Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Phan x ...

Witajcie! Tym razem będzie trochę inaczej, bo nie będzie tutaj głównym wątkiem ship, a wprowadzenie trochę do historii Phan'a aka mojego OC.
Tak więc, zapraszam! :3

~~~~~~~~~~~~~~~

**Phan**

Wbiłem włócznie w ziemię i spojrzałem pustym wzrokiem przed siebie, zatrzymując dodatkowo oddech.

Znów to samo miejsce...

Zacisnąłem bardziej rękę na drewnianej części włóczni i wypuściłem cicho powietrze.

-Zobaczymy, czy coś się tam zmieniło...- Wyszeptałem cicho do siebie poprawiając kaptur i magią zniknąłem moją podręczną broń.

Przetrzepałem lekko ręce i zacząłem stawiać powoli kolejne kroki w stronę niewielkiego budynku.

Tak, to był mój dom...

Tak, nienawidziłem go całą duszą...

Dlaczego tu wróciłem? Znam odpowiedź na to pytanie...

Muszę uratować swojego brata... Jego dusza... Gdzieś jeszcze tam jest... Nie rozsypała się... Nie przemieniła... On... On jeszcze żyje...

Zatrzymałem się na chwilę, żeby uspokoić się.
Gdy już to nastąpiło podszedłem do drzwi i delikatnie pociągnąłem za klamkę.

-Otwarte?- Zapytałem sam siebie i otworzyłem drzwi.

Wszedłem do środka i rozejrzałem się na boki.

Cisza.

Na podłodze porozrzucane były różne butelki, probówki, kawałki szkła i inne podobne rzeczy. Podszedłem do biurka i zabrałem jedna z probówek, która była szczelnie zamknięta, a w niej znajdował się jakiś nieznany mi płyn.

Obróciłem w rękach probówką i zauważyłem małą kartkeczkę do niej przyklejoną.

-Alphys...- Przeczytałem i skrzywiłem się.

Odłożyłem probówkę na miejsce i wytarłem ręce o spodnie.  Rozejrzałem się ponownie, lecz nic już nie przykuło mojej uwagi.

Najbardziej niepokoiła mnie cisza...

-Ktoś tu jest?- Zawołałem po chwili, chociaż wiedziałem, że to był głupi pomysł to robić.

Nagle usłyszałem kroki... Momentalnie poczułem ukłucie w duszy i szum w głowie. Zacisnąłem rękę na płaszczu i szybko ruszyłem w stronę wyjścia. Podszedłem do drzwi i gdy już chciałem wyjść, zatrzasnęły się tuż przede mną.

-Przedmiocie testowy 0-0-4... W końcu się pojawiłeś...- To był on...

-Wypuść... Mnie!- Krzyknąłem nie odwracając się w jego stronę, tylko próbując za wszelką cenę otworzyć te pieprzone drzwi!

-Sam tu przyszedłeś... Chcesz więcej eksperymentów?-Zaśmiał się... Jego głos przynosił mi tylko ból...

-Nie- Warknąłem, lecz w końcu odwróciłem się w jego stronę ciężko oddychając.

Szumy w głowie stawały się coraz większe, co utrudniało mi kontaktowanie, a ból duszy nie ustępował.

-Twoja dusza tak dobrze reaguje na to... Chciałbyś ją odzyskać prawda?- Stanął tuż przede mną i uśmiechał się.

-...- Nie odpowiedziałem... Nie miałem siły... Obraz przed oczami mi się rozmazywał...

W końcu straciłem przytomność...

~~~

Otworzyłem powoli oczy i pół przytomnym wzrokiem rozejrzałem się na boki, chcąc zlokalizować swoje położenie.

Zamrugałem kilka razy i dostrzegłem, że jestem w piw... Nie...

Znajdowałem się w tajnym laboratorium ojca...

Chcąc przetrzeć sobie oczy ręką, usłyszałem dźwięk łańcuchów, a ruch ręki był niemożliwy do wykonania... Co oznaczało tylko jedno...

Zostałem przywiązany...

Zacisnąłem ręce w pięść i zacząłem nimi szarpać chcąc jakoś wyswobodzić je.

-To ci nic nie da...-Powiedział nagle czyiś głos... Chwila... Ja... Znam ten głos...

Spojrzałem w tamtą stronę i zauważyłem przy biurku siedzącego Friska...

-Co ty... Tu... Proszę pomóż mi się uwolnić!- Poprosiłem patrząc się na niego, ale wyglądał... Jak nie on...

-Wybacz mi P.T. 0-0-4... Nie mogę tego zrobić- Powiedział nie odrywając wzroku od jakiś kartek.

To nie był ten sam Frisk... Pieprzony ojciec nawet jego duszę zniszczył!!!

Zniszczył wszystkich... Zabrał im dusze... Zmienił ich w pieprzone zjawy, które mu służą!
Nawet... RESET... Został zniszczony...

Zamknąłem oczy i zacząłem powoli oddychać, próbując skupić się na tym, żeby zgromadzić w sobie jak najwięcej magii w jednym punkcie...

Jeśli... Jeśli to się uda... Wyjdę stąd żywy...

Coraz więcej magii...

Prawa ręka?

Czy lewa?

Otworzyłem jedno oko, z pod którego ulatniać się zaczął mały dymek magii, lecz zignorowałem to i spojrzałem na swoje ręce. Pierwsze na prawą, potem na lewą...

Lewa była ranna...

Zamknąłem oko i skupiłem się ponownie, aby magię przenieść na prawą rękę...

Udało się!

Otworzyłem oczy i używając całej magi przywołałem bicz, jarzący się niebieskim płomieniem.

Zamachnąłem się raz i przeciągnąłem łańcuchy mnie trzymające. Upadłem na ziemię, lecz to nie przeszkadzało mi i wstałem spokojnie.

Spojrzałem na Friska, który w końcu odwrócił się w moją stronę.

Przez grzywkę, która opadała mu na oczy i tak poczułem pełen przerażenia, a zarazem pustki wzrok...

Zacisnąłem rękę bardziej na biczu i gdy już chciałem zamachnąć się w stronę człowieka... A raczej już zjawy... Poczułem, że pod nogami znika mi grunt i nim się spostrzegłem... Przeleciałem przez portal...

Upadłem na... Śnieg?

Bicz, który przywołałem magią zniknął, a sam leżałem na śniegu, którego dawno na oczy nie widziałem. Powoli podniosłem się z niego i rozejrzałem się na boki.

Musiałem przymrużyć oczy, bo było zbyt jasno jak dla mnie.

-Uh... Zbyt jasno...- Powiedziałem cicho do siebie i przetarłem rękami oczy.

-Oh, czyli jednak potrafisz mówić- Powiedział nagle jakiś głos.

Podniosłem wzrok i zobaczyłem szkieleta w mazi z mackami?

-Kim ty jesteś?- Zapytałem cicho nie mając zamiaru narazie się podnosić, bo i tak wiedziałem, że nie ustoje na nogach.

-Bardziej bym do ciebie to pytanie skierował- Odpowiedział mackowaty i kucnął przy mnie.

Jedną ręką poprawiłem kaptur na głowie i spojrzałem na śnieg. Był niesamowicie biały... Dawno takiego na oczy nie widziałem... Ostatni raz może, jak byłem jeszcze mały?...

-Nie chcesz mówić to nie...- Wywrócił oczami i wyprostował się.

Wciąż milczałem, bo nie będę się jakiemuś obcemu typowi spowiadał! Nie jestem w kościele na spowiedzi do cholery!

-Ale małe podziękowania by się przydały- Dodał po chwili i popatrzył się na mnie przez ramię.

Również na niego spojrzałem mrużąc deliaktnie oczy.

-Dzięki- Powiedziałem krótko i odwróciłem wzrok na ziemię.

-Ughhh! Nosz kur... Jesteś tak samo wkurzający jak Cross i reszta bandy debili!- Warknął maziowaty szkielet i podszedł do mnie wkurzony.

Chwycił mnie za za nogę swoją obślizgłą macką i zaczął gdzieś ciągnąć.

Co jest?!

-Ej!!! Puszczaj mnie!! Nie pozwoliłem ci na to!- Krzyknąłem wierzgając się.

Ale ten palant mnie nie słuchał tylko szedł dalej ciągnąć mnie po śniegu.

Kopalem go, ale ten nic... W końcu się poddałem, bo coraz słabiej się czułem, a nie chciałem znów stracić przytomności... Też dlatego, bo nie wiedziałem, co ta ośmiornica chce ze mną zrobić.

Po niedługiej chwili właściciel macek zatrzymał się, przez co ja również nie byłem ciągnięty dalej po śniegu.

-To koniec?- Zapytałem cicho patrząc na niebo, którego było... Nijakie?

-Ta, wstawaj... To koniec przejażdżki- Odpowiedział Mr.Ośmiornica i puścił w końcu moją nogę.

-W końcu... Ale jest mały problem...-Powiedziałem cicho leżąc jak totalne zwłoki na ziemi.

Szkielet spojrzał na mnie i posłał pytające spojrzenie.

-Nie wstanę, nie mam siły- Stwierdziłem, a w odpowiedzi otrzymałem ciężkie westchnęcie.

-No to tu zostaniesz, jak wrócą ci siły, to se wejdziesz- Ha? Co za głupek!

Spojrzałem na niego, a on po prostu wziął i sobie wszedł do całkiem sporego budynku... A ja leżałem tak na ziemi, na śniegu, marznąc...

Zawsze o tym marzyłem...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Tak więc tak to wyszło!

Możecie napisać jak wam się podobało, ja jestem naprawdę zajarana xD

Pewnie nikt nie chciałby książki o nim... Ale...

Jakby ktoś chciał to ten..  może napisać xD

Jeśli znajdzie się kilka, może kilkanaście osób, które by czytało to... To napiszę...

Chociaż i tak napisze xD

Ale dobra!

To był tylko taki mały smaczek!

Wygląd oraz inne ciekawe rzeczy o Phan znajdziecie w artbooku~

Więc do niego zapraszam, a teraz...

Sayonara~

~Akina❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro