Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~1~

Weszłam do pokoju, który dzieliłam z Klaudią, ściany miały przyjemną żółtą barwę, łóżka były białe, z czarnymi kocami.
-Mam wrażenie, że będziemy tylko problemem.- Powiedziała Klaudia, która niezauważalnie weszła do pokoju.
Popatrzyłam na koleżankę zdziwiona.
-Wczoraj jeszcze rywalizowałyśmy.- Stwierdziłam.
-Ludzie się zmieniają.- Powiedziała, zaczynając wyciągać z plecaka rzeczy, które kupiła po drodze.
Przewróciłam oczami, wyjęłam instrument z pokrowca, i zaczęłam wydobywać z niego dźwięki, odzwierciedlające mój ponury nastrój.
Do pokoju wszedł Sherlock.
-Jak widzę grasz.- Powiedział.
Lekko się zdekoncentrowałam, ale szybko wróciłam do poprawnej gry. Jak skończyłam grać to odłożyłam instrument.
-Problemy z koncentracją.- Stwierdził.
Klaudia ledwo zapanowała nad wyrazem twarzy, a ja zacisnęłam ręce w pięści. Jeszcze tego mi brakowało, że zacznie abdukować i wyjawi wszystkie karty.
-Oprócz tego ćwiczysz Taekwon-do, pasjonuje cię jazda konna. Twoje stopnie w szkole są średnie. Najlepiej idzie ci z geografii a najgorzej z fizyki i chemii. Wiele przeżyłaś, masz młodszą siostrę, brata, który jest za granicą i ma uzależnienia alkoholowe. Wyzywali cię i przez to się cięłaś, zawsze masz przy sobie coś ostrego, gdybyś znów miała na to ochotę, miałaś próby samobójcze.- Powiedział.
Klaudia wybuchła śmiechem, rzuciłam jej mordercze spojrzenie.
-Klaudia.- Popatrzył na nią.- Kuzynka zginęła w wypadku, brat popełnił samobójstwo.- Powiedział dedukując.
Klaudia spoważniała.
-Oddaj.- Powiedziała, patrząc na mnie wymownie.
Odkaszlnęłam nerwowo, szybko zaczęłam rozglądać się po pokoju, w poszukiwaniu drogi ucieczki. Niczego nie znalazłam.
-Nie.- Odpowiedziałam.- Moja sprawa co robię ze swoim życiem.
Sherlock obserwował nas, po chwili odezwał się spokojnie.
-Ma racje. Lepiej oddaj jej.
-Jej napewno nie.- Powiedziałam, naciskając na słowo "napewno".
Holmes wyciągnął rękę, popatrzyłam na niego ponuro, z trudem powstrzymując chęć wybicia mu i Klaudii zębów. Położyłam mu na dłoni, mały ostry przyżąd, który służył mi do samookaleczeń.
-Nie mów nikomu. Nie potrzebuje problemów.- Powiedziałam patrząc na mężczyzne, który skinął głową i wyszedł z pokoju.
-Idę na dwór.- Powiedziałam, wyszłam na deszcz, bez kurtki. Było mi zimno, ale chociaż mogłam ochłonąć.
Szłam ulicami, kierując się sama nie wiem gdzie. Ostatecznie, dotarłam do parku, położyłam się na mokrej trawie, wkoło panowały pustki. Drzewa szumiały na wietrze, a deszcz nadal padał, zalewając moje oczy kroplami zimnej wody, zignorowałam to.
Usłyszałam przestraszony głos, niechybnie należał do Kludii.
-Stało się coś?- Zapytała.
-Tak. Stało się to, że zaburzyłaś mi spokój.- Powiedziałam zgryźliwie.
Koleżanka usiadła obok mnie,
-Wracamy?- Zapytała.
Zamknęłam znowu oczy.
-Chcę być sama. Wrócę, jak będę chciała.- Powiedziałam obojętnie.
Słyszałam, jak blondynka wstaje i oddala się szybkim krokiem. Westchnęłam, potrzebowałam samotności po tym, jak Sherlock rozdrapał moje rany, chcąc się popisać. Po chwili znowu usłyszałam kroki, tym razem powolne, ale to zignorowałam, nie interesowało mnie to, że ubrania miałam przemoczone, a włosy nasiąknęły wodą.
-Chodź.- Ten głos należał do Sherlocka, w myślach usłyszałam, jak popisuje się umiejętnościami.- Na litość boską. Wiem, że udajesz.
Ugryzłam się w język, by nie odpowiedzieć czegoś niemiłego i wstałam.
-Przepraszam.- Powiedział.
Stanęłam w szoku. Sherlock i przeprosiny nie trzymało się razem, ale nie skomentowałam tego.
-Daruj sobie. Ty nie masz uczuć.- Powiedziałam chłodno.
Sherlock, zamknął oczy.
-To są szczere przeprosiny.
Przeanalizowałam mój wybór. Mogłam albo wrócić do domu, albo wrócić do domu. Tylko, że sama z siebie, lub przymuszona, nie podobało mi się to.
-Wybaczam ci. Jednak kolejny raz pomyśl, zanim kogoś zranisz.- Powiedziałam i razem z detektywem, poszłam w stronę domu. Weszłam do mieszkania, ściągnęłam buty, John stał patrząc na mnie z przerażeniem.
-Coś się stało?- Zapytałam uprzejmie.
Doktor, stał tam gdzie wcześniej.
-Trochę... chyba przesadziłaś. Jesteś cała mokra. Możesz złapać przeziębienie, albo zapalenie...- zaczął doktor.
-John, nie pouczaj jej. Po prostu się przebieże i będzie wszystko dobrze. Pogoda nie jest taka zła.- Powiedziała gospodyni.
Podziękowałam kobiecie kiwnięciem głowy i poszłam do pokoju, gdzie szybko się ogarnęłam, zeszłam na dół, by coś zjeść.
-Pogięło.- Stwierdziła Klaudia.
-Na litość Boską. Przestań.- Warknęłam w stronę koleżanki, zjadłam chleb z szynką i wróciłam do naszego pokoju, zwczęłam grać na skrzypcach, których dźwięk wkrótce zharmonizował się z drógimi skrzypcami, na, których grał Sherlock Holmes.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro