Z dedykacją
Holmes westchnął z irytacją po nieudanej próbie powstania z kanapy. Molly nieśmiało położyła mu rękę na ramieniu, ale jeszcze szybciej ją zabrała, gdy zwrócił na nią lekko nieobecne spojrzenie.
– Lepiej, żebyś nie wstawał – odezwała się z zaniepokojeniem w głosie.
Chłopak skrzywił się na jej sugestię, a następnie ponownie rozejrzał się po pomieszczeniu. Jego uwagę przykuł kącik karaoke, gdzie nie tak dawno temu znakomicie bawił się John. Przymarszczył w skupieniu brwi, najwyraźniej rozważając w głowie jakiś plan. Po chwili ponowił próbę wstania z kanapy i tym razem utrzymał się na nogach.
– Sherlocku! – zawołała zdenerwowana Hooper, podrywając się za nim z siedziska.
Chłopak machnął ręką w geście oznajmiającym, że nie potrzebuje jej pomocy. Krok za krokiem, metodycznie i dość wolno, ale z uporem godnym podziwu, zaczął zbliżać się w kierunku grupki śpiewających osób.
***
– Dobra, puść coś żywszego! – zaproponował wysoki chłopak, opierający się nonszalancko o ścianę.
– Ale to jest śliczna piosenka – wtrąciła się jedna z trzech dziewczyn zgromadzonych przy sprzęcie do karaoke.
– Właśnie – zawtórowała jej koleżanka.
– Jezuuu – jęknął ciemnowłosy blondyn, przewracając oczami. – Nikt nie będzie chciał śpiewać tego zniewieściałego tekstu – prychnął.
– On wcale nie jest zniewieściały! – oburzyły się wszystkie.
– To cudowna piosenka o miłości – stwierdziła najniższa z nich, spoglądając na wyświetlający się tekst utworu.
– Bleh! – Skrzywił się blondyn. – Pedalskie gówno – burknął, obrzucając je zdegustowanym spojrzeniem.
– Weź się odwal, debilu! – warknęła ciemnowłosa dziewczyna.
– Hej, co się dzieje? Co wy tacy spięci? – Zza pleców chłopaka wyłonił się gospodarz imprezy.
– One chcą nas katować romantycznym szajsem – wyżalił się Frankowi blondyn. Jego kumpel, który cały czas przysłuchiwał się rozmowie, przytaknął na potwierdzenie.
– Nie przesadzaj – odrzekł rudowłosy, klepnąwszy go w ramię. – Jakby na to nie patrzeć, to dziewięćdziesiąt pięć procent piosenek jest o miłości.
Wszystkie trzy dziewczyny zachichotały w reakcji na wypowiedź Franka, uśmiechając się do niego z wdzięcznością. O'Reily odwzajemnił nieśmiało uśmiech, obserwując kątem oka podirytowanego blondyna.
– No, to może jeszcze piwko? – zaproponował organizator balangi, kładąc rękę na plecach wyższego chłopaka i próbując odciągnąć go od dziewczyn, które ponownie zajęły się wyborem kolejnej piosenki. Chłopak mruknął coś pod nosem, ale podążył w wyznaczonym kierunku, kapitulując w wojnie o dobór utworów. Frank odetchnął w duchu, nie chcąc żadnych niemiłych sytuacji w swoim domu. Odprowadzając niepocieszonych gości, zerknął na moment do tyłu, upewniając się, że kryzys został zażegnany. Dziewczyny z satysfakcją wypisaną na twarzach, obserwowały przez moment jak chłopcy oddalają się w stronę kuchni. Jedna z nich poruszyła ustami w bezgłośnym podziękowaniu, puszczając oko do Franka. Zadowolony z rozwiązania konfliktu, nie zdążył jednak odejść zbyt daleko, zauważając zbliżającego się chwiejnie w jego kierunku Sherlocka i Molly, która z obawą malującą się na twarzy, podążała dwa kroki za brunetem.
– Sherlocku, wszystko w porządku? – odezwał się, gdy młodszy chłopak przeszedł obok niego.
– Ty też? – burknął z irytacją Holmes, obrzucając go spojrzeniem spod przymarszczonych brwi.
– Nie rozumiem – odrzekł, przyglądając mu się pytająco.
– Och, nie przejmuj się. Jest w ponurym nastroju – wtrąciła Molly, posyłając mu mały uśmiech. – I wypił trochę za dużo – dodała ciszej, zerkając ze zmartwioną miną na Sherlocka, który w międzyczasie podszedł do dziewczyn obsługujących karaoke.
– Chcę zaśpiewać – powiedział z powagą wypisaną na twarzy, i gdyby nie jego średnio stabilna postawa, nie wywołałby ukradkowych uśmieszków, jakie pojawiły się na ustach dziewcząt.
– Co chcesz? Może być... – Ciemnowłosa chciała zacząć wymieniać dostępne piosenki, ale Holmes jej przerwał:
– Nie wiem. Wszystko mi jedno – wymamrotał, rozglądając się zrezygnowanym spojrzeniem po pokoju.
Najniższa z nich, przyjrzała się mu uważnie i z zamyśleniem malującym się na owalnej twarzy, zapytała:
– Z dedykacją?
Holmes spojrzał na nią z miną świadczącą, że kompletnie nie słuchał tego co do niego mówiła.
– Czy to ma być piosenka z dedykacją? – ponowiła pytanie, mierząc go zaciekawionym wzrokiem.
Chłopak zacisnął usta, zastanawiając się przez moment nad odpowiedzią. W sumie, nie chciał śpiewać dla ogółu zgromadzonego na imprezie. Jedynym powodem decyzji o podjęciu się wokalnego wyzwania, była chęć zwrócenia uwagi Johna. Nie odważył się jednak wyjawić swojego prawdziwego motywu, kręcąc przecząco głową.
Dziewczyna objechała go wzrokiem od stóp do głów, a jej wyraz twarzy wskazywał na to, że wcale nie uwierzyła w zaprzeczenie Holmesa.
– Coś mi się zdaje, że to będzie idealna piosenka dla ciebie – odparła blondynka, uśmiechając się półgębkiem.
***
Słuchawka telefonu stuknęła cicho, gdy odłożył ją na miejsce. Odetchnął głęboko, opierając się o ścianę. Sam nie mógł uwierzyć, jak łatwo poszło mu z przekonaniem ojca, aby mógł zatrzymać się u Holmesa na noc. Co prawda, obawiał się w jakim stanie może zastać pana Watsona następnego dnia, ale wiedział, że jego obecność i tak nie wiele by pomogła. Ruszył w stronę schodów i po pokonaniu kilku stopni, do jego uszu dobiegł znajomy głos. W pierwszej chwili, nie potrafił określić konkretnie czyj, ale dochodzące z salonu dźwięki muzyki coraz wyraźniej przebijały się przez hałas i rozmowy mijanych osób.
Nie potrafię dłużej walczyć z tym uczuciem
I wciąż obawiam dać się ponieść mu
„Nie, to niemożliwe" – przemknęło mu przez głowę, kiedy zbliżał się do salonu.
To co zaczęło się jako przyjaźni urosło w siłę
Chciałbym mieć tylko odwagę, by okazać to móc
Stanął jak wryty, spoglądając na Sherlocka trzymającego w dłoni mikrofon. Wzrok skupiony na linijkach tekstu powędrował w bok, jak gdyby korepetytor jakimś magicznym, szóstym zmysłem wyczuł jego obecność. Mina kapitana była idealnym świadectwem zaskoczenia, które z każdym kolejnym słowem, niosącym się dźwięcznie po pomieszczeniu, przeobrażało się w zafascynowanie.
Powtarzam sobie, że wiecznie nie będę mógł się temu opierać
Że nie muszę się dłużej bać
Obojętny wyraz szaro-niebieskich oczu, zmienił się, gdy tylko napotkały one wciąż emanujące niedowierzaniem spojrzenie Johna. Brunet uniósł kącik ust w ledwie dostrzegalnym uśmiechu, wracając wzrokiem na przesuwający się na ekranie tekst.
Bo czuję się tak bezpiecznie, gdy jesteśmy razem
Zerknął na kapitana z melancholią. Watson oblizał usta w nerwowym odruchu, nie potrafiąc oderwać wzroku od sylwetki korepetytora oświetlanej blaskiem ekranu, na którym pojawiał się tekst piosenki. Półmrok panujący w salonie i głęboki, aksamitny głos Sherlocka rozchodzący się wkoło stworzyły wyjątkową atmosferę, która udzielała się nie tylko Johnowi.
Wyznaczasz kierunek memu życiu
Dzięki Tobie wszystko takie przejrzyste staje się
Grupka dziewczyn obserwujących poczynania Holmesa nie kryła zachwytu nad jego wykonaniem utworu. Ich zachowanie przyciągnęło uwagę blondyna, który odwrócił na chwilę wzrok od postaci korepetytora, spoglądając na wzdychające z rozczuleniem koleżanki.
I nawet kiedy błądzę
Mam cię ciągle przed oczyma
Jesteś świeczką w moim oknie
W chłodną zimową noc
I zbliżam się do Ciebie bardziej niż sądziłem
Holmes nie wykazywał jednak żadnych oznak zainteresowania zapatrzonymi w niego nastolatkami. Za każdym razem, gdy odrywał wzrok od tekstu, jego spojrzenie odnajdywało stojącego nieopodal Johna.
I nie potrafię dłużej walczyć z tym uczuciem
Nie pamiętam po co rozpocząłem tę walkę
Pora zacumować ten statek do brzegu
I wyrzucić wiosła, na zawsze
Kapitan obejrzał się ukradkiem wkoło, sprawdzając czy jego kumple nie kręcą się gdzieś w pobliżu. Przyciągające spojrzenie, jakim obdarzał go Holmes, nie licząc krótkich przerw na podejrzenie tekstu, wprawiło blondyna w zakłopotanie.
Ponieważ nie potrafię dłużej walczyć z tym uczuciem
Nie pamiętam po co rozpocząłem tę walkę
Watson miał nieodparte wrażenie, że wszyscy patrzą się tylko na niego, choć to nie on powinien być w centrum zainteresowania. Przełknął w rosnącym podenerwowaniu ślinę, czując, że zaschło mu w gardle.
I nawet gdybym miał czołgać się po ziemi
Dobijać do Twych drzwi
Skarbie, nie potrafię dłużej walczyć z uczuciem tym
– Niezły jest skubany – odezwał się Chris, szturchając zapatrzonego Johna w ramię. Blondyn wzdrygnął się, spoglądając zdezorientowanym wzrokiem na kolegę, jakby dopiero co obudził się z transu.
– Co? – zapytał.
– Mówię, że dobrze śpiewa – oznajmił, uśmiechając się rozbawiony nieobecną miną kapitana.
– Taa – mruknął bez zbędnego rozwijania tematu, wciąż czując na sobie magnetyczny wzrok szaro-niebieskich oczu.
– Idę po browara – rzucił, widząc, że Watson nie jest skory do rozmowy.
„Też powinienem się napić" – pomyślał Watson.
– Mnie też weź! – rzucił do oddalającego się Chrisa, nie przerywając obserwacji skupionego oblicza Sherlocka, jego smukłych palców zaciskających się na plastikowej rączce mikrofonu, zmierzwionych włosów zabawnie sterczących na czubku głowy i niesfornej grzywki, opadającej częściowo na czoło.
Moje życie zawirowało od momentu, gdy Cię ujrzałem
Ciągle próbowałem zrozumieć tego przyczynę
I wygląda na to, że podążam za Tobą...
Holmes przemilczał podświetlające się na ekranie słowo „dziewczyno", które powinien w tym momencie zaśpiewać. Zawiesił głos, spojrzawszy z dozą niepewności w ciemnoniebieskie oczy kapitana, który zdążył podejść bliżej i zasłuchawszy się w kojącym tonie głosu bruneta, przysiadł na krawędzi kanapy.
Bo zabierasz mnie w miejsca, których nie odnalazł bym sam
Dokończył, przymykając oczy. Zbeształ się w myślach za ulegnięcie pragnieniom i poddanie się przez moment przypływowi emocji, z trudem kontrolowanych przez działanie alkoholu. Zacisnął powieki, bojąc się zobaczyć reakcję przyjaciela. Z drugiej strony, powtarzał sobie, że nie ma się czym przejmować, bo przecież nikt oprócz niego nie wie, że śpiewa tę piosenkę właśnie dla Johna.
I nawet kiedy błądzę
Mam cię ciągle przed oczyma
Jesteś świeczką w moim oknie
W chłodną zimową noc
I zbliżam się do Ciebie bardziej niż sądziłem
W tonie głosu Holmesa było coś, co sprawiało, że John nie mógł oprzeć się wrażeniu, iż piosenka ma jakiś prywatny, intymny wymiar.
I nie potrafię dłużej walczyć z tym uczuciem
Nie pamiętam po co rozpocząłem tę walkę
Pora zacumować ten statek do brzegu
I wyrzucić wiosła, na zawsze
W pewnym momencie, zaświtała mu w głowie zaskakująca myśl.
„A jeśli on..." – Szybko jednak odgonił z głowy pierwotne założenie, które wydało mu się niedorzeczne, a przynajmniej chciał, żeby takie było. Sama myśl o tym, wywołała nerwowy skurcz żołądka.
Ponieważ nie potrafię dłużej walczyć z tym uczuciem
Nie pamiętam po co rozpocząłem tę walkę
„Nieee... przecież Sherlock nie śpiewa tego do mnie" – pomyślał, pociągnąwszy spory łyk piwa z butelki, którą dostał w międzyczasie od Chrisa. „Chyba za dużo dzisiaj wypiłem" – stwierdził, zerkając na trzymany w ręku trunek. „Starczy." – Opróżnił butelkę, odstawiając ją na blat stolika. W pokoju rozchodziła jeszcze delikatna melodia kończącej się już piosenki i ostatnie słowa refrenu.
I nawet gdybym miał czołgać się po ziemi
Dobijać do Twych drzwi
Skarbie, nie potrafię dłużej walczyć z uczuciem tym
Johnowi zdawało się, że na samym końcu Holmesowi zadrżał głos, a początkowa pewność siebie uleciała z ostatnimi dźwiękami utworu. Brunet odłożył mikrofon i nie spoglądając na Watsona, skierował się w stronę korytarza.
Kapitan odruchowo podniósł się z kanapy, chcąc pójść za nim, zdezorientowany jego nagłą zmianą zachowania. Sherlock nie odszedł jednak zbyt daleko.
– Ale z ciebie ciota, żeby śpiewać taki badziew – odezwał się ciemnowłosy blondyn, zachodząc Holmesowi drogę. Spora ilość alkoholu krążąca w jego żyłach wzmogła poziom agresji, przy okazji wyłączając logiczne myślenie. Brunet obrzucił go chłodnym spojrzeniem, próbując wyminąć.
– Dokąd? Mówię do ciebie! – Pchnął Sherlocka na wzorzystą ścianę korytarza. Młodszy chłopak, zachwiał się, uderzając plecami o twardą powierzchnię. Drab, który go zaatakował był wyższy od niego o co najmniej dziesięć centymetrów i ewidentnie miał świadomość swojej przewagi. Obrzucił Holmesa pogardliwym spojrzeniem i już chciał powiedzieć coś jeszcze, ale nie zdążył, gdyż otrzymał potężny cios wprost na szczękę. Zatoczył się na kumpla, który był równie zaskoczony pojawieniem się kapitana szkolnej drużyny rugby.
– Jeszcze słowo, a twoja rodzona matka cię nie pozna! – warknął John, groźnie mierząc ich wzrokiem. Zaciśnięte wciąż w gotowości pięści podkreślały powagę jego słów.
– Ja pierdolę – jęknął wysoki chłopak, łapiąc się za żuchwę. – Wybiłeś mi ząb – dodał, spluwając krwią.
– Tylko jeden? – Watson uniósł brwi w wymownym geście. – W takim razie, będę musiał poprawić.
Mina chłopaka, wciąż obmacującego obitą szczękę, była kalejdoskopem wściekłości, bólu i strachu. W końcu przeważył ten ostatni i napastnik wraz kolegą postanowili się wycofać, nie chcąc narażać się kapitanowi szkolnej drużyny i przy okazji pozostałym jej członkom. Gdy tylko zniknęli z pola widzenia, John zwrócił się do Holmesa, który milczał niepokojąco, opierając się o ścianę.
– Wszystko w porządku? Boli cię coś?
– Jest okej – mruknął, ale Watson dojrzał niewielki grymas na jego twarzy.
– To żebra? – Położył rękę na ramieniu przyjaciela, przyglądając się mu uważnie i starając się dostrzec w jego mimice jakieś wskazówki świadczące o jego stanie.
– Nic mi nie jest – wymamrotał pod nosem, zerkając w końcu na blondyna. Watson nie wyglądał na przekonanego tym zapewnieniem.
– Zadzwonię po taksówkę i odwiozę cię do domu – stwierdził z powagą.
– Nie mogę... – wymamrotał brunet, opierając głowę o ścianę. – Mama się dowie – dodał, przymykając oczy, aby nie patrzeć na Watsona. Pozbawiony swojej zbroi, składającej się z dystansu do emocji, pewności siebie, czasem zahaczającej o arogancję oraz chłodnej kalkulacji, która skruszała pod wpływem alkoholu, czuł się bezbronny.
– W takim razie, może pojedziemy na Baker Street? – wymyślił po chwili Watson.
Holmes spojrzał na niego z zamyśleniem malującym się na twarzy.
– Z panią Hudson może się udać – mruknął w końcu, rozluźniwszy się nieco, gdy na ustach Johna zagościł uśmiech satysfakcji.
~~~~~~
Po pierwsze, chciałam Wam podziękować za wszystkie głosy i komentarze, za to, że trwacie nadal ze mną w tej przygodzie od tak długiego czasu. Nie umiem wyrazić słowami jak bardzo jestem Wam za to wdzięczna. <3
Po drugie, odnośnie tego rozdziału, który powoli cedziłam, chciałam ostrzec, że tłumaczenie tekstu piosenki REO Speedwagon - Can't Fight This Feeling, nie jest tłumaczeniem 1:1. Chciałam zachować sens utworu, ale i jego rytmikę w polskiej wersji, co niestety niezbyt mi wyszło. Mam jednak nadzieję, że da się to przeżyć. Tych, którzy nie znają oryginału i nie tylko tych zapraszam do odsłuchania filmiku w mediach powyżej. ;)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro