Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Propozycja

Nie potrafił skupić się dłużej na filmie, rozpraszany bliskością blondyna. To było coś czego nigdy wcześniej nie doświadczył. Niepokojąca reakcja organizmu, a co gorsza i umysłu, który nie był w stanie przetwarzać scen z filmu, wciąż pochłonięty analizowaniem bodźców dotykowych. Zacisnął palce na poduszce, leżącej pod jego łokciem, wpatrując się nieobecnym wzrokiem w ekran.

W międzyczasie, John starał się poskromić siostrę, przeżywającą ekspresyjnie przygody Bonda.

– Jak chcesz oglądać, to zachowuj się jakoś – burknął, kiedy łokieć podskakującej na kanapie blondynki wylądował pod jego żebrem.

– Luz bluz, braciszku – odparła, zerkając na niego z szelmowskim uśmiechem. – Sherlock chyba nie ma nic przeciwko, nie? – dodała, wychylając się do przodu, aby lepiej widzieć gościa.

Holmes wyrwany z zamyślenia, spojrzał na nią z miną wskazującą na nieusłyszenie pytania.

– To, że jest kulturalny, nie znaczy, że mu nie przeszkadza – wtrącił John.

– Możesz nie odpowiadać za niego? Ma język, to niech sam powie – dorzuciła, butnie krzyżując ręce na piersi.

– Co mam powiedzieć? – odezwał się brunet, przenosząc niepewne spojrzenie na Watsona.

– Przeszkadza ci zachowanie Harry? – zapytał John, w domyśle mając „obecność" zamiast „zachowania".

Holmes spojrzał na wyczekującą odpowiedzi dziewczynę i z powrotem na blondyna.

Szczerze powiedziawszy sam nie był pewien. Z jednej strony Harry była jak klasyczne spełnienie koszmarów kogoś, kto chciał w spokoju obejrzeć film, z drugiej zaś jej obecność, przypadkiem czy nie, sprawiła, że John siedział bardzo blisko niego. Czy chciał, żeby Watson się odsunął? Po chwili namysłu, stwierdził, że nie. Czy wolałby zostać sam z Johnem w pokoju? Tak, wyrwało mu się w pierwszym odruchu, lecz skarcił się w myślach za pochopność. Nagle perspektywa przebywania z Johnem sam na sam zaczęła napawać go dziwnym niepokojem. Nie wiedział czemu. Lubił Johna, dziwił się nawet, że tak szybko mu zaufał. Było w nim coś, co sprawiało, że chciał przebywać w jego towarzystwie, może nawet otworzyć się przed nim. Dawno nie miał nikogo z kim mógłby szczerze pogadać, nie licząc pani Hudson czy Molly. Być może fakt, że John zaakceptował jego dziwactwa, a nawet był pod wrażeniem dedukcji, przechylił szalę watsonowego zwycięstwa.

– Sherlocku? – zaniepokojony głos blondyna przywrócił go do rzeczywistości.

– Film i tak niedługo się skończy, prawda? – odezwał się w końcu.

– Eemmm, tak – odrzekł gospodarz.

– W takim razie, wytrzymam z twoją siostrą – dodał z małym uśmiechem.

– A nie mówiłam – z zadowoleniem dorzuciła Harry, wpychając sobie do buzi kolejną porcję chipsów.

Po skończonym filmie, Harry udała się do pokoju, a raczej została wepchnięta tam przez brata, który nie chciał, żeby cały czas siedziała z nimi i paplała bezsensu. Watson z Sherlockiem zamknęli się w pokoju blondyna.

– Szału nie ma, lecz jak to mówią: Ciasne, ale własne – odezwał się, kiedy weszli do środka. Brunet rozejrzał się po wnętrzu. Pod ścianą stało jednoosobowe łóżko, pod oknem biurko i krzesło, a tuż przy wejściu szafa. Ciepły odcień żółtego nadawał pokojowi przyjemnego wyrazu.

– Jeszcze raz przepraszam za Harry. Zawsze to robi, gdy... – urwał zdając sobie sprawę, że nie może dokończyć myśli zgodnie z prawdą, która brzmiała „gdy przyprowadzam nową dziewczynę", bo w tej sytuacji byłoby to wielce niewskazane. – ... przychodzi do mnie nowy kolega – dokończył, klnąc na siebie w myślach za idiotyzm swojej wypowiedzi.

– W porządku – mruknął Holmes, stając pośrodku pokoju.

– Siadaj, proszę. – Wskazał na pościelone łóżko. – Chyba, że wolisz podłogę – zaśmiał się. – Niestety, przy takim metrażu trzeba wybierać spośród tych dwóch miejsc.

– Zostało jeszcze krzesło – stwierdził brunet, podchodząc do okrytego pomarańczowym kocem łóżka.

– Racja, to utrudnia wybór.

Holmes w odpowiedzi usiadł na brzegu łóżka. Watson najwyraźniej rozważając coś w głowie, przyglądał się mu przez moment, po czym chwycił za krzesło i przestawił je oparciem naprzeciwko Sherlocka. Następnie usiadł okrakiem, kładąc ręce na oparciu.

– Jesteś ode mnie młodszy o dwa lata, tak? – przerwał ciszę, która zapadła jak tylko obaj usiedli.

– Tak.

– Ale chodzisz do klasy o rok niżej niż ja? – Holmes przytaknął. – Czyli musiałeś przeskoczyć jeden rok.

– Przeniosłem się do tej szkoły rok temu, rodzice i nauczyciele zdecydowali, że mogę pójść do wyższej klasy. Osobiście uważam, że mogli mnie przepuścić jeszcze o rok do przodu.

– Pewnie tak. Z twoją wiedzą. – John uśmiechnął się wesoło. – Co zamierzasz robić po szkole? – dodał.

– Nie wiem. Rodzice chcą, żebym poszedł w ślady brata i skończył Cambridge.

– Cambridge? Super. A ty nie chcesz?

Sherlock wzruszył ramionami.

– A kim chcesz zostać w przyszłości? No bo, że ja lekarzem, to już wiesz.

– Detektywem-konsultantem – odparł bez wahania.

– To jest taki zawód? – zdziwił się blondyn.

– Jeszcze nie, ja będę pierwszym i prawdopodobnie jedynym – odpowiedział poważnie, opierając dłonie na miękkim kocu i odchylając się lekko do tyłu.

– No tak, mogłem się spodziewać, że nie będziesz chciał mieć normalnej pracy – odparł z rozbawieniem. – No i to wyjaśnia te wszystkie książki o tematyce kryminalistycznej – rzucił, opierając podbródek na przedramieniu.

– Normalna praca jest nudna – mruknął, spoglądając na rozmówcę spod zadziornie przymarszczonych brwi.

– Nooo, ale ja będę miał nudne życie. Szpital, dom, żona, dziecko i pewnie pies – prychnął, udając oburzenie.

Holmes nie skomentował tego. Odchylił głowę, przenosząc ciężar ciała bardziej do tyłu. Z zamyślonym wyrazem twarzy spoglądał na sufit i żyrandol, oświetlający pomieszczenie ciepłym światłem.

– John?

– Taa? – Blondyn wyprostował się na krześle.

– Chciałbyś... – Holmes przechylił się do przodu, tak że dzieliła ich długość ręki. – ... Pewnie uznasz, że to głupie, ale – popatrzył w końcu prosto w niebieskie oczy chłopaka – może chciałbyś przyjść do mnie jutro na obiad? – dokończył, wpatrując się w blondyna z oczekiwaniem.

Watson uniósł w zaskoczeniu brwi.

– No tak, wiedziałem, że to idiotyczny pomysł... – zaczął mamrotać pod nosem, widząc zdziwienie na jego twarzy.

– Wcale nie taki idiotyczny. Z chęcią przyjdę. – John uśmiechnął się w sposób, który rozwiał wszelkie wątpliwości co do słuszności zapytania. Brunet podniósł się, odetchnąwszy w myślach.

– W takim razie, może być piętnasta?

– Pasuje.

– Muszę już iść – oznajmił, zerkając na zegarek.

– Jasne. – Watson poderwał się z krzesła, aby odprowadzić gościa do wyjścia.

– No, to do jutra – rzucił John, kiedy stanęli przy drzwiach wejściowych.

– John, ale muszę cię ostrzec, moja rodzina na pewno będzie zadawać głupie pytania.

– Wywiad środowiskowy? Nie ma problemu – odparł wesołym tonem.

„John, nie przestajesz mnie zadziwiać" – pomyślał, przyglądając się mu przez chwilę.

– Do jutra – odezwał się wreszcie i odwrócił do drzwi, uśmiechając się pod nosem.

~~~~~~~

Bardzo Wam dziękuję za tyle wspaniałych komentarzy, miłych słów i gwiazdek. :3

A tak przy okazji, jakby ktoś chciał dostać cukrzycy, to zapraszam do przeczytania mojego krótkiego ff w klimacie Parentlocka. x3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro