Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Scherlock × Reader 3

Zabijcie mnie. Mam przeczucie, że zepsułam. Jeszcze jeden i kończę historię tego one- shota.

[T.I] poczuła się onieśmielona na widok pięknych kobiet oraz wielu mężczyzn, których mina mówiła sama o swoim statucie. Scherlock szedł na przód, nie zwracając najmniejszej uwagi na ciekawskie spojrzenia. Pochwycił kobietę w pasie, aby ta szła równo z nim.

- Bądź czujna - polecił jej, szepcząc jej na ucho. Zdawała sobie sprawę, że dla pozostałych to wyglądało, jakby ją pocałował w skroń. Dlatego skinęła ledwie widocznie głową, próbując uspokoić szybkie bicie serca. Teraz był on Scherlockiem Holmesem, nie jej narzeczonym. Wiele razy jej to powtarzał, kobieta na początku drwiła sobie z jego słów, lecz przez sytuację, która kilka razy się jej przytrafiła, postanowiła niechętnie poddać się jego woli.

- Witaj bracie - Mycroft powitał ich na środku pokoju, kłaniając się lekko w kierunku kobiety. Pochwycił jej dłoń, całując jej wierzch. Kila osób szepnęło, na co bracia posłali sobie uprzejme spojrzenia. - Miło Cię widzieć [T.I]...

- Również... - odchrząknęła, zabierając dłoń z jego uścisku. Mężczyźni się uścisnęli, lecz kobieta doskonale wiedziała, że szepnęli coś sobie na ucho.

Scherlock przymknął oczy, kobieta czuła jak jego ręka boleśnie zaciska się na jej biodrze. Mężczyzna ruszył w kierunku korytarza, gdzie było niewiele osób. Wyszli z sali, skręcając powoli jeszcze jeden korytarz. Przez te kilkanaście minut odwrócił się tylko raz, a jego mina niewiele zdradzała. Zatrzymali się. Mężczyzna rozejrzał się, puszczając kobietę.

Scherlock wbrew głośnemu sprzeciwowi [kolor twoich włosów] przyszpilił ją swoim ciałem do ściany. Jego twarz pokrył cień.
Kobieta głośno sapnęła, gdy mężczyzna przybliżył się do niej, przez co czuła jego ciepły oddech na policzku. Oblizał nerwowo wargi, odwracając się dyskretnie przez ramię. Patrzył przez chwilę na dwa cienie, które widocznie się zbliżały ku nim. Chciała zadać mu pytanie (jeśli miał zamiar zrobić co myślała, musiał natychmiast przestać. Przecież nie byli sami!), jednak ten pokręcił głową.

- Obserwuj - powiedział, lustrując sylwetkę [T.I] czujnym wzrokiem. Westchnęła z ulgą, będąc pewna, że ten zamierza po prostu ich pozycją załatwić sobie kryjówkę. Jego wzrok mówił jednak co innego, co podpowiadał jej zdrowy rozsądek.

Za późno zdała sobie sprawę, co jej narzeczony zamierza zrobić. Nim zdołała z siebie wydusić jakikolwiek sprzeciw, zrobił to. Zaatakował jej wargi, całując ją powoli. Czuła jak jego czujny wzrok patrzy na odbicie zbliżających się ludzi w odbiciu srebrnej ramki. Kobieta cicho sapnęła, niepewnie odwzajemniając leniwy pocałunek. Miała mętlik w głowie, ponownie poczuła się nic nie warta, gdy zdała sobie sprawę, że Scherlock całuje ją tylko i wyłącznie z powodu śledztwa. Gdy miała zamiar się odsunąć, Scherlock to wyczuł. Docisnął ją jeszcze bardziej do ściany, przenosząc się na linie jej żuchwy. Kobieta była pewna, że mimo wszystko obserwuje i podsłuchuje rozmowę dwójki ludzi, równocześnie ją całując. Położył dłonie na jej tali, delikatnie gładząc jej biodra, by ją uspokoić.

[T.I] niepewnie zarzuciła mu ręce na kark, próbując korzystać z okazji. Zdała sobie sprawę, że taka sytuacja, a tym bardziej pocałunek już nigdy może się nie powtórzyć. Wmawiała sobie, że Scherlock robi to z miłości do niej, a nie z powodu dziwnego śledztwa. Gdy spod jej warg wydobyło się ciche i nieśmiałe jękniecie, gdy ten ponownie docisnął jej wątłe ciało do ściany, mężczyzna otworzył szeroko oczy.  Odwrócił wzrok od ramki i dwójki osób tuż obok nich. Oderwał się od niej, patrząc jak kobieta ciężko dyszy. Coś w nim pękło. Zaatakował jej usta ponownie, tylko, że żarliwie, wręcz wygłodniale. Zamknął oczy, całując namiętnie jej szyję. [T.I] przygryzła dolną wargę, sądząc, że śni.

- Scherlock - wydyszała, między pocałunkami. Mężczyzna zignorował ją, robiąc malinkę na jej obojczyku.  - Odeszli... - wydyszała, czując jak się rumieni. Mężczyzna podskoczył od niej jak oparzony. Odchrząknął, rozglądając się po ciemny zaułku.

- Miałaś obserwować - powiedział oskarżycielsko, unikając jej wzroku. Zawstydzony odszedł, zostawiając ją samą. Kobieta westchnęła, poprawiając ramiączko sukienki.

- I jak ja to teraz schowam... - westchnęła, dotykając zaczerwienienia na skórze. Ruszyła w kierunku toalety, nie zdając sobie sprawy z powagi sytuacji, gdyż ktoś już tam na nią czekał.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro