Rozdział 4
*Seth*
Następne dwa tygodnie upłynęły raczej spokojnie, ale i tak skakaliśmy z motelu do motelu. Tak na wszelki wypadek. Zbyt długie przebywanie w jednym miejscu było niebezpieczne, zawsze ktoś mógł nas rozpoznać. Tym razem Kate uparła się, że chce się zatrzymać gdzieś tuż przy plaży. Jak mógłbym odmówić takiej prośbie?
W związku z tym leżeliśmy właśnie na piasku nad samym oceanem i korzystaliśmy z chwili wytchnienia. Pierwszy raz ucieszyłem się, że mój brat nie może wychodzić na słońce, bo przynajmniej nikt mnie nie wkurwiał. Wokół nie było zbyt wiele ludzi i na szczęście żadnych dzieci, więc była względna cisza. Mogłem w spokoju wylegiwać się na leżaku i sączyć niespiesznie piwo, a przy okazji miałem widok na ocean. I na Kate.
Wyszedłem z założenia, że człowiek, który wynalazł okulary przeciwsłoneczne powinien dostać za to jakąś nagrodę, bo mogłem gapić się na dziewczynę bez obaw, że ona to zauważy. To znaczy wciąż musiałem robić to kątem oka, bo przecież leżała tuż obok, ale jednak. Po prostu nie mogłem się powstrzymać, nie kiedy nie miała na sobie nic prócz bikini i w dodatku uśmiechała się tak promiennie od ucha do ucha, pierwszy raz od dłuższego czasu.
-Wiesz,że nigdy wcześniej nie byłam na plaży? - głos dziewczyny wyrwał mnie z zamyślenia. Obróciłem głowę w jej stronę i uniosłem brwi zaskoczony.
-Poważnie?- spytałem, nie dowierzając.
-Mhm.
-To dlatego tak bardzo chciałaś tu przyjechać?
-Mhm.
Kate mimo że sama zaczęła temat, teraz nie była zbyt rozmowna.Postanowiłem więc, że to ja będę mówił.
-Wiesz dlaczego właściwie zacząłem obrabiać banki? - zapytałem. To przyciągnęło jej uwagę. Obróciła się całkiem w moją stronę i ściągnęła okulary. Patrzyła na mnie szczerze zaciekawiona. Ja również zdjąłem okulary i umieściłem je na czubku głowy. Kate nie odpowiedziała na moje pytanie, więc uznałem to za odpowiedź przeczącą. -Bo chciałem po prostu mieć na tyle dużo pieniędzy, żeby nie musieć o nic się martwić, żeby mieć święty spokój.Chciałem tylko zamieszkać w jakimś ładnym domku na plaży i zestarzeć się w nim, bez żadnych zmartwień i kłopotów. Chciałem znaleźć swoje El Rey. Swój raj. - wyjaśniłem. Miałem też ochotę dodać „Chciałem umrzeć w ramionach pięknej kobiety", ale w ostatniej chwili ugryzłem się w język. Kate uśmiechnęła się lekko.
-Dlaczego mówisz w czasie przeszłym? - zapytała. -Tak jakby to już było niemożliwe.
-A jest?
-Jasne, że jest. - Kate uśmiechnęła się szerzej i wzruszyła ramionami.-To brzmi jak plan. Chętnie się dołączę.
-Więc chyba będziemy musieli znaleźć dwie plaże. - powiedziałem, zanim zdążyłem pomyśleć jak wrednie to brzmi. Kate zmarszczyła brwi.
-A to niby dlaczego? Nie zmieścimy się we dwóch na jednej?
-Nie o to chodzi. - burknąłem i napiłem się, żeby po pierwsze zyskać na czasie, żeby przemyśleć co dalej powiem, a po drugie, bo nagle zaschło mi w gardle.
-Wię co co? - Kate nie zamierzała odpuścić. Westchnąłem.
-Myślałem,że ta sytuacja jest tylko.. no wiesz tymczasowa. Że w końcu stwierdzisz, że masz dość mojej żałosnej dupy i wkurwiającej aparycji mojego brata i że pójdziesz w swoją stronę. -wyjaśniłem. Byłem rozdarty. Z jednej strony wiedziałem, że to byłoby dla niej najlepsze. Zostawienie nas i życie własnym życiem.Ale z drugiej myśl o tym, że miałaby odejść, że miałbym już nigdy więcej jej nie zobaczyć sprawiała, że robiło mi się słabo. W głębi duszy – o ile w ogóle ją miałem – nie chciałem żeby Kate odeszła. Już raz ją straciłem i nigdy nie czułem się tak źle. Kate ku mojemu zaskoczeniu roześmiała się, jakbym opowiedział jakiś dobry kawał.
-Co cię śmieszy? - spytałem i mimowolnie też się uśmiechnąłem.
-To że myślisz, że możesz się mnie pozbyć Gecko. - odparła dziewczyna. Uniosłem jedną brew w górę. -Okej słuchaj uważnie, bo mówię to ostatni raz. - powiedziała, po czym pochyliła się lekko do przodu i oparła łokcie na kolanach. -Nigdzie się nie wybieram. Nie zamierzam od was odchodzić, nie ważne czy myślisz, że to będzie dla mnie dobre czy nie. Utknęliście ze mną. Jesteście dla mnie jak rodzina. Może to i wasza dwójka jest powodem wszystkich nieszczęść w moim życiu, ale wybaczyłam wam to już dawno temu, bo to nie była wasza intencja. Richie jest dla mnie jak starszy brat, a ty.. - Kate przerwała na moment, a ja wręcz wstrzymałem oddech, obawiając się co powie. -A ty jesteś Seth. Po prostu. -dokończyła, po czym ku mojemu zaskoczeniu chwyciła mnie za rękę i ścisnęła lekko, uśmiechając się przy tym. Odetchnąłem głęboko z ulgą, że nie nazwała mnie swoim bratem i splotłem swoje palce z jej. -Więc jeśli jeszcze raz zostawisz mnie gdzieś na środku drogi samą, to znajdę cię i skopię ci dupę. - dodała po chwili milczenia. Pokręciłem głową.
-Nigdy więcej. - powiedziałem cicho.
Siedzieliśmy tak przez chwilę, po prostu trzymając się za ręce i patrząc sobie w oczy. Dziękowałem w myślach Bogu, że nie było z nami Richarda, bo kretyn pewnie by to jakoś skomentował i szczerzył się jak głupi do sera.
W końcu Kate puściła moją rękę i wstała z leżaka.
-Zbieraj tyłek Gecko, idziemy pływać. - zażądała. Uniosłem brwi.
-Mowy nie ma.
-Dlaczego? Chciałam iść popływać.
-To idź, kto ci broni Księżniczko?
-We dwójkę raźniej.
-Nigdzie nie idę.
-Podobno lubisz plażę.
-Owszem. Plażę. Plaża równa się piasek. Widzisz? - Wskazałem rękami na teren wokół siebie. -Tu jest piasek. Tam – wskazałem na ocean –jest woda. Woda to już nie plaża. Ja nie pływam.
Kate wyszczerzyła zęby w uśmiechu.
-Nie umiesz pływać Gecko?
-Zmykaj zanim stracę cierpliwość. - uciąłem. Dziewczyna wzruszyła ramionami.
-Twoja strata. - powiedziała, okręciła się na pięcie i niespiesznie poszła w kierunku oceanu. Naprawdę próbowałem nie patrzeć się na jej tyłek, ale miałem wrażenie, że postanowiła zrobić mi na złość i kręciła nim bardziej niż zwykle. Nie to żebym zwykle się gapił. Przecież nie byłem jakimś zboczeńcem albo dziwakiem. To Richard był dziwakiem, nie ja.
Kate spędziła w wodzie jakieś piętnaście minut i już jakiś frajer zdążył ją zaczepić. Miałem ochotę podejść tam i złamać mu nos, ale powstrzymałem się. Nie zamierzałem robić sceny i psuć Kate popołudnia. Nie chciałem żeby znowu była na mnie zła.
Myślałem, że moje tortury potrwają dłużej, ale wtedy Kate powiedziała coś do tego chłopaka, który był mniej więcej w jej wieku i w sumie wyglądał na miłego, ale i tak chciałem go zabić, po czym wskazała w moim kierunku. Zmarszczyłem brwi. Chłopak spojrzał na mnie, potem z powrotem na Kate, uniósł obie ręce w obronnym geście i po chwili odszedł. Okej to było dziwne. - pomyślałem.Kate niespiesznie wróciła na swój leżak i rozłożyła się na nim bez słowa. Odczekałem chwilę, licząc że sama coś powie, ale nie zapowiadało się na to, więc odezwałem się pierwszy.
-Co mu powiedziałaś o mnie, że uciekł tak szybko? - zapytałem i sięgnąłem po prawie już opróżnioną butelkę piwa, żeby się napić.
-Że jesteś moim chłopakiem. - odpowiedziała nonszalancko Kate, a ja zakrztusiłem się napojem i przy okazji się oplułem. Dziewczyna spojrzała na mnie wzrokiem mówiącym „co ty kurwa najlepszego wyprawiasz?", a ja starałem się w tym czasie nie udusić.
-Że co? - wykrztusiłem w końcu z siebie. Kate wzruszyła ramionami.
-Był dość nachalny i nie miałam lepszego pomysłu jak go spławić. Gdy cię tylko zobaczył od razu się wycofał. Chyba zacznę częściej używać tej wymówki. - wyjaśniła, a ja gapiłem się na nią z niedowierzaniem.
-Świetny pomysł. - burknąłem jedynie w odpowiedzi. Myśl o tym, że Kate miałaby być moją dziewczyną wcale nie ułatwiała mi mojego planu, pozbycia się uczuć, które do niej żywiłem. Ani kurwa trochę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro