Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Tajemnice Państwa Wheelerów #1

Rosie siedziała przy stole w kuchni, odrabiając pracę domową. W mieszkaniu była tylko ona i Sherlock, który najprawdopodobniej siedział w swoim pałacu pamięci. Blondynka zerknęła na niego niepewnie. Po chwili wyjęła telefon z kieszeni plecaka. Z tyłu zeszytu wyjęła małą karteczkę i szybko przepisała jej treść. Na karteczce widniał numer telefonu i małe serduszko w rogu kartki. Uśmiechnęła się i wysłała wiadomość. Nagle Sherlock zerwał się ze swojego fotela.

- Mam!- krzyknął czym wystraszył Rosie.

Dziewczyna położyła telefon ekranem do dołu żeby Holmes nie zauważył tego co właśnie robiła.

- Co masz? - zapytała.

- Odpowiedź na sprawę, o rany, to było takie banalne! Jak ja mogłem to przeoczyć? Idiota!

- Co przeoczyłeś? - zaśmiała się.

- Przeoczyłem to, że miał podarty rękaw marynarki. Ktoś taki szybko by to zauważył i się przebrał albo chociaż zdjął, to było morderstwo a tamten lakier od paznokci nie był od żony a od morderczyni, sprawczynią była sekretarka- mówił szybko podekscytowany odkryciem.

- Niesamowite! - oznajmiła nastolatka. - zabierzesz mnie kiedyś na jakąś sprawę? Proooszę?

- Jeśli jesteś tak samo dobra w to jak John- uśmiechnął się do niej. - to Cię zabiorę.

- Dzięki!- ucieszyła się po czym wróciła do zadań.

Po dłuższym czasie Sherlock wziął płaszcz, rzucił tylko szybkim „wychodzę" po czym zniknął za drzwiami mieszkania.

Dziewczyna obejrzała się za nim po czym znowu złapała za telefon. Uśmiechnęła się do ekranu gdy zobaczyła jedną nową wiadomość.

Alex <3: Hej

Ty: Co u Ciebie?

Alex <3: Dobrze
Alex <3: Nie sądziłam, że napiszesz

Ty: A jednak haha

Alex <3: Czy to znaczy, że jednak mam u Ciebie szanse?

Ty: Bardzo możliwe

Odłożyła telefon i uśmiechnęła się zwycięsko. Spakowała książki do plecaka, który założyła na jedno ramie i poszła do swojego pokoju.

Sherlock i John wrócili do domu chwilę po tym. Weszli na górę, John postanowił zaparzyć herbatę dla siebie i swojego wybranka.

Sherlock usiadł przy stole w kuchni. Jego uwagę przykuła kartka leżąca obok nóżki jednego z krzeseł. Schylił się po nią. Wyprostował się na krześle i przeczytał treść kartki.

- John?

- Hm?

- Zdaje się, że twoja córka ma kogoś- oznajmił po czym spojrzał na Johna, który odwrócił się do niego.

- Serio? - podszedł do Holmesa, położył jedną rękę na oparciu jego krzesła i spojrzał na zapisany na kartce numer.

- Napisany szybko czarnym długopisem przez co ciężko stwierdzić, czy osoba ta jest dziewczyną czy chłopakiem. Napisane w pośpiechu, w szkole, wnioskuje przez to, że kartka jest w kratkę, ale nie na przerwie. Pisane było na płaskiej powierzchni, pewnie w klasie, strzelam, że obok przechodził akurat nauczyciel co było powodem pośpiechu. W rogu narysowane serce, są sobie dość bliscy.

John wyprostował się po czym podszedł do czajnika, w którym woda właśnie się zagotowała. Nalał do kubków wodę by po chwili zrobiła się z niej herbata. Postawił oba kubki na stole i usiadł na przeciwko Sherlocka. Ten tylko zerknął na spokojnego Watsona.

Po chwili ze schodów zbiegła szesnastolatka, ubrana w beżowy sweter i czarne spodnie. Weszła do kuchni i uśmiechnęła się do obu mężczyzn. Jej uśmiech po chwili zniknął z twarzy kiedy zobaczyła na środku karteczkę, którą dostała w szkole.

- Skąd to...?

- Leżała na podłodze- powiedział Holmes.- przedstawisz nam go kiedyś?

- Emm... okej, chyba tak... kiedy?

- Kiedy chcesz, może wpaść w weekend na obiad, co ty na to? - zapytał John.

- Nie wiem... okej.

Piątek

John nakrywał do stołu. Co chwile patrzał na zegarek, upewniając się, że ma jeszcze dużo czasu.

- Ciekawe, jaki on jest- zaczął John.

- W sensie?

- W sensie, fajnie by było gdyby moja córka nie wybierała wariatów jak ja- zaśmiał się.

- Masz mnie za wariata? - oburzył się Sherlock, wyglądając przy tym jak małe dziecko.

- Pamiętaj, że ty jesteś socjopatą a matka mojej córki była psychopatką. Oj nie złość się, wiesz, że Cię kocham.

Sherlock uśmiechnął się, spoglądając na swojego lekarza.

- Jeśli zrani moją córkę to przysięgam, że go postrzele.

- Uspokój się. Jak kiedyś rozmawiałem z Rosie, odkryłem, że dzieciaki w tym liceum całkiem dobrze nas znają.

- Serio?

- Mhm... raczej będą się bali ją skrzywdzić.

- W sensie nie pytam o to. Znają NAS?

- Ah tak, bardziej mnie ale o tobie też słyszeli - uśmiechnął się podle. - o której mają być?

- Czwarta. Za piętnaście minut.

Holmes kiwnął głową po czym wstał z fotela i udał się do sypialni.

- Przebiorę się - oznajmił.

Po piętnastu minutach, do mieszkania weszła Rosie w raz ze swoim gościem. Weszli na góre.

- Cześć! - krzyknęła Rosie, wchodząc do salonu tym samym, oznajmiając, że jest w domu.

John wyszedł z kuchni i uściskał córkę. Po chwili spojrzał na osobę za nią. Stała tam urocza dziewczyna w koszuli i ciemnych spodniach. Miała ciemne włosy obcięte za ucho oraz piękne jasne oczy. Końcówki jej włosów były czerwone oraz miała na sobie masę biżuterii.

John spojrzał na nią lekko zszokowany po czym uśmiechnął się do niej. Po chwili tuż za nim pojawił się Sherlock.

- Cześć, jestem John Watson a to Sherlock Holmes. Jestem ojcem Rosie.

- Dzień dobry, jestem Aleksandra Wheeler ale wszyscy mówią Alex. Miło panów poznać. Wiele o was słyszałam w wiadomościach i gazetach. Czytałam też kiedyś pańskiego bloga- uśmiechnęła się i podała rękę obojgu na powitanie.

- Usiądźcie, zaraz podam jedzenie- oznajmił John.

Po chwili podszedł do blatu w kuchni a tuż za nim poszedł  Holmes.

Podali na stół kilka pełnych jedzenia talerzy i sztućcy po czym usiedli na wolne miejsca. Początkowo jedli w niezręcznej ciszy ale Alex postanowiła się odezwać.

- Bardzo smaczne. Pan robił? - spytała Watsona.

- Tak, dzięki, że tak uważasz. Opowiesz coś o sobie, skąd jesteś, czym się interesujesz.

- Całe życie mieszkałam w Londynie, tu też się urodziłam. Lubię siatkówkę. Właściwie to na treningach się poznałyśmy z Rose. Mieszkam tylko z matką, pracuje jako pielęgniarka, ojciec nie żyje, nigdy go nie poznałam.

- Dlaczego kłamiesz? - przerwał Holmes, przyglądając się dziewczynie. Wszyscy na niego spojrzeli.

- Słucham? - zapytała zdezorientowana dziewczyna.

- Twoja matka nie jest pielęgniarką a woźną w szpitalu. Z czego z ojcem mieszkasz. Tylko czemu nie chcesz o nim mówić? Tniesz się. Nie cierpisz ojca. Ale czy to jest powód żeby go uśmiercać?

- Nic o mnie nie wiesz! - krzyknęła dziewczyna, zrywając się z krzesła. - nic! Nic! Więc przestań! - otarła łze, która ściekła jej po policzku.

Po chwili chwyciła plecak i wybiegła z mieszkania.

- Wiesz gdzie ona mieszka? - zwrócił się do Rosie.

- Co Cię to obchodzi?

- Zdradź mi jej adres.

- Craven Street trzydzieści osiem. Czego od niej chcesz?

- John, dzwoń na policje. Najprawdopodobniej grozi jej niebezpieczeństwo.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro