I won't forget you #1
Sherlock chodził od ściany do ściany w salonie, w rękach trzymał skrzypce, na których grał. Co chwile, kątem oka zerkał na swojego przyjaciela, siedzącego na swoim fotelu i czytającego gazetę. Grał coraz głośniej aby zwrócić na siebie uwagę blondyna. W pewnym momencie odrzucił skrzypce na sofę i opadł na fotel.
- Nudze się!- krzyknął, zerkając na blondyna, który odłożył gazetę na kolana i spojrzał na detektywa.
- Sherlock...- mruknął. - jeśli aż tak się nudzisz to odbierz Rosie ze szkoły.
- Ahhh!- jęknął. - nie o to chodzi! Chce jakąś sprawę! John, nudze się tutaj! Zaraz zwariuje, muszę nad czymś pomyśleć...- blondyn westchnął. - sprawdź, czy Gavin nie pisał- rozkazał.
- Sprawdzałem pięć minut temu. Jesteś strasznie upierdliwy, wiesz? Po za tym on nazywa się Greg - przewrócił oczami i wrócił do czytania gazety.
Sherlock zwinął się na fotelu do pozycji embrionalnej, co chwile zerkając na Watsona. Ten jednak zbyt zajęty był czytaniem porannych wiadomości i zignorował przeszywający go wzrok detektywa.
- Nuda!- przypomniał o sobie Holmes.
- Sherkock, cholera!- John znowu odłożył gazetę. - zadzwoń do niego!
- Niech Ci będzie...- burknął.
Brunet podniósł się z fotela i ruszył w stronę blatu, gdy nagle jego komórka zaczęła dzwonić. John odwrócił się, patrząc na detektywa, który wykrzywił usta w zwycięskim uśmiechu. Odebrał i podniósł telefon do ucha.
- Dzwonisz ze sprawą?- powiedział szybko. - a to nuda... albo czekaj! Nie jest nudne! Albo jest... to trochę brzmi jak wykorzystanie! Nie możecie sami tego załatwić a mi znaleźć jakieś zabójstwo a nie jakiegoś dzieciaka? Kiedy ostatnio miałem taką sprawę skończyło się to...- przerwał, spoglądając na Johna po czym wzdrygną się, wspominając. - źle. Dobra, okej. Za dwadzieścia minut. Do zobaczenia.
- Co jest?- zapytał John, przyglądając się, ubierającemu się w płaszcz detektywowi.
- Dzieciak porwany. Mają jakiś trop ale i tak będe im potrzebny żeby wskazać TEGO mężczyzne.
- Jasne, iść z tobą?- zapytał niepewnie.
- Nie musisz, ale musisz za to odebrać Rosie ze szkoły- uśmiechnął się zadziornie. Podszedł do lekarza i pocałował go w policzek po czym wyszedł z mieszkania, zostawiając blondyna samego.
Wezwał taksówkę i odjechał na umówione miejsce.
*
Dotarł na miejsce po około piętnastu minutach. Zapłacił taksówkarzowi i przyjrzał się dużemu hotelowi. Zmrużył oczy aby słońce, które tamtego dnia było bardzo jasne, nie oślepiło go. Po chwili przed budynkiem ujrzał inspektora.
Przeszedł przez parking i stanął tuż obok siwego policjanta, który dopalał właśnie papierosa. Greg kiwnął głową na powitanie.
- A więc?- zapytał Sherlock.
- Porywaczy na pewno jest kilkoro i na pewno śpią w tym hotelu. Ta dziewczynka- Katniss Sparrow, prawdopodobie jest w budynku, ale powątpiewam, że ktokolwiek o niej wie. Chce tylko abyś mi go wskazał- oznajmił bo czym rzucił niedopałek papierosa na ziemię i zdeptał go.
- Nuda, ale zrobie to...- przewrócił oczami i wyminął w drzwiach inspektora, który nieznacznie się uśmiechnął.
Brunet wszedł do budynku, już na wejściu przywitał go bardzo ładny pokój, utrzymywany w odcieniach beżu i jasnego różu, całe pomieszczenie udekorowane było masą roślin. Westchnął i podszedł do młodej recepcjonistki, która miała charakterystyczny, długi, rudy warkocz związany na końcu niebieską gumką. Kobieta na widok Holmesa lekko się zaczerwieniła jednak ten udał, że tego nie zauważył.
- Witam, w czym mogę pomóc?- uśmiechnęła się szeroko, patrząc w oczy detektywa. Ten jednak omijał jej spojrzenie.
- Sherlock Holmes, detektyw. W tym budynku prawdopodobnie znajdują się porywacze wraz z dzieckiem. Chce się rozejrzeć- oznajmił po czym odchrząknął, wciąż uciekając od niebieskich oczu kobiety.
- Dobrze, rozumiem- zaczerwieniła się jeszcze bardziej.- tam jest sala główna, większość osób tam przebywa- wskazała palcem na pokój obok, z którego słychać było muzykę.
- Dziękuję Pani- udał się w strone drzwi.
- Oh, jeszcze jedno sir!- zawołała za nim kobieta. - proszę na siebie uważać.
Sherlock kiwną głową i ruszył do sali.
Było tam mnóstwo ludzi, ze wszystkich dało się czytać jak z otwartej książki. Rozglądał się po ludziach aby znaleźć porywaczy dziewczynki, którzy mieli zatrzymać się w tym hotelu. Usiadł przy stoliku i zaczął dedukować.
Kobieta lat trzydzieści. Jest tu bo pokłóciła się z mężem i nie chciała wciąż z nim mieszkać. Jedno dziecko i jedno w drodze. Z zawodu nauczycielka.
Mężczyzna, uczeń, lat około siedemnastu. Kierunek medyczny. Przyjechał z powodu konkursu z chemii, jest tu całą grupą.
Dwóch mężczyzn przy stoliku, ale jest ich trzech. Nigdy nie siedzą wszyscy razem, co chwile się zamieniają. Raz jeden wraca do pokoju po czym zmienia się z innym. Dyżurują. Jeden z nich ma kilka zadrapań od małej ręki.
To oni.
Przyglądał się jeszcze chwile mężczyznom po czym kiedy jeden z nich właśnie się zamieniał z innym, wstał i utrzymując dystans ruszył za nim. Weszli na piętro i zatrzymali się przy pokoju o numerze dwadzieścia cztery. Mężczyzna wszedł do pokoju.
Sherlock złapał za telefon i napisał wiadomość do Lastrade, schował komórkę do kieszeni i po cichu wszedł do środka. Przed nim stał odwrócony do niego plecami mężczyzna, którego wcześniej śledził. Zdjął szal i szybkim ruchem obwiązał szyje faceta. Chwile się szarpali jednak potem mężczyzna leżał już nieprzytomny na ziemii.
Holmes odetchnął i zaczął rozglądać się po pokoju. Wszedł do drugiego pomieszczenia i zauważył, związaną na krześle dziewczynkę o kruczo czarnych włosach. Podszedł bliżej a ta uniosła głowę, odsłaniając rumianą buzię i szmaragdowe oczy. Jej usta były zaklejone taśmą. Detektyw kucną przy niej i odkleił jej taśme z ust.
- Ty jesteś Katniss?- stwierdził bardziej niż zapytał. Dziewczynka kiwnęła głową.
- Tak ale... skąd pan mnie zna? Jest pan jednym z nich?
- Nie. Współpracuje z policją, jestem detektywem, Sherlock Holmes. Szukałem Cię- powiedział przyglądając się w jej zielone oczy.
Dziewczynka uśmiechnęła się a Sherlock kucnął za nią aby rozwiązać jej splątane sznurem ręce. Chwile siłował się z liną jednak ta nie chciała puścić. Obszedł dziewczynkę i z powrotem kucnął przed nią.
- Jest tu jakiś nóż? Przetne tę linę, nie mogę jej rozwiązać...
- Nie wiem... - mruknęła brunetka. - ale sprawdź tamtą szuflade, o, tam! Tam mogą coś mieć ciekawego.
- Czemu tak sądzisz?
Dziewczynka nie odpowiedziała. Jej szmaragdowe oczy zaczęły spoglądać za Holmesa. W jej oczach tlił się strach a jej wargi lekko się rozchyliły. Czarne pasemko jej włosów spadło na jej twarz.
- Co do...?- Sherlock zmrużył oczy, patrząc na dziewczynkę.
Szybko się odwrócił. Zauważył tylko mężczyzne po czym opadł na podłoge z wielkim bólem głowy. Pokój zniknął dla niego i zmienił się w czerń. Metaliczny smak krwi pojawił się tak szybko jak zniknął, tak samo jak ból głowy. Usłyszał krzyk dziecka, który po chwili zamienił się w szum, ten również ustał a Sherlock Holmes po prostu zasnął.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro