Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

A,B,C...?


30.01.1886 r.

Pewnego mroźnego poranka , kiedy siedziałem wraz z mym przyjacielem przy śniadaniu , pani Hatson przyniosła telegram skierowany do Holmesa. Sherlock szybko przeczytał skrawek papieru , po czym wręczył mi go w dłonie. Na głos przytoczyłem jego treść :

Dla Sherlocka Holmesa

Morderstwo w Teatrze Dominion. Sądzę ,że ten przypadek Cię zainteresuje.

Inspektor Lestrade

- Watsonie masz ochotę pojechać dziś ze mną na miejsce zbrodni, czy przeczytać o tym w jutrzejszej gazecie?

- Oczywiście ,że chcę z tobą jechać , przecież doskonale wiesz ,że już nie czytam gazet. Same głupoty piszą. W większości o politykach i kłótniach w rządzie.

Sherlock skwitował moją wypowiedź nikłym uśmieszkiem.

Dokończyliśmy w pośpiechu najważniejszy posiłek dnia i udaliśmy się na West End. W holu głównym kręciło się wielu policjantów przesłuchających osoby pracujące w tym miejscu. Inspektor czekał na nas przy drzwiach do sali widowiskowej.

- Dzień dobry Holmesie. Witam dr. Watsona. Dziękuje za przybycie.

- Gdzie jest ciało?

- Widzę Sherlocku ,że jak zwykle bez ogródek przechodzisz do sedna sprawy. Chodźmy więc, ale ostrzegam ,że widok nie należy do najprzyjemniejszych.

Przeszliśmy przez ogromną scenę do kieszeni teatru. Lestrad miał rację, widok był makabryczny. Ciało zwisało główą do dołu , ręce były skrępowane na plecach. Całość dopełniało podcięte gardło ( widoczna była kość) i rany na nadgarstkach. Najdziwniejsze jednak było całkowity czerwonego płynu.Nie było nawet jednej kropli. Miałem już o to zapytać lecz Sherlock rozwiał moje wątpiliwości.

- Inspektorze to ciało zostało podrzucone. Nie tutaj rozgrywała się walka o życie.

- Walka o życie?- spytaliśmy jednocześnie z Lestradem

- Tak , przecież nie o śmierć. Spójrzcie na nadgarstki ofiary. Są otarte do krwi. Chłopak musiał być przytomny podczas swojej egzekucji. Od razu tłumaczę morderstwo nie zostało popełnione tutaj i wcale nie świadczy o tym brak śladów posoki.

- Więc co Sherlocku?- spytałem

-Watsonie spójrz na linę.

Spojrzałem więc jeszcze raz na zwłoki powstrzymując chęć wydostania sie porannego posiłku z mojego żołądka.

-Dalej nie widzisz Watsonie? Na linie nie ma w ogóle krwi.Wnioskuję,że w takiej pozycji w jakiej znajduje się teraz chłopak odbywało się podcinanie gardła i zadawanie ran ciętych koło żył. Jeśli ręce są skrępowane w ten sposób, wypływająca więc krew powinna zabarwić linę na barwę czerwoną. A jak widać sznur jest czysty. Właściwie jak nazywała się ofiara?

- Już patrzę. Charles Carter, lat dwadzieścia osiem , aktor pracujący w tym teatrze , brak rodziny.

- Dziękuję. Inspektorze jeśli uda mi się coś więcej ustalić ,niezwłoczenie pana poinformuje. Żegnam.

- Żegnam panów.

Udałem się po tym zdarzeniu na Baker Street natomiast Sherlock gdzieś się zapodział. Nie przejąłem się tym. Miał brzydkie przyzwyczajenie znikania bez uprzedzenia. Cały on. Wszedłem do domu, zdjąłem płaszcz i kapelusz, poprosiłem panią Hatson o filiżankę herbaty zasiadając w wysłużonym fotelu. Była niedziela po południu , nie przyjmowałem dziś pacjentów , więc mogłem całkowicie oddać się lekturze. Sherlock wrócił około godziny dwudziestej drugiej i bez słowa oddalił się do swojego gabinetu.

31.12.1886r.

Gdy rano wstałem i zrobiłem wszystkie czynności pobudzające do życia , pani Hatson poinformowała mnie ,że Sherlock wyszedł o piątej ,budząc ją przy tym ( wyraźnie mi to zaznaczyła) i prosił żeby przekazać mi list. Po przeczytaniu go udałem się we wskazane w nim przez Sherlocka miejsce .Okazało się ono nader nieprzyzwoite dla dżeltemena. Dom publiczny na Whitchall nie cieszył się dobrą sławą, o ile takie miejsce może mieć dobrą reputację. W tym budynku często zdarzały się zabójstwa, handel dziećmi i inne szemrane sprawy. Wszedłem do ciemnego , zadymionego korytarza i skierowałem się do pokoju numer trzynaście. Otworzyłem drzwi i zastałem widok mężczyzny w średnim wieku korzystającego z usług tego przybytku. Szybko je zamknąłem . Po odwróceniu się ujrzałem Holmesa swobodnie opartego o ścianę z szerokim uśmiechem na twarzy.

- Taki duży chłopiec i podgląda ludzi.

-Podałeś mi zły numer pokoju i w porównaniu do ciebie nikogo nie podglądam.

- Ja ich podglądam, drogi Wastonie z czysto zawodowych pobudek. A po drugie, to nie trzynastka tylko osiemnastka ( pokazał na list , który miałem w dłoni)

- Kup w końcu porządne pióro i powiedz po co mnie tu zaprosiłeś.

- Chodźmy do pokoju numer osiemnaście to zobaczysz.

Pokój ten był po prawej stronie na samym końcu . Po przekroczeniu progu moim oczom ukazało się nagie, związane sznurem ciało dziewczyny na łóżku. Miała takie same rany jak Charles Carter. Tak jak w tamtym przypadku krew w magiczny sposób wyparowała.

- Holmesie jak to odkryłeś ? Kim jest ta dziewczyna?

-Drogi Watsonie po naszych odwiedzinach w teatrze, stwierdziłem , że pójdę zobaczyć czy policja zepsuła wszystkie poszlaki. Po czterech godzinach znalazłem w linowni złożoną kartkę poplamioną krwią. Zobacz - wręczył mi kawałek zmiętej kartki . Kontunując odczytałem ,że nasz seryjny morderca lubi przychodzić w tę okolicę, możliwe że tu mieszka lub ma tu miejsce do wykonywania swoich chorych fantazji. Dziewczyna , którą możesz ujrzeć to Dorothy Diaz, lat dwadzieścia sześć , kobieta ,, pracująca'' w tym miejscu.

- Dobrze a wiesz kto to zrobił.

- Mogłeś ostatnio słyszeć o dwóch przypadkach morderstw. Pierwsze zostało popełnione na Pall Mall, ofiarą był Albert Adams .Szczęście zostania drugą ofiarą miała Blanca Brown na Horbon Viaduct. Przyznaję próbowałem z osobna rozwikłać te zbrodnie ,lecz nic nie układało się w logiczną całość

- A teraz jest inaczej?

- Słuchaj Watsonie, co łączy te wszystkie ofiary? Tylko zrób wyjątek od reguły i pomyśl.

- Kolejność alfabetyczna ?

- Dokładnie. Najpierw A póżniej B, C, D a następnie będzie E. Przy każdej osobie znajdowała się wskazówka pokazująca kto będzie następny.

- Jaka wskazówka?

- Już wyjaśniam.Przy literze A była chusteczka z inicjałami, B- bilet na przedstawienie , C- poplamiona kartka(zaproszenie) , D- rachunek za cygara.

-To ma być twoja logiczna całość?

- Tak , nadal nie rozumiesz? Bilet na przedstawienie wskazywał na Teatr i na aktora grającego główną rolę, poplamiona kartka to zaproszenie na spędzenie upojnej nocy, rachunek za cygara wskazuje sklep z nimi i zapewne jednego z pracowników a chusteczka z inicjałami W.H. na osobę która jest naszym seryjnym mordercą. Przestępca zabija na przemienie , mężczyzna -kobieta-mężczyzna-kobieta. Osoby te nie mają rodzin więc nikt nie będzie ich szukać. Dzisiaj już nikogo nie zabije, wiec możesz iść dokończyć książkę.

- Nie wracasz ze mną na Baker Street?

-Nie,ja pójdę dowiedzieć się kto kryje się za inicjałami W.H. Do jutra John.

-Do jutra.

1.01.1886 r.

Sherlock wrócił dopiero po obiedzie. Prawdopodobnie wrócił od swojego brata,do którego czasami udaje się po radę. Chodził z kąta w kąt, szarpiąc nerwowo guziki od koszuli.

-Holmesie co ty wyczyniasz?

-Brat obiecał ,że zdradzi mi kto to jest, jeżeli nie będę brał kokainy.

- Zgodziłeś sie oczywiście?

-Tak , ale wiesz ile mnie to kosztowało.

- Chociaż nie będziesz przychodził naćpany i śpiewał po każdym zażyciu tego świństwa.

-No może zrobię ci tę przyjemność i jednak złamię dane słowo.

- Sherlocku dokończymy tę interesującą rozmowę o narkotykach miękkich oraz twardych i ich skutkach zażycia po złapaniu naszego mordercy. Chodźmy już.

- Dobrze. Po drodze wszysto ci wyjaśnie.

W ciągu piętnastu minut dotarliśmy do sklepu Dragon Smoke. Po krótce Holmes wytłumaczył mi kto jest naszym poszukiwanym numer jeden. Usiedliśmy w kawiarnii położonej równolegle do sklepu. Zamówiłem kawę, Sherlock zapalił fajkę zbywając przy tym kelnerkę . Szkoda wyraźnie była nim zainteresowana. Blondynka próbowała różnych sztuczek lecz po pół godzinie dała sobie spokój. Po dwóch godzinach siedzenia, czterech wypitych filiżanek herbaty oraz jednej kawy i wydanych sześćdziesięciu dziewięciu funtach wreszcie pojawił się W.H.. Był to elegancki, dobrze zbudowany mężczyzna. Było już po godzinie dwudziestej, wszystkie sklepy zostały zamknięte, także Dragon Smoke. W.H. nie wyszedł nawet po zamknięciu, możliwe że był stałym klientem , który mógł być obsługiwany po godzinach ( najczęściej też więcej płacili) . Po dwudziestu minutach zobaczyliśmy ,że nasz poszukiwany lekko uchyla drzwi i rozgląda się w celu ustalenia nikłego bycia obserwowanym.. Holmes wtedy wstał, zabrał płaszcz i wyszedł. Zrobiłem to samo. Cicho przeszliśmy na drugą stronę ulicy za sklep z cygarami. Tak jak myślałem po drugiej stronie były drzwi.Po chwili W.H. wyszedł na zewnątrz z dużym workiem na wózku ( sprytne ). Sherlock zakradł się do niego ,gdy morderca zamykał drzwi. Holmes wymierzył do niego z broni krótkiej którą miał zawsze przy sobie.

- Williamie Huston nie ruszaj się. Jesteś aresztowany.

- Nie masz takiej władzy Sherlocku Holmesie. Nic mi nie udowodnisz.

- Ale ja mogę.

Z cienia wyszedł inspektor Lestrad w towarzystwie dwóch policjantów.

- Wszystko co powiesz może być użyte przeciwko tobie Williamie Huston. Dziękuję Sherlocku miłego wieczoru życzę . Do widzenia.

Inspektor odszedł prowadząc mordercę a za nimi podążali policjanci niosący na rękach ockniętego, lecz zmieszanego chłopaka.

- Przyjacielu ,skąd inspektor wiedział gdzie nas znaleźć?-spytałem

- Wysłałem mu telegram ze szczegółami tej sprawy.

- Mógłbyś mi jeszcze wytłumaczyć kim jest ten William Huston?

- Oczywiście. Pochodzi on z rodziny szlacheckiej. Piastuje wysokie stanowisko w rządzie. Dlatego Mycroft od razu wiedział kim może być nasz zabójca. Poprzedzę też twoje pytanie na temat braku krwi. Zapewne jesteś najbardziej tym zaintrygowany. Nie było krwi ponieważ nasz kochany morderca zbierał ją podczas swoich chorych zabawach ,zwanych potocznie morderstwami. Później wylewał ją zapewne do Tamizy. Nie ma krwi, nie ma śladów , nie ma zbrodni. Zabijał ofiary w okolicy Witthel. A zabijał z prostej przyczyny : dla zabawy i przyjemności z niej płynącej. Wracajmy lepiej do domu, muszę odpocząć.

- Dobrze. Wracajmy . Może pani Hatson zrobi nam jeszcze kolację.

Po tym zdarzeniu udaliśmy się do domu. Gdy Sherlock usnął poszedłem opisać jego koleją zakończoną sukcesem sprawę. Niedługo mój przyjaciel będzie najsławniejszym detektywem w Londynie. ( oczywiście z moją pomocą)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: