Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 15

Akashi lubił ten moment, gdy jego plan dopiero co wszedł w życie, ale już działał bez zarzutu. Zazwyczaj przeprowadzał kilka planów jednocześnie - przecież z jednym nie było tak dużo pracy. Większość czasu mógł się po prostu delektować efektami swojej pracy - czasem oznaczało to nowy kontrakt, czasem nowego sponsora, a czasem zniszczenie życia komuś, kogo nienawidził.

A jeśli Akashi miałby z kimś o tym rozmawiać to powiedziałby, że nienawidzi Shimy Ayano z całego serca. 

Wiedział, że pozostali członkowie Pokolenia Cudów coraz bardziej wątpią w zasadność tego co robi, a Kagami wręcz aktywnie próbuje mu to utrudniać. Dla niego nie była to nawet niewygoda. Oni się w tym wszystkim nie liczyli. Choć podejrzewał, że gdyby spytał ich o zdanie na ten temat mieli by inne opinie.

Tylko że Akashi nigdy tak naprawdę nie przejmował się ich opiniami.

Miał przed sobą plan, który działał od lat i niemal zawsze działał bez zarzutu. Jedynie czasem, w wyjątkowych sytuacjach wymagał delikatnych korekt. Po za tym - od lat stanowił dla niego źródła triumfu. Oto jego myśl - z czasów gdy był jeszcze bardzo młody - została powołana do życia. Odkąd zobaczył ją w tamtych drzwiach sali gimnastycznej, gdy przyszła odebrać Midorimę z treningu - od tamtej pory jego plan zaczął się formować. Najpierw udawał jej przyjaciela, pozwolił wierzyć, że to właśnie ona do niego dotarła, że to właśnie jej ufa najbardziej na świecie - mimo że nigdy tak nie było. Przy nikim nie pilnował się tak jak przy niej. Widziała starannie wyselekcjonowany obraz jego osoby, do tego przez krzywe zwierciadło. Nigdy tak naprawdę nie pozwolił jej się poznać. Nie, to by było jak wysyłanie amunicji wrogowi, którą później będzie do ciebie strzelał.

A potem zmiażdżył całe jej życie. Oczywiście, nie wiedział, że podsłuchiwała tamtego dnia. Miała się o wszystkim dowiedzieć, tak, ale w zupełnie inny sposób, w innych okolicznościach. Aomine miał ją zostawić, Midorima przestać się odzywać... a ona miała wybrać jego. I dopiero wtedy, gdy nie miałaby już nikogo innego w swoim życiu, prawdziwa zabawa miała się dopiero zacząć.

Ale stało się inaczej.

Nie planował wypadku. Chciał ją dręczyć coraz bardziej i bardziej aż do momentu, w którym... no cóż ta wersja planu nie zadziałała, bo zdarzyło się coś jeszcze lepszego - jej wypadek. To go naprawdę rozbawiło! Z oddali patrzył jak życie Ayano rozpada się coraz bardziej - i co to był za widok! 

Z czasem sprawdzał co u niej coraz rzadziej. Świadomość, że jest nieszczęśliwa i a jej życie zostało złamane przez większość czasu wystarczała. Dlatego w swojej nieostrożności przegapił moment, w którym zaczęła odbudowywać swoje życie z ruin, w których je zostawił. I dlatego chciał najszybciej jak to możliwe, przywrócić je do tego stanu, a może nawet - kto wie - tym razem będzie miał wystarczająco czasu by ją dręczyć do momentu, w którym naprawdę targnie się na swoje życie?

Akashi uśmiechnął się pod nosem.

Oczywiście wtedy nie miał by przyjemności oglądania raz na jakiś czas jej porażki, w ramach dobrego początku dnia, ale był w stanie z tym żyć. W końcu oznaczałoby to jego niepodważalne zwycięstwo.

Początkowo poprawki, które wprowadził do planu były proste - Ayano miała po prostu zająć się ich sprawą. To dawało Akashiemu wymówkę do ciągłego pojawiania się w jej domu, powolnego odbierania poczucia bezpieczeństwa i paru innych rzeczy, które odebrały by jej rozum, zupełnie jak za pierwszym razem. Może nawet wciągnąłby w to Aomine albo Midorimę! To dopiero namieszałoby jej w głowie!

Skoro jednak już wiedział, że ta opcja nie zadziałała dorzucił jej kilka dodatkowych problemów - pozbawił pracy, zaaranżował wyjazd jej jedynej przyjaciółki, by nie miała wsparcia. Szybko jednak się okazało, że to nie wystarczy. Zwłaszcza, że jakieś wsparcie (bo jakby miała sobie poradzić bez niego) wciąż ma, w postaci tego chłopaka, który Akashiemu kojarzył się jedynie ze szczurem. 

To oznaczało, że musiał skupić się na innych aspektach jej życia, w czym nieoczekiwaniu pomógł mu Kagami. Ten mały, niewdzięczny troglodyta, który postanowił informować Ayano o każdym skrawku informacji, który uda mu się zdobyć.  Akashi wiedział, że Kagami próbuje sabotować jego działania, ale zdecydował się go nie powstrzymywać (co przecież mógł zrobić. Szybko i boleśnie). Zamiast tego pozwolił mu wierzyć, że ma siłę mu się przeciwstawić i pomaga swojej nowej przyjaciółce. 

Akashi się uśmiechnął.

Jak zawiedziona będzie Ayano, gdy w końcu zdecyduje się zaufać Kagamiemu a on ją zdradzi? Bo że Kagami ostatecznie zdradzi zaufanie dziewczyny, co do tego Akashi nie miał najmniejszych wątpliwości. Już nawet przygotował propozycję, którą mu złoży. I którą Kagami przyjmie, bo przecież w chwilach kryzysu każdy wybiera siebie. Nie dziewczynę poznaną kilka miesięcy wcześniej i którą widział tylko kilka razy.

Wszyscy wokół tańczyli jak im zagrał a oni nawet nie mieli o tym pojęcia. 

To była znakomita rozgrywka.



Gdy Eliot otworzył oczy potrzebował chwili, by przypomnieć sobie gdzie jest i co się dzieje. Był w domu Ayano, gdzie nocował (co w ostatnim czasie zdarzało mu się coraz częściej).

"W końcu mnie stąd wyrzuci na stałe." - przemknęło mu przez głowę.

Zaraz jednak przypomniał sobie, że przecież udostępniła mu swój pokój gościnny, więc może aż tak bardzo jej to nie przeszkadza.

Samej Ayano nie było w pomieszczeniu.

Eliot zmusił się do wstania z kanapy, na co jego mięśnie głośno zaprotestowały, a cały świat zaczął wirować. Z jękiem z powrotem opadł na kanapę.

Jak tu wylądował? 

Większość wydarzeń poprzedniej nocy widział jak przez mgłę. 

W końcu, po kilku próbach, udało mu się stanąć na nogach. Pierwsze kroki skierował do kuchni, gdzie zaparzył dwa kubki kawy i udał się na poszukiwania pani domu.

Znalazł ją w gabinecie. Siedziała za biurkiem, na którym panował nieład i w skupieniu wpatrywała się w ekran laptopa. Drukarka za nią wypluwała kolejne zadrukowane kartki.

Spojrzała na niego dopiero po kilku sekundach.

Ze zdezorientowaniem przesunęła wzrokiem po jego sylwetce i zatrzymała się na kubkach.

- Która godzina? - spytała nieprzytomnie. 

- Tobie też dzień dobry, moja droga - Eliot z uśmiechem postawił jeden z kubków przed nią i rozłożył się na kanapie pod ścianą. - Nie mam zielonego pojęcia która jest godzina. Ani jaki mamy dziś dzień, jeśli to ma jakieś znaczenie.

Ayano upiła łyk kawy i ze sterty dokumentów wygrzebała telefon.

- Już po dziesiątej? - jęknęła zaskoczona. 

- W takim razie przyniosłem zły napój - powiedział Eliot teatralnie przykładając dłoń do czoła w geście zdumienia. - Zaraz skoczę po wódkę.

- Nie! - zaprotestowała gwałtowanie Ayano. - Moja głowa jeszcze nie zaczęła pracować po wczoraj!

- Właśnie widzę - mężczyzna zmierzył sugestywnym spojrzeniem piętrzące się dokumenty.

- Mówię poważnie. Robię sobie detoks alkoholowy. Muszę trzeźwo myśleć.

- Niby dlaczego? - prychnął Eliot. - Czy to ma coś wspólnego z... czymkolwiek co teraz robisz?

- Dokładnie tak - przytaknęła Ayano. - Znalazłam sposób żeby na dobre pozbyć się Akashiego i reszty z mojego życia. Natomiast zanim to nastąpi muszę zrobić research żeby niczym mnie nie zaskoczył.

Eliot z zaskoczenia podniósł się do pozycji siedzącej.

- Okej, to czego szukamy? - spytał natychmiast. W jego oczach pojawiła się determinacja.

- My? - spytała ze zdziwieniem Ayano.

- Oczywiście - przez głowę Eliota przemknęły wspomnienia z ich powrotu do domu. Wszystko co Ayano mówiła o jej dawnych znajomych. - Chyba nie myślisz, że pozwolę ci się w tym babrać samej?

Ayano się uśmiechnęła.

Nie potrzebowała pomocy. Przecież nigdy nie potrzebowała pomocy. Zawsze dawała sobie radę sama i nigdy się tego nie bała.  A jednak świadomość, że Eliot natychmiast wyciągnął do niej rękę, jakoś podniosła ją na duchu.

- W takim razie - wyciągnęła w jego stronę rękę z plikiem dokumentów - możesz zacząć od przejrzenia tego.

- Zupełnie jak na studiach - zażartował Eliot, odbierając papiery.- Muszę zacząć od przejrzenia twoich notatek żeby zrobić własne.

Było w tym coś pocieszającego.

Kagami krążył po swoim małym mieszkanku i nie potrafił sobie znaleźć miejsca. Rozmowa z Kuroko w niczym mu nie pomogła. Dalej nie wiedział co robić, a zostawienie tej sprawy i zajęcie się swoim życiem było dla niego nie do pomyślenia. 

Co teraz przyjdzie Akashiemu do głowy? - zastanawiał się. - Kiedy znowu postanowi ją śledzić? Złożyć niezapowiedzianą wizytę? Czy w ogóle wie o tym, że Kagami uprzedził Shimę o jego planie odwiedzenia jej dzień wcześniej? Nie, gdyby tak było, na pewno szybko odczułby tego konsekwencje.

Więc co powinien zrobić?

Wiedział, że pójście z tym do Shimy nie ma sensu. Przecież nie wie niczego nowego. I byłby tylko kolejnym obcym facetem, który ciągle pojawia się bez zaproszenia. Wiedział, że nie przemówi Akashiemu do rozumu. To było poza jego możliwościami. Jedynym sensownym rozwiązaniem całej sytuacji jakie przychodziło mu do głowy było ostrożne wypytanie pozostałych członków drużyny i nadzieja, że może coś wiedzą i podzielą się tymi informacjami, co było bardzo wątpliwe. Gdyby miał jakieś konkretne informacje, pojawienie się u Shimy było by usprawiedliwione. 

Tylko kto mógłby mieć więcej informacji niż pozostali? Pewnie Midorima. Zwłaszcza, że kiedyś był naprawdę blisko z Shimą. Ale jakie on ma szanse na wyciągnięcie czegoś z Midorimy? 

Kagami westchnął. 

Nie miał żadnych szans.

Aomine i Kise byli niezadowoleni z całej sytuacji i chcieli się trzymać od tego wszystkiego jak najdalej to możliwe, więc raczej nie posiadali żadnych informacji na temat tego co dalej zamierza Akashi. Co prawda nigdy nie zaszkodzi spróbować... może go zaskoczą?

Kagami wyciągnął telefon z kieszeni i wybrał numer Aomine.

Umówi się z nim na piwo. Pogadają. Może się czegoś dowie?

Do Kise nie próbował nawet pisać. Z jakiegoś powodu ten nie był jego największym fanem odkąd zaczęli ze sobą pracować.

Wzrok Shimy skakał po kolejnych nagłówkach. Większość artykułów, które udało jej się znaleźć nie zawierały zbyt wielu konkretnych informacji. Kolejni pseudo - dziennikarze uważali, że Pokolenie Cudów nie może grać na takim poziomie na jakim gra, bo jest to zwyczajnie niemożliwe. Nie ważne jak jesteś wysoki, szybki czy silny, pewne rzeczy są dla ciebie nieosiągalne, bo mimo wszystko jesteś człowiekiem. Jeśli jeszcze do tego prowadzisz kilka biznesów na boku (a Ayano z zaskoczeniem odkryła jak bardzo zajętymi ludźmi są jej byli przyjaciele) jakiekolwiek rekordy sportowe są po za twoim zasięgiem. Nie masz na nie siły. Bo przecież ludzie pewnych granic nie są w stanie przekroczyć. A już na pewno nie zrobią tego bez żadnych wspomagaczy.

I to w zasadzie tyle. Niektórzy autorzy pokusili się o przypuszczenia co do tego jakie środki mogą zażywać koszykarze, ale tak naprawdę nikt nic nie wiedział. Żadne badania, którym byli poddawani członkowie Pokolenia Cudów nie wykazały obecności czegokolwiek podejrzanego w ich krwi. 

Więc jedyne co mieli to garść przypuszczeń i żadnych dowodów.

- Nie możliwe żeby to było wszystko - powiedziała z frustracją Ayano, zerkając na Eliota, który nie odrywał wzroku od pliku kartek, który mu dała. - Przecież tu nic nie ma.

- Akashi jest idiotą jeśli chce kogoś o to pozywać - mruknął Eliot w odpowiedzi. - Nikt nie mówi niczego wprost, generalnie jedyne co twierdzą to to, że ich zdolności i wytrzymałość są nadludzkie. W żadnym sądzie to nie przejdzie.

- Chyba że masz sędziego w kieszeni? 

- Akashi ma jakiegoś sędziego w kieszeni? - Eliot spojrzał na nią z uniesionymi brwiami. 

- Przynajmniej połowa z nich to najbliżsi przyjaciele jego ojca.

- Oczywiście - burknął Eliot. - Ale jeśli którykolwiek z nich będzie próbował to przepchnąć to jedyne co osiągnie to zrobi z siebie idiotę. 

- Co nie zmienia faktu, że może próbować - Ayano pokręciła głową. - Żadna strona ani gazeta nie poświęciła tej sprawie więcej niż dwóch, trzech artykułów na przestrzeni kilku lat. 

- Czyli?

- Czyli nie mamy pojęcia kogo Akashi chce pozwać - wyjaśniła. - A skoro nie wiemy o kogo chodzi, to nie mogę się z nimi skontaktować żeby go wyprzedzić.

- W takim razie jutro podzwonię po znajomych - stwierdził Eliot odkładając dokumenty na bok. - Znam paru redaktorów, może Akashi rozmawiał już z kimś o tej sprawie. Albo słyszeli że ktoś dopiero szykuje porządny artykuł na ten temat.

Ayano pokiwała głową w zamyśleniu.

- Miałoby to sens. Do tej pory nic nie robił z tą sprawą. Nie odnosił się do oskarżeń nawet w trakcie wywiadów, udawał, że nic się nie dzieje. Teraz nagle chce pozywać? Może burza po prostu się jeszcze nie wydarzyła?

- Myślisz, że to możliwe? Że chce po prostu uprzedzić atak?

- Brzmi jak coś w stylu Akashiego. W takim razie dzisiaj już nic nie zdziałamy, po za tym jest już naprawdę późno. Ty jutro podzwonisz a ja poszukam nowej pracy. Może zadzwonię do mojego szefa żeby dowiedzieć się jak wygląda sytuacja mojej obecnej firmy.

Zamknęła laptopa i wyjechała zza biurka.

- Czyli co teraz?

- Teraz zamówimy pizzę. Umieram z głodu.

- Wiesz co pasuje do pizzy?

- Co?

- Whisky.

KAGAMI

Kagami siedział przy stoliku i sączył piwo, gdy Aomine wszedł do baru.

- Jak mija życie? - spytał, gdy mężczyzna zajął krzesło naprzeciw niego.

- Nie spodziewałam się twojego telefonu. Więc można powiedzieć, że ciągle czymś zaskakuje - burknął Aomine w odpowiedzi.

Kagami wiedział, że kolega nie jest na niego zły. Aomine burczał na wszystkich, przeważnie bez większego powodu.

- Na brak niespodzianek rzeczywiście ostatnio nie możemy narzekać - zgodził się Kagami, a Aomine się skrzywił.

- Mówisz o tej sprawie z Shimą? 

Kagami kiwnął głową.

- Tak podejrzewałem, że nie zadzwoniłeś, bo nagle naszła cię ochota na piwo - Aomine pokręcił głową. - Ale tak, robi się coraz dziwniej.

- Wiesz co dalej zamierza nasz pan i władca? 

Aomine parsknął śmiechem.

- Nie mam pojęcia. Nie żeby mnie to obchodziło. Ale jeśli jeszcze raz będzie próbował mnie zaciągnąć do jej domu, przysięgam, że przywalę mu w ten zakuty łeb.

- Też masz dosyć?

- I to jak! Ostatnie na co mam ochotę to oglądać moją byłą po piętnastu latach!

Kagami zakrztusił się piwem.

- Ty i Shima....

- Tak, w gimnazjum. Kuroko ci nie powiedział? Wiecznie paplacie po kątach.

Shima i Aomine? Nie potrafił sobie wyobrazić ich razem. Różnili się od siebie... w zasadzie we wszystkim. Z drugiej strony widział u niej tylko niechęć do każdego z nich. A przecież wiedział, że kiedyś się przyjaźnili.

Po raz kolejny dotarło do niego, że mimo tego, że znał tych ludzi od lat, tak naprawdę nie wie o nich zbyt wiele.

- Wiesz, że Kuroko  nie jest skory do dzielenia się sekretami innych ludzi - wydusił w końcu z siebie.

- To nie jest żaden sekret - Aomine wzruszył ramionami. - Nigdy tego nie ukrywałem. Ale nie przechwalam się każdym związkiem w jakim byłem.

- Nigdy nie słyszałem żebyś był w jakimkolwiek - prychnął Kagami.

- Rzadko spotykam kogoś z kim rzeczywiście chcę spędzić więcej czasu niż jeden wieczór.

- I Shima... była taką osobą?

- To było w gimnazjum. Wszyscy byliśmy wtedy młodzi i głupi.

- A teraz?

- Co teraz? - zdziwił się Aomine. - Pytasz czy potajemnie dalej do niej wzdycham? Czy spędza mi sen z powiek po tylu latach?

- Nigdy nie brałem cię za kogoś kto jest do tego zdolny - Kagami uśmiechnął się pod nosem. - Ale co ja tam wiem?

- A co? Chcesz wiedzieć czy masz wolną rękę?

- Co?

- Tobie się podoba? 

- Nie! - zaprzeczył gwałtownie Kagami. - Po prostu... ostatnio wszystko kręci się wokół niej. Przepraszam, że chcę zrozumieć co się dzieje!

- Uspokój się! - Aomine uśmiechnął się kpiąco. - Nikt cię o nic nie oskarża... i wcale bym się nie zdziwił, gdybyś się w niej zadurzył. Nie wygląda wcale źle.

"Nie wygląda wcale źle?". To myślał o niej Daiki? Kagami pomyślał o tej jedynej okazji, gdy rzeczywiście miał możliwość spędzenia z nią chwili sam na sam. Wyglądała dobrze. Lepiej niż dobrze.

Pokręcił głową. Nie o tym mieli rozmawiać.

- Nie zadurzyłem się - burknął Kagami. 

- To dobrze. Z Shimą zawsze było więcej problemów niż jest warta - stwierdził ponuro Aomine.

- Co masz na myśli?

- Po prostu zawsze wymagała dużo... - Aomine się zawahał. Jak właściwie ująć to w słowach? - Była bardzo... absorbująca. 

- To znaczy?

- Nie wiem, stary - Aomine wzruszył ramionami. Kagami uświadomi sobie, że Daiki się denerwuje. A to nie zdarza się często. - Z resztą, co ja tam wiem? Minęło piętnaście lat, a ona zachowuje się zupełnie inaczej niż kiedyś. 

- Piętnaście lat może sporo zmienić - zgodził się Kagami. 

- Dokładnie. Shima, którą znałem w życiu nie spryskałaby mnie gazem pieprzowym.

Kagami się zaśmiał.

- Czyżby dalej cię to bolało?

- Żartujesz sobie? Spryskał cię ktoś kiedyś gazem pieprzowym?

Kagami pokręcił przecząco głową.

- Piecze jak cholera. Miałem wrażenie, że mi wyżre twarz - burknął Aomine. - Nic przyjemnego.

- Na obronę Shimy, zasadziliśmy się na nią pod jej domem.

- I całkiem przypadkiem padło na mnie? - prychnął Aomine. - Szczerze wątpię. Ja po prostu chcę żebyśmy wszyscy rozeszli się w swoje strony. I my, i ona. Z tym swoim chłopakiem.

W głos Aomine wkradła się pogarda.

Nie mógł zrozumieć co kobieta, która kiedyś była z kimś takim jak on, mogła widzieć w kimś takim jak ten chłopak.

- Wkurza cię Eliot?

- Nie! - zaprzeczył gwałtownie Aomine. - Ten typ ani mnie zimni, ani parzy. Ale cała ta sytuacja... - Aomine jęknął z frustracji. - Gdzie się nie obrócę tam ktoś o nich gada. Albo idziemy złożyć im wizytę. Przez te wszystkie lata naprawdę nie myślałem o Ayano - uwadze Kagamiego nie uszedł fakt, że Aomine zaczął mówić o kobiecie po imieniu - była po prostu dziewczyną, którą kiedyś znałem. Miłą dziewczyną, dla której byłem podły. Ale nie myślałem o tym. Jestem wredny dla wielu ludzi, ona była po prostu jedną z pierwszych osób, które potraktowałem parszywie. Tak naprawdę zanim Akashi wyskoczył z tym całym "zatrudnijmy ją jako naszego prawnika", Ayano dla mnie nie istniała. A teraz nie potrafię o niej nie myśleć. O tym co jej zrobiliśmy. Słyszałeś co powiedziała w barze, ale to tylko końcówka. Bo ja naprawdę byłem dla niej okropny. I jasne, byłem durnym dzieciakiem. Dzieciaki robią głupie rzeczy. I teraz, kiedy ją widzę, i widzę jak sobie poukładała życie... bez nas, beze mnie... wiedzieliśmy o jej wypadku. I uznaliśmy, że szkoda zachodu żeby iść ją odwiedzić w szpitalu. I mogę zwalać winę na resztę, że to była grupowa decyzja... ale nikt mi nie bronił jej odwiedzać. Sam byłem wystarczająco głupi żeby stwierdzić, że to po prostu wygodne pozbycie się problemu!

- Problemu? - spytał Kagami.

Liczył, że dowie się czegoś od Aomine na temat tego co wydarzyło się między nimi wszystkimi te piętnaście lat temu. Nie wiedział, że przypadkiem dowie się, że Aomine ma sumienie. Nie zauważył żadnych jego oznak przez te wszystkie lata więc po prostu myślał, że to wykracza po za możliwości jego osoby.

- Problemu - przytaknął Aomine. - Koniec gimnazjum... był dość intensywny. Nie wiedzieliśmy co ze sobą zrobić, mieliśmy dosyć siebie nawzajem. To dotyczyło też Ayano. I jasne, z jednej strony chciałem żeby mnie wybrała, żeby to za mną poszła. Nie za Akashim. Nie za Midorimą. Ale już Satsuki wiecznie siedziała mi nad głową. I miałem tego dosyć. Kiedy okazało się, że Ayano miała wypadek... nie znaliśmy szczegółów, ale wiedzieliśmy, że jest źle. A ja uznałem, że tak to się skończy. Że mam z głowy jedną osobę, które będzie wiecznie mi ględzić nad głową. Taki byłem mądry. Uznałem, że skoro moja dziewczyna wylądowała w szpitalu, to między nami koniec i już dłużej nie będę musiał się wkurzać, że okazuje mi troskę, dasz wiarę? Prawdziwy geniusz ze mnie - mówił ponuro. - Nie myślałem o tym wszystkim od lat. Po prostu wyrzuciłem to z głowy. A teraz nie mogę przestać o tym myśleć. I kiedy widzę ją z tym facetem... - pokręcił głową. - On jest wszędzie. I zawsze coś dla niej robi. Przeważnie próbuje się nas pozbyć. Ja taki nie byłem. Na mnie nie mogła liczyć. Jakim człowiekiem ja właściwie jestem?

Przez chwilę milczeli. Kagami był zaskoczony tym wylewem szczerości. Aomine nie tylko miał sumienie, wyrzuty sumienia zżerały go od środka. Kagamiemu Aomine zawsze wydawał się obojętny na wszystko co się wokół niego dzieje. Nic go nie ruszało. Nic go nie obchodziło. Po prostu istniał, drwił i dobrze się bawił. 

Jak się okazało Kagami bardzo się mylił.

- Nie myślałeś żeby z nią o tym porozmawiać? - zapytał w końcu.

- Po co? - prychnął Aomine. - Ona żyła z tym wtedy. Ja muszę teraz. Powiedziałbym, że to uczciwa wymiana.

- Wymiana? - powtórzył za nim Kagami. - Skrzywdziłeś ją wtedy. Fakt, że teraz ci smutno z tego powodu nic nie zmienia w jej życiu!

- To co niby mam zrobić? Wysłać jej kwiaty z liścikiem? Powiedzieć, że mi przykro? Masz rację to całkowicie zmieni jej życie. Ma dobre życie. Wątpię żeby chciała żebym się w nie wpychał tylko po to żeby się lepiej poczuć - burknął Daiki.

- Masz rację - zgodził się z nim Kagami. - Ale nie widzisz co się dzieje? Shima miała swoje życie. Miała spokój. Od ciebie i od reszty. Teraz nachodzimy ją gdzie tylko się da. Nie mówię, że masz wpychać się w jej życie żeby przeprosić. Zrób dokładnie na odwrót. Usuń się z jej życia.

- Co?

- Powiedz Akashiemu, że nie chcesz brać w tym udziału. Następnym razem kiedy stwierdzi, że czas ją odwiedzić, nie idź. Jak Kuroko. Może jeśli zobaczy, że jego wsparcie maleje, w końcu da jej spokój, a ona będzie mogła wrócić do swojego życia.

Aomine parsknął śmiechem.

- Naprawdę myślisz, że Akashi zmieni swoje plany dlatego, że mi się nie podobają? To nie wydarzyło się nigdy. Znam go od prawie dwudziestu lat. Akashi zdecydował, że Ayano zostanie naszym prawnikiem i tak będzie. Akashi się nie wycofa.

- Ale dlaczego my mamy być po jego stronie? - spytał z frustracją Kagami. - Cała ta sytuacja jest dziwna. Dlaczego my mamy się w to mieszać? Jedyne co robimy to utrudniamy jej życie. Ona nie chce pomagać ani jemu, ani nam i wcale jej się nie dziwię. Skoro tak źle się czujesz z tym co działo się lata temu to jak się czujesz teraz? Nachodząc ją i żądając pomocy? Dzięki temu lepiej śpisz w nocy?

- To co niby mam zrobić? - burknął Aomine.

- Nie wiem - Kagami pokręcił głową. - Nie mam zielonego pojęcia co z tym wszystkim zrobić. Ale coś zrobić trzeba.

W ciszy napili się piwa. Jeśli oni obaj odmówią dalszego udziału w planach Akashiego, nie wiedzieli co zrobi Akashi. Po za tym Kagami wiedział, że Aomine ma rację. Akashi nie da spokoju Shimie tylko dlatego, że oni tego chcą. Musieli coś wymyślić. Jakiś sposób, który pomoże przekonać Akashiego. 



Odpowiadam na wezwanie xd


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro