Scherlock × Reader
[T.I] - Twoje Imię
[T.N] - Twoje nazwisko
[K.T.W] - Twój kolor włosów
[T.I] ostatkiem sił powstrzymała krzyk, zasłaniając usta dłońmi. Niechciane łzy pojawiły się w jej oczach, na co zamknęła ponownie oczy próbując pokonać uczucie pustki i niepokoju po koszmarze. Kobieta wzięła kilka głębszych wdechòw, nie pozwalając sobie na tą chwilę słabości.
Chciała podnieść się nieco, lecz głowa spoczywająca na jej brzuchu oraz ręką, która trzymała się kruczowo jej biodra uniemożliwiły jej to.
Spojrzała na mężczyznę, który spał tuż obok niej. Tak naprawdę to można powiedzieć, że spał praktycznie na niej.
- Scherlock? - szepnęła cicho, nieco spokojniejszym głosem, muskając opuszkami palców jego loki.
- Hmm... - odpowiedział sennie, przytulając się mocniej do tłowia [K.T.W]. Kobieta nieco się rozczuliła na ten widok, więc zaczęła go delikatnie głaskać po włosach, poprawiając się na łóżku. Mimo pozorów jakie teraz zgrywał, kobieta nie dała się oszukać. Znała go zbyt dobrze, aby się na to nabrać.
Wyswobodziła się z jego uścisku, poprawiając swój podkoszulek. Podeszła powoli do okna, po czym je otworzyła. Lodowate powietrze otuliło jej nagie ramiona. Wilgotne powietrze mieszało się z spalinami, dymami z papierosów oraz innymi typowo londyńskimi rzeczami.
[T.I] oparła się ramieniem o framugę okna, pozwalając sobie na chwilę odpoczynku. Panika oraz poczucie duchoty mijały. Musiała pomyśleć, gdyż teraz miała na to krótką chwilę.
Powlokła wzrokiem po skąpanych w mroku budynkach. Nie wiedziała czemu, lecz mimo rzeczy jakie można było ujrzeć w dzień, noc zawsze ją zachwycała. Zaduma i błogi spokój zawsze jej towarzyszyły w nocy. Kobieta ukratkiem spojrzała na mężczyznę.
Scherlock Holmes. Już na większego wariata nie mogła trafić. Nie to, że dla niej mężczyzna był szaleńcem. Ona mówiła ,że jest specyficzny. Dla Holmesa normalne zachowania czy tym bardziej uczucia były... nudne. Tak, to jest chyba odpowiednie słowo. Niby byli zaręczeni, lecz myśl, że jej nie kocha wciąż nie dawała jej spokóju. Nawet przed chwilą jej umysł wymyślał coraz gorsze scenariusze.
Przetarła na skraju rozpaczy twarz.
To wszystko ją po woli przerażało. Byli zaręczeni, niedługo jakimś cudem mieli wziąść ślub, a ona nie wiedziała nawet czy jej przyszły mąż ją kocha. Czy jej przyszły mąż w ogóle by się przejął gdyby ją porwali. Czy w ogóle go interesuje. Oczywiście. Mówili jej, aby zainteresowała się tym drugim bratem, gdyż Sherlock jest podobno niezrównoważony. Jednak to ten niezrównoważony dedektyw zamącił jej w głowie. Potarła ramiona, próbując odpędzić te myśli. Drzwi od mieszkania skrzypnęły cicho.
Niedługo po tym ktoś przystawia jej spluwe do głowy.
- Wiem, że to ty - szepnęła, nawet się nie odwracając
- Po prostu sprawdzam twoją czujność... - jego obojętny, a zarazem nieco urażony głos sprawił, że na jej ustach zawitał lekki uśmiech.
Mężczyzna odrzucił broń, wtulając się w tył [K.T.W].
Patrzyli przez chwilę na panorame londynu, w którym właśnie teraz jest zapewne dokonywane przestępstwo, z którym przyjdą jutro rano do jej narzeczonego.
- Wracaj do łóżka - w jego głosie był wyczuwalny rozkaz. - Zimno mi... - dodał
- To dlatego, że skopałeś wszystkie koce na podłogę... - powoedziała niewzruszona, czując jak Sherlock gładzie głowę na jej ramieniu.
- Koszmar. - powiedział, nie pytał. Kobieta wciąż patrzyła milcząco na sąsiednie bloki. Jej uwagę na chwilę przykuła tajemnicza kobieta.
- Czy wiesz, [T.N], że przekleństwem mego umysłu jest ustawiczne patrzenie na wszystko z punktu widzenia mojej specjalności? Ty widzisz te rozrzucone domostwa i jesteś pod wrażeniem ich urody. A ja patrzę nie nie i jedyna myśl, która mi przychodzi do głowy, to uczucie izolacji i bezkarności, z jaką można tu popełnić
Kobieta odwróciła się, łapiąc delikatnie jego twarz w dłonie.
- Teraz wiem czemu tak dużo śpisz... - szepnęła po chwili, obserwując jego twarz.
- Bo jestem Scherlockiem Holmesem? - zapytał retorycznie, unosząc jedną brew.
[T.I] nachyliła się bliżej jego twarzy.
- Bycie chamem musi być naprawdę wyczerpujące - powiedziała ignorując jego wcześniejsze słowa. Omiotła wzrokiem ostatni raz ulice oraz cień kobiety. Zamknęła okno, ruszając w kierunku łóżka.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro