Teraz ty wróć
Pani Hudson sprzątała mieszkanie na Baker Street gdy Sherlock spokojnie pił herbatę. Weszła do pokoju niegdyś należącego do Johna.
- Sherlocku! Nie sądzisz, że wypadałoby tu w końcu posprzątać?- nikt jej jednak nie odpowiedział.
Kobieta westchnęła tylko i wzięła się za ścieranie kurzy oraz odkurzanie. Gdy schyliła się aby odkurzyć pod łóżkiem ujrzała małe pudełko. Wyłączya odkurzacz i otworzyła je, znalazła tam całą masę listów.
- Sherlocku! Chodź! Musisz coś zobaczyć!- wrzasnęła.
Po chwili Holmes siedział już na swoim fotelu trzymając w rękach pudełko z listami. Przełknął ślinę i złapał za pierwszy z nich.
- To ja może pójde do siebie...- oznajmiła właścicielka mieszkania z uśmiechem na co brunet skinął głową i zaczął czytać listy.
Sherlocku Holmesie
Wiem, że nigdy nie odczytasz tego listu, jednak piszę go dla siebie by móc przekazać Ci co czuje. Choć bardziej będe się nad sobą użalał.
Zrozum, że dzień, w którym rzuciłeś się z dachu był dla mnie BARDZO trudny. Patrzenie na twoje zwłoki leżące na chodniku sprawiły mi tyle bólu... chciałbym żebyś żył, Sherlocku. Proszę wróć do mnie.
Sherlocku Holmesie
Nad twoim grobem prosiłem Cię o tylko jeden i ostatni cud, abyś nie był martwy. Czy jesteś w stanie to uczynić? Brak mi Ciebie, brak twojej obecności mnie przytłacza. Wróć do mnie.
Sherlocku Holmesie
Minęło pół roku. Pół roku. Czy wrócisz jeśli Ci powiem, że Cię kocham?
Sherlocku Holmesie kocham Cię. Zadowoly? Wróć do mnie, zamieszkajmy na Baker Street, znowu, proszę.
Sherlocku Holmesie
Niedługo minął dwa lata odkąd Cię nie ma. Odkąd nie ma Cię z nami na tym świecie.
Chcę Ci tylko powiedzieć, że poznałem cudowną kobietę. Nazywa się Mary. Może nie znamy się długo ale wydaje się być mądrą i miłą osobą.
Sherlocku Holmesie
Jak mogłeś? Jak śmiałeś mi to zrobić? Udawałeś swoją śmierć? Wracasz sobie tu jak gdyby nigdy nic i liczysz, że Ci wybaczę? Po dwóch cholernych latach? Nie mogę, nie jestem w stanie... spotkamy się jutro, wszystko musimy sobie wyjaśnić....
Sherlocku Holmesie
Cieszę się, że wszystko sobie wyjaśniliśmy, i że między nami wszystko w porządku. Bardzo się cieszę, że możemy powrócić do tego co było niegdyś, do pracy i przyjaźni.
Choć teraz jestem w związku z Mary wiedz, że zawsze będziesz moją pierwszą miłością.
Sherlocku Holmesie
Dlaczego bez słowa wyszedłeś z wesela? Nie rozumiem tego... cierpiałeś? Stało się coś? Powiedziałem coś nie tak? Nie myśl, że nie zauważyłem. Nie jestem taki głupi jak myślisz. Widziałem gdy wyszedłeś, widziałem te blizny po tym jak wróciłeś, widziałem, że wtedy ktoś Cię podduszał, przy jednej z naszych pierwszych spraw, tamci azjaci, pamiętasz? Widziałem to wszystko i chcę wiedzieć czemu.
Dlaczego zawsze udajesz, że wszystko jest okej? Martwie się o Ciebie...
Sherlocku Holmesie
Zabiłeś moją żonę. Moja żona przez Ciebie nie żyje. Czemu jej nie uratowałeś? Obiecałeś, że będziesz ją chronić! Obiecałeś!
Sherlocku Holmesie
Niedługo wigilia a ja z tej okazji chcę Cię zaskoczyć. Chcę w końcu się odważyć i Ci się oświadczyć. Rosie ma już ponad sześć lat, zrozumie, jest mądrą dziewczynką. Zrozumiała, że jej mamy nie ma, a nie ma jej już przecież tak długo...
Nie winie Cię i nigdy nie będe winić.
Dzisiaj jadę do sklepu po pierścionek. Już widzę zdziwienie na twojej twarzy i się ciesze. Proszę zgódź się.
To była treść ostatniego listu. Sherlock przełknął ślinę i schował wszystkie papiery do pudełka. Pociągnął nosem i wyjrzał przez okno, za którym padał biały puch. Położył ręke na ustach by nie zacząć teraz krzyczeć. Głośno oddychał i łkał. Po chwili wstał z fotela, złapał za kartkę papieru oraz długopis po czym z powrotem usiadł na fotelu.
Johnie Watsonie
Przepraszam Cię za wszystko, błagam Cię wybacz mi. Wybacz mi to wszystko co Ci uczyniłem. Ten wypadek... to nie tak miało się skończyć. To miała być zwykła gwiazdka a ty planowałeś coś tak niesamowitego. Zgodziłbym się. Zgodziłbym się bez najmnjejszego zawachania. Tak bardzo się przeraziłem, gdy oglądając telewizje nagle zaczęli mówić o wypadku samochodowym w Londynie. Kiedy tylko zobaczyłem nasz samochód, totalnie zmasakrowany myślałem, że zwariuje. Wtedy przybiegła Rosie, krzycząc „gdzie Tatuś?" Chciała Ci pokazać laurkę jaką zrobiła dla Pani Hudson. Widziałem jak zaczyna płakać, mądre dziecko, od razu rozpoznało samochód.
Po chwili zadzwonił telefon o tym, że przewieźli Cię do szpitala, i że jesteś w ciężkim stanie. Gdy dotarłem było za późno...
Teraz ty wróć, Johnie Watsonie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro