Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 1 - Ten "Nowy"

- To jest nowy uczeń - Sherlock Holmes - powiedziała nauczycielka, wskazując na chłopaka obok niej. John przyjrzał mu się uważnie.

Był wysoki - przerastał panią Wilbourne o głowę, a pani Wilbourne była wzrostu Johna. Był ubrany w białą koszulę, a na niej miał granatowy sweter. Do tego spodnie z podwiniętymi nogawkami pasujące do swetra i markowe tenisówki w kolorze koszuli.

- "Elegancik" - pomyślał John. - "Bogaty snob".

Ale chłopak miał w sobie coś intrygującego. Spojrzenie spod jego kruczoczarnych loków zdawało się pochłaniać całe pomieszczenie.

- Może opowiesz nam coś o sobie? - zaproponowała nauczycielka.

- Nie sądzę, żeby było to konieczne - odparł rzeczowo "Nowy". Po chwili dodał:

- Myślę jednak, że powinna pani przeprosić męża inaczej może zechcieć rozwodu.

Kobieta przybrała bardzo zaskoczoną minę. Jakby zastanawiała się, skąd jakiś chłopak może wiedzieć, że dzisiaj pokłóciła się z mężem. Ale lepiej zmienić temat.

- Dobrze... przez pierwszy miesiąc Sherlock będzie potrzebował kogoś kto go oprowadzi po szkole i wyjaśni podstawowe zasady. Kto byłby do tego odpowiedni? - wzrok nauczycielki przemknął po klasie.

- "Tylko nie ja, tylko nie ja, tylko nie ja" - błagał w myślach John.

- To może John Watson! - zawołała energicznie pani Wilbourne.

- "Cholera" - zaklął w głowie chłopak.

- Zdobyłbyś dodatkowe punkty z zachowania, pomógłbyś Holmesowi się zadomowić - paplała wesoło belferka. - Sherlock, usiądź proszę obok Johna, akurat jest wolne miejsce.

"Nowy" podniósł z podłogi swój czarny plecak i powędrował do ławki w trzecim rzędzie. Jego mina nie wyrażała żadnych emocji, ale sprawiał wrażenie znudzonego. Usiadł obok Johna i przez całą lekcję przyglądał mu się uważnie.

Pani Wilbourne była ich wychowawczynią i właśnie omawiali postępy z zeszłego miesiąca. John uczył się nieźle, a przeważnie takie lekcje służyły ochranianiu nieuków, więc nie miał co robić. Rozejrzał się sprawdzając czy nauczycielka tego nie widzi i wyciągnął książkę.

Gdy zadzwonił dzwonek, blondyn poczekał na bruneta, który nie spieszył się z pakowaniem. Gdy w końcu wyszli z sali po raz pierwszy się do niego odezwał:

- Więc podsumujmy; masz na imię John Watson, jesteś kapitanem drużyny rugby, kochasz Beatlesów i chcesz iść na medycynę.

- Skąd wiesz? - John był wyraźnie zaskoczony.

- To proste. Z twojego plecaka wystają podręczniki do rozszerzonej chemii i biologii, a skoro wybrałeś te przedmioty to znaczy, że wiążesz przyszłość z medycyną. Jesteś dobrze zbudowany i widziałem jak ten chłopak za tobą pytał cię o strategię - więc ty ją wymyślasz. Co do Beatlesów - czytałeś Norwegian Wood, a to książka inspirowana ich piosenką - wyjaśnił Holmes.

- Niesamowite! Wszystko się zgadza. Jak ty to robisz? - zaciekawił się blondyn.

- Obserwuję - odparł tamten. - Z tego co wiem masz szafkę obok mojej. Widziałem cię dzisiaj.

Przytaknął. Skierowali się do korytarza C, gdzie przechowywali swoje rzeczy, a gdy już tam dotarli John poprosił Sherlocka:

- Pokaż swój plan lekcji.

- Po co? - zdziwił się chłopak.

- Chcę ci pokazać jak masz dotrzeć na następną lekcję. O, widzę, że masz nauki społeczne. To tak samo jak ja. Dzisiaj losujemy tematy projektów. Chciałbyś być ze mną w parze? - zaproponował blondyn.

- Jak chcesz. Jest mi to obojętne - stwierdził Sherlock.

- "Próbowałem być miły. Ale jeżeli nie chce, ja mogę zrobić to zadanie z kimkolwiek, a on nie zna nikogo poza mną" - pomyślał Watson. Nagle przyłapał Holmesa, na tym, że mu się przygląda.

- "Jest niezbyt zamożny, ale stara się to ukryć. Czyści regularnie buty, jest schludny i czysty. Pachnie... mydłem i wodą kolońską. Droga. Musiał dostać od kogoś w prezencie" - brunet skanował swojego towarzysza i nie zauważył, że tamten się na niego gapi. Szkoda, że akurat wzrok zatrzymał mu się na...

- Sherlock, żyjesz? - chłopak zamachał "Nowemu" ręką przed twarzą.

- Co? Tak, tak, jasne. To o czym te projekty? - zapytał.

- Jeszcze nie wiem. W zeszłym roku było o klasach społecznych. Robiliśmy coś a la przedstawienia, jak wygląda życie w poszczególnych grupach - tłumaczył. "Nowy" przytaknął i pozwolił Watsonowi zaprowadzić się do sali. Po drodze spotkali Billy'ego - kumpla Johna z drużyny.

- Cześć stary. Co u ciebie? - chłopcy uścisnęli sobie dłonie.

- Dobrze Billy. Jak się czujesz na myśl o meczu z Eastwood? - spytał kapitan. - Jutro na treningu zaprezentuję Wam moją strategię. Wygramy to!

- Mam nadzieję, John. A to kto? Nowa dziewczyna? - zażartował Billy. Sherlock posłał mu spojrzenie mówiące "Kretynie, czy ja ci wyglądam na dziewczynę?". Od razu przestudiował kolesia.

Miał brązową grzywkę, opadającą mu na prawą część twarzy i piwne oczy. Wyglądał na młodszego o rok od Johna i Sherlocka. Był ubrany w bluzę college z herbem ich liceum. W kąciku ust miał ciemną szminkę, a na rękawie bluzy był ślad po czekoladzie sprzed kilkunastu minut. Starszy niż ślad szminki.

- Jadłeś Hershey'a, żeby twojej dziewczynie lepiej się z tobą całowało? - spytał Holmes.

- Jadłem Cadbury, Hershey jest paskudny. I tak, lubię jak moja dziewczyna dobrze się przy mnie czuje. A kto nie chciałby całować się z chłopakiem smakującym czekoladą? Ty pewnie nie masz o tym pojęcia, prawiczku - rzucił Billy.

- Co powiedziałeś? - wkurzył się brunet. Mało brakowało, a rzuciłby się na Billy'ego. Pomiędzy nimi stanął John i powiedział:

- Billy, odpuść. Ne obrażaj człowieka, którego nawet nie znasz. Oprowadzam Sherlocka po szkole, nie jest moją dziewczyną - westchnął. - I nie jest prawiczkiem.

- Oczywiście, że jest - pomyślał Holmes w czasie kiedy Billy powiedział to na głos.

- Billy, odpuść - powtórzył Watson. - Widzimy się na treningu.

Pociągnął nowego znajomego za ramię i poszli.

- "Czemu obroniłem dupka?" - zastanowił się blondyn. - "I czemu, po cholerę, powiedziałeś, że nie jest prawiczkiem. Może jest. To nic złego. Sam nim jesteś. Jeju, ogarnij się."

Kiedy zadzwonił dzwonek, chłopcy usiedli obok siebie, a nauczycielka weszła do sali.

- Dzień dobry, wszystkim. Dzisiaj losujemy tematy projektów. Jest was osiemnaścioro, a my mamy dziewięć tematów. Proszę więc, żebyście dobrali się w pary.

- To jak? - spytał John. - Jesteś ze mną, Sherlock?

- Okej - westchnął chłopak, jakby miał wszystkiego dość. Pewne miał. John znał go od godziny, a już widział, że to geniusz. Dla niego szkoła musi być męką.

John nie był geniuszem, ale za szkołą nie przepadał. Lubił swoich znajomych, lubił rugby, ale nie lubił szkoły. Uczył się całkiem nieźle, ale miał wrażenie, że znajduje się na planie jakiegoś programu, w którym testują odporność ludzi na przydział do systemu feudalnego. Choć miał całkiem wysoką pozycję, to wiedział, że nie wszyscy mają tak dobrze. Wiedział, że Sherlock zostanie wykluczony jak tylko się od niego odłączy. Ale może przez ten miesiąc uda mu się coś wymyślić. Chociaż... czemu ma pomagać takiemu zarozumialcowi?

- W tym roku waszym zadaniem jest pokazać, że można osiągnąć sukces nie ważne czy jest się czarnym, z biednej rodziny czy jakimkolwiek innym. Jedna osoba z pary podchodzi do mnie i bierze karteczkę z pudełka. Na niej jest nazwa jakiejś grupy, o której przedstawicielach robicie prezentację. Dowolny format - tłumaczyła nauczycielka. - Sherlock Holmes. Jesteś nowy, więc idź pierwszy.

Brunet niechętnie wstał i odgarnął loki, na co jakaś dziewczyna westchnęła uradowana. Sherlock nawet na nią nie spojrzał. Podszedł, wziął kartkę i wrócił na miejsce. Po chwili zrobili talk wszyscy inni.

- To jaki mamy temat? - zapytał John. Jego kolega rozwinął papierek i przeczytał:

- "Początki bywają trudne, zakończenia najsmutniejsze ."

- Co? - John nie rozumiał.

- Dobrze, skoro wszyscy już wylosowali, teraz ja czytam temat, a grupa, która go ma podnosi ręce. Dam wam kartki z wyjaśnieniem co macie zrobić - Sherlock uśmiechnął się na słowa nauczycielki. Był to uśmiech ulgi, że nie musi tłumaczyć nikomu o co chodzi. Prawdę mówiąc, sam nie rozumiał. Kobieta była dziwna, więc można się było domyślić, że tematy jej projektów też nie będą najnormalniejsze.

Kiedy pani Trash przeczytała kilka tytułów (potrząsając wszystkimi dwudziestoma bransoletkami na przedramionach) przyszła kolej na John i Sherlocka.

John wstał i wziął kartkę formatu A4 z wydrukowanym tekstem. Zaczął czytać:

- "Początki są najtrudniejsze, zakończenia najsmutniejsze". Waszym zadaniem jest opowiedzieć historie czterech znanych ludzi, które pasują do słów powyżej. Możecie korzystać z różnych źródeł, ludzie, których wybierzecie mogą być piosenkarzami, aktorami, pisarzami, naukowcami lub kimkolwiek innym. Opowiedzcie o nich w unikatowy sposób. Musicie umieć wyjaśnić dlaczego wybraliście właśnie te osoby. UWAGA! Nie mogą to być postacie fikcyjne."

- Do końca lekcji macie czas, żeby wybrać osoby, o których zrobicie projekty. Macie czas do dwunastego grudnia - oznajmiła nauczycielka. - To piątek, jakby co.

Wszystkie pary zabrały się do omawiania zadań. Tylko Sherlock i John milczeli. Obaj rozglądali się po sali przyglądając się innym grupom. Kidy John utkwił wzrok w jakiejś dziewczynie, Sherlock skorzystał z okazji, by mu się przyjrzeć, ale bez dedukcji.

John miał jasne włosy, które były poczochrane by sprawiać wrażenie, że w ogóle nic z nimi nie robił od wstania z łóżka. Miał łagodne rysy twarzy dzięki czemu wywoływał sympatyczne wrażenie. Był ubrany w biały t-shirt wpuszczony w dżinsy o prostych podwiniętych nogawkach. Do tego białe conversy za kostkę.

- Alan Turing - powiedział Sherlock, przerywając niezręczną ciszę.

- Co z nim? - zapytał John.

- Będzie się idealnie nadawał do naszego projektu. Zapisz go - nakazał.

- Sam to zrób - mruknął cicho John. - To był twój pomysł.

Sherlock spojrzał na niego zaskoczony. Zazwyczaj ludzie słuchali jego propozycji przy zadaniach szkolnych, bo był uważany za geniusza, dzięki któremu dostaną szóstkę. Choć prawda była tak, że przeważnie on odwalał większość roboty, a inni podczas spotkań po prostu ze sobą rozmawiali. Wtedy przeważnie się buntował i rozpoczynała się kłótnia. Jak można się domyślić, nie był zbyt lubiany.

- To może zrobimy tak - zaczął John, widząc zakłopotaną minę towarzysza. - Niech każdy znajdzie dwie osoby, a potem ustalimy kto poszuka informacji na czyj temat.

- Okej - z twarzy Holmesa zniknęły jakiekolwiek ślady emocji. On sam zastanawiał się czemu takowe, w ogóle się na niej pojawiły.

Emocje cię zdradzą. Słowa jego starszego brata Mycrofta tkwiły mu w głowie. Za każdym razem gdy chciał choć uchylić swoją maskę przypominał sobie o nich. Ale z jakiegoś powodu w towarzystwie Johna nie szło mu to najlepiej.

- Alan Turing i Oscar Wilde - zaproponował, gdy obaj spisali swoje pomysły.

- John Lennon i Tolkien - podsunął Watson.

- Czemu Tolkien? Przecież zmarł śmiercią naturalną, z tego co wiem - powiedział beznamiętnie Sherlock.

- Bo nie udało mu się skończyć Silmarillionu - westchnął John.

- Więc podsumujmy, nie dość, że jesteś fanem Beatlesów to jeszcze czytasz Tolkiena? - zdziwił się brunet.

- A właśnie, w kwestii Beatlesów... zdałem sobie sprawę, że też musisz słuchać Beatlesów. Jak inaczej wiedziałbyś, że Norwegian Wood, jest inspirowane piosenką tego zespołu? - uśmiechnął się John z miną mówiącą"Rozgryzłem cię. Już nie jesteś taki cwany, co?".

- Eeee - jąkał się Sherlock. Zaraz potem zadzwonił dzwonek i chłopcy wyszli z sali.

- Masz czas dzisiaj po lekcjach? Moglibyśmy się spotkać i omówić szczegóły projektu - Sherlock tylko przytaknął, bo coś innego już zdążyło przykuć jego uwagę.

Była to tleniona blondynka rzucająca obelgi w stronę szatynki w kucyku.

- Szmata. Nikt cię nie chce - drwiła. - Nie dziwię się - spojrzała wymownie na części ciała często mylone z oczami.

- O co ci chodzi, Shailey? Co ja ci zrobiłam? - zapytał ofiara z trudem powstrzymując łzy. John znał ją. Była to Molly Hooper, z którą uczęszczał na matematykę i angielski. Nie mógł na to patrzeć, ale jednocześnie nie wiedział co zrobić.

- Och, wiesz... - ale tego się Molly nie dowiedziała, bo w tym momencie obie dziewczyny usłyszały stanowczy głos... Sherlocka.

- Zostaw ją!

Shailey skanowała wzrokiem bruneta. Nigdy wcześniej go nie widziała, więc kalkulowała sobie czy opłaca jej się mu sprzeciwić czy jest na tyle przystojny, by spróbować flirtu. Wybrała to pierwsze.

- A co mi zrobisz? - spytała po chwili.

- Powiem twojemu chłopakowi, że go zdradzasz - powiedział, a ta zdumiona wlepiła w niego wzrok.

- Ja nie... - straciła pewność siebie.

- To czemu jakoś tak szybko pożegnałaś się z facetem, z którym wychodziłaś dziś z łazienki. Było jeszcze dziesięć minut do dzwonka - Sherlock przypomniał jej sytuację, którą zastał dzisiaj rano, gdy szedł na pierwszą lekcję.

- Eeee - Hailey skorzystała z okazji i zwiała. Molly zaś odetchnęła z ulgą i spojrzała na chłopaka z wdzięcznością.

- Nie wiem jak ci dziękować... - no tak. Nie znała przecież imienia swego wybawiciela.

- To Sherlock Holmes - odpowiedział za kolegę John. "Nowy" uścisnął dłoń dziewczyny, a ta zareagowała uśmiechem.

- Dziękuję - powiedziała. - Muszę iść, ale miło było cię poznać. Jestem naprawdę bardzo wdzięczna za to co zrobiłeś.

Gdy tylko zniknęła, razem z nią zrobił to udawany uśmiech na twarzy Sherlocka. Pluł sobie w brodę, że to zrobił. Przecież miał się trzymać z boku i nie przysparzać sobie wrogów. Takie były warunki.

- "Kto by pomyślał, że taki dupek będzie ratował dręczone dziewczęta" - pomyślał John gdy szli na kolejną lekcję. 


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro