~6~
Otworzyłam oczy, udawałam, że śpię. Wszyscy się dali nabrać. Cicho wstałam z łóżka ustawiając poduszki by wyglądał na to, że śpie. Cicho wyszłam z pokoju biorąc telefon, pieniądze, czarną kurtkę i czarne buty, do tego na piżamę ubrałam czarne dresy i czarną bluzkę i rękawiczki, z głowy wypadło mi to, że Sherlock lub Mycroft mogą mnie namierzyć. Zeszłam na dół i jak najciszej mogłam, wyszłam z mieszkania. Świeże powietrze mnie orzeźwiło, a księżyc oświetlał mi drogę. Poszłam do parku, gdzie usiadłam na ławce. Dopiero teraz dotarło do mnie, że mimo tego, że mam wkoło siebie ludzi czuje się ciągle samotna. Ciocia walczyła o życie, rodzice nie żyli, wujek nie żył a dziadkowie ledwo wyrabiali. Otworzyłam pokrowiec od telefonu i wyjęłam żyletkę. Chwile patrzyłam jak odbija się w niej światło księżyca, podwinęłam nogawkę spodni i chciałam zrobić jedną szramę, ale się powstrzymałam. Schowałam spowrotem żyletkę i wstałam z ławki, zaczęłam iść dróżką myśląc nad tym co mnie dręczy. Zanim się spostrzegłam słońce zaczęło wschodzić zalewając horyzont czerwienią, popatrzyłam na zegarek, który wskazywał 06:00, zaklęłam pod nosem i szybko zaczęłam biec do mieszkania, była szansa, że zdążę. Wpadłam do domu jak burza i zamknęłam cicho drzwii, z głośno bijącym sercem zaczęłam wchodzić po schodach, omijając skrzypiący stopień. Weszłam do pokoju, dziewczyny nadal spały, więc zdjęłam ciuchy, które odłożyłam na miejsce i położyłam się do łóżka, zasnęłam.
Obudził mnie krzyk Diany.
-Kurwa Diana nie dżyj mordy!- Warknęłam w stronę kuzynki mocno zirytowana.
Kuzynka pokazywała na coś z przerażeniem.
-PAJĄK!- Krzyknęła przerażona.
Kludia nie mniej zirytowana odemnie nadepnęła kapciem na pająka, którego wyżuciła przez okno.
-Zadowolona?- Warknęła.
Diana kiwnęła głową z ulgą wymalowaną na twarzy, na moich ustach pojawił się złośliwy uśmiech.
-Ogarnijmy się i choćmy coś zjeść.- Powiedziała pogodnie Klaudia i po ubraniu cichów. W moim przypadku bluzka i spodnie na długi rękaw w kolorze czarnym, zjadłam pyszne śniadanie.
-Jest ciepło.- Zauważył Sherlock, marszcząc brwii na widok mojego ubioru.
Zaklęłam w myślach.
-W każdej chwili może padać. To w końcu Londyn.- Powiedziałam, ale spojrzenie Sherlocka jasno mówiło, że nie okłamałam go.
Klaudia zmierzyła mnie spojrzeniem, ale szybko wróciła do jedzenia, a Diana nie zwróciła uwagi na naszą krótką wymianę zdań, ponieważ zajadała naleśniki.
Z trudem przełykałam naleśniki, mój żołądek boleśnie się skurczył. Po skończonym posiłku poszłam do pokoju, śledzona wzrokiem Holmesa, usiadłam na łóżku, usłyszałam trzask drzwi na dole. Dziewczyny wyszły z domu. Słyszałam jak Holmes wchodzi po schodach, moje serce przyśpieszyło biegu, wzięłam skrzypce i zaczęłam grać, koncentracja na grze uspokoiła mnie. Sherlock wszedł do pokoju, odczekał uprzejmie, aż skończę grać. Odłożyłam skrzypce.
-Czemu przyszłeś?- Zapytałam z pozoru zaciekawiona.
-Chciałaś się pociąć.- Stwierdził.
Parsknęłam śmiechem.
-Skąd ten niedożeczny wniosek?- Zapytałam.
-Masz długi rękaw,a jest ciepło. Nieświadomie próbujesz odwrócić ręce, by zakryć rany, obciągasz rękawy.- Sherlock użył prostej dedukcji.- Coś pominąłem?
Westchnęłam.
-Nie.- Odpowiedziałam, nie owijając w bawełnę.- Wiem. Nie powinnam nawet o tym myśleć , ale nie wytrzymuje.- Mój głos zaczął się łamać.
Sherlock nie odezwał się.
-Wyjdziesz z tego.- Sherlock mówił jak zwykle spokojnie, bez nerwów.- Dasz rade. Masz wsparcie.
Kiwnęłam głową, musiałam pomyśleć. Sherlock wyszedł, czułam, że dał mi kredyt zaufania nie zabierając żyletki. Nie wiedziałam czy to dobrze, czy źle. Siedziałam pogrążona w myślach. Poszłam do Sherlocka, weszłam do salonu, gdzie siedział detektyw mówiąc do czaszki.
-Sherlock, jak z tą sprawą?- Zapytałam
Mężczyzna przyjżał mi się badawczo z fotela.
-Ty jesteś następnym celem.- Detektyw był śmiertelnie poważny.- Uważaj na siebie. Nie wychodź na długo.- Powiedział.
Chyba czyta mi w myślach.
Wyszłam z pokoju, ubrałam kurtkę i wyszłam z słuchawkami w uszach słuchając utworów Fryderyka Chopina. Nogi same zaniosły mnie do centrum handlowego, poszłam wpierw do Empika, z nadzieją na znalezienie ciekawej książki, jednak bez skutku. Znudzona chodziłam między regałami, które prawie oślepiały bielą. Wpadłam na jakiegoś chłopaka, miał czarne włosy zostawione w nieładzie i zielone oczy. Rozpoznałam w nim mojego wroga.
-O. Co cię sprowadza do Londynu?- Zapytał.
Nie baw się w tą gierkę Maksymilianie Jok.
-Nauka.- Powiedziałam krótko i wyminęłam go.
Wyszłam jak najszybciej mogłam ze sklepu. Morderca i jeszcze mój najgorszy wróg na karku, nie mogło być ciekawie. Jak najszybszą drogą wróciłam na Baker Street i zamaszyście otworzyłam czarne drzwi. Weszłam do środka, poszłam do salonu, gdzie był Sherlock, John, Martha, Diana i Klaudia.
-Może herbatki?- Zapytała miło gospodyni, ale nikt się nie odezwał. Martha wyszła i poszła sprzątać.
-Dziewczyny, John.- Zaczął detektyw, opierając podbrudek na dłoniach złączonych w piramidkę.- Jess, uważaj na siebie. Klaudia, poszukaj w internecie informacji o mordercy z York, w północnej Anglii. Diana znajdź informacje o mordercy z Bath, w południowej Anglii. Jess chciałbym z Tobą porozmawiać.
Klaudia i Diana wyszły.
-Coś się stało?- Zapytałam.
-Mama Diany nie przeżyła.
Zacisnęłam ręce w pięści, zszarpało to mi nerwy.
-Zaraz powinien przyjść mój pomocnik.
-A John?- Zapytałam patrząc na blondyna.
-Zgodziłem się.- Popatrzył na zegarek.- Muszę iść.- Popatrzył na Sherlocka, jakby szukał potwierdzenia.
Holmes kiwnął głową a Watson wyszedł.
-Jak dziewczyny coś znajdą, to daj mi znać.- Holmes wyglądał na troche zmartwionego.
Do pokoju wszedł ten sam chłopak, którego widziałam w Empiku.
-Co ona tu robi?- Zapytał Maks opryskliwie, patrząc na mnie z widoczną pogardą.
-Mieszkam tu Maks.- Powiedziałam, patrząc na chłopaka z niechęcią.
Sherlock przypatrzył się Maksowi a potem mi, pewnie już miał w głowie trafną dedukcje.
-Maks to mój pomocnik.
Kiwnęłam głową.
-Idę do dziewczyn- wyszłam z pokoju i poszłam na górę, dziewczyny miały miny jakby się spełnił ich koszmar.
-Chyba będzie ciekawie.- Klaudia miała uśmiech na twarzy.
-Chyba zacznie się moja własna gra, bo on mi nie odpuści.- Uśmiechnęłam się ponuro, byłam gotowa, by z nim zagrać.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro