Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Miejsce do spania

John wkroczył do pokoju, czując na sobie analizujący wzrok przyjaciela.

– Twoja mama jest bardzo miła. Zaprosiła mnie na kolację – zaczął ze sztucznym uśmiechem, aby odwieść Sherlocka od zbliżającej się konkluzji.

Młodszy chłopak obserwował go uważnie, niepokojąco długo milcząc. Spięte mięśnie, nerwowe zaciskanie dłoni na oparciu krzesła i ewidentne unikanie kontaktu wzrokowego świadczyły o tym, że Watson bardzo nie chce poruszać prywatnych tematów, przez które wylądował z gościną u Holmesów.

– Nie przepuściłaby okazji do pochwalenia się swoją kuchnią – odparł beznamiętnie brunet, wyraźnie nad czymś się zastanawiając.

– Mamy jeszcze sześć minut – oznajmił John zakłopotanym tonem, przyglądając się intensywnie zegarowi na ścianie, jakby w oczekiwaniu, że czas magicznie przyśpieszy i nie będzie już musiał znosić badawczego spojrzenia korepetytora. Holmes przysiadł na łóżku, z poważną miną przypatrując się krążącemu po pokoju blondynowi.

– Jak tam głowa i brzuch po wczorajszym? – rzucił Watson, widząc że chłopak przymierza się do oznajmienia mu swoich obserwacji.

– Lepiej – odparł krótko.

– To dobrze. – Uśmiechnął się słabo. „Po co ja tutaj przyszedłem?" – zadał sobie w myślach pytanie, nie będąc w stanie znieść przeszywającego wzroku przyjaciela. Zdawało mu się, że został przejrzany na wskroś, a Holmes właśnie czyta mu w myślach. Nie miał siły na moralizatorskie ględzenie i wytykanie mu jego błędów. Dobrze wiedział, że postąpił źle. Zostawił Harriet w momencie, gdy najbardziej go potrzebowała. „Miała rację. Zaczynam zachowywać się jak on" – pomyślał, nie zauważając nawet, że Holmes zdążył podnieść się z łóżka i zbliżył się do niego dość znacznie. Wzdrygnął się zaskoczony bliskością młodszego chłopaka, po czym zacisnął pieści w oczekiwaniu na jego przemowę.

– Masz zamiar tu nocować? – zapytał Sherlock, wywołując tym samym zdziwienie na twarzy przyjaciela.

– Słucham? – wydusił, wpatrując się w niego niepewnie.

– Nie będziesz raczej chciał wrócić dziś do domu, prawda? – Holmes zatrzymał wzrok na naderwanym guziku przy kołnierzyku błękitnej koszulki polo, którą Watson miał na sobie poprzedniego dnia w nienaruszonym stanie. Starszy chłopak przełknął nerwowo ślinę, wiedząc że korepetytor czyta z niego jak z otwartej księgi.

– Nie chcę robić kłopotu... – zaczął, nie spodziewając się takiego zapytania.

– To żaden kłopot – przerwał mu, odwracając się od niego plecami, celem uprzątnięcia zalegających na łóżku książek. – Mama na pewno się zgodzi – dorzucił, wyprzedzając pytanie Watsona.

Kapitan zbity z tropu stał nieruchomo, obserwując sprzątającego swoje łóżko przyjaciela. „Masz zamiar tu nocować?" – Dźwięczało mu w uszach pytanie bruneta. „Nocować tutaj, z Sherlockiem..." – Nie był pewien, czemu gapi się tak bezwiednie na swojego korepetytora, gdy jego przemęczony umysł zaczyna serwować mu serię wspomnień z minionego dnia. – „W jednym łóżku. To znaczy nie w jednym łóżku! Tylko w jednym pokoju... Albo nie, lepiej w salonie na kanapie." – Potrząsnął głową, starając się odgonić głupie myśli, jednocześnie nie mając pojęcia, czemu ta wizja aż tak go przeraziła. Zdarzało mu się przecież nocować u kumpli i nigdy nie miał z tym problemu.

– Kolacja – mruknął Holmes, wyrywając Johna z zamyślenia.

Kapitan przetarł dłonią zmęczone oczy, biorąc swoje niezrozumiałe myśli na karb zmęczenia i podążył za przyjacielem.

***

Holmes jak zwykle dzióbał swoją porcję, rozłożywszy już na części poszczególne warstwy zapiekanki. Marchewka z groszkiem trafiła na jedną stronę talerza, a pieczarki i mięso na drugą. Pośrodku z ziemniaczanego purée powstał mur oddzielający obie górki, zatopione w pomidorowym sosie. Vivian chrząknęła wymownie, rzucając synowi ostrzegawcze spojrzenie, które ten ze stoickim spokojem zignorował, grzebiąc dalej w papce z marchewki i groszku.

– Słyszałem, że wygraliście mecz. Moje gratulacje, John – odezwał się pan Holmes, próbując zająć gościa rozmową, a tym samym uniknąć kłótni przy stole, która wisiała w powietrzu. Sherlock potrafił z łatwością doprowadzić matkę na skraj załamania swoim chronicznym brakiem apetytu.

– Dziękuję, proszę pana.

– Dyrektor popełniłby wielki błąd, gdyby nie pozwolił ci zagrać. Vivian o wszystkim mi opowiedziała. Dobrze, że Sherlock może liczyć na takiego porządnego przyjaciela, jak ty. – Uśmiechnął się ciepło, kładąc rękę na barku Johna. – Dziękuję.

– Nie ma za co. – Uśmiechnął się szeroko. – Cała przyjemność po mojej stronie – odparł, zerkając na siedzącego naprzeciwko chłopaka, który wyglądał jakby miał ochotę osunąć się z krzesła, byleby tylko zniknąć jak najszybciej sprzed bacznego wzroku matki i ojca.

Kiedy wszyscy skończyli posiłek, nie licząc krótkiej sprzeczki dotyczącej rozmemłanej porcji Sherlocka, pani Holmes na powrót przybrała uśmiechniętą minę i wręczyła Johnowi talerz z maślanymi bułeczkami.

– Może chociaż to zje – szepnęła, puszczając do Watsona oko w porozumiewawczym geście.

– Na pewno – odrzekł, uśmiechając się do niej półgębkiem. – Dziękuję za kolację. Była przepyszna – dodał, widząc jak pani Holmes promienieje po jego słowach.

– Jaki dobrze wychowany. Mógłbyś się od niego czegoś nauczyć, Sherlocku – stwierdziła, karcąco spoglądając na zatopionego w fotelu syna, który przybrał emanującą buntem pozę.

– Za późno na wychowanie – burknął pod nosem. – Oczywiście, mamo – dodał głośniej obojętnym tonem. Matka objechała go surowym spojrzeniem, słysząc wyraźnie lekceważenie w głosie syna, ale nie skomentowała tego, nie chcąc robić sceny przed gościem.

John zauważywszy minę pani Holmes, postanowił się wycofać, uprzednio odstawiając talerz z bułeczkami na stoliku w salonie.

– To ja już chyba pójdę – odezwał się, skierowawszy się do przedpokoju.

Holmes momentalnie ożywił się, podrywając z fotela.

– John może u mnie nocować? – wypalił nim blondyn zdążył przekroczyć próg salonu.

Pani Holmes popatrzyła na speszonego lekko Watsona i uśmiechnęła się serdecznie.

– Oczywiście, że może – odparła.

Sherlock uniósł kącik ust w triumfalnym półuśmiechu, posyłając Watsonowi spojrzenie w stylu: „A nie mówiłem?".

– Pokój Mycrofta jest wolny – oznajmiła Vivian.

Brunet skrzywił się na samą myśl o umieszczeniu Johna w sypialni brata.

– John nie będzie tam spał – stwierdził stanowczo.

– Mogę spać na kanapie – wtrącił kapitan, nie mając jednak większych szans na przeforsowanie swojej propozycji.

– Czemu nie? Przecież Mycroft pojechał w delegację i wróci za parę dni. Nie będzie miał nic przeciwko – stwierdziła, nie rozumiejąc protestów syna.

– John nie czułby się tam dobrze. – Uparcie obstawiał przy swoim.

Blondyn całkowicie zignorowany, nie odważył ponownie się odezwać. Usiadł na kanapie, obok Ruperta, w oczekiwaniu na zakończenie sporu. Pan Holmes uśmiechnął się do niego uspakajająco, odrywając wzrok od ekranu telewizora.

– A może przyniosę ze strychu ten zapasowy materac? – odezwał się mężczyzna, skupiając na sobie uwagę domowników.

– Świetny pomysł, tato. U mnie w pokoju jest wystarczająco dużo miejsca – rzucił zadowolony z rozwiązania korepetytor.

– Powinno być ci wygodnie, John. Oczywiście, jeśli chcesz spać w pokoju Mycrofta...

– Mamooo – jęknął z irytacją brunet.

– Nie, nie trzeba. Materac mi wystarczy – odpowiedział, pragnąc zakończyć batalię o jego miejsce do spania.

– Rupercie, mógłbyś pomóc chłopcom znieść materac? – zapytała tak spokojnym tonem, że gdyby John nie był świadkiem poprzedniej rozmowy, nigdy by nie uwierzył, że tak szybko zdołała opanować nerwy. Zauważył zresztą, że pani Holmes była wyjątkowo spokojną kobietą. Wyjątkiem były tylko wyprowadzające ją z równowagi wybryki jej młodszego syna.

– Chodźcie. Poszukamy tego materaca – powiedział z ulgą pan Holmes. John miał wrażenie, że to on, jako jedyny jest w stanie przetrwać bez emocji armagedon, jaki fundują mu członkowie rodziny przy każdej kłótni na linii matka – synowie i tylko on potrafi je tak sprawnie załagodzić.

~~~~~~

Miało być dłużej, ale nie chciałam Was trzymać tyle w oczekiwaniu.

Mam nadzieję, że podobał się Wam zwykły dzień u Holmesów. ;3

Nie mogłam się powstrzymać, żeby nie dodać tego gifa w mediach. xD 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro