim czarnego kółeczka otaczającego jego dolną wargę.
- Możesz mi obciągnąć. - Rzuca, po czym nie zważając na wściekłe miny rodziców, rusza w kierunku budynku.
Pozwala Markowi i Jay wyprzedzić go w drodze do drzwi. Staje za nimi, kiedy dzwonią na dzwonku, aż drewniana powłoka wreszcie się odsuwa.
- Och, dzień dobry! - Mówi uśmiechnięty chłopak przed nimi. - Państwo Tomlinson, tak? Jestem Harry, syn Deana. Zapraszam. - Mówi ukazując głębokie dołeczki w policzkach.
Louis umarł, nie ma innej możliwości. Bo jak inaczej wytłumaczyć, że właśnie ma przed sobą anioła?
Huh, Harry Styles jest absolutnie cudowny i Tommo naprawdę ma głęboko w dupie fakt, że jest hetero. Zamierza przelecieć tego chłopaka, ponieważ cholera. Czy mógłby sobie wybaczyć, gdyby tego nie zrobił?
Pieprzyć Marka, pieprzyć studia i nowy samochód na urodziny. Harry Stylesie, szykuj się.
°°°°°
- Ten kurczak jest przepyszny! - Chwali Jay, a Anne uśmiecha się do niej ciepło. - Chyba będę musiała wziąć od ciebie przepis.
- Nigdy nie widziałem Cię w kuchni. - Mruczy Louis, za co dostaje od swojego ojca kopniaka w piszczel.
Małżeństwo Tomlinson udaje śmiech, starając się nie pokazać tego jak bardzo irytujący Louis jest. Z każdą sekundą tej kolacji coraz bardziej żałują, że ich syn nie jest równie ułożony, spokojny i cichy jak Harry.
- A ty, Louis? - Pyta Anne miło. - Nie smakuje ci? - Wskazuje głową na nieruszony posiłek na talerzu nastolatka.
- Pewnie, że mu smakuje! - Wcina się Mark.
Tommo posyła mu spojrzenie w oczywisty sposób mówiące "co do kurwy człowieku, od pięciu lat nie jem mięsa", ale starszy je ignoruje. Szatyn naprawdę starał się wykazać cierpliwość i trzymać swoje emocje na wodze, ale teraz już nie wytrzymuje. Skoro Mark jest dupkiem w stosunku do niego, Louis też nie zamierza trzymać się zasad.
Uśmiecha się do swojego ojca szeroko, jednocześnie kładąc swoją dłoń na udzie siedzącego koło niego bruneta.
Młody Styles natychmiastowo się prostuje i robi zaskoczoną minę.
- Coś nie tak, Harry? - Pyta przesłodzonym głosem Lou. Zielonooki rozgląda się wokół, po czym kręci głową i stara się zignorować dłoń młodszego na swojej nodze.
Ale naprawdę ciężko jest to ignorować, kiedy palce Tomlinsona zaczynają iść coraz bardziej w górę. Louis czuje rosnącą satysfakcję widząc jak chłopak reaguje na jego dotyk.
Dłoń szatyna z zaskoczenia zaciska się na kutasie Stylesa przez materiał jego spodni.
- Harry, wszystko w porządku?! - woła Anne widząc, jak jej syn dławi się kawałkiem kurczaka, a jego oczy stają się załzawione.
- T-tak. - Odpowiada po momencie brunet, a pod stołem zrzuca ze swojego rozporka pewną bardzo nachalną dłoń. - Po prostu zbyt szybko połknąłem.
- Mogę sobie to wyobrazić. - Rzuca niebieskooki na tyle cicho, żeby nikt poza ich dwójką tego nie usłyszał, a na szyi starszego pojawiają się rumieńce.
Tommo uśmiecha się do siebie dumnie, po czym ponownie kładzie dłoń na kolanie loczka. Styles pozwala jej tam zostać, aż do końca kolacji i oboje są ogromnie zadowoleni z faktu, że nikt tego nie widzi.
°°°°°
Gdy posiłek dobiega końca, rodzice nastolatków decydują się wyjść na drinka.
- Zamówić ci taksówkę? - Pyta starszy Tomlinson.
- Chyba poczekam z Harrym na wasz powrót, jeśli to nie problem. - Odpowiada chłopak, a jego grzeczny ton dziwi Marka.
Zapada chwilowa cisza, do momentu kiedy Anne szturcha swojego jedynego syna ramieniem.
- Um, tak. Poczekamy na was.
- Huh, cóż... W takim razie miłej zabawy chłopcy.
Ich rodzice wychodzą, a Harry i Louis zostają sami w domu.
Stoją przez chwilę w korytarzu bez słowa, a Tommo dopiero teraz zauważa kilka rzeczy. Jak na przykład to, że Styles jest od niego dużo wyższy. Albo, że pod tą zapiętą na ostatni guzik koszulą rysują się spore mięśnie. I jak bardzo męski jest chłopak przed nim.
Cóż, mimo wszystko i tak zamierza go pieprzyć.
- Więc co będziemy robić? - Pyta szatyn. - Może obejrzymy telewizję czy coś? - Mówi, a w jego głowie pojawia się wizja Harry'ego rozłożonego dla niego na kanapie.
- W zasadzie to... Muszę się pouczyć. Jutro mam kartkówkę z matmy. - Wyjaśnia chłopak.
- Świetnie! - Woła młodszy niesamowicie piskliwym głosem, za co karci się w myślach. - To znaczy, jestem dobry z matematyki. Naprawdę bardzo dobry. Mogę ci pomóc.
Zielone oczy przejeżdżają z powątpiewaniem po jego czarnych ubraniach i kolczykach.
- Słowo harcerza. - Zapewnia Lou.
°°°°°
Harry zdecydowanie mógł poczuć spojrzenie Tomlinsona na swoim tyłku podczas drogi do jego sypialni. Było ono niemal równie napastliwe co ręką młodszego podczas dzisiejszej kolacji.
Dlatego więc nie jest zbytnio zdziwiony, kiedy po wejściu do pokoju, zostaje pchnięty na drzwi. Harry musi nieco zniżyć swoją głowę, żeby usta Louisa mógłby przyssać się do jego warg.
- Pewnie nawet nie byłeś harcerzem. - Mówi rozbawiony Styles, kiedy język młodszego schodzi na jego szyję. - Auć! - Woła, czując lekkie ugryzienie. Tommo posyła mu jedynie psotne spojrzenie, a następnie chwyta za szelki przy obcisłych spodniach Harry'ego.
- Wiem, że miałeś się uczyć matematyki... - zaczyna.
- Anatomia też brzmi dobrze. - Dopowiada wyższy i popycha chłopaka w głąb pokoju.
Opadają na łóżko, a ich ręce szybko odnajdują drogę do ciał spragnionych dotyku. Zarzucają z siebie spodnie, buty i... O, Louis zrzuca sweter, a Harry w życiu nie pomyślałby, że czyjeś wytatuowane ramiona mogą go tak podniecać.
- Jesteś absolutnie śliczny. - Mówi zielonooki z ustami przy skórze szatyna.
- Hej, jestem złym chłopcem. - Poprawia go udając oburzenie chłopak. - Jestem seksowny, dziki i niebezpieczny. A teraz ściągnij już to wreszcie. - Żąda, jednak po chwili sam rozrywa koszulę opinającą mięśnie Stylesa. Przez chwilę robi mu się głupio, ponieważ on sam wygląda przy nim jak wychudzona trzynastolatka, ale zaraz zapomina o swoich obiekcjach.
- Masz tatuaże? Harry, nigdy bym Cię o to nie podejrzewał.
- Ja nie spodziewałem się przebitych skutków. - Komentuje starszy, lekko ciągnąć za jeden z kolczyków, co powoduje jęk młodszego. Nastanie zastępuje palce językiem i sprawia, że Louis całkowicie wykreśla określenie "hetero" ze swojego słownika.
- Nasza cicha myszka okazuje się zaskakująco odważna. - Mówi kiedy wreszcie odzyskuje mowę. Następnie popycha wyższego na materac, tak, że teraz on znajduje się nad Stylesem. - Mam nadzieję, że masz prezerwatywy i...
- Lubrykant? W szafce. - Odpowiada szybko i wygląda na bardzo zdesperowanego dotyku. W zasadzie, Tomlinson może też domyślić się tego po sporym wybrzuszeniu w jego bokserkach.
Szatyn nie potrafi dłużej powstrzymać się przed następnym pocałunkiem, więc łapczywie łączy ich usta. Harry otwiera swoje wargi tak szybko, jak Louis się przy nich pojawia i zaskakując Tomlinsona, to on wygrywa walkę języków o dominację. Ich pocałunek jest gorący, długi i bardzo namiętny, przez co w głowie niebieskookiego pojawia się pytanie - jak mógł wcześniej bez tego żyć?
Wreszcie odrywają się od siebie ciężko dysząc i starając się nabrać powietrza. Louis siada okrakiem na mężczyźnie, a ich czekające erekcje uderzają o siebie. Język młodszego sunie w dół szyi Harry'ego, a on sam zaczyna poruszać biodrami, tworząc przyjemne tarcie między ich kutasami.
Styles wydaje z siebie gardłowy jęk i wyciąga ręce przed siebie, by zacisnąć je na gorącym tyłku siedemnastolatka.
Tommo sam się sobie dziwi, ale mocny uścisk dużych dłoni Harry'ego bardzo mu się podoba. Nawet jeśli starszy chłopak ściska go bardzo mocno i czasem szarpie jego lekkim ciałem. W zasadzie Louisa podnieca to sto razy bardziej niż jakąkolwiek dziewczyna wcześniej.
W końcu Harry odrzuca młodszego na bok, żeby pozbyć się krępujej go bielizny. Już po chwili jego czerwony penis uderza go w brzuch. Louis obserwuje to jak zaczarowany, ponieważ serio. Jeśli o kimkolwiek na świecie można posiedzieć, że ma czarującego kutasa, to o Harrym Stylesie właśnie.
Szatyn zrzuca z siebie bokserki równie szybko (i być może jego penis jego nieco mniejszy, ale poważnie, to nie jest jakiś konkurs, prawda?). W tym czasie starszy wygrzebuje opakowanie prezerwatyw i butelkę z lubrykantem z szafki i kładzie je na pościeli obok nich.
- Jestem totalnie zakochany w twoim kutasie. - Wyrywa się młodszemu, po czym momentalnie przebija sobie w myślach piątkę w twarz.
- To dobrze, ponieważ Harry Junior jest dżentelmenem i nie śmiałby zrobić żadnego kroku bez wyznań miłosnych wcześniej. - Odpowiada brunet klęcząc na materacu i trzymając mocno swojego kutasa.
Tommo śmieje się na jego słowa głośno.
- Nazwałeś swój interes Harry Junior? Jesteś porąbany.
- Oboje jesteśmy. - Stwierdza ze wzruszeniem ramion Styles. - A teraz szybciej, bo robię się naprawdę niecierpliwy.
Lou posyła mu kuszący uśmiech, a następnie wkłada dwa palce do swoich ust, nawilżając je śliną. Ssąc je, zasysa policzki, co sprawia, że wyobraźnia bruneta szaleje. Harry patrzy na to mrużąc oczy, przy czym wygląda tak seksownie, że Tommo mógłby dojść tylko od tego widoku.
Louis wyciąga palce z ust z głośnym dźwiękiem towarzyszącym temu.
- Świetnie, a teraz rozciągnij się dobrze. - Mruczy Harry, a po sekundzie jego słowa docierając do umysłu Louisa.
- Miałeś na myśli "rozciągnij mnie"? - Pyta lekko zdezorientowany, ale widząc minę starszego, wie, że ten wcale się nie przejęzyczył.
- Nie, nie miałem. - Oponuje brunet. - Louis, nie chcę niszczyć twoich nadziei, ale chyba nie myślałeś, że będziesz topował?
Wytatuowana ręka chłopaka opada wzdłuż jego ciała, a między brwiami pojawia się mała zmarszczka.
- Cóż, będąc szczerym... Właśnie tego się spodziewałem.
Zapada chwilowa cisza, a Harry wydaje się ogromnie rozbawiony.
- W takim razie możesz odebrać to jako niespodziankę. - Rzuca z widocznymi dołeczkami w policzkach.
- Nigdy jeszcze nie byłem na dole. - Upiera się Tommo, lecz jego słowa nie brzmią już tak stanowczo.
- A byłeś kimkolwiek z jakimś facetem? Ponieważ uwierz mi, jesteś kotkiem* czy tego chcesz czy nie.
- Brzmi jak groźba gwałtu. - Żartuje młodszy.
- Miałem raczej na myśli coś bardziej w stylu, że Bóg nie pozwoliłby, żeby taki tyłek się zmarnował. I jakby, dlaczego miałby dawać ciało bottom chłopakowi, który powinien być na górze? To bez logiki. - Odpowiada z głupim uśmieszkiem. - To argumenty oparte na wierze. Nie możesz się z nimi kłócić.
Louis śmieje się, ale ostatecznie musi przyznać Stylesowi rację. Jego tyłek jest stworzony do wyższych celów niż samo siedzenie. Na przykład przyjmowanie Harry'ego Juniora.
- Więc będę twoim pierwszym, nieźle. - Mówi brunet rozsmarowując lubrykant na swoich palcach. Następnie pomaga chłopcu opaść na plecy i rozłożyć nogi szeroko. - Nie powinno boleć.
Przyciska swój palec do zaróżowionej dziurki młodszego, ale powstrzymuje go mały chichot.
- Co? - Pyta.
- Huh, nic. Po prostu ostatnim razem kiedy ktoś zaglądał do mojego tyłka, była to mama podcierająca go w moim dzieciństwie.
Harry także zaczyna się śmiać i robi to tak mocno, że opada na poduszki obok szatyna.
- Zabiłeś cały klimat. - Wyrzuca mu wciąż rozbawiony.
- Co? To nie fair. Przysiąłem sobie, że będziemy się dziś pieprzyć i chociaż łamanie obietnic jest w moim stylu, tej wolałbym dotrzymać.
- Trzeba było nie wspominać o swojej matce. Mam teraz przed oczami ciebie jako dziecko... Co robisz? - Pyta, kiedy Lou sam sięga po lubrykant.
- Cóż, zamierzam sam się dla ciebie rozciągnąć, jeśli ty jesteś zbyt zajęty ścianiem się. Swoją drogą to okropne, że myślisz o małych dzieciach podczas seksu. - Mówi i lekko sapie kiedy wciska w siebie pierwszy palec.
Harry z uwagą obserwuje tą scenę, będąc zachwycony, gdy Tommo w końcu zaczyna poruszać palcem wewnątrz siebie. Już po chwili dodaje też drugi, a jęk z jego ust jest niczym miód dla uszu.
- Co powiesz o myśleniu o matce podczas seksu? - Prowokuje starszy, chociaż wszystko o czym może myśleć, to to jak dwa małe palce chłopaka zatapiają się w nim raz po raz, robiąc jego dziurkę zaczerwienioną.
- Jesteśmy równie zryci. A teraz mnie pieprz. - Stwierdza ze wzruszeniem ramion.
Harry odpycha dłoń chłopca i zastępuje jego palce swoimi, dając mu większe rozciągnięcie. Styles zaczyna krzyżować je wewnątrz Tomlinsona i rozszerzać na boki. Louisowi podoba się to bardziej, niż mógłby się spodziewać, a kiedy dostaje jeszcze trzeci palec, traci zmysły.
- Myślę, że jesteś gotów. - Starszy sapie w jego szyję.
- Myślę, że jeśli nie poczuję w sobie twojego kutasa, to oszaleję. - Odpowiada młodszy.
Zielonooki popycha Louisa tak, że znowu leży na poduszkach i znów łączy ich usta. Odwraca uwagę szatyna od jego kutasa, który pokryty lubrykantem, już czeka przy dziurce.
Tommo wydaje ciche sapnięcie, gdy brunet wyciąga z niego palce, ale nawet nie ma czasu przyzwyczaić się do pustki. Harry ostrożnie wsuwa w niego swoją końcówkę, uważnie obserwując twarz nastolatka.
- Jeśli będzie Cię za bardzo boleć, to mów, okay? Je chcę ci zrobić krzywdy... - Zaczyna, wciąż lekko zaniepokojony faktem, że jest pierwszym chłopakiem niebieskookiego.
Louis jednak ma dosyć tej głupiej rozmowy o bezpieczeństwie i traktowania go jakby był jakimś pieprzonym kwiatkiem. Zdecydowanie nie jest niczym kruchym czy delikatnym. Żeby udowodnić to starszemu, sam nabija się na całą długość Stylesa, co powoduje głośny jęk u ich obojga.
- Cholera. - Warczy brunet, a jego dłonie mocno zaciskają się na biodrach siedemnastolatka. Z pewnością zostawią po sobie siniaki, ale Louisa to tylko nakręca.
Zaczyna wykonywać głębokie i uważne ruchy, dopóki młodszy nie każe mu zacząć ruszać się szybciej. Wtedy pieprzy go tak szybko i mocno jak potrafi, a ich jęki przeplatane są przekleństwami. Tommo zaciska swoje małe wytatuowane dłonie na losach starszego i szarpie za nie mocno. Harry gryzie go w odwecie po szyi, zostawiając odciski zębów.
- T-tak, cholera. To jest kurwa to! - Krzyczy Tommo, gdy Styles uderza w jego prostatę. Harry zaczyna powtarzać ten ruch, strając się trafić w nią jak najwięcej razy.
Łóżko na którym się pieprzą, zaczyna uderzać o ścianę, lecz nie przejmują się tym. Materac zgrzypi głośno, ale krzyki Louisa to zagłuszają. Szczerze mówiąc, zagłuszają wszystko. Chłopak jest niemożliwie głośny, przeklinając, jęcząc i wołając imię starszego. Ale będąc szczerym, Harry to kocha. I lepiej, żeby sąsiedzi też to pokochali, ponieważ ich dwójka nie ma zamiaru przestać.
- Jestem tak cholernie blisko. - Jęczy młodszy, więc Styles owija swoją dłoń wokół jego czerwonego kutasa. Zaczyna ruszać nadgarstkiem w rytmie własnych uderzeń.
Louis dochodzi z imieniem Harry'ego na ustach, brudząc ich brzuchy spermą, a Styles potrzebuje jeszcze tylko momentu. Czując zaciskającą się wokół niego dziurkę młodszego, nie wytrzymuje. Szybko wychodzi z chłopca, także plamiąc prześcieradło. Opadają na łóżko, nie przejmując się bałaganem wokół nich.
- To było kurewsko świetne. Przerzucam się na kutasy. - Sapie wyczerpany Tommo leżąc na brzuchu.
Harry ucha się na to. Patrzy na czerwone policzki Tomlinsona, zamglone oczy i roztrzepane włosy. Jego niegrzeczny chłopczyk.
Wyjmuje wilgotne chusteczki i dokładnie wyciera ich ciała ze spermy.
Długo zawiesza swoje spojrzenie na tyłku młodszego, aż w końcu daje Louisowi mocnego i niespodziewanego klapsa, który z pewnością zostawi po sobie czerwony ślad.
- To za budzenie mojej erekcji przy kolacji z rodziną. - Mówi a następnie schyla się, by pocałować bolący pośladek i pozostaje tam na tyle długo, by zostawić malinkę.
- A to za co? - Pyta Lou.
- Za nic, po prostu nie mogłem się powstrzymać.
W tym samym czasie, chłopcy słyszą samochód parkujący przed domem, więc wstają dzieląc ostatni pocałunek tej nocy i pośpiesznie narzucają na siebie ubrania.
*kotek czyli właśnie bottom, w tym sensie.
°°°°°
Szczerze mówiąc liczę na to, że wam się podobało, bo ja jestem z tego cholernie zadowolona.
Btw, wiem, że nieco się spóźniłam, ale mam nadzieję, że było warte czekania.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro