Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Scherlock × Reader 2

Gdy [T.I] się obudziła, miejsce tuż obok niej było już puste. Otworzyła sennie oczy, czując się beznadziejnie. Holmes tej nocy nie dał jej spać. Jakkolwiek by to nie brzmiało, rzeczywistość wyglądała zupełnie inaczej. Jej narzeczony przez pół nocy zadawał jej różnorodne zagadki, licząc, że kobieta rozwiąże je w ułamku sekundy. Nie dość, że zadawał jej zagadki to jeszcze nie dał jej spać, budząc ją co chwilę. Dlatego nieprzespana noc skutkowała teraz worami pod oczami. [Kolor twoich włosów] ziewnęła długo, przeciągając się niczym kot. Odepchnęła nogą koc, który zaplątał się koło jej łydki, podnosząc się leniwe do siadu. Rozejrzała się po mieszkaniu.

- Scherlock? - zawołała imię narzeczonego, lecz odpowiedziała jej cisza. Niezadowolona z obrotu sprawy zwlokła się z łóżka, ścieląc je byle jak. - Kiedyś go zabije... - powiedziała do siebie, ruszając w kierunku kuchni, mając sobie zamiar zrobić kawę. Nie zdążyła nawet przekroczyć progu kuchni, gdy drzwi trzasnęły.

- Dopiero wstałaś? - usłyszała jego zdziwiony głos, w którym od razu doszukała się krytyki.

- Zgadnij czemu Holmes - powiedziała, odwracając się w jego kierunku. Kobieta dopiero teraz zauważyła, że był elegancko ubrany. Nie, on zawsze chodził wystrojony, jednak teraz z tą różniąca, że miał zawiązaną czarną muszkę pod szyją.

- Ubierz się ładnie, nie mamy czasu... - polecił jej, podchodząc do regału z książkami.

- My? - zapytała sennie, przecierając oczy. - Ja nigdzie nie idę bez kawy. - powiedziała chcąc wejść do kuchni, lecz powstrzymała ją dłoń Scherlocka na jej ramieniu.

- Powiedziałem. Nie mamy czasu - przekręcił oczami. - Tobie naprawdę trzeba wszystko tłumaczyć.

- Tak. - odpowiedziała krótko, siląc się na uprzejmy ton. [T.I] wybrała z szafy [kolor] sukienkę oraz niechętnie [kolor] buty na obcasach, dobrze wiedząc, że prędzej czy później się w nich wywróci. - Zadowolony? - zapytała, wskazując ręką na ubranie.

- Być może będę, gdy się wreszcie ubierzesz i w końcu ruszymy w drogę. - powiedział obojętnym tonem, siadając w swoim fotelu. Kobieta nabrała gwałtownie powietrze, próbując się uspokoić. - Nie licz na nic dziś wieczorem. Wyczerpałeś dzisiaj limit mojej cierpliwości w zaledwie kilka minut. - Gdy czarnowłosy miał już coś powiedzieć, wcięła mu się - Zero zagadek - pogroziła mu palcem, mając zamiar się ubrać.

~*~ [Włącz piosenkę...]

Drzwi taksówki zatrzasnęły się za nią od razu jak wsiadła. Spojrzała gniewnie na Scherlocka, który wzruszył ramionami, odsuwając się od niej. Samochód ruszył, a ona zaskoczona spojrzała, że już dawno minęło południe. Na niebie pojawiły się różnorodne barwy, słońce chyliło się ku zachodowi.

- Powiesz mi w końcu gdzie jedziemy? - zapytała, przyglądając się mimice twarzy mężczyzny.

- Dowiesz się wkrótce. - odpowiedział Holmes, odsuwając się od niej, pod drugie okno. Kobieta westchnęła cicho.

Mijali kolejne budynki, wyjeżdżając tym sposobem na obrzeża Londynu. Mijali drzewa, domostwa, uśmiechnięte pary, trzymające się za ręce. Na ten widok poczuła ukucie w okolicach serca. Ukradkiem spojrzała na dłoń jej narzeczonego, to na jej, na której widniał pierścionek zaręczynowy. Zamyślona ponownie spojrzała w szybę. Nie oczekiwała wiele. Liczyła nawet na zwykłe trzymanie za rękę czy jakiekolwiek pocałunki. Holmes był inny, tego była pewna, ale powinien już dorosnąć orientując się w tych sprawach. Ona nie była rzeczą, też miała uczucia, lecz ona tego nie zauważał. Myślał tylko o sobie. Mogła się spodziewać tego, że zaręczyny nie były nawet jego pomysłem. Powstrzymała gorzkie łzy. Pewnie nie chciał czuć się samotnie, a ona wciąż naiwna liczyła na choć ten najmniejszy gest.

- Jesteśmy - usłyszała szorstki głos taksówkarza. - Należy się 50 funtów, ale dla tej ślicznotki może być 46... - powiedział, a kobieta dostrzegła jego wzrok w przednim lusterku.

Scherlock nie odpowiedział. Prychnął cicho, jakby rozbawiony tym faktem, wręczając mu 50 funtów. Nachylił się otwierając jej drzwi, po czym otworzył własne, przez które od razu wyszedł. Kobieta milczała. Wyszła powoli z auta, zamykając za sobą drzwi. Czuła na sobie wzrok taksówkarza, lecz się nie odwróciła. Auto odjechało z głośnym piskiem, a ona dostrzegła Scherlocka pod drzwiami rezydencji. Kopnęła zła kamień, o mało się nie wywracając na tych nieszczęsnych szpilkach. Ruszyła przed siebie,oglądając dom z niemałym podziwem. Dopiero pod drzwiami usłyszała spokojną muzykę oraz gwar rozmów. Drzwi się otworzyły, a w nich stanął mężczyzna w średnim wieku.

- Pan Holmes jak mniemam - powiedział, na co Scherlock uśmiechnął się czarująco. - Nie spodzialiśmy się, że pan jednak przyprowadzi partnerkę po pana ostrych słowach... ale to bardzo dobrze... - powiedział, przyglądając się [T.I]. - Zapraszam, wskazał ręką, aby weszli - Pan Holmes już na państwa czeka...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro