Tajemnice Państwa Wheelerów #2
Sherlock po chwili jechał już taksówką wraz z Johnem. Kierowali się do mieszkania Alex.
- Wytłumaczysz mi o co do cholery chodzi? - zapytał poirytowany John.
- Nie chciała mówić o ojcu bo ten się nad nią znęca. Psychicznie, fizycznie... i seksualnie.
John otworzył szerzej oczy.
- To czemu poruszyłeś ten temat?!
- Zauważyłem dopiero gdy wstała, jasne?- oburzył się.
Po jakimś czasie podjechali pod podany przez Rosie adres. Stanęli przed drzwiami gdy nagle usłyszeli krzyki. John wyważył drzwi i obaj weszli do środka. Wbiegli do salonu, z którego dobiegały krzyki. Obaj trzymali pistolety przed sobą.
W kącie pomieszczenia leżała Aleksandra a nad nią stał starszy, łysy mężczyzna. Gdy zobaczył nieproszonych gości wyjął z paska pistolet i mierzył na zmiane do Holmesa i Watsona.
- Opuść broń. Nas jest dwóch. Jeśli strzelisz do któregoś z nas, drugi Cię zastrzeli- objaśnił mu Sherlock.
Wtedy pan Wheeler przemieścił cel na swoją córkę. John przełknął ślinę.
- Teraz dacie mi wyjść albo zastrzele tę sukę- powiedział niskim i chrypkim głosem.
- Też odradzam, zaraz będzie tu policja. Nie damy Ci stąd wyjść a jak ją zabijesz dostaniesz dożywocie. Najlepszą opcją dla Ciebie będzie odłożenie broni.
- Sherlock...- mruknął złamanym głosem John. - wiesz co robisz?
Łysy chwycił dziewczyne za ramię. Przyciągnąl do siebie i ramieniem trzymał jej szyje tak by nie dała rady uciec. Do jej skroni przycisnął lufę od pistoletu.
- Zaraz ją zastrzele. Dajcie mi uciec! - krzyknął.
- Nawet jak uciekniesz, to nie będzie dla Ciebie najlepsze wyjście, Wheeler.
Mężczyzna spojrzał w ziemię i przycisnął szyje córki mocniej. Ta chwyciła jego ręke, próbując się uwolnić od uścisku.
Łysy wtedy zaczął celować w stronę detektywa.
- Zabije Cię, jeśli mnie nie puścicie.
Sherlock jednak wciąż stał w jednym miejscu, jego mimika twarzy w ogóle się nie zmieniła.
- Słyszysz mnie!? Przesuńcie się!
Rozległ się strzał. Wszystkim serce zabiło szybciej. Po chwili drugi.
Wheeler opadł na podłogę, puszczając córkę i tworząc na podłodze wielką plamę krwi.
Serce Holmesa zaczęło bić jak szalone, złapał się za klatkę piersiową. Spojrzał na Johna, który przed chwilą wystrzelił z pistoletu po czym na ściane, na której było duże wgniecenie od pistoletu łysego.
- Myślałem, że strzelił do Ciebie, wystraszyłem się! - krzyknął John, próbując się tłumaczyć. Schował pistolet i podszedł do siedzącej na podłodze brunetki po czym kucnął obok niej. - Wszystko okej? Jesteś cała?
- T-tak, dziękuję panu, dziękuję panom bardzo!- krzyknęła, przytulając się do niego.
- Alex? - zaczął niepewnie Sherlock. - przepraszam, nie powinienem tak reagować, wybaczysz mi?
- Tak! Uratował mi pan życie!- krzyknęła, puszczając Watsona i, podchodząc do detektywa. - jestem panu cholernie wdzięczna!
- Twoja matka wiedziała o tym wszystkim?
- Nie - Holmes skinął głową.
- To dobrze, nie trafi do więzienia.
Nagle przyjechała policja, która wezwała panią Wheeler oraz zabrała zwłoki mężczyzny.
Pani Wheeler podeszła do rozmawiających ze sobą Sherlocka i Johna. Za nią szła jej córka.
- Panie Watson? Chciałam panu podziękować. Naprawdę o tym nie wiedziałam, tak mi okropnie przykro, że moja córka musiała przechodzić przez to piekło! Uratował jej pan życie!
- To naprawdę nic wielkiego- uśmiechnął się do kobiety.
Do grupy podeszła inspektor Donavan, przerywając tym samym rozmowę.
- Pani Wheeler? Mogę prosić na chwilę?
Kobieta kiwnęła głową i obie odeszły od grupy, zostawiając Sherlocka, Johna i Aleksandre samych.
- Mogę- zaczęła Alex. - czy mogę dalej zadawać się z Rose? Okłamałam was i wiecie...
- A czy zależy Ci na mojej córce? - spytał Watson, przerywając jej.
- Tak! Bardzo mi zależy!
John i Sherlock wymienili się spojrzeniami.
- Nie widzę problemu, żebyście nie mogły się dalej zadawać.
Brunetka uściskała Watsona. Po chwili jedak odsunęła się od niego z uśmiechem na twarzy. Odeszła w stronę swojej matki.
John spojrzał na Sherlocka po czym dotknął jego ramienia i razem ruszyli na główną drogę aby złapać taksówkę, która zawiezie ich do domu.
Tydzień później.
Sherlock siedział na podłodze, przeglądając papiery dotyczące nowej sprawy. John zaś siedział przy swoim biurku, pisząc nowy wpis na bloga.
Nagle ze schodów zbiegła Rosie, trzymając w rękach dwa swetry i dwie spódnice. Weszła do salonu.
- Który komplet jest lepszy? Ten beżowy sweter i pudrowa spódnica czy ten niebieski i czarna spódnica? - spytała, wskazując na ciuchy.
- A gdzie idziesz? - spytał Watson, odwracając się w jej stronę, przerywając tym samym prace.
- Na randkę z Alex. Idziemy razem na łyżwy. Tak założe rajstopy i ocieplacze - uprzedziła nie zadane pytanie. - to, który? Sherlock?
- Ja sądze- zaczął, kładąc jedną z kartek na podłodze. - że piękno to pojęcie bardzo względne. Ubierz to w czym czujesz się lepiej.
Blondynka zmrużyła oczy, nie dowierzając w jego słowa.
- Tato? Co ty sądzisz?
- Ten drugi jest chyba lepszy, chociaż podzielam zdanie Sherlocka.
Dziewczyna uśmiechnęła się i poszła na góre, kiedy była na schodach, ojciec zatrzymał ją jeszcze na chwile.
- Rosie? Wiesz? Aleksa to naprawdę fajna dziewczyna. Nie schrzań tego, bo kiedyś może być już za późno.
Młoda Watson spojrzała w podłogę po czym ruszyła na górę. Od razu wiedziała z kim jej ojciec porównywał jej dziewczynę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro