Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

I won't forget you #1

Sherlock chodził od ściany do ściany w salonie, w rękach trzymał skrzypce, na których grał. Co chwile, kątem oka zerkał na swojego przyjaciela, siedzącego na swoim fotelu i czytającego gazetę. Grał coraz głośniej aby zwrócić na siebie uwagę blondyna. W pewnym momencie odrzucił skrzypce na sofę i opadł na fotel.

- Nudze się!- krzyknął, zerkając na blondyna, który odłożył gazetę na kolana i spojrzał na detektywa.

- Sherlock...- mruknął. - jeśli aż tak się nudzisz to odbierz Rosie ze szkoły.

- Ahhh!- jęknął. - nie o to chodzi! Chce jakąś sprawę! John, nudze się tutaj! Zaraz zwariuje, muszę nad czymś pomyśleć...- blondyn westchnął. - sprawdź, czy Gavin nie pisał- rozkazał.

- Sprawdzałem pięć minut temu. Jesteś strasznie upierdliwy, wiesz? Po za tym on nazywa się Greg - przewrócił oczami i wrócił do czytania gazety.

Sherlock zwinął się na fotelu do pozycji embrionalnej, co chwile zerkając na Watsona. Ten jednak zbyt zajęty był czytaniem porannych wiadomości i zignorował przeszywający go wzrok detektywa.

- Nuda!- przypomniał o sobie Holmes.

- Sherkock, cholera!- John znowu odłożył gazetę. - zadzwoń do niego!

- Niech Ci będzie...- burknął.

Brunet podniósł się z fotela i ruszył w stronę blatu, gdy nagle jego komórka zaczęła dzwonić. John odwrócił się, patrząc na detektywa, który wykrzywił usta w zwycięskim uśmiechu. Odebrał i podniósł telefon do ucha.

- Dzwonisz ze sprawą?- powiedział szybko. - a to nuda... albo czekaj! Nie jest nudne! Albo jest... to trochę brzmi jak wykorzystanie! Nie możecie sami tego załatwić a mi znaleźć jakieś zabójstwo a nie jakiegoś dzieciaka? Kiedy ostatnio miałem taką sprawę skończyło się to...- przerwał, spoglądając na Johna po czym wzdrygną się, wspominając. - źle. Dobra, okej. Za dwadzieścia minut. Do zobaczenia.

- Co jest?- zapytał John, przyglądając się, ubierającemu się w płaszcz detektywowi.

- Dzieciak porwany. Mają jakiś trop ale i tak będe im potrzebny żeby wskazać TEGO mężczyzne.

- Jasne, iść z tobą?- zapytał niepewnie.

- Nie musisz, ale musisz za to odebrać Rosie ze szkoły- uśmiechnął się zadziornie. Podszedł do lekarza i pocałował go w policzek po czym wyszedł z mieszkania, zostawiając blondyna samego.

Wezwał taksówkę i odjechał na umówione miejsce.

*

Dotarł na miejsce po około piętnastu minutach. Zapłacił taksówkarzowi i przyjrzał się dużemu hotelowi. Zmrużył oczy aby słońce, które tamtego dnia było bardzo jasne, nie oślepiło go. Po chwili przed budynkiem ujrzał inspektora.

Przeszedł przez parking i stanął tuż obok siwego policjanta, który dopalał właśnie papierosa. Greg kiwnął głową na powitanie.

- A więc?- zapytał Sherlock.

- Porywaczy na pewno jest kilkoro i na pewno śpią w tym hotelu. Ta dziewczynka- Katniss Sparrow, prawdopodobie jest w budynku, ale powątpiewam, że ktokolwiek o niej wie. Chce tylko abyś mi go wskazał- oznajmił bo czym rzucił niedopałek papierosa na ziemię i zdeptał go.

- Nuda, ale zrobie to...- przewrócił oczami i wyminął w drzwiach inspektora, który nieznacznie się uśmiechnął.

Brunet wszedł do budynku, już na wejściu przywitał go bardzo ładny pokój, utrzymywany w odcieniach beżu i jasnego różu, całe pomieszczenie udekorowane było masą roślin. Westchnął i podszedł do młodej recepcjonistki, która miała charakterystyczny, długi, rudy warkocz związany na końcu niebieską gumką. Kobieta na widok Holmesa lekko się zaczerwieniła jednak ten udał, że tego nie zauważył.

- Witam, w czym mogę pomóc?- uśmiechnęła się szeroko, patrząc w oczy detektywa. Ten jednak omijał jej spojrzenie.

- Sherlock Holmes, detektyw. W tym budynku prawdopodobnie znajdują się porywacze wraz z dzieckiem. Chce się rozejrzeć- oznajmił po czym odchrząknął, wciąż uciekając od niebieskich oczu kobiety.

- Dobrze, rozumiem- zaczerwieniła się jeszcze bardziej.- tam jest sala główna, większość osób tam przebywa- wskazała palcem na pokój obok, z którego słychać było muzykę.

- Dziękuję Pani- udał się w strone drzwi.

- Oh, jeszcze jedno sir!- zawołała za nim kobieta. - proszę na siebie uważać.

Sherlock kiwną głową i ruszył do sali.

Było tam mnóstwo ludzi, ze wszystkich dało się czytać jak z otwartej książki. Rozglądał się po ludziach aby znaleźć porywaczy dziewczynki, którzy mieli zatrzymać się w tym hotelu. Usiadł przy stoliku i zaczął dedukować.

Kobieta lat trzydzieści. Jest tu bo pokłóciła się z mężem i nie chciała wciąż z nim mieszkać. Jedno dziecko i jedno w drodze. Z zawodu nauczycielka.

Mężczyzna, uczeń, lat około siedemnastu. Kierunek medyczny. Przyjechał z powodu konkursu z chemii, jest tu całą grupą.

Dwóch mężczyzn przy stoliku, ale jest ich trzech. Nigdy nie siedzą wszyscy razem, co chwile się zamieniają. Raz jeden wraca do pokoju po czym zmienia się z innym. Dyżurują. Jeden z nich ma kilka zadrapań od małej ręki.
To oni.

Przyglądał się jeszcze chwile mężczyznom po czym kiedy jeden z nich właśnie się zamieniał z innym, wstał i utrzymując dystans ruszył za nim. Weszli na piętro i zatrzymali się przy pokoju o numerze dwadzieścia cztery. Mężczyzna wszedł do pokoju.

Sherlock złapał za telefon i napisał wiadomość do Lastrade, schował komórkę do kieszeni i po cichu wszedł do środka. Przed nim stał odwrócony do niego plecami mężczyzna, którego wcześniej śledził. Zdjął szal i szybkim ruchem obwiązał szyje faceta. Chwile się szarpali jednak potem mężczyzna leżał już nieprzytomny na ziemii.

Holmes odetchnął i zaczął rozglądać się po pokoju. Wszedł do drugiego pomieszczenia i zauważył, związaną na krześle dziewczynkę o kruczo czarnych włosach. Podszedł bliżej a ta uniosła głowę, odsłaniając rumianą buzię i szmaragdowe oczy. Jej usta były zaklejone taśmą. Detektyw kucną przy niej i odkleił jej taśme z ust.

- Ty jesteś Katniss?- stwierdził bardziej niż zapytał. Dziewczynka kiwnęła głową.

- Tak ale... skąd pan mnie zna? Jest pan jednym z nich?

- Nie. Współpracuje z policją, jestem detektywem, Sherlock Holmes. Szukałem Cię- powiedział przyglądając się w jej zielone oczy.

Dziewczynka uśmiechnęła się a Sherlock kucnął za nią aby rozwiązać jej splątane sznurem ręce. Chwile siłował się z liną jednak ta nie chciała puścić. Obszedł dziewczynkę i z powrotem kucnął przed nią.

- Jest tu jakiś nóż? Przetne tę linę, nie mogę jej rozwiązać...

- Nie wiem... - mruknęła brunetka. - ale sprawdź tamtą szuflade, o, tam! Tam mogą coś mieć ciekawego.

- Czemu tak sądzisz?

Dziewczynka nie odpowiedziała. Jej szmaragdowe oczy zaczęły spoglądać za Holmesa. W jej oczach tlił się strach a jej wargi lekko się rozchyliły. Czarne pasemko jej włosów spadło na jej twarz.

- Co do...?- Sherlock zmrużył oczy, patrząc na dziewczynkę.

Szybko się odwrócił. Zauważył tylko mężczyzne po czym opadł na podłoge z wielkim bólem głowy. Pokój zniknął dla niego i zmienił się w czerń. Metaliczny smak krwi pojawił się tak szybko jak zniknął, tak samo jak ból głowy. Usłyszał krzyk dziecka, który po chwili zamienił się w szum, ten również ustał a Sherlock Holmes po prostu zasnął.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro