Rozdział 11
Otworzyłam oczy. Otaczała mnie ciemność. Po omacku wyciągnęłam rękę i zaczęłam szukać jakichkolwiek znajomych krawędzi. W końcu dotarłam do przełącznika od lampki i pomieszczenie zalało delikatne światło.
Zamrugałam. Mój wzrok powoli się wyostrzał i byłam w stanie dostrzec otaczające mnie przedmioty. Znajdowałam się w swojej sypialni, leżałam w swoim łóżku, przykryta kołdrą.
Wózek stał na wyciągnięcie ręki.
Odrzuciłam kołdrę i rozpoczęłam powolny, mozolny proces wstawania z łóżka, który uwaga, uwaga... zakończył się sukcesem. Jak dokładnie każdego innego dnia.
Wyjechałam z sypialni i ruszyłam do kuchni. Kawa. Muszę odświeżyć CV i zacząć szukać nowej pracy. Nie pałałam na tę myśl entuzjazmem, ale pojawiła się w mojej głowie natychmiast, gdy zdałam sobie sprawę, że nie muszę szykować się do pracy, co pewnie normalnie robiłabym od rana.
W drodze do kuchni zerknęłam do salonu. Eliot spał na kanapie przykryty kocem. Ostatnio nocuje tu tak często, że chyba pozwolę mu na stałe zająć pokój gościnny. I tak praktycznie go nie używam.
Czy Eliot w ogóle ma własne mieszkanie? Albo chociaż pokój? Kiedyś mieszkaliśmy w akademiku, potem przez chwilę słyszałam o jakimś mieszkaniu, które wynajmował... ale od lat nic. Ale przecież gdzieś musi trzymać swoje rzeczy. Gdyby nie to byłabym skłonna uwierzyć, że albo jest na imprezie, albo u mnie.
Z tego co mi wiadomo nie trzymał u mnie swoich rzeczy.
Przetarłam oczy. Jest zdecydowanie za wcześnie by roztrząsać możliwość, że Eliot jest bezdomny. Potem go o to zapytam.
Zaparzyłam kawę i z laptopem ruszyłam w stronę do gabinetu. A przynajmniej taki miałam zamiar, bo w tym momencie ktoś zapukał do drzwi. Zerknęłam za zegarek. Kto miałby przyjść o tej porze? I po co?
Poczułam jak mój żołądek się zaciska. Kto mógł przyjść w najbardziej nieodpowiednim momencie? Ostatnio w moim życiu była całkiem sporo grupa takich osób. Lepiej dla nich żeby to nie był żaden z nikt.
Odstawiłam kawę i laptop na stół i ruszyłam w stronę drzwi.
Akashi uważał, że opracowany przez niego plan nie miał żadnych wad. Oczywiście nie zdradził powodów, dla których go opracował. Wciąż trzymał się pierwotnego założenia - chodzi o złożenie pozwu przeciwko tym, którzy szkalują nasze imię. Uważał, że pozostali członkowie nie muszą wiedzieć więcej. W końcu jego motywacje nie miały z nimi nic wspólnego.
Dlatego też gdy pewnego dnia oznajmił, że dziś jest dzień, w którym Shima przyjmie ich propozycję współpracy nie spotkał się z najcieplejszym przyjęciem. Wręcz przeciwnie. Aomine wyglądał jakby zaraz miał się na niego rzucić. Akashi wiedział, że odwiedzanie Shimy i proszenie jej o pomóc jest mu nie w smak. Nie żeby Akashi przejmował się tym, że uczucia Aomine mogą zostać zranione. Musiał jednak umiejętnie wkalkulować je w każdą z możliwych wersji wydarzeń.
W jednej z nich musiał unikać ciosów.
Midorima stracił głowę do jakichkolwiek pozwów, dzień wcześniej, gdy okazało się, że firma jego wuja, firma którą miał odziedziczyć straciła swojego nieustraszonego prawniczego obrońcę. Kancelaria, w której pracowała Shima szła na dno w błyskawicznym tempie. Akashi wiedział, że prędzej czy później się odbiją. Wiedział też, że nawet "prędzej" jest znacznie oddalone w czasie. Nawet jeśli okaże się, że policja nic nie znajdzie w ich księgowości (Akashi zadbał o to by znaleźli, ale gdyby jednak coś poszło nie tak) to wartościowi klienci nie będą chcieli oddawać swoich spraw w ich ręce ze strachu, że im też ktoś może się przyjrzeć.
Akashi pomyślał o wszystkim. Gdy stał w szatni, wpatrując się w swoich kolegów z drużyny, już czuł smak zwycięstwa, mimo że jeszcze trochę do faktycznego zwycięstwa im brakowało.
Wiedział, że Shima sama do nich nie zadzwoni. O nie, teraz była na to zbyt dumna. Wcześniej nie wziął tego pod uwagę. Słyszał, że jest bezwzględna w swojej pracy, jednak nie podejrzewał, że może dotyczyć to również ich relacji. W końcu pamiętał jaka była kiedyś. Zakładał, że bez wahania rzuci im się na ratunek. Akashi przyznawał przed sobą, że to jego błąd. Powinien wiedzieć lepiej. W końcu doskonale ocenia charaktery. Jednak już dostosował plan do tej zmiennej i wprowadził w życie niezbędne kroki. Jeśli przedstawią jej swoją propozycję w odpowiednim momencie nie będzie mogła odmówić. A skoro właśnie została bez pracy, to teraźniejszość wydawała się jak najbardziej odpowiednia. Musi jeszcze podrzucić jej kilka pomysłów i gotowe. Nie będzie się mogła doczekać by z nimi pracować.
Aomine nie cierpiał tego pełnego zadowolenia z siebie uśmieszku, który pojawił się na twarzy Akashiego. Z doświadczenia wiedział, że gdy Akashi jest zadowolony z siebie do tego stopnia, by pokazać po sobie jakiekolwiek oznaki szczęścia, nie wróży to nic dobrego. No i to sprawiało że Akashi wyglądał jak podstępny goblin. Przez chwilę nawet się zastanawiał czy nie złapać go za ramiona i przynajmniej porządnie nim potrząsnąć. Ewentualnie rzucić nim przez szatnię. Wiedział, że Akashi jest na tyle lekki, że byłby w stanie to zrobić. Niestety zdawał sobie też sprawę, że zmusi w ten sposób go do niczego, jedynie go zdenerwuje, a zdenerwowany Akashi jest jeszcze gorszy niż ten zadowolony z siebie.
- O siedemnastej chcę was wszystkich widzieć pod moim domem - powiedział Akashi chłodno. - Złożymy Shimie wizytę.
Midorima tylko kiwnął ręką. Rozmawiał z kimś przez telefon i sądząc po jego zdegustowanej minie nie był najszczęśliwszy z powodu dodatkowego zobowiązania.
Murasakibara drzemał na ławce więc Aomine podejrzewał, że do niego i tak Akashi wystosuje specjalne zaproszenie. Jak zwykle. Z jakiegoś niezrozumiałego dla kogokolwiek powodu Murasakibara od zawsze miał u Akashiego taryfę ulgową. Nikt nie pytał, każdy udawał, że nie widzi. To była najbezpieczniejsza opcja. Kise... Aomine pokręcił głową. Kise jak zwykle wpatrywał się w ekran swojego telefonu. Aomine naprawdę nie wiedział co tak interesującego tam było, że oderwanie od niego Kise graniczyło z cudem. Podejrzewał, że blondyn po prostu podziwia zdjęcia samego siebie. To by do niego pasowało.
- Nie sądzisz, że powinniśmy ją uprzedzić? - spytał cichy głos. Aomine rozejrzał się w poszukiwaniu Kuroko.
Chłopak stał oparty o swoją szafkę, z rękoma założonymi na piersi. Nie wyglądał na zadowolonego.
- Ucieszy się z naszej wizyty - zapewnił go Akashi.
- Raczej w to wątpię. Shima nie przepada za naszymi wizytami. Nadużywamy jej gościnności - zaprotestował Kuroko.
Na twarzy Aomine pojawiło się zainteresowanie. Rzadko ktokolwiek sprzeciwiał się Akashiemu. Zwłaszcza jeśli go znał.
Po za tym... gościnność Shimy? Aomine wątpił, że coś takiego w ogóle istnieje. Nie wiedział co się działo z nią przez ostatnie piętnaście lat, ale dziewczynie zdecydowanie przeszła drastyczną zmianę charakteru.
- Macie być o siedemnastej u mnie. Wszyscy - powtórzył dobitnie Akashi wbijając nieprzyjemne spojrzenie w Kuroko. - Zrozumiane?
Przez szatnię przeszedł potakujący szmer.
Kuroko pochylił głowę. Był pokonany. Ale hej! Przynajmniej próbował.
Akashi wyszedł z szatni. Po chwili zniknęli też Kise i Midorima. Aomine też przymierzał się do wyjścia, gdy do szatni wszedł Kagami:
- Co się dzieje? - spytał widząc panujące w pomieszczeniu niezadowolenie.
Mimo że pytanie rzucił w przestrzeń, to jego kroki skierowały go w stronę Kuroko, który wyglądał jakby przegrał bitwę.
- O siedemnastej mamy być u Akashiego. Złożymy Shimie kolejną niezapowiedzianą wizytę - powiedział ponuro chłopak.
Gdyby ktoś zapytał Kagamiego dlaczego był niezadowolony nie do końca wiedziałby co odpowiedzieć. Nie znał Shimy. Nie miał z nią nic wspólnego. Ale na myśl o kolejnej konfrontacji dziewczyny ze swoimi kolegami z drużyny przeszedł go nieprzyjemny dreszcz.
Mimo że znał ich od lat jej imię nigdy nie padało w żadnej rozmowie. Często wspominali etap gimnazjum jednak jedyną dziewczyną, która często pojawiała się w tych historiach była Momoi. Czasem Kise wspomniał jakąś dziewczynę z którą się przez chwilę umawiał. Nic po za tym.
Czy Shima kiedyś umawiała się z Kise? A on zrobił jej coś okropnego i stała się tematem tabu?
Kagami nie wiedział, ale jakoś nie wyobrażał sobie jej z Kise.
Tylko Kuroko czasem o nie wspominał. Naprawdę rzadko, sporadycznie, ale z jakiegoś powodu utkwiła w głowie Kagamiego. Starał się specjalnie nikogo nie dopytywać co między nimi się wydarzyło, bo szybo zauważył, że nie jest to mile widziany temat.
A potem nagle, z dnia na dzień, Akashi poruszał jej temat każdego dnia. Oczywiście w kontekście złożenia tego absurdalnego pozwu. Nikt nie protestował, dlatego Kagami myślał, że nareszcie zagadka tajemniczej przyjaciółki z gimnazjum zostanie rozwiązana.
Oczywiście to się nie stało. Dziewczyna, którą poznał w żaden sposób nie pasowała swoim sposobem bycia do jego kolegów. Nie wiedział czy tak się zmieniła, czy może to oni kiedyś traktowali ją zupełnie inaczej. Błyskawicznie jednak zauważył, że Shima nie ma ochoty ich widzieć ani im pomagać.
Akashi nie uszanował jej życzenia. Stwierdził, że muszą z nią odbudować relację. Jedyne co widział Kagami to rosnącą niechęć ze strony dziewczyny.
Dlatego gdy wyszedł z treningu postanowił do niej pojechać i ją uprzedzić. Nie wiedział jak zareaguje na jego widok i wolałby wysłać jej po prostu sms-a, ale nie miał jej numeru, a nie chciał budzić niczyich podejrzeń.
Gdy zapukał do drzwi nie wiedział, czego dokładnie się spodziewał. Wcześniej miał pewność, że postępuje właściwie, teraz nie był tego taki pewien. Jasne miał dobre intencje. Chciał ją ostrzec prze kolejną niezapowiedzianą wizytą... składając jej niezapowiedzianą wizytę. Po za tym się tak naprawdę się nie znali, a widział już jak Shima reaguje na osoby, których nie zna. Spryskuje je gazem pieprzowym. Co prawda w przypadku Aomine miał pewność, że kiedyś zrobił coś co sprawiło, że całkowicie zasłużył na takie traktowanie, jednak...
Drzwi się otworzyły i nie było już odwrotu.
Przez kilka sekund nie mógł wydusić z siebie słowa. Za każdym razem kiedy widział Shimę, widział ją w jej najbardziej oficjalnym wydaniu. Ubraną poważnie i elegancko, z makijażem i spiętymi włosami. Kobieta, która otworzyła mu drzwi w niczym jej nie przypominała.
Po pierwsze - miała rozpuszczone włosy. Jasne loki okalały jej twarz i nadawały jej jakiś taki romantyczny wyraz. Okazało się, że gdy w zasięgu wzroku nie ma Pokolenia Cudów nie wygląda jakby mogła zamordować samym spojrzeniem. Wręcz przeciwnie. Wyglądała niemal... łagodnie.
Po drugie - cały jej strój był w nieładzie. Spodnie nie były wyprasowane idealnie w kant, a biała koszula miała odpięty o jeden guzik za dużo.
Kagami nie był przygotowany na spotkanie z taką wersją surowej prawniczki.
- W czym mogę pomóc? - zapytała, unosząc jedną brew. Wyraz jej twarzy stwardniał.
"No tak" - stwierdził w głowie Kagami. - "Przychodzisz pod jej drzwi i gapisz się na nią jak idiota. Ma się do ciebie szczerzyć?"
Kagami odchrząknął i zaczął mówić:
- Cześć, nazywam się Kagami Taiga. Kiedy chłopaki wpadają też tu jestem - denerwował się. Słyszał to w swoim głosie. A to z kolei sprawiało, że był jeszcze bardziej zdenerwowany. Błędne koło.
Shima nie była zadowolona, że o tej porze ktoś postanowił ją odwiedzić. I naprawdę zamierzała wytłumaczyć to w dosadnych słowach osobie po drugiej stronie drzwi. Zwłaszcza, że miała dziwne wrażenie, że wie, kto się tam znajduje.
Pomyliła się, ale tylko trochę. Nie spodziewała się, że jej dawni znajomi wyślą do niej Kagamiego.
- O co chodzi? Konkretnie - przerwała mu w końcu dukanie. Był zdenerwowany i słyszała to w jego głosie.
- Akashi i reszta planują cię dzisiaj odwiedzić - powiedział w końcu Kagami. - Koło siedemnastej trzydzieści. Nie mieli zamiaru cię uprzedzać, więc postanowiłem to zrobić za nich.
Shima poczuła jak gotuje się w niej krew. Kolejne niezapowiedziane zwalenie się jej na głowę? No chyba nie! Co oni sobie.... powstrzymała się przed dokończeniem myśli. Skoro o tym wie, będzie mogła temu zapobiec.
Zmusiła się do uśmiechu.
- Dzięki za informację - powiedziała w końcu do Kagamiego.
- Jasne - uśmiechnął się. - Tylko nie wydaj mnie. Lepiej żeby nie wiedzieli, że cię uprzedziłem.
- To mogłoby rozgniewać Akashiego - stwierdziła Shima, kiwając głową, a Kagami poczuł jak przechodzi go dreszcz. Shima się uśmiechnęła. - Boisz się go, co?
- Jak wszyscy - chłopak wzruszył ramionami. - Akashi jest straszny.
- Akashi to pozer, który nie ma żadnej władzy - powiedziała Shima, a na jej twarzy pojawił się znajomy bezwzględny wyraz. - Ale spokojnie. Nie powiem mu, że tu byłeś.
Kagami pokiwał głową z ulgą. Ostatnie czego potrzebował to żeby Akashi rzucił się na niego z nożyczkami i czy innym scyzorykiem.
Przez kilka sekund stali jeszcze w niezręcznej ciszy aż w końcu Shima zamknęła drzwi.
Kagami ruszył w kierunku swojego samochodu.
Shima wróciła do mieszkania. Poszukiwania pracy zeszły na dalszy plan. W końcu zarabiała do tej pory na tyle dużo, że spokojnie mogła sobie pozwolić na kilka tygodni bezrobocia.
Z kawą wjechała do salonu i zerknęła na wciąż śpiącego Eliota.
- Wychodzi na to, że dzisiaj wychodzimy w miasto - powiedziała cicho do samej siebie.
Miała wrażenie, że ten pomysł spodoba się Eliotowi. Może nawet zabiorą ze sobą Mirę? Chociaż nie wiedziała czy po ostatniej wizycie dziewczyna ma w ogóle ochotę widzieć Eliota. Pewnie nie zadzwonił na co ona zapewne liczyła... Shima pokręciła głową. To nie jej sprawa. Wcale nie jest tym zainteresowana.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro