Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział6

- I jeszcze ta Momoi ze swoim rozkapryszonym tonem - perorowałam w akompaniamencie śmiechu Miry i Eliota. Nie wiem ile drinków wypiłam, ale najwidoczniej wystarczająco żeby wylały się wszystkie moje żale. - Jakby cokolwiek jej się należało. Myślałam, że uduszę ją na miejscu.

- Śmiem stwierdzić, że miałaby spore szanse na ucieczkę - zaśmiał się Eliot.

- No ja nie wiem - zastanawiała się Mira - Ayano potrafi prowadzić ten wózek jakby szatan w nią wstąpił. 

- Ma się te praktykę - przyznałam - ktoś w końcu musiał gonić Eliota za każdym razem, gdy próbował totalnie pijany wsiąść do samochodu najbliższego chętnego na zwiedzanie świata faceta. 

- Bo ty po prostu nie rozumiesz na czym polega dobra zabawa! - prychnął chłopak. - Ale musisz przyznać, nikt nie zwiewa tak dobrze jak ja!

Popatrzyłyśmy po sobie z Mirą z uśmiechem. Eliot to całkiem ciekawe zjawisko.

- Chłopie - Mira, która siedziała obok Eliota, położyła mu rękę na ramieniu - gdybyśmy pozostawiły cię samemu sobie albo byś właśnie dogorywał w rynsztoku, albo moglibyśmy już jedynie szukać po tobie ciała.

- Dokładnie! - zawtórowałam jej. - Ty nie masz żadnej chęci przetrwania.

- Ja po prostu uważam, że warto umrzeć w imię dobrej zabawy! - zawołał. - Wy po prostu jesteście zbyt sztywne żeby to pojąć.

Całą trójką wybuchnęliśmy śmiechem. Nie byłam w stanie określić, która jest godzina, ale było z pewnością grubo po północy, a my dawno nie widzieliśmy się we trójkę. Tak naprawdę odkąd skończyliśmy studia zdarzało się to coraz rzadziej. Z pewnością jest w tym sporo mojej winy - Mira ciągle proponowała nam spotkania, próbowała znaleźć termin odpowiadający nam wszystkim, ale ja wiecznie byłam w pracy, a Eliot po za zasięgiem - imprezując lub trzeźwiejąc. 

Spojrzałam na chłopaka. Mimo że się odświeżył wciąż nie wyglądał najlepiej - papierowa cera, fioletowe cienie pod oczami i skóra, która wisiała na kościach. Zawsze był szczupły, ale teraz wyglądał wręcz na chorego. Bardzo chorego.

Z takim trybem życia nie można pociągnąć za długo, a ja wręcz widziałam jak Eliot wykańcza się na moich oczach.

Przeniosłam wzrok na Mirę. Śmiała się. Brązowe włosy spięte w wysoki kucyk. Wyglądała jakby naprawdę była szczęśliwa. Albo po prostu tak dobrze udaje. Zawsze była w tym dobra. 

Jak to się w ogóle stało że na dwieście pięćdziesiąt osób, które liczył mój rok prawa to właśnie z tą dwójką byłam najbliżej? I jako jedynymi utrzymywałam kontakt po ukończeniu studiów? Pozostałych widziałam tylko w przelocie, w sądzie, w pracy. Nic ponad to.

A ta dwójka... była tutaj, ze mną i właśnie razem upijaliśmy się do tego stopnia żebym swój wolny dzień spędziłam skacowana. Jakiś głosik z tyłu głowy, ten, który zazwyczaj ma rację, zaczął już mówić, że powinnam skończyć pić, ale zignorowałam go. Bawię się z przyjaciółmi. Czy nie to powinna robić dziewczyna w moim wieku, gdy ma wolne? Bawić się? Czy nie tak właśnie działa świat?

Tylko ja nie byłam jak każda inna dziewczyna w moim wieku. Nie mogłam pozwolić sobie na bycie nieodpowiedzialną. Dorosłam w dniu wypadku i potem już zawsze musiałam na siebie uważać. A potem do tego chciałam zostać szanowaną panią adwokat więc musiałam dbać by nie robić żadnych głupot, które mogłyby zaszkodzić mojemu wizerunkowi. Gdy twoje życie układa się w taki sposób musisz być ostrożna. 

Od lat jestem ostrożna.

Ile mnie dzieli od tego by jutro obudzić się z dziurą w pamięci? Czy naprawdę chcę to zaryzykować? Teoretycznie co złego mogłoby mi się stać? Jestem w swoim domu, z dwójką ludzi, których znam od lat. Po prostu się upiję. 

Z drugiej strony znam Eliota i Mirę. 

Odstawiłam szklankę.

Oboje spojrzeli na mnie ze zdziwieniem.

- Ja już na dzisiaj państwu podziękuję - uśmiechnęłam. - Wy dalej siedźcie, ale mnie już wystarczy.

 Pożegnałam się i wyjechałam z salonu.

 Przez chwilę czułam się dobrze, towarzystwo pomogło mi się otrząsnąć z tego co miało miejsce wieczorem. Teraz czuję... nie wiem co. Dziwny niepokój pod skórą. 

Potarłam ramiona. Nie podobało mi się to uczucie. Dlatego alkohol w dużych ilościach to zły pomysł. Jeden drink sprawia, że czujesz się lepiej. Każdy następny wręcz przeciwnie.

Wjechałam do sypialni i zamknęłam drzwi na klucz. Lubiłam Mirę i Eliota. Znałam ich od lat. A jednak ten dziwny niepokój kazał mi zamknąć drzwi na klucz jakby byli jakimś zagrożeniem. Jakby mogli chcieć mnie skrzywdzić, gdy będę spać.

"Odstawiam alkohol" - obiecałam sobie. - "Jeśli tak mam się czuć... odstawiam na zawsze."

Uśmiechnęłam się. Pobożne życzenia. 

Z trudem ściągnęłam z siebie ubrania i położyłam się do łóżka w samej bieliźnie. Nie chciało mi się szukać piżamy. Wydawało mi się to zbędnym wysiłkiem, biorąc pod uwagę fakt, że nikt i tak nie miał możliwości wparowania do pokoju.

Nie lubiłam tego niepokoju, który czaił się pod skórą. Sprawiał, że czułam się niepewna i zagrożona bez żadnego konkretnego powodu. W takiej sytuacji nie pozostawało mi nic innego jak po prostu przespać ten stan, ale oczywiście do tego trzeba być w stanie zasnąć, co jak widzicie po tym ile bezsensownych słów z siebie wyrzucam, nie jest w tej chwili możliwe.

Przedstawiam wam tę moją historię bez większego ładu i składu. Mam wrażenie, że kładę akcenty nie na te elementu co trzeba i wspominam wydarzenia, które tak naprawdę, w szerszym kontekście nie będą miały żadnego znaczenia. Ale kim ja jestem by wiedzieć co będzie miało sens w szerszym kontekście?

Wykorzystajmy ten chaotyczny moment żeby poukładać sobie co nieco w głowach. Albo jeszcze lepiej, ja ułożę sobie to wszystko w głowie i wrócę do was, jak już będę wiedziała co i jak. Tak? Super, to jesteśmy umówieni.


- Nie ma zawodnika, którego nie potrzebujemy. Nawet jeśli nie grasz w meczach, nie wierzę, by ktoś kto przedłuża trening, był zupełnie bezużyteczny. Nie obiecuję, że ci się uda jeśli zostaniesz. Ale jeśli odejdziesz, nic już nie pozostanie.* - powiedział Aomine.

Kuroko patrzył na niego z niedowierzaniem. Szok, że gracz taki jak Aomine może w niego wierzyć miał wypisany na twarzy.

Stałam wtedy z Midorimą i Akashim w drzwiach sali gimnastycznej. To zabawne jak wiele ważnych chwil z mojego życia wtedy działo się, gdy byłam właśnie przy tych drzwiach...

Mieliśmy wejść do środka, ale Akashi nas powstrzymał i gestem nakazał ciszę, gdy tylko dostrzegł Aomine i Kuroko a było to znacznie wcześniej niż którekolwiek z nas zorientowało się, że ktoś jest na sali.

Pamiętam jak wtedy patrzyłam na Aomine - jakbym zobaczyła go po raz pierwszy. Do tej pory mieliśmy ze sobą mało wspólnego - choć grali z Midorimą w pierwszym składzie raczej nie byli ze sobą blisko więc ja, zazwyczaj podążająca za Midorimą, naturalnie także nie miałam za wielu okazji by poznać go lepiej. Wiedziałam że głośno się śmieje i jest dość przyjacielsko nastawiony do większości ludzi. Że uwielbia koszykówkę. I to w zasadzie tyle.

Tamtego dnia zobaczyłam go od zupełnie innej, prywatnej strony - zdeterminowanego by pomóc obcemu chłopakowi, z oczami pałającymi wiarą w niego i nadzieją na lepszą przyszłość. To był chłopak, w którym się zakochałam.

Gdy wyszliśmy z sali i pożegnaliśmy się z Akashim, Midorima próbował rozłożyć na części pierwsze zdolności Kuroko, ale ja mogłam myśleć tylko o tej determinacji podszytej wiarą w cudze możliwości, którą zobaczyłam na twarzy Daikiego. 

Tak właśnie wpadłam. Potem już tylko obserwowałam go przy każdej okazji - na treningach, meczach, omawianiu strategii. Patrzyłam jak zmienia się jego wyraz twarzy, gdy stara się zdobyć kolejne punkty, gdy obserwuje swoich kolegów z drużyny, gdy wygrywają. Tak łatwo było go wtedy kochać. 

A reszta to historia, która kiepsko się skończyła.

Z tą myślą odbijającą się od krawędzi świadomości, w końcu udało mi się zasnąć.



* cytat: S3E13 Kuroko's basketball, tłumaczenie: Netflix


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro