Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 16

KISE

Kise zawsze był bardzo towarzyski. Uwielbiał poznawać nowych ludzi, wychodzić z przyjaciółmi. Uważał, że to nadaje życiu sens. Ale z biegiem lat miał na to coraz mniej czasu, a obowiązków tylko przybywało. Teraz widywał ich niemal jedynie na treningach i okazjonalnych uroczystych przyjęciach, na których musieli się pojawiać.

Nie miał nic przeciwko temu - w końcu był bardzo zajętym człowiekiem. Oprócz bycia sportowcem był również modelem i prowadził własną firmę. Miał sporo obowiązków.

Okazjonalnie spotykał się z którymś z nich, ale zawsze na chwilę i nigdy większą grupą.

Dlatego, gdy tamtego dnia Akashi do niego zadzwonił był zaskoczony, ale nie spodziewał się niczego niepokojącego. Chciał się spotkać, co zdarzało się rzadko, ale jednak się zdarzało. 

Po czasie Kise uświadomił sobie, że powinien spodziewać się, że coś jest nie tak. Akashi chciał się spotkać u siebie w domu, chociaż zazwyczaj wychodzili do restauracji. I proponował spotkanie tego samego dnia, co też było nietypowe.

Wtedy o tym nie myślał. Bez większego zastanowienia zgodził się na spotkanie z przyjacielem i od razu polecił swojej asystentce upewnić się, że nie ma żadnych planów na ten wieczór. A jeśli je ma, to trzeba będzie je przełożyć.

"Bo tak robią normalni ludzie" - wyrzucał sobie później. - "Spotykają się z przyjaciółmi bez zastanawiania się jaką katastrofę może to przynieść."

Na tę katastrofę nie musiał długo czekać.

- Słyszałeś co się dzieje ostatnio u Shimy? - spytał jak gdyby nigdy nic Akashi, gdy rozsiedli się z drinkami w fotelach.

Kise zesztywniał. Nie chciał o niej rozmawiać.

- Shimy Ayano? - spytał. 

Akashi skinął głową.

- Nie mam zielonego pojęcie - stwierdził Kise, zmuszając swoją twarz do przybrania wystudiowanego wyrazu obojętności. - Nie widziałem jej od lat.

- Tak, ja też nie sprawdzałem co u niej już od dłuższego czasu - powiedział chłodno Akashi. - Rozproszyły mnie... inne sprawy. Dlatego dzisiaj poprosiłem jednego z moich ludzi, żeby do niej zajrzał.

- I czego się dowiedziałeś?

- Ułożyła sobie życie. Robi karierę.

Kise zdusił w ustach przekleństwo. Już wiedział dlaczego Akashi chciał się spotkać. Ale ani trochę mu się to nie podobało. Ostatnie na co miał ochotę to rozmowa o tej kobiecie. I naprawdę długo już o niej nie rozmawiali. Kise powinien się domyślić, że dobre dni w końcu się skończą.

- W porządku - powiedział jedynie i sięgnął po swoją szklankę.

- Nie - wycedził cicho Akashi. - To nie w porządku.

- Akashi minęły lata. Zajmij się swoim życiem - westchnął Kise.

- Oh, zawsze to robię. Myślę, że znajdę pięć minut na cudze.

- A co będzie za dziesięć lat? Albo dwadzieścia?

- To zależy od tego czy dalej będzie żyła. 

- Nigdy nie chciałeś żeby umarła.

- Nie. Ale z pewnością nie chciałem żeby była szczęśliwa - Akashi się wzdrygnął.  

Shima Ayano szczęśliwa? To było nie do pomyślenia. A jednak stało się. Przez jego nieuwagę. Ten błąd należało naprawić jak najszybciej.

- Daj jej już spokój. To przestało być zabawne już dawno temu.

- Wiesz, że dla mnie to nigdy nie była kwestia zabawy.

- Nie. Ale dla mnie była. Skoro już mnie to nie bawi... - Kise wzruszył ramionami - nie widzę sensu tego ciągnąć. Mam ważniejsze sprawy na głowie.

- Na szczęście nie jesteś tu po to żeby podejmować jakiekolwiek decyzje - powiedział chłodno Akashi. 

- Mówisz jakbyś sam miał cokolwiek do powiedzenia w tej kwestii.

- Słucham? - spytał sztywno Akashi. 

Kise nie lubił sytuacji, w których musiał sprzeciwiać się Akashiemu. Znacznie bardziej wolał nie zwracać na siebie jego uwagi i zajmować się swoimi sprawiami. Wiedział jednak, że w kwestii Shimy nie będzie miał takiej możliwości. Czy tego chce, czy nie Akashi zaangażuje go do tej sprawy - zawsze to robił. Dlatego musiał mu się przeciwstawić. Tylko jak przeciwstawić się komuś ko każde słowo sprzeciwu traktuje jak wypowiedzenie wojny?

Nie chciał prowokować Akashiego - wiedział, że przełoży się to nie tylko na ich wzajemne relacje, ale też na jego karierę sportową, biznes i każdy inny aspekt życia. Taki wróg nikomu nie jest potrzebny.

- Cała ta sprawa zaczyna wymykać się spod kontroli - zaczął Kise. - I rozumiem, że dla ciebie jest to sprawa osobista, masz w niej moje pełne poparcie. Cokolwiek zdecydujesz się zrobić z Shimą, jestem pewien, że będzie słuszne. Nie rozumiem tylko jaki sens ma w tym mój udział. Ani ja nie lubię jej, ani ona mnie. Niczego się od niej nie dowiem, do niczego nie przekonam. Jestem zbędny. Po za tym wiesz, że lubię dramaty i emocje. A tu ich póki co nie widzę. Daj znać jeśli coś się zmieni.

- Kise, wiesz, że nie lubię się powtarzać - powiedział spokojnie Akashi. - Ten jeden raz to zrobię, żeby dotarło do tej twojej pustej głowy. Nie jesteś tutaj żeby podejmować jakiekolwiek decyzje. Zrobisz co ci powiem, tak samo ja reszta i będziesz wdzięczny, że mój gniew nie skupia się na tobie. Bo chyba nie chcesz żeby się skupił, prawda? 

- Nie - wydusił z siebie Kise.

- Teraz kiedy o tym myślę, sprawa Shimy może poczekać. Najpierw sprawdzę co się dzieje u ciebie. Myślisz, że coś znajdę? Zresztą, to nieważne. Wiesz, że nie muszę niczego szukać, prawda? - na twarzy Akashiego pojawił się nieprzyjemny uśmiech i Kise poczuł jak nagle robi mu się zimno.

Przyjaźnili się od dziecka, ale z biegiem lat Akashi przerażał go coraz bardziej. Co było bez sensu, bo powinien się już do niego przyzwyczaić. 

Pamiętał kiedy pierwszy raz zaprosił go do siebie do domu i bawili się na podwórku. Gdy Akashi wrócił do siebie matka Kise go zapytała czy na pewno chce się z nim przyjaźnić. Kise powiedział, że tak. Jego matka więcej nie poruszyła tego tematu tylko ze zmartwionym wzrokiem patrzyła na Kise za każdym razem, gdy Akashi był w pobliżu.

- Ależ nie ma takiej potrzeby - zaprotestował Kise, gwałtownie zrywając się z fotela. 

Musiał się stąd wydostać.

- Cieszę się. Za kilka dni wpadniemy do Shimy z wizytą. Jutro podzielę się tą informacją z resztą zespołu.

- Z resztą?

- Oczywiście. Wszyscy ją odwiedzimy. Takie grupowe spotkanie po latach.

Tamten dzień wprowadził sporo niepokoju i niepewności do życia Kise. Za każdym razem gdy Akashi oznajmiał, że złożą Shimie kolejną wizytę czuł mdłości. Ostatnie na co miał ochotę to na nią patrzeć, ale jakie inne miał wyjście?

Po za tym, sądząc po reakcjach reszty jego przyjaciół, nie on jeden nie był zadowolony z obrotu sprawy. Kuroko praktycznie z nimi nie rozmawiał. Przychodził na trening wcześniej i wychodził później żeby uniknąć rozmowy w szatni. Nie chciał mieć z nimi nic wspólnego. Aomine wściekał się jeszcze częściej niż zwykle, co oznaczało, że cały czas na kogoś krzyczał. Midorima przez większość czasu się nie odzywał. A jeśli już to robił to zazwyczaj mieszał z błotem jakiegoś bogu ducha winnego człowieka, który miał pecha żeby przebywać z nim w jednym miejscu. Murasakibara... on jako jedyny wydawał się być zupełnie niewzruszony całą tą sytuacją. Jak zwykle przychodził na treningi, jadł słodycze i wyglądał jakby miał zasnąć na stojąco. 

"Czy wie coś czego ja nie wiem?" - zastanawiał się Kise. 

Przez większość czasu starał się na tym nie skupiać, ale za każdym razem, gdy Akashi wciągał go w swoje machlojki, jego wzrok automatycznie kierował się w stronę Murasakibary. Wiedział, że Akashi trzyma go bliżej niż pozostałych, co nie miało dla niego absolutnie żadnego sensu. Rozmowy Akashiego z Midorimą miały sens. Midorima był bystry i zawsze dysponował sporą ilością informacji. Gdy mowa o Shimie miał najwięcej informacji, bo przez pół życia był jej najlepszym przyjacielem. Kise rozumiał też dlaczego jego Akashi trzyma blisko - w końcu jako jedyny posiadał pewne bardzo konkretne informacje o Akashim. Informacje, które ukazywały, że nie jest niezwyciężony. Że jest człowiekiem. Ale Murasakibara? Ta relacja nie miała dla Kise żadnego sensu. Jedyne wyjaśnienie jakie przychodziło mu do głowy to to, że Akashi zwyczajnie go lubi, a to przecież nie była nawet opcja do rozważenia. Akashi nie trzyma ludzi blisko siebie dlatego, że ich lubi. Kise zrozumiał to już lata temu. To była bolesna lekcja, ale dzięki niej już zawsze był czujny, gdy Akashi pojawiał się w jego polu widzenia.

Każdy z nich próbował jakoś radzić sobie w sytuacji, w którą wrzucił ich Akashi. Kise to widział. Wiedział też, że nikt z nich tak naprawdę nie zna powodów zachowania Akashiego, bo te, które im podał stają się śmieszniejsze z dnia na dzień. Wiedział, że musi coś z tym zrobić. Bo jeśli oni przestaną robić to co Akashi im każe, zwłaszcza, gdy ten zajmuje się sprawą Shimy, to Kise jako pierwszy poczuje tego konsekwencje.

"Gdy to wszystko się skończy" - przemknęło Kise przez głowę - "wyjadę do Kanady i już nigdy nie odezwę się do żadnego z nich."

Przecież w Kanadzie też mógł znaleźć przyjaciół, prawda?


MIDORIMA

Midorima w niewiele rzeczy wierzył stuprocentowo. Mimo wiary jaką pokładał w naukę oraz swoją inteligencję lubił czytać swój horoskop. Uważał, że taka mała wskazówka co do dalszego biegu wydarzeń może mu pomóc przygotować się na to co nieuniknione. Miał tak od dziecka, odkąd siadywał ze swoim dziadkiem i razem czytali swoje horoskopy. Uważał go za jednego z najmądrzejszych ludzi jakich kiedykolwiek poznał i jeśli horoskopy działały przez całe jego życie, dlaczego nie miałyby działać dla Shintaro?

Horoskop twierdził, że coś go zaskoczy. A skoro o tym wiedział, mógł się do tego przygotować.

Ktoś zapukał do jego drzwi.

- Wejść.

Do gabinetu wszedł mężczyzna w średnim wieku, z wyraźnie podkrążonymi oczami. Midorima nie wiedział czy to oznaka tego, że pracował nad zleceniem bez wytchnienia, by jak najszybciej przekazać mu informację, czy jedynie chciał sprawiać takie wrażenie.

W ręce trzymał grubą teczkę.

- Dzień dobry, panie Midorima. 

- Proszę usiąść.

Midorima nie lubił tracić czasu na niepotrzebne uprzejmości. Chciał jak najszybciej przejść do rzeczy.

Mężczyzna zajął krzesło po drugiej stronie biurka i położył teczkę między nimi.

- To wszystko co udało mi się o nim znaleźć - powiedział.

- Czy jest coś czego nie ma w teczce a co według ciebie mogłoby się okazać ważne? - spytał Midorima.

- Nie, proszę pana. Wszystkie informacje i obserwacje spisałem i dołączyłem do dokumentów.

- Coś szczególnie przykuło twoją uwagę?

- Pyta pan o moją opinię? - zdziwił się mężczyzna. Midorima mu się nie dziwił. Nie zwykł pytać o opinie. Zatrudnił prywatnego detektywa, bo potrzebował informacji, nie jego osobistych wrażeń.

- Pytam o najważniejsze fakty. Te powiązane z Shimą Ayano - ton Midorimy błyskawicznie się ochłodził.

- Eliot Waugh i Shima Ayano poznali się na pierwszym roku studiów na Uniwersytecie. Oboje studiowali prawo. W trakcie studiów oboje mieszkali w tym samym akademiku. Od tamtej pory utrzymują ze sobą stały kontakt - powiedział detektyw. Mówił spokojnie i rzeczowo, jakby bijąca od Midorimy niechęć wcale go nie raziła. - Nie znalazłem niczego co mogłoby potwierdzić, że jest to relacja romantyczna. Wręcz przeciwnie. Eliot Waugh, jeśli nie nocuje u Shimy Ayano, noce spędza w klubach, które często opuszcza w towarzystwie kobiet i mężczyzn, u których spędza noce.

Midorima pokiwał głową. Albo to jakaś dziwna przyjaźń, w której ten cały Eliot żeruje na naiwności Ayano (mimo jej zachowania Midorima nie mógł uwierzyć, że całkowicie pozbyła się swojej dziecięcej naiwności), albo są razem i ją zwyczajnie zdradza na prawo i lewo.

- Wszystkie szczegóły znajdują się w teczce.

Midorima szybko odprawił mężczyznę i otworzył dokumenty.

Kartki leżące na szczycie stosu stwierdzały podstawowe fakty - imię, nazwisko, datę urodzenia... z przyzwyczajenia sprawdził też jaki Eliot ma znak zodiaku. Byka. Absolutnie nie pasował do Ayano. Oczywiście było to potwierdzenie przypuszczeń, które miał już wcześniej.

Przeglądał jego kopie świadectw, zdjęcia z portali społecznościowych, a nawet wydruk konta na stronach, które - jak twierdził internet - służyły wyłącznie do umawiania się na seks.

Ktoś taki z pewnością nie był odpowiednią partią dla Ayano.

Do tego ta kartoteka... Eliot Waugh był aresztowany trzykrotnie jeszcze jako nastolatek. Za każdym razem był pod wpływem alkoholu lub środków odurzających. Na studiach nic. Szybko przejrzał kilka kolejnych kartek. Albo Eliot zaczął wieść spokojniejsze życie (czemu przeczyły zdjęcia z kilkutygodniowej obserwacji przez detektywa) albo nauczył się lepiej unikać policji. Nie miał żadnej pracy ani innego źródła dochodu. Skąd w takim razie brał pieniądze na swój towarzyski tryb życia?

Nie pochodził z bogatej rodziny. Nie utrzymywał z nią kontaktu. Czy to możliwe żeby to Ayano fundowała fundowała mu jego rozrywki? Nie mogłaby być tak głupia, prawda?

Midorima szybko się nauczyć, że za każdym razem kiedy zaczyna pytanie od "czy ktoś mógłby być na tyle głupi..." odpowiedź najprawdopodobniej brzmi "tak, oczywiście". Tylko to przeczyło obrazowi całości. Gdyby rozmawiali o dziewczynie, którą pamiętał nawet by nie mrugnął. Tamta Ayano, którą znał bez większego zastanowienia finansowała by głupie rozrywki przyjaciela, narzeczonego, czy kim tam był dla niej Eliot. Ale ta dziewczyna, którą poznał w ciągu tych kilku miesięcy taka nie była. Widział ją jako konkretną, wzbudzającą strach prawniczkę. Widział ją jak bez mrugnięcia okiem stanęła naprzeciwko Akashiego i zażądała by dał jej spokój, bo w przeciwnym razie odczuje tego konsekwencje. Taka osoba nie dałaby się wmanewrować w sytuację, gdzie jest jawnie wykorzystywana.

Chyba że... - Midorima się zastanowił - Eliot jest po prostu jej ślepym punktem. Albo ma jakąś korzyść z tej znajomości, o której nie wiem.

Wciąż dysponował za małą ilością informacji. Może powinien zlecić obserwację Shimy? To z pewnością mogłoby podsunąć nowe wyjaśnienia. Wiedział, że to ryzykowne i z pewnością ściągnie na siebie uwagę Akashiego, czego wolał nie robić póki nie będzie dysponował konkretnymi dowodami. Ale wiedział też że bez tego nie zdobędzie dowodów, których potrzebował. 

Później zajmie się tą sprawą.

Wrócił spojrzeniem do dokumentów. Czy znajdowało się tam jeszcze coś przydatnego? Wertował kolejne zadrukowane kartki aż jego spojrzenie przykuły kolejne kopie dokumentacji policyjnej. Eliot nie został zatrzymany... ale zeznawał na miejscu zdarzenia. 

Midorima zamrugał. Było już późno i miał serdecznie dosyć tego dniach. Musiał się skupić, przejrzeć tę teczkę i iść spać. 

Koło czwartej nad ranem 10 stycznia 2013 r w akademiku znaleziona martwą studentkę. Eliot twierdził, że widział ją na imprezie, ale nie wiedział co się działo z nią potem, bo wyszedł z imprezy wcześniej. Midorima wątpił by ktoś taki jak Eliot był w stanie tak po prostu wyjść z imprezy, która trwa. 

Resztę nocy spędził w pokoju Shimy Ayano i Miry .... , które potwierdziły jego zeznania.

To mogło nic nie znaczyć. Albo znaczyło, że Shima i jakaś inna dziewczyna kryły Eliota. Midorima zanotował na kartce żeby zlecić sprawdzenie tej całej Miry. Może Eliot naprawdę tylko widział zamordowaną na imprezie. A może zabił ją i Shima była jego alibi. Cokolwiek by się nie stało mogło posłużyć za punkt nacisku, który Midorima mógł wykorzystać by jak najszybciej zakończyć spór między Akashim i Shimą. 

Ale zajmie się tym jutro. Teraz był naprawdę zmęczony. Wstał od biurka? Dlaczego był taki zmęczony? To była ostatnia myśl jaka kołatała w jego głowie.


FRAGMENT

Odkąd po raz pierwszy pojawił się w domu Ayano wiedział, że nie mają co liczyć na jej pomoc. Akashi twierdził, że Ayano jest po prostu na nich zła, ale Midorima już widywał już złość na jej twarzy i potrafił ją odróżnić od nienawiści. Gdyby była zła, zdenerwowana czy wkurzona może Akashi naprawdę byłby w stanie wywrzeć na nią wpływ, tak jak to robił jeszcze w gimnazjum. Potrafił do niej dotrzeć w jakiś dziwny sposób, którego Midorima nie był w stanie zrozumieć ani powtórzyć. Tylko że Ayano nie była po prostu zła. Midorima widział to w wyrazie jej twarzy, w sposobie w jaki na nich patrzyła. Z jej oczu ziała nienawiść, a jej nie można tak po prostu wyperswadować. Bez względu na to co planował Akashi, Midorima wiedział, że nie przekonają Ayano do pomocy.

Robił wszystko by uświadomić to Akashiemu, do którego zazwyczaj logiczne argumenty trafiały. Jednak bez względu na to co robił i mówił, Akashi upierał się, że w końcu uda mu się ją przekonać.

A potem wydarzył się ten nieszczęsny wieczór w barze.

Koło Ayano siedział ten chłopak, który wciąż kręcił się w jej pobliżu. Midorima kazał go sprawdzić, ale informacje, które uzyskał nie były obiecujące. On i Ayano najpewniej poznali się na studiach, mężczyzna często przesiadywał w jej domu, a oprócz tego dużo imprezował. Rodzina daleko stąd, nie kontaktują się ze sobą. Midorima kazał obserwować rodzinę, może dowie się czegoś więcej.

KONIEC 


SHIMA

Kolejny dzień powitała niemal z uśmiechem. Wierzyła, że oto nadszedł dzień, w którym los wróci na właściwe tory. Dowie się czego chce Akashi i znajdzie pracę. Tylko tego chciała. Nie uważała żeby miała zbyt wygórowane oczekiwania wobec życia. Oczywiście nie było żadnego powodu dla którego los po prostu miałby jej wręczyć to czego potrzebuje, ale przecież ona nie chciała niczego za darmo. Grała według zasad - wykonywała pracę, która była konieczna do osiągnięcia celu.

Jednak bardzo szybko się okazało, że taka droga daje trochę nadziei i żadnych efektów.

Cały dzień dzwoniła do kolejnych kancelarii, które szukały nowych prawników. A potem nawet do tych, o których nie słyszała by kogoś potrzebowały. W końcu ktoś tak dobry jak ona zawsze jest potrzebny, prawda?

Otóż nie. Za każdym razem kiedy padało jej nazwisko przedstawiciel kancelarii błyskawicznie kończył rozmowę. Nie mogli zaoferować jej pracy. Nikogo nie szukali. Nie spełniała ich wymagań. Mówili cokolwiek i się rozłączali.

Westchnęła z frustracją.

Eliotowi wcale nie szło lepiej od niej. Słyszała jak dzwonił w sąsiednim pokoju do kolejnych osób, których imiona słyszała pierwszy raz w życiu. Schemat rozmowy za każdym razem wyglądał tak samo. Eliot zaczynał rozmowę miłym i przyjemnym tonem, zapewniał, że koniecznie muszą w końcu się spotkać, a potem niby mimochodem pytał czy jego rozmówca słyszał cokolwiek o jakiejś aferze dopingowej. Po chwili ciszy kończył rozmowę z roztargnieniem już myślami przy kolejnej osobie do której mógłby zadzwonić.

Koło trzeciej po południu Ayano wyjechała zza biurka i zajrzała do gościnnej sypialni. Eliot właśnie z ponurą miną przeglądał swój spis kontaktów.

- Nie wierzę, że nic nikt nie wie - burknął.

- Tak twierdzą? - spytała Ayano.

- Albo nic nie wiedzą, albo twierdzą, że to tylko plotki. Nikt nie słyszał żeby ktoś szykował jakieś wielkie expose.

- Czyli albo kogoś takiego nie ma, albo naprawdę dobrze się kryje - stwierdziła z zamyśleniem Ayano.

To była możliwość, którą musiała wziąć pod uwagę. Może nic wielkiego się nie szykuje. Może kilka plotek na serwisach plotkarskich to wszystko? 

"Tylko że wtedy Akashi nawet nie ma komu wytoczyć pozwu" - odezwał się jakiś głos w jej głowie. 

Gdyby tak rozjuszyły go już same plotki zareagowałby wcześniej. Po za tym Akashi nie podejmował pochopnych decyzji. Koszty całej tej sprawy przekraczały jakiekolwiek możliwe zyski.

"Z resztą o jakich zyskach tu mowa?" - zastanowiła się.

No właśnie. Jakich?

Nikt tak naprawdę niczego im na dobrą sprawę nie zarzuca, więc nie oczyszczą swojego dobrego imienia. 

Nie dostaną odszkodowania, bo niby za co?

Zrobią tylko awanturę.

Akashi nigdy nie był fanem awantur. Chciał efektów, nie hałasu. Ale kto wie, może się zmienił? Nie mogła polegać na swojej wiedzy o tym jacy byli kiedyś. Co teraz o nich wiedziała?

Niewiele.

- Ayano! 

Potrząsnęła głową i ponownie skupiła się na Eliocie.

- Tak? - spytała.

- Co teraz robimy? - Eliot ponowił swoje pytanie.

Nie podobało mu się to co zobaczył na twarzy Ayano. Była zagubiona. Przez chwilę myśleli, że znaleźli rozwiązanie swoich problemów. Nie minął nawet dzień a oni już wiedzą, że się mylili i nawet nie ruszyli się z punktu wyjścia. Potrzebowali nowego pomysłu, czegokolwiek co zmusiłoby Pokolenie Cudów do dania spokoju Ayano. 

Eliot widział, że z Ayano było coraz gorzej. Odkąd ją znał niemal dwadzieścia cztery godziny na dobę była maszyną do wypełniania zadań. Nic nie potrafiło jej zatrzymać. Nie ważne co się działo - póki widziała przed oczami cel była w stanie go osiągnąć. Nie ważne jak bardzo był oddalony. Nie ważne jak bardzo był niewłaściwy.

Cel to cel.

Ale teraz mimo że znali swój cel, nie mieli pojęcia jak go osiągnąć. I widział jak Ayano reaguje na całą tę sytuację - i wcale mu się to nie podobało.

Akashi i reszta musieli szybko zniknąć z jej życia.

- Nie mam pojęcia - powiedziała Ayano. To nie napawało Eliota nadzieją. - Obdzwoniłam wszystkie większe kancelarie w mieście. Pomyślałbyś, że nigdzie nikogo nie potrzebują?

- To jest fizycznie niemożliwe! - parsknął Eliot. 

- Wiem o tym. Niemożliwe, że w całym mieście nie ma zapotrzebowania na dobrego prawnika z doświadczeniem. Co może oznaczać tylko dwie rzeczy.

- Oświeć mnie.

- Albo sprawa mojej poprzedniej kancelarii naprawdę śmierdzi tylko nikt nie chce mi o tym powiedzieć, ale wszyscy będą mnie traktować jak trędowatą.

- Albo?

- Albo Akashi już postarał się o to żebym nie miała innego wyjścia jak pracować dla niego.

- Bo gdzieś pracować musisz. Jeśli nikt inny cię nie zatrudnił... - Eliot pokiwał głową - myśli, że nie będzie miała innego wyjścia.

- Prędzej skoczę z mostu! - prychnęła w odpowiedzi Ayano.

To była bardzo niepokojąca perspektywa.

- Samobójstwa to mój temat do żartów - powiedział natychmiast Eliot. - Bądź oryginalna i znajdź sobie własny!

Spojrzeli po sobie i Eliota zmroziło. Ayano nie żartowała. Prędzej się zabije niż zgodzi się pracować dla Akashiego. Wróci z tarczą albo na tarczy. Wygra albo polegnie. Nic pomiędzy. 

- Cóż... - stwierdził w końcu Eliot. - Postarajmy się żeby do tego nie doszło. 





Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro