Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Niewinna duszyczka

Dwie minuty na piechotę i byli na miejscu. John nacisnął dzwonek do drzwi i zerknął na stojącego obok Holmesa, który starał się zachować jak najbardziej obojętny wyraz twarzy. Blondyn uśmiechnął się pod nosem i ponownie nacisnął przycisk. Zza drzwi dochodziły do nich dźwięki muzyki i różne głosy. W końcu zamek chrupnął i w progu wyłoniła się postać rudzielca. Chłopak, gdy tylko zobaczył Watsona, uśmiechnął się szeroko.

- John! Przyszedłeś!

- Mógłbym przegapić taką imprezę? – rzucił z przekąsem.

- Wchodź-cie – poprawił się, spoglądając na milczącego towarzysza Watsona.

- To jest Sherlock. Sherlock – Frank – przedstawił ich sobie, kiedy weszli do przedpokoju. Do ich uszu wyraźniej doleciała żywa, popowa piosenka.

Rudzielec zmierzył Holmesa wzrokiem i z malującym się na twarzy uśmieszkiem, odezwał się do Johna.

- To jest ten twój korepetytor, taa?

- Zrobiliśmy sobie małą przerwę od nauki, prawda? – odparł, spoglądając na dyskretnie rozglądającego się wkoło bruneta.

- Tak – odezwał się w końcu, ale nie zamierzał rozwijać swojej wypowiedzi. Na szczęście Frank bez problemu kontynuował temat uradowanym tonem.

- No z takim podejściem, to ty nie wyniesiesz za dużo z tych lekcji – wytknął Johnowi.

- Martw się o własne oceny, Franky.

- Mnie tam już nic nie pomoże – zaśmiał się.

- To co Sherlocku, nasz Johnny ma jakiś potencjał intelektualny? – dodał.

John posłał mu pozornie groźne spojrzenie i skierował wzrok na bruneta.

- Myślę, że tak. W porównaniu do większości, John plasuje się w gronie przeciętnie inteligentnych – odpowiedział poważnie Holmes.

- Przeciętnie? – rzucił z wyrzutem blondyn.

- To znaczy, przeważająca większość zalicza się do idiotów, więc...

Frank roześmiał się głośno.

- Dobra, czyli to miał być komplement, tak? – spytał John z wyczuwalnym w głosie rozbawieniem.

- Już go lubię – rzucił Frank, poklepując zdezorientowanego Holmesa po plecach. – Chodźcie.

Holmes unikając odpowiedzi, podążył za chłopakiem do salonu.

- Hej ludziska! Patrzcie kto przybył! – krzyknął na cały głos Frank, żeby zebrani w pokoju i reszcie domu goście go usłyszeli. John podniósł rękę w geście przywitania, gdy imprezowicze zaczęli wołać powitalne hasła. Po chwili wokół Johna i stojącego za nim Holmesa, który uważnie śledził otoczenie bacznym wzrokiem, zrobił się mały tłok. Wszyscy chcieli pogratulować Watsonowi świetnej akcji i wygranego meczu. Każdy na swój sposób. Mocnym uściskiem, poklepaniem po plecach, buziakiem w policzek, a nawet poczochraniem włosów. Ten ostatni sposób wybrał kolega z drużyny, Bill.

- No, jesteś w końcu. Wiedziałem, że jak się dowiesz, że Sara ma przyjść to nie odpuścisz tej imprezce – odparł, zabierając rękę ze sterczących zabawnie włosów Johna, który szybko zabrał się za ich wyrównywanie.

- Znasz mnie zbyt dobrze – odrzekł, dając mu kuksańca w bok.

- Ale nie na tyle, żeby wiedzieć kogo przyprowadziłeś ze sobą – stwierdził, kierując spojrzenie brązowych oczu na Sherlocka.

- To ten tajemniczy korepetytor od chemii – wtrącił się Frank, który trzymał w rękach cztery plastikowe kubki z różowatą cieczą. - Macie. – Wyciągnął jednorazowe kubeczki w ich stronę.

- Bierz Sherlocku, jest jeszcze tego w cholerę – dodał, wręczając ostatni kubek brunetowi, który z niepewnością w oczach spoglądał na biały kubeczek. Watson widząc wahanie w jego postawie, chwycił za kubek i odezwał się do Franka.

- Dzięki. Mam nadzieję, że smakuje lepiej niż ten twój ostatni wynalazek.

- No weź. Praktyka czyni mistrza. – Frank dumnie wypiął pierś, wznosząc kubek w górę.

John przewrócił tylko oczami.

- Widzę, że coś ci średnio idzie ta nauka – zaczął Bill.

- Ty też przeciwko mnie?

- Jako dobry przyjaciel chcę twego sukcesu edukacyjnego – zaśmiał się i upił łyk ponczu.

- Jasne, sami święci się znaleźli – odparł Watson.

- Ja przynajmniej nie sprowadzam na złą drogę niewinnych duszyczek – zripostował Bill, spoglądając na przysłuchującego się rozmowie Holmesa.

- No, no. Nie takich niewinnych – odparł Henry, który dołączył do zebranych przy kominku kolegów. - Moja siostra chodzi z nim do klasy. Potrafisz zajść za skórę, nie, Holmes?

- Stwierdzam tylko fakty – odezwał się, posyłając mu chłodne spojrzenie.

- Potrafi powiedzieć ci cały twój życiorys po przyjrzeniu się - dodał Henry.

- Bez przesady. Nie jestem wróżką – odparł Sherlock, zerkając kątem oka na Johna, który uśmiechnął się minimalnie.

- Serio? Super! Powiedz coś o mnie – nakręcił się Frank.

~~~~~~

Przepraszam, że tak króciutko. Obiecuję w najbliższym czasie dopisać ciąg dalszy. ^^" Wattpad najwyraźniej nie chciał, żebym opublikowała tę część, bo ni cholery nie chciało się zapisać.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro