Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 22 - Niekończąca się opowieść (czyli dlaczego takie nie istnieją)

Dasz sobie radę. Dasz sobie radę. Dasz sobie radę. Dasz  sobie radę.

Nie dam sobie rady!

Stoję przed lustrem w garderobie, a Tash upina moje włosy w dwa francuskie warkoczyki, kończące się małymi koczkami. Potem spryskuje je toną lakieru. Na twarzy czuję za to sprej utrwalający makijaż. 

Przyglądam się sobie. Jestem ubrana w spódnicę w czarno-białą kratkę i czarną koszulę z krótkim rękawem. Mam przypominać seksowną szóstkową uczennicę.

Richie powiedział, że zawsze tak wyglądam.

- To on! Nie może cię zobaczyć! - woła Tash.

- To szkolne przedstawienie, a nie ślub - śmieję się. 

- Cześć dziewczyny! - wita nas Richie, wchodząc do damskiej garderoby.

- Ciesz się, że właśnie się nie przebierałam - rzuca Vivian z drugiego kąta pomieszczenia. - Chociaż wiesz co? W sumie to żałuj.

Czy ona właśnie podrywa mojego chłopaka? Na moich oczach?!

- Niczego nie żałuję - odcina się Richie, krzywiąc się przy tym, jakby widok Vivan w bieliźnie przyprawiał go o mdłości.

- Jak chcesz - mruczy i pokrywa swoją twarz kolejną warstwą pudru.

- Tash, skończyłaś już cackanie się z moją dziewczyną? - pyta Richie, a dziewczyna przytakuje.

- Możemy pogadać? - zwraca się do mnie chłopak. 

Wychodzę z nim na korytarz.

- Widzę, że się denerwujesz - szepcze i zaczyna masować mi ramiona. - Nie masz powodu.

- Podobno trema jest normalna - oznajmiam. 

- Dlatego zignoruj ją. Wyjdź na scenę i daj z siebie wszystko - mówi, obejmując mnie od tyłu. Odchylam głowę i pozwalam by jego usta oddały mi trochę jego spokoju. Całujemy się, aż nagle do moich uszu dobiega głos znienawidzonej przeze mnie osoby.

- Jesteście prze-słod-cy. Uważajcie, bo dostanę przez was cukrzycy - wita nas Vivian.

Richie otwiera usta, żeby coś powiedzieć, ale posyłam mu spojrzenie mówiące, że ta dziewczyna nie jest tego warta. Vivian, zauważając, że nie denerwuje nas tak bardzo jakby chciała, odchodzi.

Brunet zerka na zegarek i całuje mnie w ucho.

- Do zobaczenia na scenie za dziesięć minut. 

Znika. 

Wracam do garderoby i przeglądam Instagrama, licząc na to, że lajkowanie zdjęć Toma Hollanda pomoże mi się zrelaksować. Pomaga. Bądźmy szczerzy - Tom Holland jest rozwiązaniem każdego problemu.

Kiedy zegarek pokazuje, że zostały dwie minuty, słyszę, że do garderoby wchodzi nasza nauczycielka - pani Wright. Życzy nam połamania nóg i przemawia do nas tak zwaną gadką motywacyjną, a potem wychodzi na scenę, żeby powitać wszystkich, którzy przyszli nas obejrzeć. 

Słyszę piosenkę Queen, która jest dla mnie znakiem. Pokazuję się publiczności.

- Masz kompleks niższości, żeby znęcać się nad słabszymi? - pytam Richie'go a.k.a Jamesa a.k.a Romea i rozpoczyna się przedstawienie. 

Idzie mi świetnie, ani razu nie mylę kwestii, nie potykam się, ani - jak mi się często zdarza - nie stoję jak głupia z otwartą buzią. Udaje mi się nawet czysto zaśpiewać Somebody To Love, co uważam za nie lada osiągnięcie.

Wreszcie dochodzimy do finałowej sceny. 

- Zeznania świadków i baaaardzo dogłębne przebadanie sprawy, dowiodły, że to jednak nie byłeś ty - mówię do Richie'go, który opiera się o swojego kartonowego Forda 1967. 

- Trzeba było mi zaufać na początku - odpowiada. 

- Nie wzbudzasz zaufania - oznajmiam, siadając na masce auta. - Byłam zszokowana twoją niewinnością.

- Tak? - pyta, wstając. Wstaję tak samo jak on, żeby wyglądać na twardzielkę.

Przez chwilę mi się przygląda. Patrzy mi w oczy. To kolejny Znak.

- Czemu mnie to nie dziwi? 

- Ty wyglądasz na bandytę, a ja jestem przewidywalna - stwierdzam. Uśmiecha się przekornie.

- Ach, Julio - wzdycha teatralnie Richie. - Czuję, że jeszcze nie raz mnie zaskoczysz.

To się dzieje. Całuję go. Wpycham go na maskę jego papierowego auta. Na widowni rozlegają się oklaski, a ja odrywam się od niego. 

Odwracam się i widzę moich rodziców w pierwszym rzędzie. Obok stoi Elliot, który gdy tylko wracam do garderoby już w niej czeka. Z bukietem kwiatów. 

- Gratuluję - mówi i mnie przytula. - Świetnie grałaś. I pomysł świetny. Połączenie romansu z kryminałem. 

- O, Sherlock, czy to twój drugi chłopak? - prycha Vivian. 

- To mój kuzyn - śmieję się, zbyt szczęśliwa moim sukcesem, żeby się nią przejmować.

- Zanim zapytasz - Ellie patrzy w oczy mojej czarnowłosej znajomej. - Nie jestem tobą zainteresowany.

- Na pewno? - Vi włącza swój flirciarski tryb i porusza się seksownie. 

- Jestem gejem, do jasnej cholery - Elliot przybiera naburmuszoną minę.

- O, czy to twój kuzyn, o którym mi tyle opowiadałaś? - Julie wyskakuje znienacka.

- Elliot, miło mi cię poznać - ściska dłoń blondynki. - Bo to ty jesteś Julie?

Dziewczyna chichocze, przytakując. 

- Pani Wright mówiła, że w holu jest poczęstunek i coś w rodzaju after party - patrzy w moją stronę sugerując, że powinnyśmy tam pójść. 

W tej części holu mieści się coś a la szkolna kafejka, ze stolikami, w której uczniowie przesiadują podczas okienek, na przerwach itp. Jest tam kilkanaście trzyosobowych stolików i automat z napojami i przekąskami. Obok tego automatu postawiono teraz stół z babeczkami, ciastkami, owocami. Nie jestem głodna, ale wiem, że Elliot na pewno ma ochotę na muffinkę red velvet, którą mu przynoszę.

- Kocham cię - mówi i zjada ją całą za jednym zamachem. Tylko on potrafi tak zrobić nie brudząc jednocześnie wokół siebie.

Uśmiecham się, ale jedna rzecz mnie zastanawia.

 - Widziałaś Richie'go? - pytam Julie. Ta zaprzecza ruchem głowy. 

Już mam wstać, żeby go poszukać, ale podchodzi do mnie jakiś obcy facet i mówi mi, że jestem świetną aktorką i powinnam pomyśleć o tym zawodzie jako sposobie zarabiania na życie. Kulturalnie dziękuję, nie wspominając, że wcale nie mam takiego zamiaru, bo z jakiegoś powodu zawsze przychodzi mi na myśl kariera Robina Williamsa (a wiemy jak on skończył).

Kiedy mężczyzna odchodzi, rzucają się na mnie moi rodzice, gratulując sukcesu. 

- Zakończenie było oczywiste jeszcze zanim podniosła się kurtyna, ale w niektórych momentach twojej gry, nawet poczułem emocje - rzuca sarkastycznie tata, ale ja wiem, że to komplement. Tylko taki zamaskowany. Tata chce zachować maskę twardziela. 

Moja mama mnie przytula i mówi, że gdybym ich szukała to będą przy stole z poczęstunkiem.

Potem zjawia się John, który tylko się uśmiecha.

Stoi i się uśmiecha.

- Wszystko okej? - pytam i pstrykam mu przed oczami.

- Tak - nadal się uśmiecha. - Tylko... - zawiesza się.

- No wyduś to z siebie do cholery! - gniewam się, a on wybucha śmiechem.

- Nic. Byłaś świetna. Chciałem ci tylko zrobić dowcip.

Przewracam oczami, a on klepie mnie po ramieniu i odchodzi. 

Teraz naprawdę muszę znaleźć Richie'go.

- Poszukaj w toaletach. Zauważyłam, że Vivan też zniknęła - szepcze mi do ucha Julie, a ja zaczynam się poważnie niepokoić. 

Przecież Richie n a p r a w d ę nie lubi Vivian. To nie jest tylko przykrywka, żebym nie domyśliła się, że ją ze mną zdradza. 

Cholera.

Biegam po korytarzu z nieodpartym wrażeniem, że nagle toalety zmieniły swoje położenie. Chociaż uczę się tutaj od siedmiu miesięcy, nagle wszytko zdaje się być jakieś obce. 

Przeszukuję wszystkie toalety na wszystkich piętrach, zarówno damskie jak i męskie (na szczęście nikogo w nich niema - inaczej musiałabym rzucić tekst w stylu "A co jeśli ja czuję się chłopakiem? Żyjemy w kraju, w którym każdy ma prawo do korzystania z toalety dla płci, z którą się identyfikuje).

Ani śladu zarówno Richie'go jak i Vivian. Nie wiem czy powinnam się cieszyć czy niepokoić.

Zrezygnowana patrzę w lustro i nagle słyszę odgłos spuszczanej wody.

Z jednej z kabin wychodzi nie kto inny jak...

- Vivan! - wołam niemal radośnie. - Widziałaś Richie'go?

- Nie, zniknął zaraz po zakończeniu przedstawienia. Ale w garderobie jest jego torba, więc musi być gdzieś na terenie szkoły - oznajmia, a ja jestem zdziwiona faktem, że mi pomaga.

- Dzięki - uśmiecham się i wychodzę z łazienki.

Nakładam swój płaszcz i wychodzę na dziedziniec licząc, że Richie jest na podwórku. A jeśli go nie ma - przynajmniej zaczerpnę świeżego powietrza.

Rozglądam się i dostrzegam jego cień za drzewem. Postanawiam zrobić mu niespodziankę i zakraść się od tyłu. Podzchodzę do drzewa na tyle blisko, że Richie jest raptem dwa kroki ode mnie. 

- ...nie powiesz mi chyba, że powiedziałeś jej prawdę - słyszę czyjś głos. Rozmawia z kimś przez telefon.

- Powiedziałem, że to zamach na Sędzię Sądu Najwyższego - odpowiada Richie.

Zamieram w bezruchu. 

- Gdyby się udało, upieklibyśmy dwie pieczenie na jednym ogniu, ale musiałeś to spieprzyć - Głos jest zdenerwowany. Ja też.

- Tato, mówiłem ci, że sama to ze mnie wyciągnęła - czekajcie... co? - Musiałem jej powiedzieć.

Czuję łzy napływające mi do oczu. 

- Czy ty czujesz coś do tej dziewczyny? - czekam z niecierpliwością, aż potwierdzi i powie swojemu ojcu, że...

- Oczywiście, że nie - teraz czuję, że łzy spływają mi po twarzy.

- To dobrze, bo nie tak się umawialiśmy - odpowiada Moriarty. 

- Muszę  kończyć, pogadamy później - Richie się rozłącza.

Kiedy wychodzi zza drzewa, wpada prosto na mnie.

- Och, Sherlie - chłopak w końcu patrzy mi w oczy. Przez moją twarz przechodzą właśnie wszystkie odcienie wściekłości, żalu i smutku jakie istnieją.

- Nie nazywaj mnie tak. Nie udawaj, że ci na mnie zależy - warczę. 

- Nie udaję - odpowiada, a potem się ogarnia. - Posłuchaj mnie, wszystko ci wyjaśnię. Tylko daj mi to wytłumaczyć.

- Nie - rzucam stanowczo. - Dość już usłyszałam. 

- Wcale, że nie - jąka się. - Kłamałem.

- Komu? Mi? Och, przecież doskonale o tym wiem - płaczę, choć wcale nie chcę. - Pozwoliłeś mi uwierzyć w to, że komuś może na mnie zależeć. Że ktoś może mnie kochać. Że mogę być piękna, słodka i seksowna. Że mogę się komuś podobać. Że ktoś może chcieć uprawiać ze mną seks. Że jestem kimś więcej niż córką pozbawionego uczuć socjopaty - mój głos drży. 

- Ale... 

- Kurwa mać, czemu ty się jeszcze tłumaczysz? - krzyczę, przez łzy. - Wykorzystałeś mnie. Byłam pionkiem w grze twojego ojca, mającej na celu zabicie całej mojej rodziny. Uwierzyłam w twoje przedstawienie, uwierzyłam w ciebie. Zaufałam ci, a ty co zrobiłeś? Oszukiwałeś mnie przez cały ten cholerny czas. Ale... możesz czuć się usatysfakcjonowany. Nie dość, że ci się udało to jeszcze rozdziewiczyłeś seksowną geniuszkę. Wiesz co? Mam tego dosyć.

- Czy możesz dać mi dokończyć? - niecierpliwi się chłopak.

Uderzam go z liścia w twarz. Jestem czerwona na twarzy od płaczu, moja niby wodoodporna mascara straciła swoje właściwości, a na dodatek jestem pusta od środka. Mam wrażenie jakby uczucia nagle ze mnie wyparowały. Pozostał tylko ból, smutek i wściekłość.

- Jakbyś miał coś jeszcze do powiedzenia - mówię cicho i z płaczem wybiegam ze szkolnego podwórka. Muszę opuścić to miejsce. 

Nie wracam po torebkę, leży na moim krześle. Julie lub Elliot ją zabiorą. W kieszeni mam komórkę, ale ją wyciszam.

Wiem, że Richie mnie goni, więc przyspieszam. Kiedy w końcu go gubię zaczynam się zastanawiać dokąd właściwie zmierzam. 

Zatrzymuję się. 

Dokąd zmierzam?

Nie chodzi o teraz, chodzi o życie. Czym ono teraz jest? 

Bo ja mam nieodparte wrażenie, że żyłam tylko kiedy byłam z Richie'm. 


Okej kochani, nie oszukujmy się, to było trochę do przewidzenia. (Ale jeśli byliście zaskoczeni, to dajcie znać w komentarzu) Napiszcie koniecznie, czy ten rozdział się Wam podobał, a jeśli nie to co powinnam poprawić. Wydaje mi się, że Someone You Loved jest idealną piosenką pod ten rozdział. Ale teraz to na co pewnie czekacie czyli...

Q&A z bohaterami! (UWAGA NA SPOILERY!)

Sherlock Jr

Lubisz mnie? Bo ja ciebie tak.

No ba, że cię lubię. Spotykamy się w sobotę?

Ulubione zdrobnienie od imienia?

Było - Sherlie. Teraz to po prostu Sher.

Gdybyś spotkała Moriarty'ego, co byś mu powiedziała? 

Obawiam się, że nie chcesz żebym ci to powtarzała.

Co sądzisz o swoich dziadkach ze strony ojca?

Są kochani, ale mają trochę nierówno pod sufitem. Nawet trochę bardzo.

Co sądzisz o relacji swojego ojca z Johnem? 

W pewnym momencie robią się trochę gejowscy, xd.


Irene

Kiedy w końcu będziesz porządną Irene?

Xd, co masz na myśli mówiąc porządna?

Kto tak naprawdę jest miłością twojego życia?

Poza mną samą? Hmm, pewnie Julie Moore. Ups... to miała być tajemnica.


Richie

Czy byłbyś zły gdybym poślubiła twojego ojca? Ewentualnie chrzestnego?

Sebastian jest gejem, ale mój ojciec  nie. Ale na stówę nie szuka towarzystwa. Mówię to dla twojego bezpieczeństwa. 

Lubisz Sherlocka Seniora?

Jest dobrym przeło... znaczy się tak. Lubię go. To porządny facet wbrew pozorom.

Kogo z rodziny twojej dziewczyny lubisz najbardziej?

Jej matkę - jest taka miła - i Elliota. Kogoś mi przypomina. 

Kiedy ostatnio widziałeś swojego ojca?

Na żywo? Pięć lat temu. Rozmawiam z nim na FaceTime raz na miesiąc. Ogólnie tyle mi wystarcza. 

Czy twoja "znajomość" z Sherlock Jr jest częścią jakiegoś planu twojego ojca?

To jest strasznie skomplikowane. Naprawdę. Wkrótce zrozumiecie o co chodzi. A poza tym... po co ten cudzysłów? Przecież ja NAPRAWDĘ ją znam. Nie jestem jak ci ludzie z YouTube'a, którzy twierdzą, że znają jakichś celebrytów po to, żeby zdobyć więcej subskrypcji.

Czy twój ojciec wciąż jest wolny? *mrug mrug*

Tak, ale ma dosyć obniżone libido, więc życzę ci powodzenia. *mrug mrug*


Rose

Czy czujesz żal do tego, że Sherlock Holmes jest, a twojej mamy nie ma?

Ogólnie nie można tęsknić za czymś czego się nie poznało, a ja nie pamiętam mojej matki. Wiem, że gdyby tu była to nie byłoby ze mną Sherlock, Sherlocka i Irene, a ich znam i gdyby nagle zniknęli to nie wiem co bym zrobiła. To jasne, że mi jej brakuje, ale mam Molly, która jest prawie jak mama (generalnie moja wiedza o okresie i tym podobnych sprawach wzięła się od niej). Uważam, że to, co zrobiła moja  mama było bardzo szlachetne. W moich oczach jest trochę jakby bohaterką.

Często wspominasz swoją mamę? Rozmawiacie o niej z Johnem?

Głównie w Święto Zmarłych, jej urodziny, rocznicę ich ślubu i rocznicę jej śmierci. Ale mam jej zdjęcia, które czasem oglądam. Wydaje się fajną kobietą.


Elliot

Myślisz, że Richie bawi się Sherlock?

Myślę, że nie. Myślę, że naprawdę ją kocha.

Co sądzisz o wszystkich członkach swojej rodziny?

Xd, zabierz mnie od tych świrów.

Kiedy uświadomisz sobie, że (tu wstaw wybrany eufemizm) chcesz robić tylko z Rosie? 

Ja już to wiem.


I tym enigmatycznym stwierdzeniem kończymy nasze dzisiejsze q&a, mam nadzieję, że wam się podobało, jeśli tak - będę wdzięczna za gwiazdki i zaobserwowanie mojego profilu. Kocham was wszystkich i każdego z osobna, nie mogę uwierzyć, że ta książka ma już prawie trzy tysiące odsłon. Jesteście super i jestem bardzo wdzięczna za to, że ze mną jesteście. 

Do zobaczenia w następnym rozdziale! 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro