Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Punkt Widzenia #4



Leżałem bezsilnie na łóżku, rozmawiając jak gdyby nigdy nic z seryjnym mordercą. Od początku wiedziałem, że to on, te spojrzenie przyprawiające o nieprzyjemny dreszcz. Moja dedukcja nigdy go nie zawodziła, a teraz gdy przyszedł mnie zabić byłem pewien. Przyznał się, jak gdyby nigdy nic. Po prostu mi się przyznał.

Nie chciałem umierać, wszystko to robiłem dla Johna. Mary chciała abym stanął w obliczu niebezpieczeństwa, chciała aby John mnie uratował. Bo gdy mnie uratuje to da uratować siebie, a on potrzebuje pomocy. Bardzo jej potrzebuje.

Patrzyłem w jego oczy kiedy ten przyznawał się do tych wszystkich morderstw. „Uprzedmiotowanie ludzi" jak to nazwał. To właśnie robił, chciał mieć ich na własność, ja miałem być jego własnością. Zabiłby mnie abym stał się przedmiotem. Opowiadał, mówił, wyjaśniał a ja to wszystko miałem nagrane.

W pewnym momencie wszystko się zmieniło, ja oszczędzałem na czasie, czekając na Johna, który miał mnie uratować ale jak się okazało on też wolał oszczędzić sobie czasu. Zabrałem mu czas, kilkanaście minut, teraz on zabierze mi całą resztę mojego czasu.

Podszedł do mnie a ja tylko myślałem o tym jak bardzo nie chcę umierać. Przycisnął swoje dłonie do mojej twarzy, nie pozwolił mi oddychać. Złapałem go za ręce, próbując się uwolnić i złapać oddech.

Myślałem o Johnie, gdzie on był do jasnej cholery? Miał przyjść, miał mnie uratować żebym ja uratował jego. Jak ja go jednak uratuje, będąc martwym? Liczyłem, że obejdzie się bez czegoś takiego, liczyłem, że mi pomoże jak byłem na haju, zamiast tego oberwałem. Nie dziwie się, zabiłem mu żonę. John, gdzie jesteś, pomyślałem.

Uderzałem go i zciskałem jego ręce. Musiałem się uwolnić, musiałem wziąć oddech. Czułem przeszywający całe płuca ból, czułem jakby miały mi zaraz eksplodować. Patrzyłem w jego rządne krwi spojrzenie i kpiący ze mnie uśmiech. Wierzgałem nogami jak i rękoma kiedy nagle skończyły mi się siły. Culverton zaczął się rozmazywać, jego okropną twarz przyćmiły mi białe plamy. Moje ręce zaczęły powoli opadać, nie pozwalając mi dalej walczyć. Nie miałem siły. Powoli zasypiałem.

Usłyszałem głośny huk i głos Watsona. Wtedy ten puścił moją twarz. Odetchnąłem, mogłem wziąc oddech i się uspokoić. Przewróciłem się na bok, kaszląc i szybko oddychając. John Watson jednak mnie uratował.

Teraz ja, uratuje jego.

~~~

Zrobię wam dzisiaj małą serię. Jak rozpoczęcie roku?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro