Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział Pierwszy

21.04.2010r.

- Lily za godzinę masz lekcję! Wstawaj młoda - obudził mnie krzyk mojej siostry - Angeliki, która potrząsała moim ramieniem.

- Przecież mam pieszo do szkoły jakieś 10 minut, mogłam jeszcze spać - jeknęłam przecierając oczy co niestety zlikwidowało resztki pięknego snu o wyjeździe do Amsterdamu.

- Jedzenie masz na stole, klucze jak zawsze są w pudełku. Ja wychodzę, a ty proszę nie spóźnij się do szkoły i nie przyprowadzaj nieznajomych do domu - zawołała szatynka z korytarza, na którym zakładała buty i jeansową kurtkę.

- Nie jestem głupia - odkrzyknęłam zsuwając się z łóżka, a po dotknięciu zimnej podłogi przeszedł mnie dreszcz.

- Też cię kocham siostrzyczko! - rzuciła jeszcze i po chwili w domu znowu zapanowała cisza. Spojrzałam kątem oka na kalendarz i delikatnie się uśmiechnęłam widząc nad nim zdjęcie z Harrym i Gemmą zrobione w wesołym miasteczku około rok temu. Odwróciłam wzrok od pamiątki i niefortunnie uderzyłam głową w otwarte drzwiczki od szafy.

- Ten dzień zapowiada się naprawdę bardzo ciekawe - mruknęłam pod nosem odsuwając się od mebla i nieufnie zerknęłam do szafy, po czym wyjęłam jakąś losową bluzkę na krótki rękaw i do tego granatową spódniczkę oraz bluzę, czyli rzeczy, które są uznawane za nasz "mundurek".

Tak właściwie to można ubierać cokolwiek z jedną zasadą - dziewczyny muszą mieć granatową spódniczkę, a chłopacy tego samego koloru spodnie. Co do reszty to kto co lubi. Więc wracając, przebrałam się w wybrane rzeczy i szybko zjadłam płatki z mlekiem przy których była różowa karteczka z napisem "Miłego dnia w szkole".
Przewróciłam oczami czytając to. Bo jakby sam gest w sobie jest dość... Uroczy?  Tylko nie za bardzo wiem czy ma sens używanie słowa "miły" w tym samym zdaniu w którym występuje już słowo "szkoła".

Włożyłam pustą miseczkę do zlewu i zalałam wodą po czym wróciłam do pokoju. Spojrzałam ostatni raz tęsknię na łóżko i chwyciłam plecak do ręki decydując się na szybsze wyjście do szkoły. A co się z tym wiąże - najprawdopodobniej czekanie na chłopaków z jednym z nich. Wyjęłam klucze i zamknęłam drzwi. Odwróciłam się i w duszy krzyknęłam ze strachu, bo nie spodziewałam się, że ktoś może za mną stać.

- Jack! Mógłbyś następnym razem jakoś uprzedzić, że masz zamiar mnie straszyć? - zapytałam na co odpowiedział mi tylko szeroki uśmiech chłopaka. Prychnęłam cicho i ruszyłam przed siebie, a on poszedł tuż za mną.

- Przechodziłem akurat tędy i pomyślałem "O! Może wejdę po Lily, bo pewnie jeszcze śpi", więc wystraszenie ciebie nie było celowe - odparł unosząc ręce na znak niewinności i cicho się zaśmiał szturchając mnie w ramię.

- Ale nie jesteś zła, prawda? - upewnił się patrząc na mnie pytająco jednocześnie poprawiając szelkę od plecaka. Pokręciłam głową z rozbawieniem i przypomniała mi się jedna rzecz, przez którą stanęłam na chwilę w miejscu.

- Umiesz na test z chemii? - wypowiedział moje zmartwienie na głos i widząc przerażenie malujące się na mojej twarzy chyba sam sobie odpowiedział na to pytanie.

- Oj Lily, Lily... No mała, jak tak dalej pójdzie to ja nie wiem jak ty zdasz tą ostatnią klasę - westchnął chcąc popsuć mi fryzurę swoją dłonią lecz na szczęście zdążyłam ją odepchnąć.

- Cicho bądź. Z tego co wiem to sam na razie nie zdajesz z fizyki - mruknęłam, a szatyn delikatnie się skrzywił. Przechodząc przez bramę szkoły zaczęłam rozglądać się w poszukiwaniu reszty przyjaciół lecz niestety nie wypatrzyłam nikogo co oznaczało dłuższe bycie samemu w towarzystwie Robinsona. Nie żeby mi to jakoś bardzo przeszkadzało, ale nie chciałabym słuchać jego gadania, bo aktualnie zżera mnie stres przed najbardziej znienawidzonym przeze mnie przedmiotem.

- Czekamy na naszych muzyków?- zadałam pytanie wskazując murek niedaleko wejścia do budynku szkoły. Mój towarzysz się ze mną zgodził więc pobiegłam do jednego z najbardziej obleganych miejsc przez uczniów. Usiadłam na zimnej powierzchni, podciągnęłam do góry nogi i je wyprostowałam opierając się o plecak.

- Dobranoc - mruknęłam zamykając oczy na co Jack cicho zachichotał siadając obok mnie. 

- Spać ci się chce? - mając nadzieję, że było to pytanie retoryczne lekko kopnęłam go w nogę, ziewając

- Idą chłopacy - ostrzegł mnie, a moje usta rozciągnęły się w delikatny uśmiech.

- Hej Lily - usłyszałam głos Harry'ego więc wymamrotałam coś na przywitanie, wyciągając ręce do góry, żeby się do niego przytulić. Na szczęście zrozumiał o co chodzi i po chwili zostałam pociągnięta do góry i objęta przez najlepszego przyjaciela.

- Wyspałeś się? - zapytałam otwierając oczy by przyjrzeć się mu uważnie i najwidoczniej mnie posłuchał, bo dzisiaj nie wyglądał już na zmęczonego.

- Yhm. Dziękuję jeszcze raz Li - odparł wstając by przywitać się z Robinsonem, ale posłał mi szczery uśmiech (tak, ten taki z dołeczkami) co naprawdę było warte zostania trochę dłużej w piekarni.

- Nie ma za co Hazz. A mógłbyś na przerwie chociaż spróbować wytłumaczyć mi chemię? - poprosiłam wbijając wzrok w bruneta.

- Jasne. Spróbuję wbić ci do głowy podstawowe nazwy i wzory - zaśmiał się więc ja też się do nich wyszczerzyłam.

- Dzięki, ratujesz mi życie. Iedziemy już do środka? - wyrzuciłam z siebie zeskakując z murku i zabierając ze sobą plecak - I cześć chłopacy, bo chyba się jeszcze nie witałam.

Przybyłam piątkę i żółwika każdemu i ruszyłam za Alex'em w stronę szkoły.
























"Feels like this could be forever tonight
Break these clocks forget about time
There could be World War 3 going on outside
You and me were raised in the same part of town
Got these scars on the same ground
Remember how we used to kick around just wasting time?"

~ One Direction "A.M."

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro