Poza schematem
Słońce wpadało do pokoju przez otwarte okno. John przeciągnął się i spojrzał na budzik. Obudził się 10 minut przed ustawioną porą budzenia. Nie było sensu kłaść się z powrotem, więc udał się na dół zrobić śniadanie.
Ten ranek wydawał się jakiś inny. Żadnych odgłosów gry na skrzypcach, ani oparów wydobywających się z kuchni. Zamiast woni różnego rodzaju eksperymentalnych wyziewów, John poczuł przyjemny zapach kawy i świeżo zrobionych tostów.
– Pani Hudson, co pani...? – przerwał, gdyż w kuchni jej nie było, a jedyną osobą przebywającą w pomieszczeniu był Holmes. Zalewał właśnie drugi kubek z kawą.
– Sherlock? Co...?
– Dzień dobry, John – odparł, stawiając kubki na stole.
– Dobry – wybąkał, przyglądając się w lekkim szoku uprzątniętemu stołowi i stojącym na nim talerzom z tostami z żółtym serem. Usiadł, zerkając to na Sherlocka, to znów na kanapki. Holmes usiadł obok, rozkładając trzymaną pod pachą gazetę. Zaczął ją przeglądać, pogryzając chrupiącego tosta. Watson bezwiednie wbijał wzrok w zaczytanego detektywa. Po chwili Sherlock odłożył gazetę i pytająco spojrzał na Johna.
– Coś nie tak?
– Eeemm... Nie. – Wrócił myślami do rzeczywistości. – To znaczy tak. Co to ma być? – dokończył, wskazując ręką zastawiony stół. Sherlock upiwszy łyk kawy, odezwał się spokojnym tonem.
– Śniadanie, mój drogi Johnie. Przepraszam, ale niestety skończył nam się dżem, więc zrobiłem z serem.
Watson zaczął pośpieszenie analizować to co właśnie zobaczył i usłyszał.
Dobrze, że nie jadł w tym momencie przygotowanych dla niego tostów, bo niechybnie zadławiłby się nimi. Może jeszcze śpi i zaraz się obudzi, bo przecież to nie może być rzeczywistość, pomyślał.
„Chwila moment, czy on powiedział „mój drogi Johnie"? Nie, może mam jakieś omamy słuchowe... A jednak, powiedział. Może uderzył się o coś w głowę, gdy spałem albo to jakiś kolejny, dziwny eksperyment." – Mętlik w jego głowie stawał się coraz większy.
– W porządku? – Z chaosu myśli, wyrwało go lekkie potrząśnięcie za ramię i głęboki ton głosu detektywa.
– Co? A tak – rzucił, starając zebrać się w sobie i wyjaśnić to niecodzienne widowisko.
– Dobra, przyznaj się kim jesteś i co zrobiłeś z Sherlockiem?
Brunet popatrzył na niego z miną wyrażającą niezrozumienie.
– Zrobiłeś nam śniadanie, tak bez powodu? – dodał. Holmes przytaknął. – A do tego użyłeś dwóch słów, których normalnie byś nie powiedział.
– Jakich słów? – spytał, unosząc lekko brwi.
– Jak to jakich? Powiedziałeś „przepraszam" i... – przerwał na chwilę, zastanawiając się czy aby na pewno słowo to zostało użyte – ... „drogi Johnie" – dokończył, opuszczając „mój", gdyż sytuacja była i tak wystarczająco dziwna.
– Tak, rzeczywiście. Sądziłem, że nic w tym złego, ale być może przesadziłem z tym „moim drogim", bo widzę, że poczułeś się niezręcznie. W takim razie, jeśli nie chcesz, nie będę tak mówił.
– Ja... – Znowu nie mógł się wysłowić. – ... Nie o to chodzi. Chciałem wiedzieć, co się stało? Dlaczego zachowujesz się dzisiaj tak dziwnie. To znaczy inaczej niż zwykle – sprecyzował.
– Ależ nic w tym dziwnego, przecież zwykli ludzie robią sobie śniadania i zwracają się do siebie uprzejmie.
– Ale ty nie jesteś zwykły. Jesteś, jak sam mówisz, wysoko funkcjonującym socjopatą, a to się chyba wyklucza, nie?
– Zgadza się, według podstawowych teorii i opisów takich przypadków, ale sądzę, że nie da się zamknąć kogoś w jeden ustalony schemat. Każdy z nas w pewien sposób wykracza poza niego i nie da się jednoznacznie przyporządkować do danego przypadku. To my wybieramy w jakim kierunku zmierzamy. Pewne cechy są ustalone genetycznie, ale resztę kształtujemy przez całe życie, a pewne korekty można wprowadzać w każdej, odpowiadającej nam chwili.
– Czyli mam rozumieć, że chcesz się zmienić, być bardziej przeciętny?
– Nie, nie chcę się zmieniać, dokonuję tylko małych poprawek. Jeżeli uznam, że są one korzystne pozostaną na dłużej.
John usiłował zrozumieć logikę Sherlocka, ale jakoś nie za bardzo mu to wychodziło.
– Na dłużej? Czyli?
– Do czasu, aż mi się to znudzi.
Watson odetchnął głośno i poklepał Holmesa po ramieniu, po czym podniósł się, zbierając pusty kubek i talerz, w celu odstawienia ich do zlewu.
– No, przez moment się bałem, ale wrócił mój dawny Sherlock – powiedział z uśmiechem.
~~~~~~
To w sumie mój pierwszy one-shot jaki napisałam. ^^ Mam nadzieję, że się Wam spodoba.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro